[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.* * *Major Bieżan musiał chyba przestraszyć się babci, bo nie wzywał mnie do komen-dy, tylko przyszedł osobiście z ogromną ilością zdjęć i grzecznie poprosił, żebyśmy jeobejrzeli.Trafił na chwilę, kiedy obecni byli wszyscy, pech dziki i cholerny, mogła prze-cież ciotka Iza pojechać wcześniej do kasyna, nie? To właśnie nie, akurat jakoś zwleka-ła, osobiście otworzyła majorowi drzwi, a Aukasz siedział jeszcze w salonie, czekając nazamówiony kurs.179  Miło mi, że pana widzę  zaczęła od razu. Obawiam się, że moja siostrzeni-ca ukryła przed panem liczne spostrzeżenia, być może także znajomości, a my wszyscy,cała rodzina, uważamy, że prawda powinna wyjść na jaw.Major wepchnął się do środka odrobinę przemocą, bo ciotka Iza wystąpiła z przemo-wą już w progu, twardo utrzymując status quo, jakby uparła się go nie wpuścić, dopó-ki wszystkiego nie wykabluje.Nawet nie zamknęła drzwi na zasuwę, o co Australijczycyna ogół bardzo dbali, świadomi, iż znajdują się w kraju pełnym przestępców.Leciała dosalonu tuż za nim. Znajomości do tego stopnia bliskie, że złoczyńca zainteresował się nawet mną!Rzucał ponure spojrzenia, wręcz grozby.!Co, do cholery, ten Wścieklec mógł jeszcze wykombinować w hotelowym barze.? A cóż ty robiłaś w towarzystwie złoczyńców?  zainteresowała się złośliwie ciot-ka Olga. Czy państwo pozwolą, że na chwilę zajmę panią Brant maleńką demonstracją? spytał major grzecznie. O, i pana Darko przy okazji. Wypraszam sobie.!  zaczęła gwałtownie ciotka Iza. Proszę uprzejmie  powiedziałam równocześnie. Chętnie wszyscy obejrzymy to coś, co pan ma do zademonstrowania  poparłamnie babcia głosem drewna, tym razem zamrożonego na kamień. Izo, łatwo chybazgadnąć, że nie o ciebie idzie, tylko o Izę.Zechce pan przystąpić do rzeczy.Nic już nie mówiąc, major przystąpił.Wysypał na stół wielki stos rozmaitych zdjęć,najróżniejszych formatów, pomieszanych tematycznie, i eleganckim gestem wezwałmnie do oglądania.Aukasz już stał obok, a rodzina tłoczyła się dookoła.Jedna tylkobabcia spokojnie usiadła na krześle.Melanż ujrzałam beznadziejny, co mnie zdziwiło ogromnie, bo zawsze sądziłam, żepolicja pokazuje świadkom zdjęcia odpowiednio dobrane.Same gęby, same krajobrazy,same przedmioty, albo samo cokolwiek innego, tu zaś leżało wszystko razem.Posłuszniezaczęłam się przyglądać.Aukasz okazał się lepiej zorientowany niż ja.Bez słowa wskazał i odsunął na bokobcą mi, tonącą w zieleni rezydencję, potem wyłowił kilka podobizn Pustynki, portretKai Peszt, urocze wizerunki Wściekleca, jeszcze jakieś gęby, których wcale nie znałam,wreszcie twarz majaczącą mi ostatnio w pamięci dzięki tej cholernej korekcie i całymgadaniu o fotografice.Szczególnie że leżało na tym stole co najmniej kilkanaście du-żych odbitek o doskonale mi znanym charakterze.Robaczki, roślinki, zwierzątka, a tak-że przedmioty całkowicie martwe.W ostatnią twarz puknął palcem. Gamar.Pamiętasz go? Diabli nadali. mruknęłam z serdeczną niechęcią.180  A to pani zna?  spytał major, podsuwając mi rezydencję. Nie.Bo co to jest? Cisza Leśna. No to przecież mówiłam.! A oto proszę!  wdarła się w oględziny ciotka Iza i chwyciła Wściekleca. Towarzystwo mojej siostrzenicy, awanturniczy osobnik poniżej wszelkiego pozio-mu.! W życiu tej całej Ciszy Leśnej nie widziałam, tego drugiego też nie  tłumaczy-łam, rozzłoszczona. O, działka, to działka chyba.? Bóg raczy wiedzieć czy ta naszadawna, czy jakaś inna, działki się zmieniają. Izuniu, to była pomyłka, w każdym barze można spotkać takie typy  mitygo-wał ciotkę wuj Filip. I kreatura obok niego, rynsztokowa piękność, dziwne, że jej tu nie widzę w tymzbrodniczym gronie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl