Pokrewne
- Strona Główna
- § Saylor Steven Roma sub rosa 05 Ostatnie sprawy Gordianusa
- Saylor Steven Roma sub rosa t Morderstwo na Via Appia
- Saylor Steven Roma sub rosa t Ostatnio widziany w Massilii
- Steven Rosefielde, D. Quinn Mil Masters of Illusion, American L
- Ziemianski Andrzej Achaja Tom 2.BLACK
- Carter Stephen L. Elm Harbor 01 Władca Ocean Park
- Morressy John Kedrigern w krainie koszmarow (
- Arthur Avalon Shakta And Shakti
- Sw. Jan od Krzyza DZIELA WSZY
- Aldani Lino Ksiezyc dwudziestu rak (SCAN da
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- metta16.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uważam, że się nadajecie; jeśli któryś z was jest innego zdania, niech mówi.Miło, że jesteśmy jednomyślni.Zabójca będzie najprawdopodobniej sam.Jeśli będzie ich więcej, załatwcie jednego.Możecie użyć H’noca jako przynęty, ale nic mu się nie może stać.I pospieszcie się: została jeszcze tylko godzina zwyczajnego okresu przynoszenia kasy.Potem zabójca zrobi się podejrzliwy albo zniknie.Podejmujecie się?Spojrzeli na siebie i jak sądzę, odbyli błyskawiczną naradę telepatyczną.Po czym Wyrn odwrócił się do mnie i kiwnął potakująco głową.Podałem mu sakiewkę.- W takim razie bierzcie się do roboty.Obaj wstali i teleportowali się.Wtedy zauważyłem, że Kragar wrócił.- I co? - spytałem zwięźle.- Umówiłem się z wszystkimi, że kasę przyniosą jutro i pojutrze.Varn potrafi się teleportować, więc powinien być lada chwila.- No i dobrze.Znowu jesteśmy spłukani.- Co?!Wyjaśniłem mu spokojnie, co zrobiłem.Przez chwilę nie wyglądał na przekonanego, ale potem przyznał mi rację:- To faktycznie najlepsze, co można było zrobić.Ale.Będziesz w stanie dostać z tego źródła więcej?- Nie wiem - przyznałem uczciwie.Potrząsnął głową z niechęcią.- Uczymy się za wolno - burknął.- Laris cały czas ma inicjatywę, a my nie możemy jej przejąć.- Wiem, do nagłej i ciężkiej.! To co powinienem zrobić?Odpowiedziała mi cisza - Kragar też nie wiedział.- Bez obawy, szefie - pocieszył mnie Loiosh.Na pewno coś wymyślisz.Miłe było, że choć ktoś tu był optymistą.Rozdział V„Jak na zabójcę, jesteś kochany”Kiedyś przyszła mi do głowy podtrzymująca na duchu myśl - wyglądało na to, że każdy mój obecny przyjaciel wcześniej przynajmniej raz próbował mnie zabić.Ot, choćby Morrolan.Miałem swój teren niespełna trzy tygodnie, kiedy zdecydował się wynająć mnie do wykonania „roboty”.No i narodził się pewien problem, bo nie mam zwyczaju wykonywać takich zleceń dla kogoś spoza organizacji.No bo i niby czemu miałbym to robić? Jeśli zostanę złapany, nikt z takich klientów mi nie pomoże w żaden sposób - nie opłaci prawnika, nie przekupi albo nie postraszy świadków, a przede wszystkim nie będzie milczał.Morrolan był jednak uparty, a znalazł tak unikalny sposób wynajęcia mnie, że byłem pełen podziwu.Wyraziłem go w tak jednoznaczny i entuzjastyczny sposób, że omal nie skrócił mnie o głowę Blackwandem.Blackwand to jedna z Wielkich Broni, a mówiąc bardziej obrazowo, batalion piechoty zamaskowany jako ciężki rapier.Na szczęście do niczego drastycznego nie doszło, a nawet lepiej: zostaliśmy dobrymi przyjaciółmi.Na tyle dobrymi, że on - lord z Domu Smoka - pożyczył mi pieniądze na wojnę z innym członkiem Domu Jherega.Natomiast nie sądziłem, abyśmy byli tak dobrymi przyjaciółmi, by zrobił to dwa razy w ciągu trzech dni.Z własnego doświadczenia wiem, że gdy coś zaczyna się sypać, to działa prawo serii.Po dojściu do tego budującego wniosku stwierdziłem, że chyba nie jestem zbyt optymistycznie nastawiony do życia.Loiosh też tak uważał.Teleportowałem się z mieszkania na chodnik przed wejściem do sklepu i natychmiast wszedłem do środka pomimo protestów żołądka.Na zewnątrz dołączył do mnie Wyrn, w drzwiach Mirafn.- I jak wam poszło? - zainteresowałem się.- Załatwiony - odparł Wyrn.- Był sam.- Pięknie.W takim razie lepiej byłoby, jakbyście na parę dni zniknęli, ale to wasza decyzja.Mirafn przytaknął, Wyrn wzruszył ramionami.Dotarliśmy do sekretariatu.- Dzień dobry, Melestav - powitałem sekretarza.- Kragar jest?- Nie widziałem go, ale zna szef Kragara.- Znam.Kragar!Wszedłem do mojego pokoju.Żadne wiadomości na mnie nie czekały, czyli nie było żadnych nowych katastrof.- Szefie? - dobiegł mnie nieśmiały głos z fotela przy drzwiach.- Cze.? A, dzień dobry, Kragar.Jak widzę, nic nowego się nie wydarzyło?- Zgadza się.- Coś nowego u Temeka?- Narvane znowu z nim pracuje.To wszystko.- Dobra.W takim.Przerwało mi telepatyczne wezwanie:- Szefie!- Temek! Właśnie o tobie rozmawialiśmy.Masz coś ciekawego?- Nie bardzo, ale jest tak: węszyłem właśnie wokół Potter's Market i Stipple Road i wszedłem do tej dziury na kawę oraz posłuchać plotek, gdy podszedł do mnie ten stary Teckla.Nigdy go na oczy nie widziałem, a ten powiada: „Powiedz swojemu szefowi, że Kiera ma coś dla niego.Będzie za godzinę na zapleczu Blue Flame.Tylko zaraz mu powiedz”.I poszedł.No to poszedłem za nim.Bytem nie więcej jak dziesięć kroków za nim, kiedy wychodził, ale zniknął.I to wszystko, szefie.Po mojemu to może być zasadzka, ale.- Kiedy to się wydarzyło?- Ze dwie minuty temu.Próbowałem go znaleźć, a zaraz potem skontaktowałem się z panem, szefie.- Doskonale.Dziękuję i wracaj do pracy.Podrapałem się w ciemię i zacząłem myśleć.- O co chodzi, Vlad? - zainteresował się Kragar.Streściłem mu rozmowę.- Kiera? - zdziwił się.- Myślisz, że chodzi o Kierę Złodziejkę?Kiwnąłem głową.- To to musi być zasadzka! Dlaczego.- Kiera i ja przyjaźnimy się od lat, Kragar.Na moment go zatkało.- Nie wiedziałem.- bąknął.- I bardzo dobrze.Tym mniejsza szansa, że Laris wie.A to oznacza, że najprawdopodobniej jest to autentyczne zaproszenie od Kiery.- Ja tam bym był ostrożny.- Zamierzam być ostrożny.Możesz tam wysłać paru naszych, żeby się rozejrzeli? I założyć blok na teleportację do budynku, na wypadek gdybym się mylił?- Jasne.Gdzie mówiłeś?- „Blue Flame”, to.- Wiem.Hmm.to nie tam finalizowałeś kontrakt z półtora roku temu?- A ty skąd o tym wiesz?!Uśmiechnął się zagadkowo i nic nie powiedział.- Jest jeszcze coś - dodał za to po chwili.- No?- Właściciel wisi nam sto pięćdziesiąt sztuk złota.Założę się, że jeślibyśmy do niego właściwie podeszli, byłby nader skłonny do współpracy.- Ciekawe, czy Kiera o tym wie.- Całkiem możliwe, szefie.Jak to mówią: jest dobrze zorientowana.- A jest - zgodziłem się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Uważam, że się nadajecie; jeśli któryś z was jest innego zdania, niech mówi.Miło, że jesteśmy jednomyślni.Zabójca będzie najprawdopodobniej sam.Jeśli będzie ich więcej, załatwcie jednego.Możecie użyć H’noca jako przynęty, ale nic mu się nie może stać.I pospieszcie się: została jeszcze tylko godzina zwyczajnego okresu przynoszenia kasy.Potem zabójca zrobi się podejrzliwy albo zniknie.Podejmujecie się?Spojrzeli na siebie i jak sądzę, odbyli błyskawiczną naradę telepatyczną.Po czym Wyrn odwrócił się do mnie i kiwnął potakująco głową.Podałem mu sakiewkę.- W takim razie bierzcie się do roboty.Obaj wstali i teleportowali się.Wtedy zauważyłem, że Kragar wrócił.- I co? - spytałem zwięźle.- Umówiłem się z wszystkimi, że kasę przyniosą jutro i pojutrze.Varn potrafi się teleportować, więc powinien być lada chwila.- No i dobrze.Znowu jesteśmy spłukani.- Co?!Wyjaśniłem mu spokojnie, co zrobiłem.Przez chwilę nie wyglądał na przekonanego, ale potem przyznał mi rację:- To faktycznie najlepsze, co można było zrobić.Ale.Będziesz w stanie dostać z tego źródła więcej?- Nie wiem - przyznałem uczciwie.Potrząsnął głową z niechęcią.- Uczymy się za wolno - burknął.- Laris cały czas ma inicjatywę, a my nie możemy jej przejąć.- Wiem, do nagłej i ciężkiej.! To co powinienem zrobić?Odpowiedziała mi cisza - Kragar też nie wiedział.- Bez obawy, szefie - pocieszył mnie Loiosh.Na pewno coś wymyślisz.Miłe było, że choć ktoś tu był optymistą.Rozdział V„Jak na zabójcę, jesteś kochany”Kiedyś przyszła mi do głowy podtrzymująca na duchu myśl - wyglądało na to, że każdy mój obecny przyjaciel wcześniej przynajmniej raz próbował mnie zabić.Ot, choćby Morrolan.Miałem swój teren niespełna trzy tygodnie, kiedy zdecydował się wynająć mnie do wykonania „roboty”.No i narodził się pewien problem, bo nie mam zwyczaju wykonywać takich zleceń dla kogoś spoza organizacji.No bo i niby czemu miałbym to robić? Jeśli zostanę złapany, nikt z takich klientów mi nie pomoże w żaden sposób - nie opłaci prawnika, nie przekupi albo nie postraszy świadków, a przede wszystkim nie będzie milczał.Morrolan był jednak uparty, a znalazł tak unikalny sposób wynajęcia mnie, że byłem pełen podziwu.Wyraziłem go w tak jednoznaczny i entuzjastyczny sposób, że omal nie skrócił mnie o głowę Blackwandem.Blackwand to jedna z Wielkich Broni, a mówiąc bardziej obrazowo, batalion piechoty zamaskowany jako ciężki rapier.Na szczęście do niczego drastycznego nie doszło, a nawet lepiej: zostaliśmy dobrymi przyjaciółmi.Na tyle dobrymi, że on - lord z Domu Smoka - pożyczył mi pieniądze na wojnę z innym członkiem Domu Jherega.Natomiast nie sądziłem, abyśmy byli tak dobrymi przyjaciółmi, by zrobił to dwa razy w ciągu trzech dni.Z własnego doświadczenia wiem, że gdy coś zaczyna się sypać, to działa prawo serii.Po dojściu do tego budującego wniosku stwierdziłem, że chyba nie jestem zbyt optymistycznie nastawiony do życia.Loiosh też tak uważał.Teleportowałem się z mieszkania na chodnik przed wejściem do sklepu i natychmiast wszedłem do środka pomimo protestów żołądka.Na zewnątrz dołączył do mnie Wyrn, w drzwiach Mirafn.- I jak wam poszło? - zainteresowałem się.- Załatwiony - odparł Wyrn.- Był sam.- Pięknie.W takim razie lepiej byłoby, jakbyście na parę dni zniknęli, ale to wasza decyzja.Mirafn przytaknął, Wyrn wzruszył ramionami.Dotarliśmy do sekretariatu.- Dzień dobry, Melestav - powitałem sekretarza.- Kragar jest?- Nie widziałem go, ale zna szef Kragara.- Znam.Kragar!Wszedłem do mojego pokoju.Żadne wiadomości na mnie nie czekały, czyli nie było żadnych nowych katastrof.- Szefie? - dobiegł mnie nieśmiały głos z fotela przy drzwiach.- Cze.? A, dzień dobry, Kragar.Jak widzę, nic nowego się nie wydarzyło?- Zgadza się.- Coś nowego u Temeka?- Narvane znowu z nim pracuje.To wszystko.- Dobra.W takim.Przerwało mi telepatyczne wezwanie:- Szefie!- Temek! Właśnie o tobie rozmawialiśmy.Masz coś ciekawego?- Nie bardzo, ale jest tak: węszyłem właśnie wokół Potter's Market i Stipple Road i wszedłem do tej dziury na kawę oraz posłuchać plotek, gdy podszedł do mnie ten stary Teckla.Nigdy go na oczy nie widziałem, a ten powiada: „Powiedz swojemu szefowi, że Kiera ma coś dla niego.Będzie za godzinę na zapleczu Blue Flame.Tylko zaraz mu powiedz”.I poszedł.No to poszedłem za nim.Bytem nie więcej jak dziesięć kroków za nim, kiedy wychodził, ale zniknął.I to wszystko, szefie.Po mojemu to może być zasadzka, ale.- Kiedy to się wydarzyło?- Ze dwie minuty temu.Próbowałem go znaleźć, a zaraz potem skontaktowałem się z panem, szefie.- Doskonale.Dziękuję i wracaj do pracy.Podrapałem się w ciemię i zacząłem myśleć.- O co chodzi, Vlad? - zainteresował się Kragar.Streściłem mu rozmowę.- Kiera? - zdziwił się.- Myślisz, że chodzi o Kierę Złodziejkę?Kiwnąłem głową.- To to musi być zasadzka! Dlaczego.- Kiera i ja przyjaźnimy się od lat, Kragar.Na moment go zatkało.- Nie wiedziałem.- bąknął.- I bardzo dobrze.Tym mniejsza szansa, że Laris wie.A to oznacza, że najprawdopodobniej jest to autentyczne zaproszenie od Kiery.- Ja tam bym był ostrożny.- Zamierzam być ostrożny.Możesz tam wysłać paru naszych, żeby się rozejrzeli? I założyć blok na teleportację do budynku, na wypadek gdybym się mylił?- Jasne.Gdzie mówiłeś?- „Blue Flame”, to.- Wiem.Hmm.to nie tam finalizowałeś kontrakt z półtora roku temu?- A ty skąd o tym wiesz?!Uśmiechnął się zagadkowo i nic nie powiedział.- Jest jeszcze coś - dodał za to po chwili.- No?- Właściciel wisi nam sto pięćdziesiąt sztuk złota.Założę się, że jeślibyśmy do niego właściwie podeszli, byłby nader skłonny do współpracy.- Ciekawe, czy Kiera o tym wie.- Całkiem możliwe, szefie.Jak to mówią: jest dobrze zorientowana.- A jest - zgodziłem się [ Pobierz całość w formacie PDF ]