Pokrewne
- Strona Główna
- What Does a Martian Look Like The Science of Extraterrestrial Life by Jack Cohen & Ian Stewart (2002)
- Tom Clancy Jack Ryan, Jr. 05 Zwierzchnik [2014]
- McDevitt Jack Brzegi zapomnianego morza (SCAN
- Templariusze 1 Rycerze Czerni i Bieli Whyte Jack
- Haldeman Joe i Jack Nie Ma Ciemnosci
- Higgins Jack Nieublagany wrog
- Curtis Jack Parlament kruków
- Hornby Nick Byl sobie chlopiec
- Herbert Frank Bog Imperator Diuny (SCAN dal 7
- Follet Ken Na skrzydlach orlow scr
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anndan.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedział też, że choć ciągle nie może uwierzyć w żadnego boga, to od tej pory będzie już zawsze wierzył w istnienie zła w jego najczystszej postaci.Pozostała część wieczoru przebiegła w lekko napiętej atmosferze, jednak udało mu się utrzymać taki sposób bycia, który bez trudu był aprobowany nie tylko przez Moraha, ale i przez pozostałych Lordów.Ypsir natomiast ciągle próbował: pokazując raz po raz Skrę, każąc jej robić różne nieprzyjemne i wielce poniżające rzeczy i prowokując go tak, jak tylko Meduzyjczyk to potrafi.Bez skutku.Ypsir toczył tę wojnę, używając szerokich i obraźliwych gestów; on walczył sarkazmem i dowcipnymi uwagami, frustrując nimi niepomiernie wielkiego Władcę Meduzy.Był to naprawdę wyjątkowy wieczór, pomyślał sobie, równie nieprzyjemny, co satysfakcjonujący.Morah wyprowadził go stamtąd natychmiast po deserze.Ypsir będzie wściekły jeszcze przez wiele godzin.Charonejczyk natomiast pozostał pod wrażeniem jego zachowania i wydawał się traktować go teraz jako równego sobie.- Zabije cię, kiedy tylko będzie mógł - ostrzegał go Morach.- Ypsir nie zwykł tracić twarzy.Tylko obecność innych Lordów powstrzymywała go tego wieczoru, a należy pamiętać, że jego cele nie są takie same jak nasze.Skinął głową.- Czy spotkamy się teraz z Altavaryjczykami? Nie jest ważne, jak okropnie cuchną.w porównaniu z dzisiejszym towarzystwem pachną zapewne cudownie.- Chodźmy - powiedział Yatek Morah.Zapach był rzeczywiście silny i przenikliwy.Z ogromnym trudem powstrzymał odruch wymiotny, tym silniejszy, że miał przecież pełen żołądek.Altavaryjczycy nie wyglądali tak, jak się spodziewał.Przypominali trochę tamte demony na lodzie, ale tylko w taki sposób, w jaki Skra była gatunkowo podobna do Komandora Kręgi.Pierwszą rzeczą, która go uderzyła, była obcość samej kwatery okupowanej przez trójkę Altavaryjczyków.Światła były przyćmione, meble dziwne, kanciaste, całkowicie obce wyglądem i funkcjami; z boku zaś pomieszczenia znajdował się basen w kształcie ósemki.Wiedział, że jest obserwowany z ogromnym zainteresowaniem, nie wiedział jednak jak.Dające się chować macki i dziwaczne poduszeczki w kształcie serca na ich “głowach" były mu już znane, natomiast ich ciała przechodzące w dolnych partiach w jedną bezkształtną masę, wydającą się pozostawać w ciągłym ruchu, były czymś nowym.Nie poruszali się normalnie; pełzali, zostawiając za sobą mokry ślad.Było oczywiste, że żadna z tych istot nie jest w stanie latać czy chociażby w miarę szybko się poruszać.Ten, który stał najbliżej niego, zbliżył się wraz z Morahem do niewielkiego urządzenia, a wysunięte przez niego ruchliwe odnóże sięgnęło do skrzynki i przeniknęło do znajdującej się z jej boku przegródki.Zatrzeszczał głośnik.- Więc to jest ten, który sprawił nam tyle kłopotów.Głos, elektronicznie wygenerowany, brzmiał niesamowicie, a przesiąknięte wilgocią pomieszczenie dodawało jego nieludzkiemu brzmieniu szczególnego pogłosu.Morah skłonił się lekko; trudno jednak było stwierdzić, czyjego gest był w jakiś sposób znaczący dla tych istot.- Chciał się z wami spotkać jeszcze przed rozpoczęciem oficjalnych rozmów.- Dlaczego?Ponieważ pytanie wydawało się skierowane do nich obydwu, zdecydował się na nie odpowiedzieć.- Częściowo z ciekawości.Częściowo, by zyskać dodatkową wiedzę.A także dlatego, że tego wymaga protokół dyplomatyczny.- Ach, tak, protokół - odparł obcy.- Wydaje się on dla waszych ludzi czymś rzeczywiście istotnym.- Przerwał na moment.- Prezentujesz się bardzo dobrze.Pod wieloma względami przypominasz nam tego, którego znaliśmy pod imieniem Kreegan.- Pochodziliśmy z tego samego miejsca i wykonywaliśmy kiedyś tę samą profesję - poinformował Altavaryjczyków.- Podejrzewam, że nawet myśleliśmy podobnie.Wiem, że darzyliście Kreegana szacunkiem.Mam nadzieję, że jutro zasłużę na podobny szacunek z waszej strony.- I ty, i on pragnęliście ocalić swój gatunek.To dla nas rzecz normalna i naturalna i dlatego nasza stanowczość osłabła.Mamy nadzieję, że nie popełniliśmy z tego powodu błędu, gdyby bowiem tak było, cena tego błędu byłaby dla was ogromna, dla nas zaś nieskończenie wielka.Wiesz, że pierwotnie zamierzaliśmy wyeliminować pewną liczbę waszych światów w tak zaplanowany sposób, by wasze możliwości technologiczne zostały załamane na co najmniej trzy stulecia.Dałoby to nam czas niezbędny do zakończenia obecnej fazy naszego planu.Słowa te i otwartość, z jaką zostały wypowiedziane, wstrząsnęły nim, podobnie jak musiały wstrząsnąć Markiem Kreeganem wiele lat wcześniej, wówczas kiedy, przejąwszy obowiązki Władcy Lilith, spotkał po raz pierwszy tego czy podobnego mu Altavaryjczyka.Powiedzmy, że istnieje dziewięćset zamieszkałych przez ludzi światów, z czego siedemset to światy cywilizowane [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Wiedział też, że choć ciągle nie może uwierzyć w żadnego boga, to od tej pory będzie już zawsze wierzył w istnienie zła w jego najczystszej postaci.Pozostała część wieczoru przebiegła w lekko napiętej atmosferze, jednak udało mu się utrzymać taki sposób bycia, który bez trudu był aprobowany nie tylko przez Moraha, ale i przez pozostałych Lordów.Ypsir natomiast ciągle próbował: pokazując raz po raz Skrę, każąc jej robić różne nieprzyjemne i wielce poniżające rzeczy i prowokując go tak, jak tylko Meduzyjczyk to potrafi.Bez skutku.Ypsir toczył tę wojnę, używając szerokich i obraźliwych gestów; on walczył sarkazmem i dowcipnymi uwagami, frustrując nimi niepomiernie wielkiego Władcę Meduzy.Był to naprawdę wyjątkowy wieczór, pomyślał sobie, równie nieprzyjemny, co satysfakcjonujący.Morah wyprowadził go stamtąd natychmiast po deserze.Ypsir będzie wściekły jeszcze przez wiele godzin.Charonejczyk natomiast pozostał pod wrażeniem jego zachowania i wydawał się traktować go teraz jako równego sobie.- Zabije cię, kiedy tylko będzie mógł - ostrzegał go Morach.- Ypsir nie zwykł tracić twarzy.Tylko obecność innych Lordów powstrzymywała go tego wieczoru, a należy pamiętać, że jego cele nie są takie same jak nasze.Skinął głową.- Czy spotkamy się teraz z Altavaryjczykami? Nie jest ważne, jak okropnie cuchną.w porównaniu z dzisiejszym towarzystwem pachną zapewne cudownie.- Chodźmy - powiedział Yatek Morah.Zapach był rzeczywiście silny i przenikliwy.Z ogromnym trudem powstrzymał odruch wymiotny, tym silniejszy, że miał przecież pełen żołądek.Altavaryjczycy nie wyglądali tak, jak się spodziewał.Przypominali trochę tamte demony na lodzie, ale tylko w taki sposób, w jaki Skra była gatunkowo podobna do Komandora Kręgi.Pierwszą rzeczą, która go uderzyła, była obcość samej kwatery okupowanej przez trójkę Altavaryjczyków.Światła były przyćmione, meble dziwne, kanciaste, całkowicie obce wyglądem i funkcjami; z boku zaś pomieszczenia znajdował się basen w kształcie ósemki.Wiedział, że jest obserwowany z ogromnym zainteresowaniem, nie wiedział jednak jak.Dające się chować macki i dziwaczne poduszeczki w kształcie serca na ich “głowach" były mu już znane, natomiast ich ciała przechodzące w dolnych partiach w jedną bezkształtną masę, wydającą się pozostawać w ciągłym ruchu, były czymś nowym.Nie poruszali się normalnie; pełzali, zostawiając za sobą mokry ślad.Było oczywiste, że żadna z tych istot nie jest w stanie latać czy chociażby w miarę szybko się poruszać.Ten, który stał najbliżej niego, zbliżył się wraz z Morahem do niewielkiego urządzenia, a wysunięte przez niego ruchliwe odnóże sięgnęło do skrzynki i przeniknęło do znajdującej się z jej boku przegródki.Zatrzeszczał głośnik.- Więc to jest ten, który sprawił nam tyle kłopotów.Głos, elektronicznie wygenerowany, brzmiał niesamowicie, a przesiąknięte wilgocią pomieszczenie dodawało jego nieludzkiemu brzmieniu szczególnego pogłosu.Morah skłonił się lekko; trudno jednak było stwierdzić, czyjego gest był w jakiś sposób znaczący dla tych istot.- Chciał się z wami spotkać jeszcze przed rozpoczęciem oficjalnych rozmów.- Dlaczego?Ponieważ pytanie wydawało się skierowane do nich obydwu, zdecydował się na nie odpowiedzieć.- Częściowo z ciekawości.Częściowo, by zyskać dodatkową wiedzę.A także dlatego, że tego wymaga protokół dyplomatyczny.- Ach, tak, protokół - odparł obcy.- Wydaje się on dla waszych ludzi czymś rzeczywiście istotnym.- Przerwał na moment.- Prezentujesz się bardzo dobrze.Pod wieloma względami przypominasz nam tego, którego znaliśmy pod imieniem Kreegan.- Pochodziliśmy z tego samego miejsca i wykonywaliśmy kiedyś tę samą profesję - poinformował Altavaryjczyków.- Podejrzewam, że nawet myśleliśmy podobnie.Wiem, że darzyliście Kreegana szacunkiem.Mam nadzieję, że jutro zasłużę na podobny szacunek z waszej strony.- I ty, i on pragnęliście ocalić swój gatunek.To dla nas rzecz normalna i naturalna i dlatego nasza stanowczość osłabła.Mamy nadzieję, że nie popełniliśmy z tego powodu błędu, gdyby bowiem tak było, cena tego błędu byłaby dla was ogromna, dla nas zaś nieskończenie wielka.Wiesz, że pierwotnie zamierzaliśmy wyeliminować pewną liczbę waszych światów w tak zaplanowany sposób, by wasze możliwości technologiczne zostały załamane na co najmniej trzy stulecia.Dałoby to nam czas niezbędny do zakończenia obecnej fazy naszego planu.Słowa te i otwartość, z jaką zostały wypowiedziane, wstrząsnęły nim, podobnie jak musiały wstrząsnąć Markiem Kreeganem wiele lat wcześniej, wówczas kiedy, przejąwszy obowiązki Władcy Lilith, spotkał po raz pierwszy tego czy podobnego mu Altavaryjczyka.Powiedzmy, że istnieje dziewięćset zamieszkałych przez ludzi światów, z czego siedemset to światy cywilizowane [ Pobierz całość w formacie PDF ]