[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z Zajazdu dolatywały stłumione dźwięki muzyki i po prostu musiałam wstać i zatańczyć.Od wieków nie było mi lepiej.Unosiłam się w nocnym powietrzu, czując w środku ciepło.Donna przyłączyła się do mnie na parę minut, aż uświadomiła sobie, że musimy iść do.AUTOKARU! Musiałyśmy skłamać, że wypożyczyłyśmy rowery z biura rzeczy zagubionych na posterunku szeryfa, ale nie sądzę, żeby oni dali się na to nabrać.Jeśli orientowali się, byli na tyle sympatyczni, że nie dali nam nic poznać.Może to też dodawało smaczku ich wieczorowi.Chociaż, może nie, bo są przecież starsi i mieli prawdopodobnie znacznie bardziej ekscytujące wieczory.W drodze do domu musiałyśmy ciągle przystawać, tak byłyśmy rozchichotane.W końcu mnie się tak strasznie zachciało herbatników z mlekiem, że chyba bym padła, gdybym ich nie dostała.Donna zgadzała się w stu procentach, że musimy zjeść coś słodkiego i powiedziała, że u nich w domu jest ciasto.Ale to wydawało się nie na miejscu.Opróżniłyśmy więc kieszenie i postanowiłyśmy zaszaleć w Cash & Carry.Nakupiłyśmy tyle świństw, że resztę drogi do Donny musiałyśmy iść obok rowerów, żeby każda z nas mogła dźwigać torbę.Przez całą drogę umierałyśmy ze strachu, tak jak nam chłopcy powiedzieli, bo oczy miałyśmy nabiegłe krwią i chciałyśmy zdążyć do domu przed rodzicami.Miałyśmy cholerne szczęście, bo jak tylko przekroczyłyśmy próg, zadzwonił dr Hayward, mówiąc, że się trochę przeciągnie, bo Beniamin pokazuje slajdy czy coś takiego.Bogu dzięki! Pobiegłyśmy na górę i zapuściłyśmy krople do oczu.Potem włączyłyśmy muzykę, jadłyśmy, tańczyłyśmy i śmiałyśmy się.Kiedy wszyscy wrócili, spałyśmy jak susły.Wiem, że narkotyki są niedobre, ale zaczynam czuć, że to lubię.Być niedobrą.Reszta jutro, Laura.Kochany pamiętniku! 20 października 1985 r.Minęło niewiele ponad tydzień i mam nowe wieści.Przepraszam, że nie pisałam, ale tu działy się szalone rzeczy.To znaczy przynajmniej we mnie.Dom - bez zmian.Irytujący bardziej niż cokolwiek innego.Boże, czuję się czasem w potrzasku, jakbym musiała na zawsze nosić przyklejony uśmiech, bo inaczej wszystkich odstraszę.Zastanawiam się, czy ból, ale nie taki związany ze śmiercią kota czy ciotki, lecz taki, z którym trzeba żyć.czy taki ból może być przyjacielem? Ból jako cień lub towarzysz.Ciekawe, czy to możliwe.W każdym razie wieści są dziwne.Trochę się denerwuję, zastanawiając na ile całe to niebezpieczeństwo sprawiło mi przyjemność, ale opowiem ci wszystko, żeby sobie ulżyć.Może będzie tak jak ze snami - łatwiej zrozumieć, jeśli się to widzi na papierze.No więc.W ubiegły piątek, przedwczoraj, poszłam z Donną znowu do Book House około czwartej po południu.Szłyśmy z nadzieją, że będą tam Josh i Tim ze swoim kolegą i będziemy mogły znowu przypalić takiego fajnego papierosa.Ubrałyśmy się trochę lepiej, nie za elegancko czy zwariowanie, bo znamy praktycznie każdego w mieście i nie chciałyśmy, żeby to dotarło do rodziców.Niemniej miałyśmy na sobie dość krótkie koszulki, nieco bardziej obcisłe niż zaaprobowałaby to większość ludzi, z wyjątkiem oczywiście chłopców, i podmalowałyśmy się trochę szminką, którą mama Donny, pani Hayward, podarowała jej na Wielkanoc, bo Donna chciała ją wypróbować, a jej mama uważała, że powinna mieć własną.No, ale.Dojechałyśmy do Book House, a tam nie było nikogo, z wyjątkiem Jake'a Morrisseya, który prowadzi ten interes.Myślę, że powinnam ci to opisać, żebyś wiedział, gdzie byłam.Jest to kawiarnia właściwie dla facetów, choć dziewczętom też wolno przychodzić.Takie jakby miejsce spotkań mężczyzn.Wszędzie dokoła są książki - na stołach i na półkach, które ciągną się w głąb, wzdłuż trzech ścian.Pachnie papierosami, wodą po goleniu i kawą.Kawa parzy się tam ciągle.Tym razem, siedząc tam, zauważyłam zdjęcie mężczyzny odpowiadającego całkowicie mojej wyobraźni [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl