[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciemne, bystre oczy badawczo obserwowały nowo przybyłych.Zamienił kilka słów z Japończykami, lecz to, co.powiedział, wyraźnie nie przypadło im do gustu.Chwilę później z szerokim uśmiechem podszedł do pary Amerykanów.- Doktor Ross.Słyszałem, że wybiera się pani w górę rzeki Kongo.- Razem z panem, kapitanie Munro - odpowiedziała Karen.Uśmiech byłego najemnika stał się jeszcze szerszy.- Kongo przeżyje prawdziwy najazd obcokrajowców.Elliot niewiele rozumiał z dalszej wymiany zdań.Pierwsza zaczęła Karen.- Pięćdziesiąt tysięcy USA w szwajcarskich frankach na zero-dwa w pierwszym roku z uzgodnionym terminem wypłaty - zaproponowała.Munro pokręcił głową.- Sto w szwajcarskich frankach i zero-sześć w ciągu pierwszego roku, pełne konto, bez zniżek.- Sto w amerykańskich dolarach i zero-jeden w pełnym depozycie, dyskonto na punkt wyjścia.- Punkt wyjścia? W samym środku cholernego Kongo? Mógłbym czekać co najmniej trzy lata.Co będzie, jeśli zostaniecie zestrzeleni?- Jeśli chcesz coś zyskać, musisz zaryzykować.Mobutu jest wystarczająco sprytny.- Mobutu wymyka się spod kontroli, a ja wciąż żyję tylko dlatego, że nie przepadam za hazardem - odparł Munro.- Sto i zero-cztery w ciągu pierwszego roku z dyskontem wyłącznie na otwarcie.Zero-dwa, jeśli upierasz się przy swoim.- Jeśli nie jesteś hazardzistą, mogę zaproponować kupno za dwieście.Munro ponownie pokręcił głową.- Za uzyskanie prawa do eksploracji złoża zapłacicie więcej.- W Kinszasie jest inflacja.Bieżący limit wydobycia jest oceniany poniżej tysiąca.- Skoro tak twierdzisz.Skierował się w stronę pokoju, gdzie czekali Niemcy i Japończycy.- Nie powinni o tym wiedzieć - powiedziała pośpiesznie Karen.- Mają własne źródła informacji - odparł Munro.Wyszedł.- Sukinsyn - szepnęła Karen.Przyciszonym głosem zaczęła mówić do słuchawki:- Nie przyjmie takich warunków.Nie, to niemożliwe.Chcą go pozyskać.- Wysoko cenisz jego usługi - odezwał się Elliot.- Jest najlepszy - odpowiedziała i powróciła do przerwanej rozmowy telefonicznej.W sąsiednim pomieszczeniu Munro ze smutkiem potrząsnął głową.Odrzucił ofertę.Elliot zauważył, że Richter poczerwieniał gwałtownie.Munro podszedł do Karen.- Ile wynosi przewidywany limit?- Poniżej tysiąca.- Chodzi zatem o złoże rudy.- Nic nie wiem na temat złoża.- W takim razie niepotrzebnie wyrzucasz pieniądze - odparł mężczyzna.- Mam rację?Karen Ross w milczeniu wpatrywała się w misternie rzeźbiony sufit.- Wyprawa w rejon Virungi to nie spacer po parku - ciągnął Munro.- Kigani szaleją.Wiesz, że są kanibalami? Wśród Pigmejów panuje spore wzburzenie; łatwo dostać strzałą w plecy.Wulkan grozi erupcją.W powietrzu unoszą się chmary tse-tse.Stęchła woda, skorumpowani urzędnicy.Kiepskie miejsce na piknik.Powinnaś zaczekać, aż nieco się uspokoi i dopiero wówczas podjąć wyprawę.Peter głośno wyraził swoje poparcie.- Mądry facet - mruknął Munro.Nie tracił dobrego humoru.Karen była wyraźnie rozdrażniona jego zachowaniem.- Widzę, że nie dojdziemy do porozumienia - ucięła.- To chyba oczywiste - skinął głową Munro.Elliot zrozumiał, że negocjacje zostały zerwane.Uniósł się z krzesła, aby uścisnąć na pożegnanie dłoń gospodarza, lecz Munro ponownie wyszedł do sąsiedniego pokoju.- Idzie nam coraz lepiej - powiedziała Karen.- Lepiej? - zdziwił się Peter.- Munro uważa, że nic ciekawego mu nie zaoferowałaś.- Nie.Jest przekonany, że mamy dokładniejsze informacje, gdzie szukać złoża, i więcej szans na wywiązanie się z umowy.Goście zgromadzeni w przyległym pomieszczeniu gwałtownie wstali z foteli i skierowali się w stronę wyjścia.Munro uścisnął dłoń każdemu z Niemców i z kurtuazją skłonił się Japończykom.- Chyba masz rację - odezwał się Elliot.- Dostali odprawę.Ross zmarszczyła brwi.- Coś tu nie gra - syknęła przez zaciśnięte zęby.- Nie powinni tak łatwo zrezygnować.Peter był zaskoczony jej zachowaniem.- Przecież na to właśnie liczyliśmy!- Cholera - warknęła Karen.- Wykiwali nas.Gorączkowym szeptem zaczęła mówić do słuchawki.Elliot nic z tego nie rozumiał.Był jeszcze bardziej zaskoczony, gdy Munro zamknął drzwi za ostatnim z wychodzących, po czym powrócił do pokoju i oświadczył, że właśnie podano kolację.Posilali się na sposób marokański, siedząc na podłodze i jedząc palcami.Pierwsze danie stanowił pasztet z gołębi, później wniesiono półmiski z duszonym mięsem.- Odrzuciłeś ofertę Japończyków? - spytała Karen.- Ależ skądże - odparł Munro.- To byłoby niestosowne.Powiedziałem, że muszę się zastanowić.i naprawdę mam zamiar tak zrobić.- Dlaczego odeszli? Mężczyzna wzruszył ramionami.- Zapewniam cię, że to nie miało nic wspólnego ze mną.Przypuszczam, że otrzymali telefoniczną wiadomość, która całkowicie zmieniła ich plany.Karen Ross znacząco zerknęła na zegarek.- Znakomita potrawa - powiedziała, siląc się na uprzejmość.- Cieszę się, że ci smakuje.To tajin.Mięso wielbłąda.Karen zakrztusiła się z wrażenia.Elliot również stracił apetyt.Munro zwrócił się w jego stronę.- Słyszałem, że podróżuje pan z gorylem, profesorze.- Skąd pan wie?- Od Japończyków [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl