[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nikogo takiego, kto by mnie chciał (zamierzałem cierpieć; byłemprzecież w wolnym czasie poetą).Mogłem sobie z tym poradzić (wylewając z siebie całe potoki poezji).Spodziewałem się więc jakiegośpołyskującego pączuszka albo całego ich rządku, aż znalazłbym takądzierlatkę, której praktyczny ojciec dałby się ostatecznie przekonać donaszego ślubu, po czym, jak każdy porządny obywatel, stałbym sięwygodny i popadł w nudę.Z Heleną Justyną nigdy nie byłoby wygodnie.Mógłbym ją poznawaćprzez pół życia bez zagrożenia nudą.Gdyby mój status był inny, być możeżałowałbym, że nie mogę poświęcić na to połowy życia.Nie mogłem sobie na to pozwolić.Nawet na ten pączuszek.Człowiekprzytłoczony bankowym debetem musi w końcu zacząć się uganiać zazamożnymi wdowami, z tych starszawych, umiejących się odwdzięczyć.Szedłem na górę pewien tego wszystkiego.Na czwartym piętrzezmieniłem zdanie.Miłość była czymś ostatecznym.Niepodważalnym.Przeogromną ulgą.Odbyłem tę samą drogę na dół i poszedłem do perfumerii.- Ile kosztuje malabathron?Sprzedawca musiał się już urodzić z tym obrazliwym uśmieszkiem.Podał mi cenę.Stać mnie było akurat na tyle, żeby mogła sobie powąchaćkorek od flakonu.Spoglądając dumnym wzrokiem, poinformowałem go, żejeszcze się zastanowię, i pomaszerowałem z powrotem do domu.Lenia obserwowała mnie.Uśmiechnąłem się do niej wyniośle, cooznaczało, że nie odpowiem na żadne pytania, i raz jeszcze ruszyłemschodami do góry.Kiedy dotarłem do swojego mieszkania, stanąłem bez ruchu i stałem takdługo, aż spłynęło na mnie natchnienie.Udałem się do sypialni,pogrzebałem w tobołku, odnalazłem bryłkę srebra z kopalni wVebiodunum, po czym raz jeszcze zszedłem na dół.Pomaszerowałem dojubilera.Dumę jego kolekcji stanowił filigranowy pasek, ozdobiony nacałej swojej długości maleńkimi żołędziami, który idealnie pasował dostylu, w jakim się ubierała.Wyraziłem się z zachwytem o tym drobiazgu,dowiedziałem się jego ceny i udałem, że bardziej zainteresowały mniekolczyki.Ostatecznie zacząłem kręcić nosem na aktualnie dostępnewyroby, po czym wyjąłem swój kawałek srebra i wyjaśniłem mu, czego odniego oczekuję.- Przypuszczam - powiedział jubiler - że poczułbyś się niecozakłopotany, gdybym zapytał, skąd to wziąłeś.- Bynajmniej - oświadczyłem niefrasobliwym tonem.- Zdobyłem to,pracując jako niewolnik w kopalni srebra.- Bardzo zabawne! - obruszył się jubiler.Wróciłem do domu.I znowu widziała mnie Lenia.Nie zawracała sobie głowy zadawaniempytań, a ja nie zawracałem już sobie głowy szczerzeniem zębów.Moje problemy się jeszcze nie skończyły.Kelnera podającego grzanewino zdążyłem już wyeksmitować; matka pojawiła się, żeby wyszorowaćbalkon.Nieprzyjaznie zamachnęła się na mnie szmatą.Uśmiechnąłem się do swojej rodzicielki; poważny błąd.- Byłeś z jedną z tych swoich tancerek! - Wcale nie! - Złapałem za szmatę.- Siadaj, wypij ze mną kubeczekwina, a ja ci opowiem, co sławny Tytus mówi o twoim wspaniałym synu.Usiadła, choć odmówiła wypicia wina.Opowiedziałem jej, jak Tytuswychwalał Festusa, zdrowo dorzucając komplementów.Słuchała zespokojem, aż wreszcie poważnym tonem poprosiła o wino.Nalałem;wychyliliśmy kubki za jego pamięć.Ona piła jak zawsze powoli, małymiłykami, siedząc sztywno, jakby robiła to tylko dla dotrzymania mitowarzystwa.Twarz mojej matki w ogóle się nie starzeje.Jedynie jej skóra w ostatnichlatach trochę się sfatygowała i nie opinała już kości tak jak kiedyś.Kiedywróciłem z Brytanii, wydawała mi się jeszcze mniejsza niż przedtem.Jejczarno oprawione oczy pozostaną błyszczące i bystre aż do śmierci.Któregoś dnia to się stanie i choć obecnie muszę walczyć, żeby niewtrącała się w moje sprawy, będę niepocieszony, kiedy odejdzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl