Pokrewne
- Strona Główna
- IGRZYSKA MIERCI 01 Igrzyska mierci
- Michael Judith cieżki kłamstwa 01 cieżki kłamstwa
- Howatch Susan Bogaci sš różni 01 Bogaci sš różni
- Collins Suzanne Igrzyska mierci 01 Igrzyska mierci
- Chattam Maxime Otchłań zła 01 Otchłań zła
- Ahern Jerry Krucjata 7 Prorok
- Reymont Chlopi I
- Adolf.Hitler. .Mein.Kampf.(osloskop.net)
- Tomasz Mann Czarodziejska góra
- Sznaper Adam Akademia cudow
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- cukrzycowo.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Pójdę już – szepnęłam.Czułam się okropnie.Wtem jakaś inna ręka opadła mi na ramię i o mało niezemdlałam.– Cześć wam – powiedział Daniel.Głos miał poważny.– Co za wariacki dzień.–Przełknęłam gulę rosnącą mi w gardle.– Kiepsko wyglądasz, Maro – dodał jużpogodniejszym tonem, ale słychać w nim było nutę niepokoju.Odgarnęłam pasmo włosów spadające mi na czoło.– Wszystko w porządku.Tylko trochę słabo się czuję.– Musiało się to zdarzyć akurat przed twoimi urodzinami – stwierdził Danielz nikłym uśmiechem.– Nie dziwię się, że kiepsko się czujesz.– Twoje urodziny? – podchwycił Noah, spoglądając to na mnie, to na Daniela.Rzuciłam bratu jadowite spojrzenie.Zignorował mnie.– Ta mała zmora kończy jutro siedemnaście lat.Piętnastego marca.I jak zwyklejej to nie cieszy.– Daniel zdjął okulary i zaczął je starannie przecierać.– Co rokusmęci, więc moim braterskim obowiązkiem jest zapewnienie jej urodzinowychrozrywek.– W tym roku ja się tym zajmę – oświadczył Noah.– Będziesz miał wolne.Daniel uśmiechnął się do niego szeroko.– Dzięki, brachu, jesteś wielki.– Przybili sobie piątkę.Nie mogłam uwierzyć, że rodzony brat mógł mi zrobić coś takiego.Teraz Noahbędzie się czuł zobligowany, żeby uczcić moją rocznicę.Miałam ochotę palnąć ichw te uśmiechnięte gęby.Zbierało mi się na wymioty.– Dobra – powiedział Daniel, obejmując mnie i prowadząc do samochodu.–Pozwolisz, że zawiozę Marę do domu.Chyba że wolisz jechać z Noahem? – zwróciłsię do mnie.Pokręciłam głową.– Wpadnę po ciebie jutro o jedenastej – powiedział Noah, odprowadzając mniespojrzeniem.– Mam ci parę rzeczy do powiedzenia.43Kiedy przyjechaliśmy z Danielem do domu, zobaczyliśmy zawartość teczki ojcarozrzuconą na stole w jadalni, co było widokiem raczej niezwykłym.Już w wejściusłyszeliśmy, że rodzice się kłócą.Dałam bratu znak, żeby cicho zamknął drzwi.– Powinieneś pójść na rozmowę.– Proces zaczyna się w poniedziałek, Indi.W poniedziałek.A do tego wcześniej,w trybie pilnym, zwołano sesję w związku z nowymi dowodami.Sędzia nie będziechciała słyszeć o mojej rezygnacji.Nie ma mowy.Co się stało?– W takim razie zadzwoń do Leona Lassitera i poproś, żeby zrezygnował z twoichusług.Powiedz, że znajdziesz kogoś na swoje miejsce.Sędzia powinna na to przystać,prawda?– Wątpię.Chce jak najszybciej ruszyć ze sprawą, a to spowodowałoby opóźnienie.– Usłyszałam, jak ojciec wzdycha.– Naprawdę uważasz, że z Marą jest aż tak źle?Wymieniłam spojrzenia z Danielem.– Tak – odpowiedziała bez wahania mama.– Przecież nic się nie działo od czasu tamtego oparzenia.– Teoretycznie nie.– Myślisz, że coś się może stać?– Widziałeś ją ostatnio, Marcusie? Nie może spać.Myślę, że jest jej bardzociężko, choć o tym nie mówi.Fakt, że zaangażowałeś się w proces o zabójstwodziewczynki, z pewnością tu nie pomaga.– A pomoże, jak przetrącę sobie karierę?Mama chwilę milczała.– Zawsze możemy wrócić do Rhode Island – odpowiedziała spokojnie.Spodziewałam się, że tata zacznie się śmiać.Albo wzdychać z desperacją.Albopowie cokolwiek, tylko nie to, co usłyszałam.– Dobrze – powiedział szybko, bez namysłu.– Zadzwonię do Leona i zawiadomięgo, że chcę się wycofać.Mój żołądek ścisnął się z poczucia winy.Zrobiłam ruch w stronę kuchni, aleDaniel chwycił mnie za ramię i milcząco pokręcił głową.Spojrzałam na niego spodzmrużonych powiek.– Zaufaj mi – wymówiły bezgłośnie jego usta.Staliśmy bez ruchu, słuchając, jak ojciec mówi:– Halo, Leon? Tu Marcus, jak się masz? Ja nie za bardzo.– Szybko zacząłwyjaśniać, o co chodzi.Wychwyciłam słowa „niestabilny”, „traumatyczne” i „opieka psychiatryczna”.Wwierciłam się spojrzeniem w tył głowy Da-niela.Po paru minutach tata odłożył słuchawkę.– I co? – zapytała niecierpliwie mama.– Pomyśli o tym.To porządny gość – odpowiedział tata niskim głosem.W tle mama z łomotem otwierała jakieś szafki.Daniel przyciągnął mnie bliżej do siebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.– Pójdę już – szepnęłam.Czułam się okropnie.Wtem jakaś inna ręka opadła mi na ramię i o mało niezemdlałam.– Cześć wam – powiedział Daniel.Głos miał poważny.– Co za wariacki dzień.–Przełknęłam gulę rosnącą mi w gardle.– Kiepsko wyglądasz, Maro – dodał jużpogodniejszym tonem, ale słychać w nim było nutę niepokoju.Odgarnęłam pasmo włosów spadające mi na czoło.– Wszystko w porządku.Tylko trochę słabo się czuję.– Musiało się to zdarzyć akurat przed twoimi urodzinami – stwierdził Danielz nikłym uśmiechem.– Nie dziwię się, że kiepsko się czujesz.– Twoje urodziny? – podchwycił Noah, spoglądając to na mnie, to na Daniela.Rzuciłam bratu jadowite spojrzenie.Zignorował mnie.– Ta mała zmora kończy jutro siedemnaście lat.Piętnastego marca.I jak zwyklejej to nie cieszy.– Daniel zdjął okulary i zaczął je starannie przecierać.– Co rokusmęci, więc moim braterskim obowiązkiem jest zapewnienie jej urodzinowychrozrywek.– W tym roku ja się tym zajmę – oświadczył Noah.– Będziesz miał wolne.Daniel uśmiechnął się do niego szeroko.– Dzięki, brachu, jesteś wielki.– Przybili sobie piątkę.Nie mogłam uwierzyć, że rodzony brat mógł mi zrobić coś takiego.Teraz Noahbędzie się czuł zobligowany, żeby uczcić moją rocznicę.Miałam ochotę palnąć ichw te uśmiechnięte gęby.Zbierało mi się na wymioty.– Dobra – powiedział Daniel, obejmując mnie i prowadząc do samochodu.–Pozwolisz, że zawiozę Marę do domu.Chyba że wolisz jechać z Noahem? – zwróciłsię do mnie.Pokręciłam głową.– Wpadnę po ciebie jutro o jedenastej – powiedział Noah, odprowadzając mniespojrzeniem.– Mam ci parę rzeczy do powiedzenia.43Kiedy przyjechaliśmy z Danielem do domu, zobaczyliśmy zawartość teczki ojcarozrzuconą na stole w jadalni, co było widokiem raczej niezwykłym.Już w wejściusłyszeliśmy, że rodzice się kłócą.Dałam bratu znak, żeby cicho zamknął drzwi.– Powinieneś pójść na rozmowę.– Proces zaczyna się w poniedziałek, Indi.W poniedziałek.A do tego wcześniej,w trybie pilnym, zwołano sesję w związku z nowymi dowodami.Sędzia nie będziechciała słyszeć o mojej rezygnacji.Nie ma mowy.Co się stało?– W takim razie zadzwoń do Leona Lassitera i poproś, żeby zrezygnował z twoichusług.Powiedz, że znajdziesz kogoś na swoje miejsce.Sędzia powinna na to przystać,prawda?– Wątpię.Chce jak najszybciej ruszyć ze sprawą, a to spowodowałoby opóźnienie.– Usłyszałam, jak ojciec wzdycha.– Naprawdę uważasz, że z Marą jest aż tak źle?Wymieniłam spojrzenia z Danielem.– Tak – odpowiedziała bez wahania mama.– Przecież nic się nie działo od czasu tamtego oparzenia.– Teoretycznie nie.– Myślisz, że coś się może stać?– Widziałeś ją ostatnio, Marcusie? Nie może spać.Myślę, że jest jej bardzociężko, choć o tym nie mówi.Fakt, że zaangażowałeś się w proces o zabójstwodziewczynki, z pewnością tu nie pomaga.– A pomoże, jak przetrącę sobie karierę?Mama chwilę milczała.– Zawsze możemy wrócić do Rhode Island – odpowiedziała spokojnie.Spodziewałam się, że tata zacznie się śmiać.Albo wzdychać z desperacją.Albopowie cokolwiek, tylko nie to, co usłyszałam.– Dobrze – powiedział szybko, bez namysłu.– Zadzwonię do Leona i zawiadomięgo, że chcę się wycofać.Mój żołądek ścisnął się z poczucia winy.Zrobiłam ruch w stronę kuchni, aleDaniel chwycił mnie za ramię i milcząco pokręcił głową.Spojrzałam na niego spodzmrużonych powiek.– Zaufaj mi – wymówiły bezgłośnie jego usta.Staliśmy bez ruchu, słuchając, jak ojciec mówi:– Halo, Leon? Tu Marcus, jak się masz? Ja nie za bardzo.– Szybko zacząłwyjaśniać, o co chodzi.Wychwyciłam słowa „niestabilny”, „traumatyczne” i „opieka psychiatryczna”.Wwierciłam się spojrzeniem w tył głowy Da-niela.Po paru minutach tata odłożył słuchawkę.– I co? – zapytała niecierpliwie mama.– Pomyśli o tym.To porządny gość – odpowiedział tata niskim głosem.W tle mama z łomotem otwierała jakieś szafki.Daniel przyciągnął mnie bliżej do siebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]