[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kichnął głośno — i zbudził nie tylko swych towarzyszy, ale także wszystkie małpy.Zaczął się nowy dzień.Rozdział dziewiętnastyNIEZWYKŁE ZAJŚCIE W LESIE CHUDZIELCÓWWe wspominanej już przez nas książce Gregoriusa Simonidesa pt.“Opisanie krain dziwacznych y wielce ciekawych, na krańcach świata naszego znaydulących się” czytamy, że wśród stworzeń zamieszkujących Krainę Deszczowców można spotkać się z tak zwanymi “Bagiennikami Purpurowymi”.Jako jedną z ich cech charakterystycznych wymienił uczony zamiłowanie do odżywiania się wyrobami ze skóry.Do szczególnych przysmaków należą wszelkiego rodzaju pasy, torby skórzane, rękawice, buty, w pierwszym zaś rzędzie uprząż, a zwłaszcza lejce i siodła.Simonides niestety nie zostawił nam opisu tych stworzeń, gdyż po pierwsze sam ich nigdy nie widział, a po drugie nie natknął się na żaden ich wizerunek w dziełach innych uczonych.Profesor Gąbka wiedział o istnieniu Bagienników, zwanych Purpurowymi ze względu na zabarwienie ciała, ale ich nigdy nie spotkał, ponieważ kryły się w gęstych lasach na północy kraju, i o ile nie były bardzo głodne, unikały spotkania z ludźmi.Opowiadano mu jednak o nich, podając szczegóły przerażające.Tak na przykład pewnego razu, niezbyt daleko od Kibi-Kibi, napadły na dyliżans pocztowy.W mgnieniu oka zdarły z koni uprząż i zjadły ją na miejscu.Następnie ściągnęły furmanowi buty z nóg, pozbawiły go paska od spodni oraz skórzanej sakiewki.Niektóre Bagienniki dobrały się nawet do siedzeń w dyliżansie, wygryzając w nich duże dziury.Biedny woźnica wrócił do miasta na bosaka, trzymając spodnie w rękach.Nawet jego bat, wspaniały bat, zakończony pęczkiem kolorowych skórek — zniknął w brzuchach potworków.O tym wyczynie Bagienników opowiadano sobie przez długie lata we wszystkich domach Krainy Deszczu.Niektórzy rodzice straszyli nimi niegrzeczne dzieci, mówiąc: “Jeżeli nie będziecie chciały jeść kaszki manny, przyjdzie do was Bagiennik i zje wam najpiękniejsze trzewiczki, w których tak bardzo lubicie chodzić na spacery”.To nie było ładne ze strony starszych, ale przecież wiemy, że i starsi mają swoje wady.Otóż w ostatnim roku pobytu profesora Gąbki w Krainie Deszczowców ilość Bagienników Purpurowych wyraźnie wzrosła.Niektórzy przypisywali ten stan rzeczy niezwykłej, nawet na tę krainę, wilgotności powietrza; inni zaś byli skłonni widzieć przyczynę tego zjawiska w polepszeniu się jakości wyrobów skórzanych.“Sprawa jest prosta — tłumaczyli zwolennicy tej teorii — przecież nasze wyroby ze skóry są bardzo dobre, więc jako takie stanowią przedmioty szczególnie pożądane przez Bagienniki.Z kolei dobre pożywienie przyczynia się do zmniejszenia śmiertelności wśród Bagienników itd”.Nie sądzę jednak, żebyśmy się musieli zagłębiać w te sprawy.Faktem jest, że tego lata Bagienniki pojawiły się nawet na przedmieściach Kibi-Kibi, wywołując szczególne zaniepokojenie wśród kupców sprzedających wyroby skórzane.W Lesie Chudzielców potworzyły się całe bandy tych potworków.Jedna z takich band miała szczególne szczęście, wypatrzywszy zbliżającą się do lasu karetę, eskortowaną przez dziesięciu jeźdźców.Napad był tak nagły i niespodziewany, że wszystko skończyło się w przeciągu pięciu minut.Dziesiątki Bagienników pościągały jeźdźców z koni, pozbawiły zwierzęta uprzęży, a ludzi wszelkich rzeczy zrobionych ze skóry.Opór był daremny, toteż dowódca eskorty wydał rozkaz strażnikom, żeby oddawali dobrowolnie swoje sakiewki, portfele, czapki, rękawice, buty z cholewami itp.Korzystając z powstałego zamieszania, profesor Gąbka oraz Salamandrus przeskoczyli głęboki rów oddzielający drogę od lasu i zniknęli w gęstwinie drzew kiełbasianych, rosnących tu wespół z dębami.Oddalając się od drogi, słyszeli za sobą okrzyki ludzi, pragnących ocalić swe pieniądze, schowane w sakiewkach i portfelach.Bagienniki były tak głodne, że nie chciały czekać na opróżnienie sakiewek, co wywoływało protesty żołnierzy.Niektóre potworki zjadały portfele razem z ich zawartością — w ten sposób niejedno zaświadczenie urzędowe znalazło się w żołądkach napastników.Nic też dziwnego, że pewne Bagienniki cierpiały potem na boleści żołądkowe.Salamandrus biegł przodem.Jako Deszczowiec znał nieźle te okolice i umiał przedzierać się przez zarośla.Gąbka biegł tuż za nim, szczęśliwy, że udało się mu wyrwać z rąk prześladowców.Napad Bagienników był zdarzeniem w całej pełni szczęśliwym [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl