[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skierowali się pomiędzy pustynne bar­chany.Czekało ich trudne zadanie.Coraz dłuższe cienie kładące ,się na piasku nie ułatwiały poszukiwań.*Nim Hodża z Bababułłą odnajdą sakiewki pełne srebra, minie co najmniej godzina.Wystarczająco dużo czasu, by raz jeszcze zastanowić się nad niezwykłym pomniejszeniem linii.Bądź przekonany, człowieku myślący, że rychlej wielbłądowi ogon do ziemi urośnie, niż wielu pojmie sekret dowcipnego roz­wiązania ujawniony źrenicom emira wielkiej Buchary przez Hodżę Nasreddina, ulubieńca prostych ludzi,NAMIESTNIK KERMINE I JEGO NIEODRODNY SYNALEKOpowieść dziesiąta o najgrubszej prawicy emirana uzbeckich ziemiach,o wykwintnej potrawieoraz o wielkiej przezorności i wielkiej rozwadzeNa widok młodzieńca grubego niczym beczka baraniego łoju, szarpiącego ze wszystkich sił kilkunastoletniego chłopca w po­dartej odzieży, Hodża Nasreddin mocnym prztykiem w ucho zmusił osiołka do przyśpieszenia kroku, niemal do galopu.I zaczął wołać już z daleka:- Młody człowieku, o sercu szlachetnym, zlituj się i puść tego biedaka, bo urwiesz mu ucho!Antałek tłuszczu odwrócił się gwałtownie w kierunku nad­jeżdżającego i nie wypuszczając chłopca z rąk, wrzasnął na całe gardło:- A ty czego się wtrącasz do nie swoich spraw, przybłędo na ośle? To syn mojego sługi i nic ci do tego, co zadrą tkwi mię­dzy nami dwoma.- Oczywiście, że wasze sprawy mnie wcale nie obchodzą - odparł mędrzec spokojnie.- Interesuje mnie tylko ucho nie­szczęśnika.Zresztą, sam pomyśl, jeśli masz odrobinę czystego oleju pod turbanem.Cóż to będzie za sługa o jednym zaledwie uchu? Czyżbyś nie wiedział, iż śmieszny chałat ośmiesza również właściciela, który dźwiga go na grzbiecie? Podobnie bywa z pa­nem i z jego sługą, młody przyjacielu.- Nie jestem żadnym twoim przyjacielem, przybłędo na ośle - obruszył się grubas, w dalszym ciągu pracowicie tarmosząc wy­rostka za ucho.- To i lepiej - odrzekł z uśmiechem Hodża Nasreddin.- Bo gdybyś nim był, musiałbym ci teraz powiedzieć po przyjacielsku, co myślę o podobnym postępowaniu na środku ulicy.Przyjacie­lowi oświadczyłbym bez wahania, że tak czyniąc, nie różni się wiele od cuchnącej hieny, która pastwi się nad królikiem po­chwyconym podstępnie.Albo od wściekłego szakala znęcającego się tylko dla przyjemności nad niewinną jaszczurką.Tobie jednakże tego powiedzieć nie mogę.Nie znam cię przecież zupełnie, młodzieńcze.- Ejże, kpisz sobie ze mnie, przybłędo na ośle?- Skądże - odpowiedział niewinnie Hodża.- Ani mi to w głowie.Staram się wyjaśnić ci po prostu różnicę, jaka dzieli mo­ich bliskich przyjaciół od ludzi nieznajomych, nawet jeśli na­leżą oni do rodu wielmożów.- Zgadłeś, przybłędo podobny do swego osła jak jedna połów­ka rzepy do drugiej - wrzasnął znów młodzik i nadął się ni­czym indor na własnym weselu.- Jestem synem samego na­miestnika miasta i okręgu Kermine.Prawicy emira na tych ziemiach.- To widać - odrzekł spokojnie mędrzec bucharski.- I nic, dziwnego, albowiem niedaleko spadło tym razem jabłko od jabłoni.Tak przynajmniej powiadają mieszkańcy Kermine.Podobno apetytem i wagą niewiele ustępujesz swojemu ojcu, dostojnemu namiestnikowi emira na cały okręg?Indor w bogatych szatach nadął się jeszcze bardziej.Zagulgotał:- Jest właśnie tak, jak powiedziałeś, przybłędo na ośle.To chyba naturalne, że syn bywa podobny do własnego ojca.Za­równo pod względem zalet ciała, jak i zalet umysłu.Nie są­dzisz?- Myślę podobnie, młody człowieku.Dobry ojciec powinien w życiu postępować tak, aby co dnia dawać właściwy przykład synom.Zaś synowie biorący wzór z takiego ojca.pewnością wyrośliby na ludzi szlachetnych i prawych.Niestety, w życiu by­wa rozmaicie.Pewnie dlatego tak trudno spotkać dziś ludzi uczciwych wśród dostojników.- Znowu coś zmyślasz, coś kręcisz, przybłędo na ośle?- Nie, nie.Mówię jedynie słowa, w które szczerze wierzę - zapewnił Hodża namiestnikowego synalka.- Nie interesuje mnie teraz stosunek ojca do syna, ani syna do ojca, lecz coś zupełnie innego.Chciałbym mianowicie poznać przyczynę, która rozpa­liła gniew w twoim sercu.Powiedz, czym zawinił wobec ciebie chłopiec wyglądający tak niewinnie?- Drwił sobie ze mnie w żywe oczy.I z moich umiejętności.I z mojego wieku.- Możesz mi to wyjaśnić dokładniej?- To szczenię szakala ma całkowicie przewrócone we łbie.Czy wiesz, że wczoraj przyłapałem go w pałacowej bibliotece czyta­jącego potajemnie książki? Czy możesz mi powiedzieć, przybłędo na ośle, po co słudze znajomość ksiąg z astronomii, z prawa, z matematyki?- Samo czytanie książek nie może być przejawem drwiny.Zapewne chodziło ci o coś innego?- Rzeczywiście - potwierdził grubas.- Poszło o umiejęt­ność posługiwania się liczbami.Aby przekonać sługę, że daleko jego kapuścianej głowie do mojej, powiedziałem, iż swój wiek potrafię zapisać za pomocą pięciu cyfr, samych jedynek.Wtedy on stwierdził, że może uczynić dokładnie to samo ze swoimi lata­mi.A to przecież niemożliwe.Kiedy hultaj przyszedł na świat, obchodziłem właśnie dziesiąte urodziny.Pomyśl, jestem od niego dokładnie o dziesięć lat starszy.Jakże więc może zapisać liczbę swoich lat za pomocą tych samych pięciu jedynek? Ten syn szakala najwyraźniej kpi sobie ze mnie.Zresztą, zaraz cię o tym przekonam, przybłędo na ośle.To mówiąc grubas puścił na moment ucho biedaka i zaginając palce zaczął rachować.Wyrostek, nie czekając na rezultat, sko­czył pomiędzy wielbłądy spoczywające wraz z bagażami na pla­cu i tyle go było widać.Dwudziestokilkuletni synalek namiestnika rozumiejąc, iż zo­stał wystrychnięty na dudka, przerwał liczenie i z wrzaskiem wściekłości ruszył w pogoń za zbiegiem.Spotkanie z młodym obżartuchem przypomniało Hodży Nasreddinowi, że pomału zbliża się pora wieczerzy.Nie zwlekając ani minuty zawrócił osiołka w kierunku domu Nadżafa, znako­mitego tkacza dywanów, przyjaciela jeszcze z lat dziecinnych, u którego zatrzymał się na czas pobytu w Kermine.Zaledwie uchylił znajomą furtkę, ujrzał pana domu biegające­go w tę i we wtę i biadolącego głośno:- Co ja, biedny, pocznę? Aj, aj, aj, co ja teraz pocznę? Skąd wezmę jutro jadło niezwyczajne?Hodża przytrzymał Nadżafa za rękaw.- Uspokój się, przyjacielu - rzekł.- I wyjaśnij mi, co ci się przydarzyło w godzinach, które spędziłem z przyjemnością na tutejszym bazarze? Od kiedy to dorosły mężczyzna trapi się zawartością garnka, pyrkoczącego nad ogniem? Po cóż nam, na Allacha, jadło niezwyczajne? Zje się po prostu to, co zęby zgryzą, a żołądek strawi.Czyżbyś naprawdę nie miał większych zmart­wień od zapychania kiszek luksusami?- Nic nie pojmujesz, afandi.Nie o nasze kiszki tu chodzi, lecz o żołądek namiestnika.- Nadżaf otarł kułakiem zaczerwienione powieki i począł wyjaśniać: - Mówiłem ci już, że przed dwoma miesiącami przybył do nas z Buchary nowy namiestnik emira wraz ze swoją rodziną [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl