Pokrewne
- Strona Główna
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny (2)
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- chmielowski benedykt nowe ateny (3)
- Chmielewska Wiekszy kawalek swiata
- J. Chmielewska Wielkie zaslugi
- J. Chmielewska Florencja, corka
- J.Chmielewska Skarby
- McMaster Bujold Lois Strzepy Honoru
- Pullman Philip Mroczne materi Magiczny noz (2)
- Linux Shell Scripting Tutorial
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- cukrzycowo.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trzęsącymi się rękami i wciąż rzucając wokół podejrzliwe spojrzenia, Malwina wymieszała ze sobą obie świeżo nabyte substancje, zawinęła je w serwetkę i wepchnęła do drugiej torebki foliowej.Woziła te torebeczki ze sobą nie tyle na wszelki wypadek, ile przez roztargnienie, wciąż zapominała je wyrzucić, chociaż niektóre nosiły na sobie wyraźne ślady użycia.No i proszę, jak się przydały.!Pilnując starannie, które jest które, dokonała wymiany.Wracająca Muminkowa nie miała zamiaru oglądać nagannego łupu swoich synów.Wsiadła z tobołem jarzyn, bardzo zadowolona, nie zauważywszy nawet, że foliowa torebeczka spadła na podłogę, i nawet nie zainteresowała się, co Malwina kupiła.- A pani wie, kiedy ta Larczykowa ma godziny przyjęć? - spytała za to podejrzliwie.Z dreszczem szczęścia w sercu i bez chwili namysłu Malwina podjęła temat, który zajął im całą drogę.Zrobiła, co mogła.Kiedy wreszcie znalazły się w pobliżu dołu z wapnem, Muminkowa z pewnym wysiłkiem odnalazła foliową torebeczkę gdzieś na podłodze i przez chwilę potrzymała ją w ręku.Robiła wrażenie, jakby wcale nie była pewna, czy rzeczywiście produkt należy bezpowrotnie zniweczyć.Ów jakiś nie budował sobie żadnej szklarni, tylko elegancką, murowaną szopę dla królików.Z oknami żeby miały widno, porządnie otynkowaną i wybieloną i stąd wapno.Malwina z Muminkową dobrnęły do dołu na piechotę w błocie po kostki.Mogłyby dojechać po suchym gruncie, ale wówczas zobaczyłby je ów jakiś, zajęty klatkami po drugiej stronie swojej posesji, w błocie i wśród zarośli natomiast nie widział ich nikt.Zatrzymały się pół metra od białej, częściowo naruszonej płaszczyzny.Muminkowa, z wygrzebaną spod fotela w samochodzie foliową torebką w dłoni, zawahała się.- A jak to jeszcze i temu czemuś w tej szopie zaszkodzi.?- Wapno wszystko zeżre - pouczyła ją energiczne Malwina.- Pani rzuci daleko.A jak pani chce, ja mogę rzucić.- Mnie ręka opada - wyznała Muminkowa z lekkim żalem i oddała jej torebkę.Malwina uczyniła zamach i cisnęła pakunek na całe półtora metra w dal.Upadł na skraju naruszenia płaszczyzny i legł sobie spokojnie na gęstym wapnie.Przez chwilę przyglądały mu się z wielką nadzieją, że zaraz zadymi, wsiąknie w biel i zniknie bez śladu.Nic podobnego nie następowało, leżał dalej na wierzchu w nienaruszonym stanie.- Może trzeba to głębiej wepchnąć - zatroskała się Muminkowa.-Jakim kijem albo co.Malwina najchętniej wepchnęłaby foliową torebeczkę na samo dno dołu.Rozejrzała się w poszukiwaniu drąga, znalazła gałąź, trochę cienką, ale za to długą, i i zaczęła celować nią w pakuneczek.Efekt był opłakany, gałąź szurała po wapnie, żłobiąc w nim bruzdy, kalając biel okruchami kory i nie docierając do obrzydliwego przedmiotu.Muminkowa odebrała jej narzędzie, wyższa była nieco i szczuplejsza, sięgała dalej, ale też bez skutku.Zasapały się obie, koniec gałęzi wreszcie się odłamał i został w dole.- Mówiła pani, że zeżre - wytknęła Muminkowa z rozgoryczeniem.- Już trochę zeżarło - zapewniła ją Malwina z najgłębszym przekonaniem, kryjąc niepokój.-Tylko stąd tego nie widać.Żre od dołu.- I myśli pani, że długo to tak?- No.parę godzin.Do jutra już śladu nie będzie.Tak bardzo chciała, żeby już dziś po jej zakupie śladu nie było, że uwierzyła we własne słowa.Ponadto miała nadzieję, że przy wybieraniu wapna łopata zgarnie także i zioła w foliowej torebeczce, po czym całość przeistoczy się w zaprawę, której nikt nie będzie badał zbyt wnikliwie.Królikom nie za szkodzi, ścian nie gryzą.Postanowiła niezłomnie uznać sprawę za załatwioną.- A i tak nie sądzi pani chyba, że cokolwiek weźmie do gęby taką rzecz z lasowanym wapnem - zwróciła Muminkowej uwagę karcącym tonem.- Ma pani z głowy, trucizna już przepadła.- No może.- powiedziała Muminkowa z powątpiewaniem i pomyślała, że właściwie Malwin ma rację, nikt przecież takiego czegoś z wapna nie zeżre, w każdym razie nie jej dzieci, a każde zwierzę ma więcej rozumu.Jej poglądy ustabilizowały się nagle.- Ma pani rację, ja pewnie obsesji dostałam, ale to mnie tak moje dzieci zdenerwowały [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Trzęsącymi się rękami i wciąż rzucając wokół podejrzliwe spojrzenia, Malwina wymieszała ze sobą obie świeżo nabyte substancje, zawinęła je w serwetkę i wepchnęła do drugiej torebki foliowej.Woziła te torebeczki ze sobą nie tyle na wszelki wypadek, ile przez roztargnienie, wciąż zapominała je wyrzucić, chociaż niektóre nosiły na sobie wyraźne ślady użycia.No i proszę, jak się przydały.!Pilnując starannie, które jest które, dokonała wymiany.Wracająca Muminkowa nie miała zamiaru oglądać nagannego łupu swoich synów.Wsiadła z tobołem jarzyn, bardzo zadowolona, nie zauważywszy nawet, że foliowa torebeczka spadła na podłogę, i nawet nie zainteresowała się, co Malwina kupiła.- A pani wie, kiedy ta Larczykowa ma godziny przyjęć? - spytała za to podejrzliwie.Z dreszczem szczęścia w sercu i bez chwili namysłu Malwina podjęła temat, który zajął im całą drogę.Zrobiła, co mogła.Kiedy wreszcie znalazły się w pobliżu dołu z wapnem, Muminkowa z pewnym wysiłkiem odnalazła foliową torebeczkę gdzieś na podłodze i przez chwilę potrzymała ją w ręku.Robiła wrażenie, jakby wcale nie była pewna, czy rzeczywiście produkt należy bezpowrotnie zniweczyć.Ów jakiś nie budował sobie żadnej szklarni, tylko elegancką, murowaną szopę dla królików.Z oknami żeby miały widno, porządnie otynkowaną i wybieloną i stąd wapno.Malwina z Muminkową dobrnęły do dołu na piechotę w błocie po kostki.Mogłyby dojechać po suchym gruncie, ale wówczas zobaczyłby je ów jakiś, zajęty klatkami po drugiej stronie swojej posesji, w błocie i wśród zarośli natomiast nie widział ich nikt.Zatrzymały się pół metra od białej, częściowo naruszonej płaszczyzny.Muminkowa, z wygrzebaną spod fotela w samochodzie foliową torebką w dłoni, zawahała się.- A jak to jeszcze i temu czemuś w tej szopie zaszkodzi.?- Wapno wszystko zeżre - pouczyła ją energiczne Malwina.- Pani rzuci daleko.A jak pani chce, ja mogę rzucić.- Mnie ręka opada - wyznała Muminkowa z lekkim żalem i oddała jej torebkę.Malwina uczyniła zamach i cisnęła pakunek na całe półtora metra w dal.Upadł na skraju naruszenia płaszczyzny i legł sobie spokojnie na gęstym wapnie.Przez chwilę przyglądały mu się z wielką nadzieją, że zaraz zadymi, wsiąknie w biel i zniknie bez śladu.Nic podobnego nie następowało, leżał dalej na wierzchu w nienaruszonym stanie.- Może trzeba to głębiej wepchnąć - zatroskała się Muminkowa.-Jakim kijem albo co.Malwina najchętniej wepchnęłaby foliową torebeczkę na samo dno dołu.Rozejrzała się w poszukiwaniu drąga, znalazła gałąź, trochę cienką, ale za to długą, i i zaczęła celować nią w pakuneczek.Efekt był opłakany, gałąź szurała po wapnie, żłobiąc w nim bruzdy, kalając biel okruchami kory i nie docierając do obrzydliwego przedmiotu.Muminkowa odebrała jej narzędzie, wyższa była nieco i szczuplejsza, sięgała dalej, ale też bez skutku.Zasapały się obie, koniec gałęzi wreszcie się odłamał i został w dole.- Mówiła pani, że zeżre - wytknęła Muminkowa z rozgoryczeniem.- Już trochę zeżarło - zapewniła ją Malwina z najgłębszym przekonaniem, kryjąc niepokój.-Tylko stąd tego nie widać.Żre od dołu.- I myśli pani, że długo to tak?- No.parę godzin.Do jutra już śladu nie będzie.Tak bardzo chciała, żeby już dziś po jej zakupie śladu nie było, że uwierzyła we własne słowa.Ponadto miała nadzieję, że przy wybieraniu wapna łopata zgarnie także i zioła w foliowej torebeczce, po czym całość przeistoczy się w zaprawę, której nikt nie będzie badał zbyt wnikliwie.Królikom nie za szkodzi, ścian nie gryzą.Postanowiła niezłomnie uznać sprawę za załatwioną.- A i tak nie sądzi pani chyba, że cokolwiek weźmie do gęby taką rzecz z lasowanym wapnem - zwróciła Muminkowej uwagę karcącym tonem.- Ma pani z głowy, trucizna już przepadła.- No może.- powiedziała Muminkowa z powątpiewaniem i pomyślała, że właściwie Malwin ma rację, nikt przecież takiego czegoś z wapna nie zeżre, w każdym razie nie jej dzieci, a każde zwierzę ma więcej rozumu.Jej poglądy ustabilizowały się nagle.- Ma pani rację, ja pewnie obsesji dostałam, ale to mnie tak moje dzieci zdenerwowały [ Pobierz całość w formacie PDF ]