[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lepiej czy gorzej, ono się wam uda; a co dalej? Będziecie wolni.Ja wam nie zwiastuję utopii genowej, autoewolucyjnego raju, lecz wolność jako najcięższe zadania, gdyż ponad niziną bełkotów, wystosowanych w charakterze aide–mémoire do Przyrody przez rozgadaną na milionolecia Ewolucję, nad tym biosferycznym padołem splecionym w jedno zieje w górę przestwór nigdy jeszcze nie dotkniętych szans.Ukażę go wam tak, jak mogę: z daleka.Dylemat wasz cały — pomiędzy świetnością i nędzą.Wybór trudny, ponieważ, oby wzejść na wysokość zaprzepaszczonych przez Ewolucję szans, będziecie musieli nędzę — to znaczy, niestety — siebie porzucić.Więc cóż? Oświadczycie: nie damy tej naszej nędzy za taką cenę; niech dżin wszechsprawstwa siedzi zamknięty w butelce nauki — nie wypuścimy go za nic!Sądzę, a nawet pewien jestem, że go wypuścicie — po trochu.Nie namawiam was do autoewolucji: to byłoby po prostu śmiesznością; i nie z jednolitego postanowienia będzie wasz ingressus.Rozpoznacie stopniowo własności kodu, i będzie to tak, jak gdyby ten, kto przez całe życie czytał wyłącznie płaskie i głupie teksty, przecież nauczył się w końcu lepiej obracać językiem.Zorientujecie się, że kod jest członkiem rodziny technolingwistycznej, to jest, sprawczych języków, co słowo czynią ciałem wszelkim, a nie tylko żywym.Najpierw poczniecie wprzęgać technozygoty do robót cywilizacyjnych, atomy obrócicie w biblioteki, bo inaczej nie pomieści się wam moloch wiedzy, wymodelujecie radiacje socjoewolucyjne z rozmaitymi gradientami, wśród których technarchiczny będzie was szczególnie zajmował, wkroczycie w eksperymentalną kulturo–genezę, w metafizykę doświadczalną i w stosowaną antologię, lecz mniejsza o same owe dziedziny.Chcę skupić się na tym, jak będą was wciągały na rozstaje.Jesteście ślepi na prawdziwą moc sprawczą kodu, ponieważ Ewolucja ledwie ją napoczęła, pełzając po samym dnie przestrzeni szans, pracowała bowiem w opresji (zresztą ratowniczej — opresja ta, jako restrykcja, nie pozwalała jej popaść w nonsens zupełny, a opiekuna, prowadzącego ku wyższym kunsztom, nad Ewolucją nie było).Pracowała tedy niesłychanie wąsko i głęboko zarazem, na jednej jedynej nucie — koloidowej — wygrała swój koncert, swój popis kuriozalny — skoro naczelny kanon brzmiał, że partytura sama się ma stawać słuchaczem–połomkiem, który powtórzy ten cykl.Lecz wam najmniej będzie wszak zależało na tym, żeby kod nie mógł w ręku waszym nic, jak tylko samopowielać się dalej — falowaniem kolejnych pokoleń przekaźniczych.Będziecie celowali w odmienną stronę i to, czy produkt przepuści kod, czy go pochłonie, uznacie za mato istotne.Nie ograniczycie się wszak do planowania takiego i tylko takiego fotolotu, który nie tylko urośnie z technozygoty, ale będzie się pienił — wehikułami następnej generacji.Wykroczycie też niebawem z białka.Słownik Ewolucji jest niby słownik Eskimosów — wąski w bogactwie; mają oni tysiąc określeń na wszelkie odmiany śniegu i lodu, i przez to w owym regionie arktycznej nomenklatury język ich jest bogatszy od waszego, lecz to bogactwo jest ubóstwem w wielu innych obszarach doświadczenia.Mogą jednak Eskimosi poszerzyć swój język, ponieważ jest językiem, czyli przestworem konfiguracyjnym o mocy kontinuum; dlatego daje się rozpostrzeć w dowolnym, nie naruszonym jeszcze kierunku.Wyprowadzicie wiec kod na nowe drogi, z monotonii białkowej, z tej szpary, w której uwiązł w archeozoiku jeszcze.Wypchnięty z letnich roztworów, poszerzy się tak słownictwem, jak składnią; wtargnie wam we wszystkie poziomy materii, zejdzie do zera i sięgnie żaru gwiazd; lecz nie wolno mi już, opowiadając o tych prometejskich triumfach języka, używać dotychczasowego zaimka: drugiej osoby liczby mnogiej.Albowiem to nie wy, z samych siebie, własną wiedzą, posiądziecie te sztuki.Rzecz w tym, że nie ma Rozumu, skoro są Rozumy różnej mocy — i żeby wykroczyć, jak powiedziałem, człowiek rozumny będzie musiał albo człowieka naturalnego porzucić, albo z rozumu swego abdykować.Ostatnią przypowieścią jest bajka, w której wędrowiec znajduje napis na rozstaju: „W lewo pójdziesz — głowę stracisz; w prawo pójdziesz — zginiesz; a odwrotu nie ma”.To jest wasz los, uwikłany we mnie, dlatego muszę mówić o sobie, co będzie mozolne, ponieważ mówię do was, jakbym wieloryba rodził przez ucho igielne — to okazuje się możliwe, byle wieloryba dostatecznie pomniejszyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl