Pokrewne
- Strona Główna
- KS. DR PROF. MICHAŁ SOPOĆKO MIŁOSIERDZIE BOGA W DZIEŁACH JEGO TOM IV
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Cole Courtney Beautifully Broken. Tom 3. Zanim miłoć nas połšczy
- Moorcock Michael Sniace miasto Sagi o Elryku Tom IV
- Moorcock Michael Znikajaca Wi Sagi o Elryku Tom V (SCAN dal 8
- Winston S. Churchill Druga Wojna Swiatowa[Tom 3][Księga 2][1995]
- Tom Clancy Jack Ryan, Jr. 05 Zwierzchnik [2014]
- Terry Pratchett 03 Rownoumagi
- Lindskold, Jane [Firekeeper 02] Wolf's Head, Wolf's Heart
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lala1605.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z tyłu powozuprzywiązane było pudło wielkich rozmiarów, jedno z tych pudeł, które przez asocjację ideiwzbudzają zawsze w organizacjach spostrzegawczych myśli o kapłonach na zimno, wę-dzonych ozorach i butelkach dobrego wina.Na koniec, na kozle powozu, w stanie błogiejdrzemki, siedział chłopak tłusty, czerwony i pyzaty, na którego badawczy spostrzegacz niemógł patrzeć przez kilka minut, by nie dojść do wniosku, że jest to właśnie urzędowy roz-dawca zawartych w pudle skarbów, gdy nadejdzie właściwa chwila ich spożywania.Zaledwie pan Pickwick ogarnął wzrokiem wszystkie te zajmujące przedmioty, gdywierny jego uczeń znów począł go nawoływać: Pickwick! Pickwick! Właz pan tu prędko! Choć pan! Proszę dodał stary gentleman. Joe! Przeklęty chłopak! Znowu śpi! Joe!Spuść stopień!Pyzaty chłopiec z wolna zsunął się z kozła, spuścił stopień i w uprzejmy sposób otwo-rzył drzwiczki.W tej chwili nadeszli panowie Snodgrass i Winkle. Wszyscy się tu pomieścimy zaczął znowu właściciel powozu. Dwóch wewnątrz,jeden zewnątrz.Joe! Zrób na kozle miejsce dla jednego z panów.Teraz prosimy.I stary gentleman wyciągnął żylastą rękę, wwindował do powozu naprzód pana Pic-kwicka, potem pana Snodgrassa.Pan Winkle siadł na kozle.Pyzaty chłopak pochylił się kuniemu i natychmiast zasnął. Cieszy mię, że oglądam panów mówił dalej stary gentleman znam panów bardzodobrze, chociaż być może, iż panowie nie przypominacie mię sobie.Niejeden wieczórspędziłem w klubie panów ostatniej zimy.Dziś rano spotkałem mego przyjaciela, panaTupmana, co mię wielce uradowało.No i cóż, panie? Jak się pan ma! Wygląda pan dziel-nie, ale to bardzo dzielnie!Pan Pickwick, do którego były zwrócone te ostatnie słowa, odwdzięczył się odpowied-nim komplementem i silnie uścisnął dłoń starego gentlemana. A pan ciągnął dalej mówca, spoglądając z ojcowskim zajęciem na pana Snodgrassa. Doskonale! Nieprawdaż? Tym lepiej, tym lepiej.A pan jak się ma, panie Winkle? Do-brze? To mię cieszy.Moje córki, panowie.A to moja siostra, panna Rachela Wardle.Dziewica, a nie dziewczątko, co? Hę? dodał, śmiejąc się na całe gardło i uprzejmie sztur-chając łokciem w bok pana Pickwicka. Ależ, bracie! zawołała miss Wardle z błagalnym uśmiechem. Tak, tak zaczął znów stary gentleman nikt temu zaprzeczyć nie może.Panowie!Przedstawiam wam mego przyjaciela, pana Trundle a.A teraz, kiedy już wszyscy znaciesię, bądzmy dobrej myśli i patrzmy, co się dzieje.Takie jest moje zdanie.To rzekłszy, włożył okulary.Pan Pickwick wydobył swoją perspektywę i wszyscy sto-jąc w powozie, przypatrywali się manewrom wojskowym.34Były to manewry godne podziwu.Jeden szereg strzelał ponad głowami drugiego szere-gu i natychmiast cofał się, potem drugi szereg strzelał ponad głowami trzeciego i także co-fał się; formowano czworoboki z oficerami w środku; włażono po drabinach na wały, bu-rzono barykady utworzone z koszów, a wszystko to robiono z niezrównaną odwagą.Naokopach armatnich artylerzyści pakowali ogromne naboje w działa, a gdy wystrzelili, żało-sny krzyk trwożliwych kobiet długo rozlegał się w powietrzu.W powozie młode pannyWardle tak były przerażone, że pan Trundle był zmuszony podtrzymywać jedną z nich, apan Snodgrass drugą.Nerwy miss Racheli Wardle były tak okropnie podrażnione, że panTupman uznał za nieodzowną konieczność ująć ją za kibić, by nie upadła.Jednym słowem,wszyscy doznali niezwykłego wzruszenia, wyjąwszy pyzatego chłopca, który przy hukudział spał tak głęboko, jak przy zwykłej piosence piastunki.Gdy zdobyto twierdzę i tak oblężonym, jak i oblegającym zastawiono obiad, stary gen-tleman zawołał: Joe! Joe! Przeklęty chłopak, znowu śpi.Bądz pan tak dobry i uszczypnij go w łydkę.Tylko w ten sposób można go obudzić.Dziękuję panu.Joe, rozpakuj pudło.Pyzaty chłopak, rzeczywiście rozbudzony za po-mocą ściśnięcia mięsnych części nogi wielkim i wskazującym palcem pana Winkle a,znowu zsunął się z kozła i rozpoczął rozpakowywanie pudła z nierównie większym po-śpiechem, aniżeliby to można było przypuszczać po jego poprzedniej niemrawości. Teraz siadajmy, jak można rzekł gentleman.Po wielu żartobliwych napomknięciacho szerokości kobiecych sukien, po wielu rumieńcach, spowodowanych propozycją, by da-my siadły na kolanach u panów, całe towarzystwo usadowiło się w powozie, a stary gen-tleman jął puszczać wkoło przedmioty podawane mu przez pyzatego chłopca. Teraz, Joe, podaj noże i widelce.Rozdano noże i widelce.Damy i mężczyzni w powozie, a pan Winkle na kozle, zaopa-trzeni zostali w te niezbędne narzędzia. Talerze, Joe! Talerze!Talerze również podano w ten sam sposób. Teraz, Joe, podaj drób.Przeklęty chłopak, znowu śpi. Kilka energicznych sztur-chańców wyrwało go z letargu. No, dawaj jeść!W dzwięku tych stów było coś takiego, co zupełnie rozbudziło zaspanego chłopca.Drgnął, a jego ołowiane oczy, na pół zatopione w tłustych policzkach, miłośnie spoglądałyna jadło, w miarę jak je wydobywał. No, żywo! zawołał pan Wardle, bo pyzaty chłopiec pożerał wzrokiem kapłona, zktórym, zdawało się, nie był w stanie rozstać się.Wreszcie westchnął głęboko, rzucił roz-paczliwe spojrzenie na pulchne pieczyste i smutno podał je panu. Dobrze, tylko żywiej! Teraz ozór.Teraz pasztet z gołębi.Uważaj na cielęcinę i szyn-kę.Pilnuj raków.Wydobądz sałatę, podaj pieprzu.Wydając te szybkie rozkazy, pan Wardle rozdawał wewnątrz powozu wymienione wy-żej artykuły i stawiał niezliczoną ilość półmisków na kolanach biesiadników.Gdy rozpoczęto dzieło zniszczenia, wesoły starzec zapytał: Co? Czy nie doskonałe? Przewyborne odrzekł pan Winkle krojąc kawałek kapłona. Szklaneczkę wina? Z wielką przyjemnością. Czy nie lepiej będzie, gdy podam panu na kozioł całą butelkę? O! Jeśli pan tak łaskaw! Joe! Słucham pana.(Tym razem pyzaty chłopiec nie spał, gdyż zwędził kawał cielęciny).35 Butelkę wina dla pana na kozle.Za pańskie zdrowie. Bardzo jestem panu wdzięczny odrzekł pan Winkle, stawiając butelkę przy sobie. Czy zechce pan wypić ze mną szklankę wina? zapytał pan Trundle pana Winkle a. Z największą przyjemnością odpowiedział zapytany i obaj wychylili po szklance, awszyscy obecni, nie wyłączając dam, naśladowali ten dobry przykład [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Z tyłu powozuprzywiązane było pudło wielkich rozmiarów, jedno z tych pudeł, które przez asocjację ideiwzbudzają zawsze w organizacjach spostrzegawczych myśli o kapłonach na zimno, wę-dzonych ozorach i butelkach dobrego wina.Na koniec, na kozle powozu, w stanie błogiejdrzemki, siedział chłopak tłusty, czerwony i pyzaty, na którego badawczy spostrzegacz niemógł patrzeć przez kilka minut, by nie dojść do wniosku, że jest to właśnie urzędowy roz-dawca zawartych w pudle skarbów, gdy nadejdzie właściwa chwila ich spożywania.Zaledwie pan Pickwick ogarnął wzrokiem wszystkie te zajmujące przedmioty, gdywierny jego uczeń znów począł go nawoływać: Pickwick! Pickwick! Właz pan tu prędko! Choć pan! Proszę dodał stary gentleman. Joe! Przeklęty chłopak! Znowu śpi! Joe!Spuść stopień!Pyzaty chłopiec z wolna zsunął się z kozła, spuścił stopień i w uprzejmy sposób otwo-rzył drzwiczki.W tej chwili nadeszli panowie Snodgrass i Winkle. Wszyscy się tu pomieścimy zaczął znowu właściciel powozu. Dwóch wewnątrz,jeden zewnątrz.Joe! Zrób na kozle miejsce dla jednego z panów.Teraz prosimy.I stary gentleman wyciągnął żylastą rękę, wwindował do powozu naprzód pana Pic-kwicka, potem pana Snodgrassa.Pan Winkle siadł na kozle.Pyzaty chłopak pochylił się kuniemu i natychmiast zasnął. Cieszy mię, że oglądam panów mówił dalej stary gentleman znam panów bardzodobrze, chociaż być może, iż panowie nie przypominacie mię sobie.Niejeden wieczórspędziłem w klubie panów ostatniej zimy.Dziś rano spotkałem mego przyjaciela, panaTupmana, co mię wielce uradowało.No i cóż, panie? Jak się pan ma! Wygląda pan dziel-nie, ale to bardzo dzielnie!Pan Pickwick, do którego były zwrócone te ostatnie słowa, odwdzięczył się odpowied-nim komplementem i silnie uścisnął dłoń starego gentlemana. A pan ciągnął dalej mówca, spoglądając z ojcowskim zajęciem na pana Snodgrassa. Doskonale! Nieprawdaż? Tym lepiej, tym lepiej.A pan jak się ma, panie Winkle? Do-brze? To mię cieszy.Moje córki, panowie.A to moja siostra, panna Rachela Wardle.Dziewica, a nie dziewczątko, co? Hę? dodał, śmiejąc się na całe gardło i uprzejmie sztur-chając łokciem w bok pana Pickwicka. Ależ, bracie! zawołała miss Wardle z błagalnym uśmiechem. Tak, tak zaczął znów stary gentleman nikt temu zaprzeczyć nie może.Panowie!Przedstawiam wam mego przyjaciela, pana Trundle a.A teraz, kiedy już wszyscy znaciesię, bądzmy dobrej myśli i patrzmy, co się dzieje.Takie jest moje zdanie.To rzekłszy, włożył okulary.Pan Pickwick wydobył swoją perspektywę i wszyscy sto-jąc w powozie, przypatrywali się manewrom wojskowym.34Były to manewry godne podziwu.Jeden szereg strzelał ponad głowami drugiego szere-gu i natychmiast cofał się, potem drugi szereg strzelał ponad głowami trzeciego i także co-fał się; formowano czworoboki z oficerami w środku; włażono po drabinach na wały, bu-rzono barykady utworzone z koszów, a wszystko to robiono z niezrównaną odwagą.Naokopach armatnich artylerzyści pakowali ogromne naboje w działa, a gdy wystrzelili, żało-sny krzyk trwożliwych kobiet długo rozlegał się w powietrzu.W powozie młode pannyWardle tak były przerażone, że pan Trundle był zmuszony podtrzymywać jedną z nich, apan Snodgrass drugą.Nerwy miss Racheli Wardle były tak okropnie podrażnione, że panTupman uznał za nieodzowną konieczność ująć ją za kibić, by nie upadła.Jednym słowem,wszyscy doznali niezwykłego wzruszenia, wyjąwszy pyzatego chłopca, który przy hukudział spał tak głęboko, jak przy zwykłej piosence piastunki.Gdy zdobyto twierdzę i tak oblężonym, jak i oblegającym zastawiono obiad, stary gen-tleman zawołał: Joe! Joe! Przeklęty chłopak, znowu śpi.Bądz pan tak dobry i uszczypnij go w łydkę.Tylko w ten sposób można go obudzić.Dziękuję panu.Joe, rozpakuj pudło.Pyzaty chłopak, rzeczywiście rozbudzony za po-mocą ściśnięcia mięsnych części nogi wielkim i wskazującym palcem pana Winkle a,znowu zsunął się z kozła i rozpoczął rozpakowywanie pudła z nierównie większym po-śpiechem, aniżeliby to można było przypuszczać po jego poprzedniej niemrawości. Teraz siadajmy, jak można rzekł gentleman.Po wielu żartobliwych napomknięciacho szerokości kobiecych sukien, po wielu rumieńcach, spowodowanych propozycją, by da-my siadły na kolanach u panów, całe towarzystwo usadowiło się w powozie, a stary gen-tleman jął puszczać wkoło przedmioty podawane mu przez pyzatego chłopca. Teraz, Joe, podaj noże i widelce.Rozdano noże i widelce.Damy i mężczyzni w powozie, a pan Winkle na kozle, zaopa-trzeni zostali w te niezbędne narzędzia. Talerze, Joe! Talerze!Talerze również podano w ten sam sposób. Teraz, Joe, podaj drób.Przeklęty chłopak, znowu śpi. Kilka energicznych sztur-chańców wyrwało go z letargu. No, dawaj jeść!W dzwięku tych stów było coś takiego, co zupełnie rozbudziło zaspanego chłopca.Drgnął, a jego ołowiane oczy, na pół zatopione w tłustych policzkach, miłośnie spoglądałyna jadło, w miarę jak je wydobywał. No, żywo! zawołał pan Wardle, bo pyzaty chłopiec pożerał wzrokiem kapłona, zktórym, zdawało się, nie był w stanie rozstać się.Wreszcie westchnął głęboko, rzucił roz-paczliwe spojrzenie na pulchne pieczyste i smutno podał je panu. Dobrze, tylko żywiej! Teraz ozór.Teraz pasztet z gołębi.Uważaj na cielęcinę i szyn-kę.Pilnuj raków.Wydobądz sałatę, podaj pieprzu.Wydając te szybkie rozkazy, pan Wardle rozdawał wewnątrz powozu wymienione wy-żej artykuły i stawiał niezliczoną ilość półmisków na kolanach biesiadników.Gdy rozpoczęto dzieło zniszczenia, wesoły starzec zapytał: Co? Czy nie doskonałe? Przewyborne odrzekł pan Winkle krojąc kawałek kapłona. Szklaneczkę wina? Z wielką przyjemnością. Czy nie lepiej będzie, gdy podam panu na kozioł całą butelkę? O! Jeśli pan tak łaskaw! Joe! Słucham pana.(Tym razem pyzaty chłopiec nie spał, gdyż zwędził kawał cielęciny).35 Butelkę wina dla pana na kozle.Za pańskie zdrowie. Bardzo jestem panu wdzięczny odrzekł pan Winkle, stawiając butelkę przy sobie. Czy zechce pan wypić ze mną szklankę wina? zapytał pan Trundle pana Winkle a. Z największą przyjemnością odpowiedział zapytany i obaj wychylili po szklance, awszyscy obecni, nie wyłączając dam, naśladowali ten dobry przykład [ Pobierz całość w formacie PDF ]