[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miał duży wybórpotencjalnych zwierzęcych żywicieli.Nie można tego było powiedzieć o stworzeniachdysponujących intelektem - w przypadku tej planety - ludziach.W trakcie przejmowania umysłu,podświadomie stawiają opór.Wywiązuje się walka trwająca czasem kilka sekund.%7łebyzwyciężyć, musi skoncentrować wszystkie swoje siły i zaatakować osobnika śpiącego wgranicach zmysłu postrzegania.Ta reguła potwierdziła się na prawie wszystkich zamieszkałych planetach, które jegogatunek odwiedził albo zajął.Wyjątki były rzadkie.Ubiegłej nocy stwierdził, że Ziemia do nichnie należy.Na początek spróbował skoncentrować się na polnej myszy.Za prototyp posłużyło muzwierzątko, które było jego pierwszym ziemskim żywicielem.Doświadczenie było dokuczliwe.Zabicie zwierzątka zajęło mu prawie godzinę.Najpierw próbował rozpędzić je i rozbić mu głowęo drzewo albo o kamień.Było jednak za lekkie, brakowało mu bezwładności.Uderzenie tylkoogłuszyło mysz.Nie umiała wspinać się na drzewa na tyle dobrze, żeby osiągnąć wysokośćodpowiednią do śmiertelnego skoku.Wyprowadził ją na otwartą przestrzeń, kazał jej biegać wkółko po ścieżce przy pełni księżyca.Miał nadzieję, że ruch przyciągnie uwagę sowy, albojakiegoś innego nocnego drapieżnika.%7ładnego nie było w okolicy.Wreszcie zrobił to, od czegopowinien zacząć.Przejrzał wspomnienia i stwierdził, że w pobliżu jest płytki strumyczek.Myszpolna natychmiast pobiegła do wody i utopiła się.Był znów w jaskini, w swoim ciele.Rozpoczął drugi eksperyment.Wiedział, że kilka milna południe od ściany lasu znajdzie śpiących ludzi.W tym kierunku leżało miasteczkoBartlesville z setkami śpiących mieszkańców.Posługując się Tommym jako wzorem,skoncentrował się na człowieku, jakiejkolwiek śpiącej istocie ludzkiej.Nic się nie zdarzyło.Eksperymentował dalej.Może uda mu się z jakimś konkretnym osobnikiem, jeśli nie udało się zcałym gatunkiem.Wczoraj zbadał również Charlotte.Znów skoncentrował się i znów na próżno.Nie mógł wiedzieć, że Charlotte jeszcze nie spała.Poszła do łóżka, ale ciągle płakała wpoduszkę.To zresztą nie miało znaczenia.Nie udałoby się, gdyby Charlotte nawet spała.Rodzajludzki nie stanowił wyjątku w regule, która uzależniała możliwość opanowania istotyinteligentnej od odległości.Po tym wszystkim odpoczął.Nie spał, bo jego gatunek nie znał snu.Zaprzestał tylkoaktywnego myślenia i planowania.I tak musiał czekać, aż nadarzy się okazja zbadania bardziejprzydatnego potencjalnego żywiciela niż króliki, myszki i inne stworzonka, które przemieszczałysię w zasięgu jego zmysłu postrzegania.Tej nocy nie nadeszło żadne większe zwierzę.Ale teraz słyszał - czuł wibrację zwiastującą zbliżanie się czegoś dużego.Dwa, nie, trzy okazy.Dwa dwunożne i jeden czworonożny -znacznie większy od królika.Rozszerzył maksymalniezakres postrzegania.Znalezli się w jego zasięgu w ciągu paru minut.Była to ta sama trójka, któraostatniej nocy przybyła tropem Tommiego - jego ojciec, ojciec Charlotty i Buck.Pies ciągnął smycz i rwał prosto w stronę jaskini.Byli na tropie Tommiego.Chcieli sprawdzić, gdzie byłzanim pobiegł w ich stronę.Ale dlaczego? Przewidział takie postępowanie, ale zlekceważył je.Nie widział przyczyny, dla której byliby zainteresowani w odkryciu kryjówki Tommiego, gdy tenjuż nie żył.Nie miał teraz żywiciela, który mógłby go obronić, albo przenieść w inne miejsce.Napodorędziu nie było żadnego większego zwierzęcia.Nagle pomyślał o króliku.Jeśli jakiś śpinieopodal, każe mu przebiec psu przed nosem i odciągnąć go z tropu.Szybko zdał sobie sprawę,że to nie pomoże.Pies był na smyczy.Gdyby chciał pobiec za królikiem, powstrzymają go i każąznów iść za tropem.Był bezradny.Niczego już nie będzie można zrobić, jeśli go znajdą.Pomimo to nie wpadłw panikę.Szansę odszukania go były niewielkie.Odnajdą, rzecz jasna, grotę, wejdą do niej, alenie mają powodu, żeby kopać.Będą zastanawiać się, po co Tommy tu przyszedł - ale kopać niebędą.Był tego prawie pewien.Teraz Buck prowadził ich wokół krzaków do wejścia.Zatrzymał się na moment, żeby obwąchaćmiejsce, gdzie Tommy kucał, potem ruszył do jaskini.Hoffman odciągnął go.- Do diabła! - zaklął Garner - jaskinia, tu przyszedł.%7łałuję, że nie wzięliśmy dubeltówek ireflektorów.To wejście ma rozmiary w sam raz dla niedzwiedzia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl