[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Możemy się uprzeć i znów im te koła załatwić, ale możemają na przykład osiem zapasowych.A ośmiu nie damy rady, bo się zmądrzą izaczną porządnie pilnować, oka od tego samochodu nie oderwą.Więc niech jadą.Itrzeba jechać za nimi.A co do porucznika, to ty się zastanów, nie może znalezćtych melin, gdzie przerabiają numery i inne takie, to jakim cudem znajdzie panaWolskiego? Też nie będzie umiał i zanim to, pana Wolskiego zamordują pięć razy!Wyjęła z ust ten drugi kawałek gumy i starannie zapakowała go w chustkę do nosa.Pawełek mimo woli kiwnął głową z aprobatą.- W mieście będziesz się ich trzymał,a potem to już bez różnicy - dodał.- Chaber za tą gumą trafi, żeby nie wiem co!Wykręć w ogóle i udawaj, że jedziesz.Niech im się nie wydaje, że jedziemy zanimi.- I teraz będę małym fiatem ganiał mercedesa!- powiedział Rafał ze złością, ale usiadł za kierownicą i zapalił silnik.-Wielkie mi co, godziny szczytu, jak złoto! Piechotą go dogonisz! -Skończyli! -wysyczał dzikim głosem Bartek, wyglądający zza narożnika.Nie było czasu nadyskusje.Zaledwie Rafał zdołał zawrócić na wąskiej jezdni, zaledwie całetowarzystwo wepchnęło mu się do samochodu i ruszył, za nim ukazał się mercedes.Wyprzedził go i Rafał przyśpieszył.W mercedesie przez tylną szybę widać byłotylko kierowcę i pasażera.- Pana Wolskiego udeptali na podłodze - powiedziałponuro Bartek.- Rób, co chcesz, ale trzymaj się blisko - zażądała Janeczka.Rafał zacisnął zęby i niknął gniewnie przez nos.Wisłostradą i mostemPoniatowskiego przedostali się na Pragę.Dzięki korkom na jezdni Rafał nadążałbez trudu, zaczął zostawać w tyle dopiero po drugiej stronie Wisły.Mercedesjechał na południe.Minęli Saską Kępę, minęli Gocław, zaczęło się już robićciemno, ilość samochodów znacznie zmalała, tylne światła mercedesa widzielijeszcze z daleka.-Miedzeszyn - powiedział posępnie Rafał.- Zaraz mi zginą z oczu.-Nie szkodzi - mruknął siedzący obok niego Pawełek.- Co nie szkodzi, jak nie szkodzi, i dokąd mam tak jechać? Przecież mogąskręcić.! - Nie szkodzi.- Jedz do tego punktu, gdzie było ich widać - poleciła Janeczka, kiedy tylkoświatła mercedesa rzeczywiście znikły.- Dalej poprowadzi pies.Wypatrzywszymniej więcej miejsce, w którym śledzony pojazd przestał być widoczny, Rafałzatrzymał małego fiata.Pawełek wysiadł i wypuścił Chabra i Janeczkę.Janeczkarozwinęła pakunek z chustki do nosa i podetknęła psu kawałek gumy.-Piesku, tegoszukaj - rzekła błagalnie.- Ja wiem, że to będzie trudne.Szukaj tego! Chaberobwąchał starannie podsuwany przedmiot, a potem przebiegł na jezdnię i z nosemprzy ziemi ruszył przed siebie.Przez chwilę szedł powoli, z wahaniem,zatrzymując się, po kilku metrach złapał widocznie woń, bo popędził szybciej.-Za nim! - wrzasnął Pawełek i wbił się za siostrą do samochodu.Rafał posłusznieruszył, wpatrzony w psa. - Czyście do reszty dostali pomieszania zmysłów? - spytał ze zgrozą.- Co onwywęszy w tym błocie i w tych spalinach?! To jest obcy wóz! Zmierdzi jakośoryginalnie, czy co?! - A pewnie - odparł z triumfem Pawełek.-Patrz, jak idzie, jak po sznurku! W protektorach mają drugą połowę tej gumy,którą ona żuła! -I po gumie w protektorach pójdzie.?- A jak? Już dawno temu znalazł samochód po perfumach matki.- I po olejku doopalania - przypomniała Janeczka.- On by wywęszył ziarnko maku.I wcale nie mabłota, szosa prawie sucha.Rafał pogodził się ze zjawiskiem.Pojął ostatecznie,że możliwości Chabra nie mają granic i całą uwagę poświęcił pilnowaniuodpowiedniej odległości.Nie mógł dopuścić, żeby pomiędzy niego i psa wepchnąłsię jakiś inny samochód.Chaber nagle zwolnił.Pokręcił się, cofnął, obejrzał iruszył w drogę, odchodzącą w prawo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl