Pokrewne
- Strona Główna
- Lewis Wallace Ben Hur
- Edgar Wallace The Ringer
- Zbigniew Nienacki Raz w roku w Skiroławkach
- Murrell Taylor The Divided Family in Civil War America By Amy (2009)
- The History of England From the Norman Conquest to the Death of John
- Bednarz Andrzej Medytacja teoria i praktyka
- Ekstaza Gabriela
- 13.Rozdział 13
- Diane D. Blair, Jay Barth Arkansas Politics and Government, Second Edition (2005)
- Corel DRAW (5)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wrobelek.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odwrócił się i usiadł. Dobrze Proszę cię, przynieś mi coś jeść. Co chcesz? Zostawiam to woli twojej, Amro.Nie jestem chory, ale nic mnie nie zajmuje.%7łycie niewydaje mi się tak piękne jak dziś rano.Nowa boleść zraniła mi duszę, nowa to choroba.A ty,Amro, która mnie znasz tak dobrze, która zawsze byłaś mi pomocną, pomyśl o takim poży-wieniu, które by mi zarazem było lekarstwem.Przynieś więc co sama uznasz za stosowne.Pytania Amry i spokojny, sympatyczny głos jej dowodziły, że przywiązanie łączyło tychdwoje serc.Gdy mówił, położyła mu rękę na czole, a zadowolona jego prośbą, rzekła: posta-ram się.Po chwili wróciła, przynosząc na drewnianej tacy dzban mleka, kilka ułomków białegochleba, delikatne z mielonej pszenicy ciasto, pieczyste z ptaka, miód i sól.Na jednym rogutacy stał srebrny puchar napełniony winem, na drugim świeciła ręczna lampa.Teraz dopiero można przypatrzeć się oświetlonej komnacie.Zciany jej były gipsowane; po-wała belkowana, dębowa; podłoga układana ozdobnie z cegieł niebieskich i białych, kunsztow-nie rżniętych, bardzo trwałych.Kilka krzeseł o rzezbionych nogach, tapczan niebieskim suk-nem, a w części kołdrą w białe i niebieskie pasy okryty, stanowiły urządzenie pokoju.Amra przysunęła krzesło do tapczanu, na którym spoczywał Juda, postawiła na nim tacę, asama uklękła, aby mu służyć.Jej ciemną twarz łagodziło w tej chwili wejrzenie pełne prawiemacierzyńskiej miłości.Mogła mieć około lat pięćdziesięciu.Biały turban okrywał jej głowę,ukazując końce uszu, w których tkwił znak jej służebnictwa, gdyż były one przekłute grubymszydłem.Była niewolnicą egipskiego pochodzenia; nawet uświęcona pięćdziesiątka nie uwolniłajej, a i ona danej jej wolności nawet nie przyjęłaby, gdyż młodzieniec, któremu służyła, był jejżyciem i za nic by go nie opuściła.W niemowlęctwie wykarmiła go, w dziecięctwie wypiasto-wała, a i teraz uważała się za nieodzownie potrzebną, zawsze uważając go za swoje dziecię.Raz tylko przemówił w czasie wieczerzy. Czyż przypominasz sobie, Amro, rzekł Messalę, który dawniej po całych dniach umnie przebywał? Przypominam go sobie. Wyjechał do Rzymu przed kilku laty, teraz powrócił.Byłem dziś u niego.Dreszczwstrętu przebiegł po całym młodzieńcu. Wiedziałam, że coś zaszło rzekła. Nigdy nie lubiłam Messali, opowiedz mi wszystko.Juda zamyślił się, a na jej powtórne zapytanie rzekł tylko: Bardzo się zmienił i nic już niechcę mieć z nim wspólnego.Skoro Amra wyniosła tacę, opuścił i on komnatę, udając się z tarasu w górę na dach.Dach domu na Wschodzie rozmaitym służy celom.W czasie letnich dni mieszkańcy szu-kają chłodu i wypoczynku w cienistych komnatach, za to, gdy wieczór zapadnie, wychodząna dach, który służy im za miejsce zabawy, sypialnię, miejsce rodzinnych zebrań, modlitwy.Dlatego też tak wygodnie i z przepychem urządzali mieszkańcy Wschodu dachy swych do-mów.Szczytem przepychu były owe napowietrzne ogrody babilońskie.Juda przeszedł wolnoplatformę, dachu i wszedł do izby w wieży, a uchylając wpółpodniesioną zasłonę, znalazł sięwewnątrz pokoju.W czterech ścianach wieży mieściły się otwory, niby drzwi, przez którezaglądało niebo usiane gwiazdami.U jednego z otworów ujrzał kobietę opartą o poduszkitapczanu, całą w białych, lekkich draperiach.Na odgłos jego kroków wachlarz znieruchomiałw jej rękach, a gdy światło nań padło, zaświecił klejnotami, w które był oprawiony; podniosłasię i zawołała: Juda, mój syn.34 Tak, matko, to ja przychodzę odpowiedział, przyspieszając kroku.Gdy się do niejprzybliżył, ukląkł; ona objęła go rękoma, całując i przyciskając do piersi.Kobieta zajęła z powrotem miejsce na poduszkach, syn zaś usiadł niżej na tapczanie, opie-rając głowę na jej kolanach.Patrzyli poprzez dachy niższych sąsiednich domów na niebie-skawy łańcuch dalekich wzgórz i na gwiazdziste niebo.W dole spoczywało w głębokim spo-koju miasto, tylko wiatr kołysał wierzchołkami drzew. Amra wspomniała mi, że cię coś niemiłego spotkało mówiła z uśmiechem gładząc sy-na. Póki byłeś dzieckiem, mogłeś się martwić drobnostkami, ale odkąd jesteś mężczyzną,nie wolno ci zapominać tu głos jej nabrał rzewności że kiedyś masz być moim bohaterem.Mówiła językiem już prawie nieznanym w tym kraju, używało go niewiele rodzin; ale ta-kie rody, które go używały, były zwykle starożytne, bogate w mienie kochały one tę mowętym goręcej, że wyrazniej odróżniała Hebrajczyka od poganina, a była językiem, którym Re-beka i Rachela rozmawiały z Beniaminem.Dzwięk tego języka zdawał się wprowadzać go w głębsze zamyślenie, po chwili pochwyciłrękę poruszającą wachlarz i rzekł: Dziś, matko, zmuszony byłem myśleć o rzeczach, które nigdy pierwej nie powstały wmojej głowie! Ale najpierw powiedz mi, błagam cię, czym ja mam być? Czyż nie mówiłam przed chwilą, że masz być moim bohaterem?Nie widział jej twarzy, ale czuł dobrze, że żartuje, rzekł więc jeszcze poważniej. Jesteś bardzo, bardzo dobra, matko moja.Nikt mnie nigdy tak jak ty kochać nie będzie.Mówiąc to, okrywał pocałunkami jej rękę. Zdaje mi się, że odgaduję, czemu wymijasz moje pytanie mówił dalej.Dotąd życiemoje należało do ciebie.Jakże łagodna i troskliwa była ta opieka, czemu nie może trwać zaw-sze! Wolą Pana jest, abym był panem siebie przyjdzie dzień rozstania, będzie to dzieństraszny dla nas obojga.Bądzmy więc silni i odważni.Pragnę być twoim bohaterem, ale tymusisz mi ku temu wskazać drogę.Znasz prawo, które każe: aby każdy syn Izraela obrał jakiśzawód.Nie jestem wyjątkiem dlatego pytam: mam paść trzodę, uprawiać rolę, obracać żarna,być prawnikiem, czy uczonym w Piśmie? Pomóż mi, droga matko, powziąć postanowienie. Gamaliel nauczał dziś rzekła w zamyśleniu. Podobno, ale nie słyszałem go. No, to może odwiedziłeś Symeona, mówią, że odziedziczył geniusz swej rodziny. Nie, nie widziałem go, byłem na rynku targowym, nie w świątyni, odwiedziłem młodegoMessalę.Jakiś odcień bólu w głosie uderzył matkę, przeczucie przyspieszyło bicie serca, a ręka, po-ruszając wachlarz, zmartwiała. Messalę? rzekła. Cóż on mógł ci powiedzieć, co by cię zaniepokoiło? Bardzo się odmienił. Chcesz przez to powiedzieć, że wrócił Rzymianinem? Tak. Rzymianin mówiła wpół do siebie znaczy na całym świecie tyle co władca i pan! Czydługo tam był? Pięć lat.Zamilkła pełna smętnych myśli, wzrok jej tonął w przestrzeniach ciemnej nocy.Synpierwszy przerwał milczenie. To co mówił Messala, matko moja, dość było gorzkie samo w sobie, ale sposób, w jakisię odzywał, był wprost nie do zniesienia. Domyślam się, że dotknął cię boleśnie pod względem narodowym; nie uszanują oni ni-czego, a obłęd ten opanował ich poetów, senatorów i dworaków.35 Sądzę, że wszystkie wielkie narody są dumne mówił dalej Juda, jakby nie zważając naprzerwę ale duma tego narodu przechodzi wszelką miarę, w tych czasach tak urosła, że wo-bec niej zaledwie zdołają się ostać bogowie. Bogowie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Odwrócił się i usiadł. Dobrze Proszę cię, przynieś mi coś jeść. Co chcesz? Zostawiam to woli twojej, Amro.Nie jestem chory, ale nic mnie nie zajmuje.%7łycie niewydaje mi się tak piękne jak dziś rano.Nowa boleść zraniła mi duszę, nowa to choroba.A ty,Amro, która mnie znasz tak dobrze, która zawsze byłaś mi pomocną, pomyśl o takim poży-wieniu, które by mi zarazem było lekarstwem.Przynieś więc co sama uznasz za stosowne.Pytania Amry i spokojny, sympatyczny głos jej dowodziły, że przywiązanie łączyło tychdwoje serc.Gdy mówił, położyła mu rękę na czole, a zadowolona jego prośbą, rzekła: posta-ram się.Po chwili wróciła, przynosząc na drewnianej tacy dzban mleka, kilka ułomków białegochleba, delikatne z mielonej pszenicy ciasto, pieczyste z ptaka, miód i sól.Na jednym rogutacy stał srebrny puchar napełniony winem, na drugim świeciła ręczna lampa.Teraz dopiero można przypatrzeć się oświetlonej komnacie.Zciany jej były gipsowane; po-wała belkowana, dębowa; podłoga układana ozdobnie z cegieł niebieskich i białych, kunsztow-nie rżniętych, bardzo trwałych.Kilka krzeseł o rzezbionych nogach, tapczan niebieskim suk-nem, a w części kołdrą w białe i niebieskie pasy okryty, stanowiły urządzenie pokoju.Amra przysunęła krzesło do tapczanu, na którym spoczywał Juda, postawiła na nim tacę, asama uklękła, aby mu służyć.Jej ciemną twarz łagodziło w tej chwili wejrzenie pełne prawiemacierzyńskiej miłości.Mogła mieć około lat pięćdziesięciu.Biały turban okrywał jej głowę,ukazując końce uszu, w których tkwił znak jej służebnictwa, gdyż były one przekłute grubymszydłem.Była niewolnicą egipskiego pochodzenia; nawet uświęcona pięćdziesiątka nie uwolniłajej, a i ona danej jej wolności nawet nie przyjęłaby, gdyż młodzieniec, któremu służyła, był jejżyciem i za nic by go nie opuściła.W niemowlęctwie wykarmiła go, w dziecięctwie wypiasto-wała, a i teraz uważała się za nieodzownie potrzebną, zawsze uważając go za swoje dziecię.Raz tylko przemówił w czasie wieczerzy. Czyż przypominasz sobie, Amro, rzekł Messalę, który dawniej po całych dniach umnie przebywał? Przypominam go sobie. Wyjechał do Rzymu przed kilku laty, teraz powrócił.Byłem dziś u niego.Dreszczwstrętu przebiegł po całym młodzieńcu. Wiedziałam, że coś zaszło rzekła. Nigdy nie lubiłam Messali, opowiedz mi wszystko.Juda zamyślił się, a na jej powtórne zapytanie rzekł tylko: Bardzo się zmienił i nic już niechcę mieć z nim wspólnego.Skoro Amra wyniosła tacę, opuścił i on komnatę, udając się z tarasu w górę na dach.Dach domu na Wschodzie rozmaitym służy celom.W czasie letnich dni mieszkańcy szu-kają chłodu i wypoczynku w cienistych komnatach, za to, gdy wieczór zapadnie, wychodząna dach, który służy im za miejsce zabawy, sypialnię, miejsce rodzinnych zebrań, modlitwy.Dlatego też tak wygodnie i z przepychem urządzali mieszkańcy Wschodu dachy swych do-mów.Szczytem przepychu były owe napowietrzne ogrody babilońskie.Juda przeszedł wolnoplatformę, dachu i wszedł do izby w wieży, a uchylając wpółpodniesioną zasłonę, znalazł sięwewnątrz pokoju.W czterech ścianach wieży mieściły się otwory, niby drzwi, przez którezaglądało niebo usiane gwiazdami.U jednego z otworów ujrzał kobietę opartą o poduszkitapczanu, całą w białych, lekkich draperiach.Na odgłos jego kroków wachlarz znieruchomiałw jej rękach, a gdy światło nań padło, zaświecił klejnotami, w które był oprawiony; podniosłasię i zawołała: Juda, mój syn.34 Tak, matko, to ja przychodzę odpowiedział, przyspieszając kroku.Gdy się do niejprzybliżył, ukląkł; ona objęła go rękoma, całując i przyciskając do piersi.Kobieta zajęła z powrotem miejsce na poduszkach, syn zaś usiadł niżej na tapczanie, opie-rając głowę na jej kolanach.Patrzyli poprzez dachy niższych sąsiednich domów na niebie-skawy łańcuch dalekich wzgórz i na gwiazdziste niebo.W dole spoczywało w głębokim spo-koju miasto, tylko wiatr kołysał wierzchołkami drzew. Amra wspomniała mi, że cię coś niemiłego spotkało mówiła z uśmiechem gładząc sy-na. Póki byłeś dzieckiem, mogłeś się martwić drobnostkami, ale odkąd jesteś mężczyzną,nie wolno ci zapominać tu głos jej nabrał rzewności że kiedyś masz być moim bohaterem.Mówiła językiem już prawie nieznanym w tym kraju, używało go niewiele rodzin; ale ta-kie rody, które go używały, były zwykle starożytne, bogate w mienie kochały one tę mowętym goręcej, że wyrazniej odróżniała Hebrajczyka od poganina, a była językiem, którym Re-beka i Rachela rozmawiały z Beniaminem.Dzwięk tego języka zdawał się wprowadzać go w głębsze zamyślenie, po chwili pochwyciłrękę poruszającą wachlarz i rzekł: Dziś, matko, zmuszony byłem myśleć o rzeczach, które nigdy pierwej nie powstały wmojej głowie! Ale najpierw powiedz mi, błagam cię, czym ja mam być? Czyż nie mówiłam przed chwilą, że masz być moim bohaterem?Nie widział jej twarzy, ale czuł dobrze, że żartuje, rzekł więc jeszcze poważniej. Jesteś bardzo, bardzo dobra, matko moja.Nikt mnie nigdy tak jak ty kochać nie będzie.Mówiąc to, okrywał pocałunkami jej rękę. Zdaje mi się, że odgaduję, czemu wymijasz moje pytanie mówił dalej.Dotąd życiemoje należało do ciebie.Jakże łagodna i troskliwa była ta opieka, czemu nie może trwać zaw-sze! Wolą Pana jest, abym był panem siebie przyjdzie dzień rozstania, będzie to dzieństraszny dla nas obojga.Bądzmy więc silni i odważni.Pragnę być twoim bohaterem, ale tymusisz mi ku temu wskazać drogę.Znasz prawo, które każe: aby każdy syn Izraela obrał jakiśzawód.Nie jestem wyjątkiem dlatego pytam: mam paść trzodę, uprawiać rolę, obracać żarna,być prawnikiem, czy uczonym w Piśmie? Pomóż mi, droga matko, powziąć postanowienie. Gamaliel nauczał dziś rzekła w zamyśleniu. Podobno, ale nie słyszałem go. No, to może odwiedziłeś Symeona, mówią, że odziedziczył geniusz swej rodziny. Nie, nie widziałem go, byłem na rynku targowym, nie w świątyni, odwiedziłem młodegoMessalę.Jakiś odcień bólu w głosie uderzył matkę, przeczucie przyspieszyło bicie serca, a ręka, po-ruszając wachlarz, zmartwiała. Messalę? rzekła. Cóż on mógł ci powiedzieć, co by cię zaniepokoiło? Bardzo się odmienił. Chcesz przez to powiedzieć, że wrócił Rzymianinem? Tak. Rzymianin mówiła wpół do siebie znaczy na całym świecie tyle co władca i pan! Czydługo tam był? Pięć lat.Zamilkła pełna smętnych myśli, wzrok jej tonął w przestrzeniach ciemnej nocy.Synpierwszy przerwał milczenie. To co mówił Messala, matko moja, dość było gorzkie samo w sobie, ale sposób, w jakisię odzywał, był wprost nie do zniesienia. Domyślam się, że dotknął cię boleśnie pod względem narodowym; nie uszanują oni ni-czego, a obłęd ten opanował ich poetów, senatorów i dworaków.35 Sądzę, że wszystkie wielkie narody są dumne mówił dalej Juda, jakby nie zważając naprzerwę ale duma tego narodu przechodzi wszelką miarę, w tych czasach tak urosła, że wo-bec niej zaledwie zdołają się ostać bogowie. Bogowie [ Pobierz całość w formacie PDF ]