Pokrewne
- Strona Główna
- Mary Joe Tate Critical Companion to F. Scott Fitzgerald, A Literary Reference to His Life And Work (2007)
- Higgins Clark Mary Carol Przybierz swoj dom ostrokrzewem
- Higgins Clark Mary Coreczka tatusia
- Ashes on the Waves Mary Lindsey
- Stewart Mary Ta przyziemna magia
- § Altana Nichols Mary
- Bezpieczenstwo Unixa w Internecie
- Nietzsche Z genealogii moralnoÂści (2)
- Jonathan Nasaw Dziewczyny, których pożądał
- Heinlein Robert A Luna to surowa pani
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- psmlw.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiesz, jak to bywa.Idziesz gdzieś jutro na lunch?.Ach tak.W czwartek wie-czorem? Zwietnie, jestem wolna.To wspaniale.Zdzwonię się z Lee, może jeszcze z kimś,i urządzimy przyjęcie.Będzie cudownie.Zadzwonię do ciebie rano.Kiedy słuchawka opadła na widełki, Ann opuściło chwilowe ożywienie.Znów za-częła przemierzać pokój: tam i z powrotem, tam i z powrotem.Wtem zadzwonił dzwo-nek.W jej oczach rozbłysła nadzieja; zatrzymała się w pół kroku, nasłuchując..oczekuje w salonie usłyszała ostatnie słowa Edith i w tym samym momen-cie w drzwiach pojawiła się Laura Whitstable.Wysoka, grozna, odpychająca, lecz z dru-giej strony zasługująca na zaufanie, solidna niczym skała stercząca pośrodku wzburzo-nego morza.Ann rzuciła się ku niej, z narastającą histerią wykrzykując bezładne słowa. Och, Lauro.Lauro.Przyszłaś.Lauro, jakże się cieszę.Brwi Laury Whitstable podniosły się, a jej oczy stały się czujne i skupione.Położyładłonie na ramionach przyjaciółki i popchnęła ją łagodnie w stronę kanapy.Kiedy usia-dły obok siebie, Laura powiedziała: W porządku, w porządku, Ann.Powiedz mi tylko, co to wszystko znaczy.Ann nie mogła się opanować, nadal mówiła histerycznym tonem: Och, tak się cieszę, tak się cieszę.Jesteś tutaj, Lauro.A już myślałam, że oszaleję. Nonsens, moja droga powiedziała z mocą Laura Whitstable. No więc, jakiśkłopot?132 Nie.Nic podobnego.To tylko moje nerwy.Przeraża mnie ich stan.Nie mogę sobieznalezć miejsca.Nie wiem, co się ze mną dzieje. Hm. Laura zlustrowała Ann badawczym, profesjonalnym spojrzeniem. Niewyglądasz za dobrze.Tak naprawdę wygląd tej biednej, rozhisteryzowanej kobiety mógł niejednego prze-razić.Spod grubego makijażu przezierała zmizerowana twarz; Ann wyglądała o lata sta-rzej niż kilka miesięcy temu, kiedy obie przyjaciółki widziały się po raz ostatni. Ach, nic mi nie jest.To tylko.Sama nie wiem, co.Nie mogę spać, chyba że poproszkach.I tak bardzo się irytuję, i wpadam w gniew bez powodu. Byłaś u lekarza? Ostatnio nie.Zresztą.po co? Lekarze dają brom i radzą się nie przemęczać. Bardzo dobra rada. Nie, to czysty absurd.Nigdy nie byłam nerwowa, Lauro, wiesz, że nie.Nie miałampojęcia, co to nerwy.Laura Whitstable zamilkła na moment, wspominając Ann Prentice sprzed trzechlat.Ann, z jej pogodą ducha, jej spokojem, jej radością życia, słodyczą i opanowaniem.Poczuła się głęboko zasmucona tym, co stało się z jej przyjaciółką. Aatwo ci teraz mówić, że nie byłaś nerwową kobietą.Ktoś, kto chodzi o kulach,kiedyś też miał sprawne nogi. Ale skąd mi się to wszystko bierze?Laura Whitstable wolała odpowiedzieć ostrożnie. Twój lekarz miał rację.Prawdopodobnie się przemęczasz, Ann. Nie mogę siedzieć w domu i przez cały dzień stroić min do lustra rzuciła ostroAnn. Można siedzieć w domu i nie stroić min do lustra. Nie. Ann zatrzepotała nerwowo dłońmi. Nie potrafię siedzieć, ot, tak sobie,i nic nie robić. Dlaczego nie? padło krótkie, podchwytliwe pytanie. Nie wiem. W Ann narastał niepokój. Nie mogę być sama.Nie mogę. Rzuciła Laurze rozpaczliwe spojrzenie. Pewnie zaraz powiesz, że jestem szalona,skoro boję się być sama? Jak dotychczas, jest to jedyna rozsądna wypowiedz z twojej strony oświadczyłaLaura dobitnie. Rozsądna? zdziwiła się Ann. Tak, ponieważ nie mija się z prawdą. Z prawdą? Powieki Ann opadły. A cóż ty rozumiesz przez słowo prawda ? Rozumiem to, że bez prawdy nigdzie nie dojdziemy. Och, daj spokój, Lauro.Ty nigdy nie lękałaś się samotności.133 Masz rację. A więc niczego nie jesteś w stanie pojąć. Ależ jestem, Ann. Laura przemawiała teraz łagodnym głosem: Dlaczegochciałaś, bym przyszła, moja droga? Musiałam z kimś porozmawiać.Musiałam.Zdawało mi się, że jeśli miałabym nakogoś liczyć, to tylko na ciebie.Popatrzyła z nadzieją na swoją przyjaciółkę.Laura pokiwała głową i westchnęła. Rozumiem.Liczysz na kuglarskie sztuczki. Nie możesz czegoś dla mnie zrobić, Lauro? Nie przydałaby mi się psychoanaliza,hipnoza albo coś z tych rzeczy? Jednym słowem, jakiś fetysz dzisiejszych czasów, tak? Laura potrząsnęła sta-nowczo głową. Nie potrafię wyczarować królika z kapelusza.Nawet dla ciebie, Ann.Musisz to zrobić sama.Ale najpierw powinnaś dokładnie wiedzieć, co jest w tym kape-luszu. Co masz na myśli?Laura Whitstable nie odpowiedziała wprost. Nie jesteś szczęśliwa, Ann.Ann zareagowała szybko, zbyt szybko. Ależ tak.Jestem.Przynajmniej w pewien sposób.Przyjemnie spędzam czas, bawięsię. Nie jesteś szczęśliwa powiedziała Laura Whitstable bezlitośnie.Ann lekceważąco wzruszyła ramionami. A czy na tym świecie jest ktoś szczęśliwy? Bogu dzięki, całkiem sporo ludzi.Więc dlaczego ty nie jesteś? Nie wiem. Moja droga, wiesz, i to dobrze.A ja, poza prawdą, nie widzę dla ciebie innego ra-tunku.Ann zamilkła.Widać było, że zmaga się sama z sobą.W końcu nie wytrzymała dłu-żej napięcia; wybuchła: Ja myślę.jeśli mam być szczera.po prostu dlatego, że się starzeję.Doszłam dowieku średniego, tracę świeży wygląd, i nie mam nic przed sobą. Och, moja droga! Nic? Naprawdę? Cieszysz się doskonałym zdrowiem, bystrymumysłem, a życie jest tak bogate, że mało kto ma czas, by w pełni w nim uczestniczyćprzed nadejściem wieku w pełni dojrzałego.Mówiłam ci to już kiedyś.Książki, kwia-ty, muzyka, obrazy, ludzie, słońce czyli wszystko to, co łączy się w jeden wspaniały splot,który nazywamy życiem.Ann namyślała się chwilę, po czym rzuciła Laurze wyzwanie:134 Och, powiedziałabym, że wszystko sprowadza się do seksu.Kiedy kobieta prze-staje być atrakcyjna dla mężczyzn, nie liczy się już nic. W odniesieniu do pewnych kobiet.może i tak.Ale ty nie masz z tym nic wspól-nego, Ann.Widziałaś albo czytałaś Nieśmiertelną godzinę ? Pamiętasz te linijki: Nadchodzi w życiu taka chwila, która może dać człowiekowi szczęście do końca dnijego, ale co zrobić, by jej nie przegapić? Był w twoim życiu taki moment, prawda?Twarz Ann złagodniała.Nagle zdała się Laurze o wiele młodsza. Tak.Był.Z Richardem.Z nim mogłam szczęśliwie dożyć starości. Wiem. W głosie Laury zabrzmiało współczucie. A teraz Ann mówiła dalej nawet żal mi po nim nie został! Widziałam go,jak wiesz, mniej więcej rok temu, i co? Richard nic już dla mnie nie znaczy.I to właśniejest tak tragiczne, tak absurdalne.Wszystko minęło [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Wiesz, jak to bywa.Idziesz gdzieś jutro na lunch?.Ach tak.W czwartek wie-czorem? Zwietnie, jestem wolna.To wspaniale.Zdzwonię się z Lee, może jeszcze z kimś,i urządzimy przyjęcie.Będzie cudownie.Zadzwonię do ciebie rano.Kiedy słuchawka opadła na widełki, Ann opuściło chwilowe ożywienie.Znów za-częła przemierzać pokój: tam i z powrotem, tam i z powrotem.Wtem zadzwonił dzwo-nek.W jej oczach rozbłysła nadzieja; zatrzymała się w pół kroku, nasłuchując..oczekuje w salonie usłyszała ostatnie słowa Edith i w tym samym momen-cie w drzwiach pojawiła się Laura Whitstable.Wysoka, grozna, odpychająca, lecz z dru-giej strony zasługująca na zaufanie, solidna niczym skała stercząca pośrodku wzburzo-nego morza.Ann rzuciła się ku niej, z narastającą histerią wykrzykując bezładne słowa. Och, Lauro.Lauro.Przyszłaś.Lauro, jakże się cieszę.Brwi Laury Whitstable podniosły się, a jej oczy stały się czujne i skupione.Położyładłonie na ramionach przyjaciółki i popchnęła ją łagodnie w stronę kanapy.Kiedy usia-dły obok siebie, Laura powiedziała: W porządku, w porządku, Ann.Powiedz mi tylko, co to wszystko znaczy.Ann nie mogła się opanować, nadal mówiła histerycznym tonem: Och, tak się cieszę, tak się cieszę.Jesteś tutaj, Lauro.A już myślałam, że oszaleję. Nonsens, moja droga powiedziała z mocą Laura Whitstable. No więc, jakiśkłopot?132 Nie.Nic podobnego.To tylko moje nerwy.Przeraża mnie ich stan.Nie mogę sobieznalezć miejsca.Nie wiem, co się ze mną dzieje. Hm. Laura zlustrowała Ann badawczym, profesjonalnym spojrzeniem. Niewyglądasz za dobrze.Tak naprawdę wygląd tej biednej, rozhisteryzowanej kobiety mógł niejednego prze-razić.Spod grubego makijażu przezierała zmizerowana twarz; Ann wyglądała o lata sta-rzej niż kilka miesięcy temu, kiedy obie przyjaciółki widziały się po raz ostatni. Ach, nic mi nie jest.To tylko.Sama nie wiem, co.Nie mogę spać, chyba że poproszkach.I tak bardzo się irytuję, i wpadam w gniew bez powodu. Byłaś u lekarza? Ostatnio nie.Zresztą.po co? Lekarze dają brom i radzą się nie przemęczać. Bardzo dobra rada. Nie, to czysty absurd.Nigdy nie byłam nerwowa, Lauro, wiesz, że nie.Nie miałampojęcia, co to nerwy.Laura Whitstable zamilkła na moment, wspominając Ann Prentice sprzed trzechlat.Ann, z jej pogodą ducha, jej spokojem, jej radością życia, słodyczą i opanowaniem.Poczuła się głęboko zasmucona tym, co stało się z jej przyjaciółką. Aatwo ci teraz mówić, że nie byłaś nerwową kobietą.Ktoś, kto chodzi o kulach,kiedyś też miał sprawne nogi. Ale skąd mi się to wszystko bierze?Laura Whitstable wolała odpowiedzieć ostrożnie. Twój lekarz miał rację.Prawdopodobnie się przemęczasz, Ann. Nie mogę siedzieć w domu i przez cały dzień stroić min do lustra rzuciła ostroAnn. Można siedzieć w domu i nie stroić min do lustra. Nie. Ann zatrzepotała nerwowo dłońmi. Nie potrafię siedzieć, ot, tak sobie,i nic nie robić. Dlaczego nie? padło krótkie, podchwytliwe pytanie. Nie wiem. W Ann narastał niepokój. Nie mogę być sama.Nie mogę. Rzuciła Laurze rozpaczliwe spojrzenie. Pewnie zaraz powiesz, że jestem szalona,skoro boję się być sama? Jak dotychczas, jest to jedyna rozsądna wypowiedz z twojej strony oświadczyłaLaura dobitnie. Rozsądna? zdziwiła się Ann. Tak, ponieważ nie mija się z prawdą. Z prawdą? Powieki Ann opadły. A cóż ty rozumiesz przez słowo prawda ? Rozumiem to, że bez prawdy nigdzie nie dojdziemy. Och, daj spokój, Lauro.Ty nigdy nie lękałaś się samotności.133 Masz rację. A więc niczego nie jesteś w stanie pojąć. Ależ jestem, Ann. Laura przemawiała teraz łagodnym głosem: Dlaczegochciałaś, bym przyszła, moja droga? Musiałam z kimś porozmawiać.Musiałam.Zdawało mi się, że jeśli miałabym nakogoś liczyć, to tylko na ciebie.Popatrzyła z nadzieją na swoją przyjaciółkę.Laura pokiwała głową i westchnęła. Rozumiem.Liczysz na kuglarskie sztuczki. Nie możesz czegoś dla mnie zrobić, Lauro? Nie przydałaby mi się psychoanaliza,hipnoza albo coś z tych rzeczy? Jednym słowem, jakiś fetysz dzisiejszych czasów, tak? Laura potrząsnęła sta-nowczo głową. Nie potrafię wyczarować królika z kapelusza.Nawet dla ciebie, Ann.Musisz to zrobić sama.Ale najpierw powinnaś dokładnie wiedzieć, co jest w tym kape-luszu. Co masz na myśli?Laura Whitstable nie odpowiedziała wprost. Nie jesteś szczęśliwa, Ann.Ann zareagowała szybko, zbyt szybko. Ależ tak.Jestem.Przynajmniej w pewien sposób.Przyjemnie spędzam czas, bawięsię. Nie jesteś szczęśliwa powiedziała Laura Whitstable bezlitośnie.Ann lekceważąco wzruszyła ramionami. A czy na tym świecie jest ktoś szczęśliwy? Bogu dzięki, całkiem sporo ludzi.Więc dlaczego ty nie jesteś? Nie wiem. Moja droga, wiesz, i to dobrze.A ja, poza prawdą, nie widzę dla ciebie innego ra-tunku.Ann zamilkła.Widać było, że zmaga się sama z sobą.W końcu nie wytrzymała dłu-żej napięcia; wybuchła: Ja myślę.jeśli mam być szczera.po prostu dlatego, że się starzeję.Doszłam dowieku średniego, tracę świeży wygląd, i nie mam nic przed sobą. Och, moja droga! Nic? Naprawdę? Cieszysz się doskonałym zdrowiem, bystrymumysłem, a życie jest tak bogate, że mało kto ma czas, by w pełni w nim uczestniczyćprzed nadejściem wieku w pełni dojrzałego.Mówiłam ci to już kiedyś.Książki, kwia-ty, muzyka, obrazy, ludzie, słońce czyli wszystko to, co łączy się w jeden wspaniały splot,który nazywamy życiem.Ann namyślała się chwilę, po czym rzuciła Laurze wyzwanie:134 Och, powiedziałabym, że wszystko sprowadza się do seksu.Kiedy kobieta prze-staje być atrakcyjna dla mężczyzn, nie liczy się już nic. W odniesieniu do pewnych kobiet.może i tak.Ale ty nie masz z tym nic wspól-nego, Ann.Widziałaś albo czytałaś Nieśmiertelną godzinę ? Pamiętasz te linijki: Nadchodzi w życiu taka chwila, która może dać człowiekowi szczęście do końca dnijego, ale co zrobić, by jej nie przegapić? Był w twoim życiu taki moment, prawda?Twarz Ann złagodniała.Nagle zdała się Laurze o wiele młodsza. Tak.Był.Z Richardem.Z nim mogłam szczęśliwie dożyć starości. Wiem. W głosie Laury zabrzmiało współczucie. A teraz Ann mówiła dalej nawet żal mi po nim nie został! Widziałam go,jak wiesz, mniej więcej rok temu, i co? Richard nic już dla mnie nie znaczy.I to właśniejest tak tragiczne, tak absurdalne.Wszystko minęło [ Pobierz całość w formacie PDF ]