Pokrewne
- Strona Główna
- Herrmann Horst Jan Pawel II zlapany za slowo
- Huelle Pawel Mercedes Benz (2)
- Huelle Pawel Mercedes Benz
- Jasieński Bruno Wiersze. Pień o głodzie. Przekłady. Manif
- Russell Elliott Murphy Critical Companion to T. S. Eliot, A Literary Reference to His Life and Work (2007)
- Z zab w ksiezniczki (2)
- Apulejusz Metamorfozy (3)
- Jablonski Miroslaw P Czas wodnika
- Richard Dawkins Bog urojony
- Christie Agatha Dwanascie prac Herkulesa (SCAN
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- okiemkrytyka.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zauważywszy cudzoziemców, proboszcz w Issoire zaprowadził nas przed średniowieczny fresk, przedstawiający Sąd Ostateczny, i w jego obliczu uraczył oracją tej treści:— Oglądacie państwo romańskie kościoły Owernii, to znaczy najpiękniejszą architekturę we Francji, to znaczy największą architekturę świata.Mało widziałem, doszedłem jednak do nieśmiałego wniosku, że jeśli pasterz z Issoire pomylił się, to chyba niezbyt znacznie.Zbliżać się do jego przekonań zacząłem zresztą nieco wcześniej, w Clermont-Ferrand, stanąwszy pod kościołem Notre-Dame du Port.Nieustanne zmiany gustów ludzkich sprawiły, że z dwu bocznych, w tej samej ścianie umieszczonych portali jeden tylko zachował styl dawny, gdy drugi przybrać z czasem zdążył kształt gotycki.Tak bliskie sąsiedztwo dwóch porządków architektonicznych pozwoliło utwierdzić się w bluźnierczym sądzie, że tanio efekciarski, nowobogacki — chciałoby się rzec — bywa gotyk.Kamienne figury wypełniające tympanon portalu romańskiego były kalekie.Dłuta i młoty cnotliwych czcicieli Rozumu pozbawiały je głów.Liczne książki opisują pożałowania godny stan, w jakim paryska Notre-Dame wyszła z doby Wielkiej Rewolucji.Przypominają o pomyłce, polegającej na uznaniu rzędu figur nad głównym wejściem za wizerunki tyranów, czyli królów Francji.Zasługiwały one oczywiście na ściągniecie z wysokości przy pomocy lin i na utopienie w Sekwanie.Rany stołecznej katedry, rozsławionej przez Wiktora Hugo, zaleczył w XIX stuleciu Viollet-le-Duc.Prowincja po dziś dzień prezentuje kikuty, szczerby, świadectwa obłędu.Tak się do nich przywyka, że zaskoczenie stanowi czasem widok rzeźb całych, głów posągowych pozostawionych na właściwych miejscach.Około jednej trzeciej zabytków sztuki przepadło lub ucierpiało w czasach, o których się tutaj rozprawia.Nazajutrz po zwiedzeniu Clermont-Ferrand trafiliśmy do Millau.Znacznie więcej czasu zużyć musiał na tę samą podróż papież Urban II, który w roku 1095, ogłaszając pierwszą krucjatę, bawił w obu tych miejscowościach.Kościół w Millau szczycił się już wtedy niejaką patyną, gdyż liczył sobie około dwustu lat.Rewolucja postąpiła z nim podobnie jak z tylu innymi we Francji.Obłupiła gruntownie, sprofanowała, obróciła na świątynię Rozumu.Swoboda kultu powróciła wraz ze zdrowym rozsądkiem, za Napoleona:Dla ludzi władza Korsykanina, “niewolnika prawa dedukcji”, oznaczała cykl krwawych wojen.Mnóstwu czcigodnych zabytków francuskich przyniosła bezpieczeństwo.Nagła ulewa nie pozwoliła nam na podziwianie od zewnątrz słynnego kościoła w Brou, znajdującego się na przedmieściu Bourg.Przyszło co sił w nogach pędzić do wejścia, kryć się w nawie i obejść się tam, niestety, bez możliwości oglądania witraży prześwietlonych słońcem.Wiele starych budowli we Francji nie dostępuje łaski tak zwanej “klasyfikacji”, zastrzeżonej dla cenniejszych zabytków.Podobizna tego kościoła trafia nawet na znaczki pocztowe.Dość szczególne okoliczności sprawiły, że doznał on nielicznych tylko uszkodzeń.Wiktor Nodet, autor poświeconej mu książki, opowiada p trudnościach, jakich doznali budowniczowie na początku XVI wieku.Bloki marmuru kararyjskiego należało wieźć od ujścia Rodanu aż tutaj, krajem miejscami mocno górzystym.Przeszkadzały epidemie i straszniejsze od nich przemarsze żołnierzy króla Francji.Dopiero w 1601 roku bowiem Paryż podporządkował sobie ten region, stanowiący poprzednio domenę książąt Sabaudii “Ostatni kwiat gotyku” rozkwitł w Brou pod ręką artystów przede wszystkim flamandzkich, z których naczelny zwał się Loys van Boghenri:Znać istotnie, że to ostatni, czy też jeden z ostatnich kwiatów.Gotyk sięgnął tutaj samiutkich chyba granic, za którymi kończy się artyzm.Ma rację Wiktor Nodet, gdy, opisując sławne grobowce książąt sabaudzkich, dyskretnie wspomina o “szale dekoratorskim” i o “akrobatyce dłuta”.Przewodnik pochyla się nad jedną z figurek zdobiących sarkofag-Oblicza marmurowego żałobnika nie widać, zakrywa je krawędź głęboko nasuniętego kaptura.Światło z latarki elektrycznej, podstawione lusterko — i już można przypatrzeć się wycyzelowanej szczegółowo twarzy.Trochę mi to przypomniało oglądane ongi w muzeach chińskich rozmaite cudeńka, do których kontemplacji koniecznie potrzebna była lupa.W początkach rewolucji, gdy zdążyła już zniknąć kryta cynkiem kopuła kościoła, mieszczanin miejscowy nazwiskiem Riboud zdołał przezornie przekonać władze o konieczności upaństwowienia całej budowli.Zaraz potem uznano ją za nadającą się doskonale na skład furażu.Departament Ain leży na wschodzie Francji, front był blisko, konie zaś odżywiają się na szczęście substancjami miękkimi i sypkimi.Dzięki tej przyrodniczej okoliczności ocalały zarówno świetne witraże, jak odmaterializowane wręcz rylcami marmury.Ale w Autun już tylko gablota muzealna mieści to, co pozostało z krucyfiksu św.Odona, wykonanego w stuleciu DC.Głowę i fragment ramienia.Szczegół świadczy o arcydziele, lecz go nie zastąpi.Tam i przed tyłu innymi pociemniałymi już, a mimo to ciągle świeżymi bliznami dzieł sztuki doznaje się poczucia krzywdy osobistej, wyrządzonej przed stu kilkudziesięciu laty.Pytania: “po co?” i “jakim prawem?” — nie płyną tym razem z filozoficznej zadumy.Dyktuje je gniew człowieka obrabowanego.Naoczni świadkowie wydarzeń rewolucyjnych oglądali to także, o czym nam opowiedzieć mogą najwyżej ryciny.Poprzywiązywane do oślich ogonów, wlokące się po bruku krucyfiksy, błazeńskie procesje, fety Rozumu w nawach świątyń chrześcijańskich.Stary porządek usuwano tak, jakby szczęście ludzkości musiało się koniecznie zacząć od jak najboleśniejszego sponiewierania ludzkich uczuć.Żadnemu z owych świadków nie było przy tym tajne, że to mniejszość, zdecydowana mniejszość Francuzów, wsparta ochoczo przez pokaźną ilość cudzoziemców, tak sobie poczyna z sentymentami większości.Kto pragnął uzyskać opinię lojalnego obywatela, ten winien był nie tylko pozwalać na wspomniane procedery, lecz manifestować radość, że oto nareszcie depce się i opluwa wszystko, co dotychczas kochał.Tak bowiem zamarzyło się nielicznej grupce mężów, powołanych przez Rozum w ich właśnie osoby wcielony, do wyprostowania historii [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Zauważywszy cudzoziemców, proboszcz w Issoire zaprowadził nas przed średniowieczny fresk, przedstawiający Sąd Ostateczny, i w jego obliczu uraczył oracją tej treści:— Oglądacie państwo romańskie kościoły Owernii, to znaczy najpiękniejszą architekturę we Francji, to znaczy największą architekturę świata.Mało widziałem, doszedłem jednak do nieśmiałego wniosku, że jeśli pasterz z Issoire pomylił się, to chyba niezbyt znacznie.Zbliżać się do jego przekonań zacząłem zresztą nieco wcześniej, w Clermont-Ferrand, stanąwszy pod kościołem Notre-Dame du Port.Nieustanne zmiany gustów ludzkich sprawiły, że z dwu bocznych, w tej samej ścianie umieszczonych portali jeden tylko zachował styl dawny, gdy drugi przybrać z czasem zdążył kształt gotycki.Tak bliskie sąsiedztwo dwóch porządków architektonicznych pozwoliło utwierdzić się w bluźnierczym sądzie, że tanio efekciarski, nowobogacki — chciałoby się rzec — bywa gotyk.Kamienne figury wypełniające tympanon portalu romańskiego były kalekie.Dłuta i młoty cnotliwych czcicieli Rozumu pozbawiały je głów.Liczne książki opisują pożałowania godny stan, w jakim paryska Notre-Dame wyszła z doby Wielkiej Rewolucji.Przypominają o pomyłce, polegającej na uznaniu rzędu figur nad głównym wejściem za wizerunki tyranów, czyli królów Francji.Zasługiwały one oczywiście na ściągniecie z wysokości przy pomocy lin i na utopienie w Sekwanie.Rany stołecznej katedry, rozsławionej przez Wiktora Hugo, zaleczył w XIX stuleciu Viollet-le-Duc.Prowincja po dziś dzień prezentuje kikuty, szczerby, świadectwa obłędu.Tak się do nich przywyka, że zaskoczenie stanowi czasem widok rzeźb całych, głów posągowych pozostawionych na właściwych miejscach.Około jednej trzeciej zabytków sztuki przepadło lub ucierpiało w czasach, o których się tutaj rozprawia.Nazajutrz po zwiedzeniu Clermont-Ferrand trafiliśmy do Millau.Znacznie więcej czasu zużyć musiał na tę samą podróż papież Urban II, który w roku 1095, ogłaszając pierwszą krucjatę, bawił w obu tych miejscowościach.Kościół w Millau szczycił się już wtedy niejaką patyną, gdyż liczył sobie około dwustu lat.Rewolucja postąpiła z nim podobnie jak z tylu innymi we Francji.Obłupiła gruntownie, sprofanowała, obróciła na świątynię Rozumu.Swoboda kultu powróciła wraz ze zdrowym rozsądkiem, za Napoleona:Dla ludzi władza Korsykanina, “niewolnika prawa dedukcji”, oznaczała cykl krwawych wojen.Mnóstwu czcigodnych zabytków francuskich przyniosła bezpieczeństwo.Nagła ulewa nie pozwoliła nam na podziwianie od zewnątrz słynnego kościoła w Brou, znajdującego się na przedmieściu Bourg.Przyszło co sił w nogach pędzić do wejścia, kryć się w nawie i obejść się tam, niestety, bez możliwości oglądania witraży prześwietlonych słońcem.Wiele starych budowli we Francji nie dostępuje łaski tak zwanej “klasyfikacji”, zastrzeżonej dla cenniejszych zabytków.Podobizna tego kościoła trafia nawet na znaczki pocztowe.Dość szczególne okoliczności sprawiły, że doznał on nielicznych tylko uszkodzeń.Wiktor Nodet, autor poświeconej mu książki, opowiada p trudnościach, jakich doznali budowniczowie na początku XVI wieku.Bloki marmuru kararyjskiego należało wieźć od ujścia Rodanu aż tutaj, krajem miejscami mocno górzystym.Przeszkadzały epidemie i straszniejsze od nich przemarsze żołnierzy króla Francji.Dopiero w 1601 roku bowiem Paryż podporządkował sobie ten region, stanowiący poprzednio domenę książąt Sabaudii “Ostatni kwiat gotyku” rozkwitł w Brou pod ręką artystów przede wszystkim flamandzkich, z których naczelny zwał się Loys van Boghenri:Znać istotnie, że to ostatni, czy też jeden z ostatnich kwiatów.Gotyk sięgnął tutaj samiutkich chyba granic, za którymi kończy się artyzm.Ma rację Wiktor Nodet, gdy, opisując sławne grobowce książąt sabaudzkich, dyskretnie wspomina o “szale dekoratorskim” i o “akrobatyce dłuta”.Przewodnik pochyla się nad jedną z figurek zdobiących sarkofag-Oblicza marmurowego żałobnika nie widać, zakrywa je krawędź głęboko nasuniętego kaptura.Światło z latarki elektrycznej, podstawione lusterko — i już można przypatrzeć się wycyzelowanej szczegółowo twarzy.Trochę mi to przypomniało oglądane ongi w muzeach chińskich rozmaite cudeńka, do których kontemplacji koniecznie potrzebna była lupa.W początkach rewolucji, gdy zdążyła już zniknąć kryta cynkiem kopuła kościoła, mieszczanin miejscowy nazwiskiem Riboud zdołał przezornie przekonać władze o konieczności upaństwowienia całej budowli.Zaraz potem uznano ją za nadającą się doskonale na skład furażu.Departament Ain leży na wschodzie Francji, front był blisko, konie zaś odżywiają się na szczęście substancjami miękkimi i sypkimi.Dzięki tej przyrodniczej okoliczności ocalały zarówno świetne witraże, jak odmaterializowane wręcz rylcami marmury.Ale w Autun już tylko gablota muzealna mieści to, co pozostało z krucyfiksu św.Odona, wykonanego w stuleciu DC.Głowę i fragment ramienia.Szczegół świadczy o arcydziele, lecz go nie zastąpi.Tam i przed tyłu innymi pociemniałymi już, a mimo to ciągle świeżymi bliznami dzieł sztuki doznaje się poczucia krzywdy osobistej, wyrządzonej przed stu kilkudziesięciu laty.Pytania: “po co?” i “jakim prawem?” — nie płyną tym razem z filozoficznej zadumy.Dyktuje je gniew człowieka obrabowanego.Naoczni świadkowie wydarzeń rewolucyjnych oglądali to także, o czym nam opowiedzieć mogą najwyżej ryciny.Poprzywiązywane do oślich ogonów, wlokące się po bruku krucyfiksy, błazeńskie procesje, fety Rozumu w nawach świątyń chrześcijańskich.Stary porządek usuwano tak, jakby szczęście ludzkości musiało się koniecznie zacząć od jak najboleśniejszego sponiewierania ludzkich uczuć.Żadnemu z owych świadków nie było przy tym tajne, że to mniejszość, zdecydowana mniejszość Francuzów, wsparta ochoczo przez pokaźną ilość cudzoziemców, tak sobie poczyna z sentymentami większości.Kto pragnął uzyskać opinię lojalnego obywatela, ten winien był nie tylko pozwalać na wspomniane procedery, lecz manifestować radość, że oto nareszcie depce się i opluwa wszystko, co dotychczas kochał.Tak bowiem zamarzyło się nielicznej grupce mężów, powołanych przez Rozum w ich właśnie osoby wcielony, do wyprostowania historii [ Pobierz całość w formacie PDF ]