[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wszyscy strasznie się teraz spieszą, bo za tydzień ucichną wiatry.Masz wrażenie, że musisz natych­miast gdzieś wyruszyć! Byłam na molo.Goda podniosła dłoń.- Kochanie, poznanie miasta i ludzi jest niezbędne dla twór­cy, podobnie jak jeszcze jedna rzecz.Czy wiesz, co?Kora wzruszyła ramionami.- Polityka.Elipsa spotyka się co cztery tygodnie.Wszyscy opuściliśmy ostatnie posiedzenie, więc będziemy musieli pojawić się na następnym, za dwa dni.O tym powinnaś myśleć.- Jak mam.- Zaczekaj.- Może nie powinna być tak obcesowa? - Jeśli się pospieszymy, skończymy jutro ducha Beau i będziemy mieć jeden dzień dla siebie.Tylko we dwie, więc bierzmy się do roboty - dała dziewczynie kuksańca.- Mówię ci, każdy nie­bieski będzie mdły przy prawdziwym kolorze oczu twego kuzyna.- Gdyby efty nie były srebrzyste, mogłybyśmy iść i porównać.- Wymieszaj ten kolor! - Niebezpieczeństwo.- Nawet nie myśl o pójściu do Sadzawki Eftów, dopóki nie stworzysz swojego pierwszego ducha.To zabronione.Kora schyliła się po moździerz.Włosy spadły jej na twarz, prawie zakryły rumieniec.- Byłaś tam, prawda?Dziewczyna wyprostowała się i oparła o zlew.Przypominała figurkę wyrzeźbioną w jasnym drewnie.Głowę trzymała wysoko, jednak jej głos drżał.- A jeśli tak, to co?- Dziecko - zaśmiała się smutno Goda.- Dziecko, sama tam chodziłam, kiedy byłam uczennicą Molatio Asha.Cisza.„Czego oczekiwałaś? Zabiłaś jej narzeczonego.Nie jesteś specjalnie przyjazna.Nie zaufałaś jej na tyle, aby wyznać całą prawdę.Co z ciebie za opiekunka?Żadna opiekunka, mistrzyni”.- Wiesz, dlaczego zabrałam cię Ziniquelowi? Powiedziałam ci wtedy, ale pewnie nie pamiętasz.Ponieważ się starzeję i dla dobra mojej sztuki musiałam wziąć ucznia.To podstawowy po­wód.I jedyny.Kora pokręciła głową:- Mówiłaś, że to nie wszystko.Goda nie mogła się zmusić, aby powiedzieć resztę: „Ty byłaś powodem”.Wiedziała, że Kora czeka na te słowa, ale nie prze­chodziły jej one przez gardło.Odejście Hema zostawiło głębokie blizny.Nawet nie wiedzia­ła, jak głębokie.- Dawaj ten moździerz! - rzuciła.- Już! Potrzebuję kre­dę, błękit i trochę zieleni.***Kiedy Goda zabrała Korę do Domu Larch, aby odebrać jej lniany worek, uświadomiła sobie, że jej uczennica miała już wroga.Związki między Domem Larch a Zaułkiem były stare i głębokie, gdyż obie instytucje nie mogły bez siebie istnieć, choć nikt nigdy nie przyznał tego otwarcie.Oddawano przysługę za przysługę i chowano urazy.Goda była nawet zaprzyjaźniona z Ministrą Bareed.Fakt, że Kora i Ministra fukają na siebie jak wściekłe kotki, był dla niej szokiem.Kiedy wracały przez Christon, Kora wyjaśniła otwarcie:- Zastraszyłam ją, żeby mnie przebrała za ducha.Zdaje sobie z tego sprawę i jest wściekła.- W Domu Larch są tylko najlepsi - rzekła Goda.- Wszyscy, którzy się liczyli, mieli nad nimi patronat, ale to się skończyło piętnaście lal temu.Teraz w mieście prawie nie mabogatych i pobożnych, więc brakuje klientów.Boją się, że będą musieli albo wyrzec się tradycji i stracić klientelę wśród flamenów, albo zamknąć interes.- Żal jej było tych wszystkich upiększaczy, przemykających na paluszkach w starym domu, żyjących dla krótkich chwil chwały na dworze raz na piętnaście lat.Spojrzała na Korę.- Są uwikłani w tradycję.Tak naprawdę nie ma między nami żadnych podobieństw.- Ale piękno rozkwita w ich rękach, jak w naszych.To wystarczająca nagroda - sprzeciwiła się Kora.- Stałabym się jedną z nich, gdybym nie miała zostać twórczynią.- Tak! - roześmiała się Goda, ciesząc się, że dziewczyna przeszła pomyślnie ten drobny test.Z gracją pokonywała wszyst­kie przeszkody, które jej stawiała na drodze.- Wierzę w to, że pięknu nie można się oprzeć.Myślę, że gdyby dwóm szlachetnie urodzonym rywalkom kazano pracować nad jednym duchem, stałyby się najlepszymi przyjaciółkami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl