[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powinno więc pozostać w spokoju, dopóki nie spocznie w rękach tej, która go znowu odzyska.Nie może być ofiarowane komuś, kto nie przeszedł przez żaden z progów wtajemniczenia.Zaprawdę, czyż wiemy, kim ona jest?Nie było wątpliwości, że złość kipiała w niej, gdy tylko spojrzała na Kelsie.Dziewczyna z ochotą spróbowała jeszcze raz pozbyć się klejnotu.Palcami lewej ręki szar­pała łańcuch dopóty, dopóki nie odkręciła go, rozluź­niając jego twardy chwyt, i nie podsunęła czarownicy nie­zmiernie zadowolona, że się wreszcie od niego uwolni.Ale kobieta w szarej sukni wzniosła rękę gestem protestu, wy­dając się niemal wzdrygać, kiedy kamień znalazł się tuż obok niej.- Weź - nalegała Kelsie.- Nie chcę go.- Nie masz prawa.- zaczęła czarownica nie uczyniw­szy żadnego ruchu, by przyjąć klejnot.- Dziewczynie przysługuje prawo do śmiertelnego po­darunku - odezwała się Dahaun.- Czyż ta, która zmarła, nie podała Kel-Say własnego imienia? A wraz z podaniem imienia powinna zginąć należąca do niej siła.- Nie miała również takiego prawa!- Zatem wywołaj ją i zapytaj.Na kościstej twarzy kobiety w szarej sukni pojawił się ciemny rumieniec.- To, co proponujesz, jest plugawe.Nie wchodzimy w konszachty z Ciemnymi Mocami.- Jeżeli tak jest, czemu podważasz to, co uczyniła twoja siostra? - zapytała Dahaun.- Każdy może prze­kazać moc, jeśli zechce, i ona przekazała.- Kotce! - wybełkotała w podnieceniu czarownica.- To temu właśnie zwierzęciu dostał się klejnot, który widzi.- A w razie potrzeby ta przekaże go znowu komuś, kto jej zdaniem potrafi go użyć.Kelsie zmęczyła już owa kłótnia o to, co powinna była zrobić lub też kim mogłaby być.Odrzuciła klejnot od siebie, chociaż musiała posłużyć się całą siłą woli, by tego dokonać.Odniosła wrażenie, jakby jej ciało zdradziło umysł, który nie pozwalał wyrzucić klejnotu.Drogocenny kamień przeciął łukiem powietrze, uderzył w jedną z wysokich skał, a potem zsunął się na wielką kępę trawy tuż u podnóża.- Podnieś go!- Kelsie nigdy przedtem nie słyszała takiego tonu w głosie Dahaun.I pomimo całego sprzeciwu, pomimo pragnienia uwolnienia się od kłótni, stwierdziła, iż przesunęła się do przodu, w chwilę potem zaś jej palce zawadziły o sztywne źdźbła trawy, sięgając po pętlę łań­cucha.Znowu trzymała klejnot w ręku.Kamień wciąż pozostawał nieprzezroczysty, okazując wszem wobec brud­ną szarość, toteż dziewczyna poczęła wierzyć, że wypalił się do cna ze swej tajemniczej mocy, którą przejawił, gdy oparł się rózdze.Kelsie poruszyła nieco klejnotem, tak jak porusza się tlącą gałęzią, by znowu rozjaśnić płomień, ale grudka kryształu nie dała żadnej odpowiedzi.- Okryj go! - Dahaun zwróciła się z tym żądaniem prosto do czarownicy, a ta, jawnie okazując złość każdym sztywnym ruchem, wyjęła skrawek materiału, który po ściągnięciu mógłby utworzyć woreczek, i rozłożyła go na powierzchni jednego z kamiennych głazów.Kelsie z wdzięcznością wypuściła łańcuch i pozwoliła, uwalniając rękę, opaść klejnotowi na krąg z materii.Czarownica ściągnęła troczki w chwilę potem i odstąpiła na bok, pozostawiając gałkowaty woreczek na koronie skały.- Weź go - poleciła Dahaun.Kelsie odważyła się potrząsnąć głową.- Nie chcę go.- Tego rodzaju rzeczy obdarzone mocą wybierają same, ty ich nie wybierasz.Klejnot dwukrotnie trafił do ciebie, raz z rąk tej, która go zdobyła, drugi raz poprzez fakt, iż go wykorzystałaś.Weź ten klejnot - jego zdolność działa­nia mogła się już wypalić.Sądzę jednak, że nie.Yonan posługując się ostrzem miecza i nożem wykopał dół, po czym wepchnął w ziemię skręcony, sczerniały pręt.Ledwie jednak zakończył tę czynność, wydał okrzyk; na kamieniu, na którym spłonął ów twór, widniał teraz wyraźny czarny rysunek.Do wszystkich obecnych szcze­rzyła zęby twarz.Wydawała się znacznie bardziej ludzka niż ta, którą Kelsie wypatrzyła na pręcie.Była jednak tak odrażająco zła, iż dziewczyna nie chciała uwierzyć, by tego rodzaju kreatura mogła w ogóle istnieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl