[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zgłupieli.?- Nie prezentują olśniewającego poziomu umysłowego.Pomy­sły mają raczej prymitywne.Ale właśnie denna głupota jest najtrudniejsza do przewidzenia.Zatroskałam się tak głęboko, że straciłam apetyt, co miało może jakiś związek z pożarciem połowy kurczaka.Jak tę Florencję uchronić przed atakiem.? Na idiotyzm powinno się może od­powiedzieć idiotyzmem.?Idiotyzmu wymyśleć nie zdążyłam, bo zadzwonił telefon.Po drugiej stronie była Monika.- Ja bym ją zabrała na przerwę do Łącka - oznajmiła bej wstępów.- Ale koniom podróże wcale tak dobrze nie robią i ona nU lubi tej furgonetki, a za dwa tygodnie musiałaby wracać.Mogę j| ulokować bliżej.W Truskawiu, pod puszczą Kampinoską, mar znajomych.- A, to już pani wie.?- Wiem, od Grzesia.Co pani na to?- Osiemnaście kilometrów z Marymontu, a przedtem przez cał« miasto.- Nie, pojechałaby tylko do Babie, to krócej, a dalej może \ś piechotą, przez Lipków.Leśna droga.Boję się zostawić ją w stajni,! bo Wągrowska wyjeżdża, ma jakieś sprawy rodzinne i wykorzystuj* przerwę, żeby je załatwić.A na Florencję się czają.Co pani na tolZabrać konia z fachowej stajni i umieścić go byle gdzie, ntó wiadomo w jakich warunkach, na pewno gorszych niż na przykład w stadninie, konia tej klasy co Florencja.Pomyślałam, że to głupota bezdenna i z miejsca nastąpiło skojarzenie.Sama prze chwilą doszłam do wniosku, że głupota może okazać się przydatnafj- Pomysł jest kretyński, ale bardzo dobry-oświadczyłam.-Kto tam z nią zostanie?- Na zmianę, ja i Zygmuś.No i w pewnym stopniu Grześ.moi znajomi, to są ludzie na poziomie, rozumieją sytuację, a w ogó-| le hodują dwa własne konie.- Załatwi pani to tak, żeby nikt nie wiedział?- Oczywiście, rozpuszczę informacje, że ona jedzie do ŁąckaJ- No owszem, nieźle.Gdzie to dokładnie jest, ci pani znajomi?f Znam Truskaw.Monika opisała mi miejsce i drogę do niego, poczynając od baru I Ryś.Mogłam trafić bez trudu.Pochwaliłam zamierzenie i zapowie-^ działam wizytę w najbliższym czasie.Janusz słuchał rozmowy przez drugi telefon.Odłożył słuchaw-j kę, wróciliśmy do kuchni.- Wszyscy powinni pilnować koni, ale przyznaję, że najbardziej1! zagrożona jest Florencja - rzekł w zadumie.- Może i lepiej ją>ś usunąć.Przerwa, to jest, zdaje się, taki dosyć ulgowy okres, chociaż z trenerów wyjeżdża akurat tylko Wągrowska.Może im się*przytrafić okazja, którą wykorzystają, ale jeśli okazji nie bę­dzie, nic nie zrobią.No dobrze, niech ona ją wywozi do tego Truskawia.Gdybym zdołała w jasnowidzeniu odgadnąć własny udział w imprezie, eksplodowałby we mnie zapewne dziki krzyk protestu.Paddoczek był obszerny i rzetelnie wydeptany, miejscowe konie miały charakter łagodny, stajnia niewielka, ale wygodnie urządzo­na, Florencji letnisko się spodobało.Monice również.Postanowiła zamieszkać u tych znajomych, którzy wysłali dzieci nad morze i dysponowali wolnym pokojem, a do Warszawy przyjeżdżać tylko wtedy, kiedy na miejscu będzie Zygmuś.Trening nie stanowił problemu, polne i leśne drogi stwarzały doskonałe warunki i wszys­cy byli bardzo zadowoleni.Należało jednakże jeszcze pamiętać o istnieniu Woroszczaka.Z wierzchu był twardy, ale w środku miękki.Dość łatwo ulegał prośbom i naleganiom, uginał się i przystosowywał do sytuacji.W tym akurat wypadku ''nie trzeba go było ani straszyć, ani przymuszać, wystarczyła flacha.Zanim się urżnął kompletnie, zdążył powiadomić dwóch kumpli o wyjeździe Florencji.Na własne oczy widział, jak wsiadała do furgonetki.Kierowca furgonetki usiłował nieco później znaleźć kogoś, komu mógłby opowiedzieć o strasznej scenie, w której grał główną rolę.Pod spluwą wyznał, dokąd zawiózł kobyłę, bo tak bez niczego, to łgał, że do Łącka.A otóż zdążyli sprawdzić, że w Łącku jej nie ma, na koniach mogą się nie znać, ale takie okropnie czarne stwory nie zdarzają się często, owszem, chodzi tam Diabeł, ale ona klacz.Jej obecność, czy nieobecność każdy jełop stwierdzi.Bał się, bo te skurwysyny strzelają, więc jak mu kopyto do głowy przystawili, powiedział prawdę.Obnosił się ze swoją troską cały dzień następny, Osiki nie było, Wągrowskiej nie było, dyrektora nie było, poszedł w końcu do Jeremiasza.Jeremiasz potraktował sprawę poważnie, ale natknął się na tę samą przeszkodę, nikogo nie było, zadzwonił wreszcie do mnie.Moje zadowolenie skończyło się jak nożem uciął, Woroszczal bowiem w wyznaniach posunął się dalej.Jego uległość był; wszechstronna.Zgadłszy, kto nagadał o wyjeździe konia, kierowe złapał tego szympansa, wykosztował się na litra i uzyskał szczegóły;'' które przekazał Jeremiaszowi, a Jeremiasz mnie.Ów mafijny szefti bydlę uparte, oświadczył podobno, że pokaże kto tu rządzi i załatwi opornych przez ich ukochanego konia, a wszyscy inni niech zobaczą, czym grozi nieposłuszeństwo.Z ludźmi zrobi tak samo.Ludzie mnie mało obchodzili, ale Florencją zdenerwowałam s do szaleństwa, spać nie mogłam, bo Jeremiasz zadzwonił późnyr wieczorem i z furią zażądałam od Janusza, żeby coś zrobił.Nieci przynajmniej odnajdzie Grzesia!Na Grzesiu, jak zrozumiałam z odpowiedzi, pojawiły się delikal ne skazy.Mianowicie skłonność do pilnowania głównie Monil musiał opanowywać z wysiłkiem zgoła nadludzkim i zdecydowani bruździło mu to w pozostałych obowiązkach.Miał jednakże zostai odnaleziony i energicznie pchnięty we właściwym kierunku, powin nam zatem noc spędzić spokojnie.Powinności nie spełniła i ruszyłam w drogę przeraźliwie wczesnym rankiem, który wzięciu benzyny i natknięciu się na dwa niezrozumiałe korki n Wisłostradzie przestał być wczesny.Odczepiłam się od Marymor tu, pojechałam na Lipków i zanim wyplątałam się z miasta, minę całe wieki.Zygmuś zarjnienił się z Moniką rankiem jeszcze wcześniejszym, on został, ona odjechała.Miała wrócić wieczorem.Osiodłał Floren' cję i wolnym krokiem udał się w plenery.Lato było suche.Łąki, ugory i nieużytki stwardniały na kamień Na galop pozwalał jej wyłącznie na co równiejszych gruntowycl drogach, ale stępem mogła iść wszędzie, a im trudniejszy teren tym lepiej.Florencja, to był koń jak smok, żadna laleczka, ponadte sama wybierała sobie miejsca na postawienie nogi i Zygmus starannie kultywował w niej te umiejętności, zgodnie zresztą] z zaleceniami Moniki.Obydwoje uparcie mieli w głowie Wielkąj Pardubicką i od zarania usiłowali przystosowywać Florencję d wysiłków dodatkowych.Wyglądało na to, że ona sama nie uważ tych sztuk za wysiłki, upatrując w nich wyłącznie rozrywkę.Z drogi do Małego Truskawia skręcił w lewo, na łąki, przez które daleko wił się wyjeżdżony szlak.Klacz rwała się do galopu.Zygmuś już miał ją puścić, kiedy znienacka nastąpiło coś okropnego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl