[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Harry Castleton.Tak? Tak. I mieszkała pani jako żona tego człowieka w Shipton Bois.Jak długo? %7łyliśmy tam około dwóch lat.Przedtem krótko koło Doncaster.Nie powiem,żebym była bardzo zaskoczona, kiedy pewnego dnia przyszedł i opowiedział mi tę hi-storię.Już od pewnego czasu zdawałam sobie sprawę, że on nie jest w porządku, aletrudno było w to uwierzyć, ponieważ zawsze wyglądał tak nobliwie.Absolutny dżen-telmen! I co zdarzyło się potem? No właśnie, tamtego dnia oświadczył, że musi szybko zwiewać, a ja na to, żechwała Bogu, i że nie chcę tolerować czegoś takiego!  Zadumała się:  Dałam mudziesięć funtów, wszystko, co miałam w domu.Powiedział, że jest spłukany& Nie wi-działam go więcej, ani nie słyszałam o nim.Aż do dzisiaj.A raczej aż do dnia, kiedy uj-rzałam w gazecie jego zdjęcie. Miał znaki szczególne? Blizny? Zlady po operacjach, złamaniach czy coś w tymrodzaju?Potrząsnęła głową. Chyba nie. Używał kiedykolwiek nazwiska Curry? Curry? Nie sądzę.W każdym razie nic mi nie wiadomo.Hardcastle podał jej wizytówkę. Była w jego kieszeni. Widzę, że wciąż podawał się za agenta ubezpieczeniowego  zauważyła. Przypuszczam, że używa, to znaczy używał, wielu nazwisk. Nigdy nie słyszała pani o nim przez ostatnie piętnaście lat?127  Nie przysłał mi nawet życzeń świątecznych  oświadczyła pani Rival z nagłymbłyskiem humoru. Myślę, że nie wiedział, gdzie jestem.Po naszym rozstaniu wró-ciłam na jakiś czas na scenę.Przeważnie byłam na tournee.To nie było dobre życie.Porzuciłam nazwisko Castleton i wróciłam do Merliny Rival. Merlina& ee& to nie jest pani prawdziwe imię?Potrząsnęła głową, uśmiechając się lekko. Wymyśliłam je.Jest niezwykłe.Naprawdę nazywam się Flossie Gapp.Pewnieochrzczono mnie Florence, ale wszyscy zawsze nazywali mnie Flossie albo Flo.FlossieGapp.Niezbyt romantycznie, co? Co pani robi teraz? Gra pani jeszcze? Rzadko  odparła powściągliwie pani Rival. Sporadycznie.Hardcastle był taktowny. Rozumiem. Zajmuję się różnymi rzeczami  powiedziała. Pomagam w urządzaniu przy-jęć, jestem hostessą.To nie jest złe życie.W każdym razie spotyka się ludzi.Od czasu doczasu bywa ciężko. Więc nie słyszała pani o Harrym Castletonie, od kiedy rozstaliście się. Ani słowa.Sądziłam, że wyjechał za granicę albo nie żyje. Chcę panią zapytać jeszcze o jedno.Czy nie przychodzi pani do głowy, po coCastleton poszedł na Wilbraham Crescent? Nie mam pojęcia.Nie wiem nawet, co robił przez te lata. Czy możliwe, że sprzedawał fałszywe polisy, albo coś w tym rodzaju? Po prostu nie wiem.Nie wydaje mi się to prawdopodobne.Harry był zawsze bar-dzo ostrożny.Nie zaryzykowałby, żeby potem być notowanym.To raczej jakaś aferaz kobietami. Jak pani myśli, może to szantaż? Cóż, nie wiem& Możliwe.Niektóre kobiety nie chcą odgrzebywać czegoś ze swo-jej przeszłości.On czułby się dobrze na tym gruncie.Nie twierdzę, że tak było, ale mogłobyć.Nie żądałby dużo pieniędzy.Nie chciałby doprowadzić nikogo do rozpaczy, alemógłby zainkasować małą sumkę. Skinęła głową. Tak. Kobiety go lubiły? Tak.Zawsze łatwo traciły dla niego głowę.Przede wszystkim dlatego, że wyglądałtak godnie i z klasą.Były dumne dokonując takiego podboju.Widziały przyjemną, bez-pieczną przyszłość z nim.Sama tak czułam  dodała szczerze. Jest jeszcze jeden mały punkt. Hardcastle zwrócił się do podwładnego. Dajte zegary.Wniesiono na tacy, przykryte serwetą.Inspektor zdjął przykrycie i zaprezentowałkolekcję pani Rival.Obejrzała je z zainteresowaniem i aprobatą.128  Aadne, prawda? Ten mi się podoba  wskazała pozłacany zegar. Nie widziała pani kiedyś żadnego z nich? Nie przypominają pani czegoś? Nie.A powinny? Nie znajduje pani jakiegoś związku między pani mężem a imieniem Rosemary? Rosemary? Zaraz.Była taka ruda  nie, nazywała się Rosalie.Obawiam się, żenie mogę przypomnieć sobie nikogo.Ale mogę nie wiedzieć.Harry był w swoich spra-wach dyskretny. Gdyby zobaczyła pani zegar wskazujący czwartą trzynaście&  Hardcastle prze-rwał, bo pani Rival zachichotała: Pomyślałabym, że pora na herbatę.Inspektor westchnął. Jesteśmy pani bardzo wdzięczni, pani Rival.Jak mówiłem, odroczona rozprawaodbędzie się pojutrze.Zechce pani dokonać identyfikacji? Tak.Oczywiście.Mam powiedzieć, kim on jest? Nie muszę wdawać się w szczegó-ły? W jego tryb życia? Nie, to nie będzie potrzebne.Wszystko, na co musi pani przysiąc, to że ten czło-wiek jest Harrym Castletonem, pani mężem.Dokładna data ślubu będzie w metryce.Gdzie braliście ślub? Pamięta pani? W miejscowości Donbrook, w kościele Zwiętego Michała.Mam nadzieję, że to niebyło dawniej niż dwadzieścia lat temu.Czuję się, jakbym była jedną nogą w grobie.Wstała i wyciągnęła rękę.Hardcastle pożegnał ją.Wrócił do biurka i siedział stukającołówkiem.Niebawem wszedł sierżant Cray. Zadowolony pan?  zapytał. Chyba tak  odparł inspektor. Nazywa się Harry Castleton.Możliwe, że topseudonim.Musimy spróbować znalezć więcej informacji o tym facecie.Możliwe, żejest kilka kobiet, które chciałyby się na nim zemścić. A wyglądał tak nobliwie  rzekł Cray [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl