[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ZamknÄ…Å‚ oczy.WidziaÅ‚jak érard, którego targa prÄ…d rzeki, unosi siÄ™ przy brzegu, tam gdzie zostawili gożoÅ‚nierze.WidziaÅ‚, że schodzÄ…, żeby zabrać instrument, ciÄ…gnÄ… go, chwytajÄ…, dotykajÄ…Å‚apskami brudnymi od smaru do konserwacji karabinów.WidziaÅ‚ fortepian stojÄ…cy weleganckim salonie, ponownie polakierowany i nastrojony, bambusowÄ… wstawkÄ™ wewnÄ™trzu usuniÄ™to i zastÄ…piono Å›wierkowym drewnem.Edgar staÅ‚ nieruchomo.Zkażdym oddechem wciÄ…gaÅ‚ ciepÅ‚y pyÅ‚ wody.OtworzyÅ‚ oczy i odwróciÅ‚ siÄ™.Z powrotemku rzece.Brzeg byÅ‚ poroÅ›niÄ™ty gÄ™stym lasem, co sprawiaÅ‚o, że wÄ™drówka tamtÄ™dy byÅ‚aprawie niemożliwa.ZnalazÅ‚szy siÄ™ nad rzekÄ…, Edgar wÅ›lizgnÄ…Å‚ siÄ™ do wody, którejpowierzchniÄ… wstrzÄ…saÅ‚y uderzenia kropel deszczu.PoddaÅ‚ siÄ™ nurtowi.Nie pÅ‚ynÄ…Å‚dÅ‚ugo; chwyciwszy siÄ™ wierzbowych gaÅ‚Ä™zi, przyciÄ…gnÄ…Å‚ siÄ™ do brzegu.Deszcz smagaÅ‚go po twarzy, z mozoÅ‚em staraÅ‚ siÄ™ wydostać na lÄ…d.Ulewa spadaÅ‚a na las w postaci potężnych zasÅ‚on wody, niesionych przezporywy wiatru, który chÅ‚ostaÅ‚ wierzby.Rzeka miotaÅ‚a wÅ›ciekle przywiÄ…zanÄ… do drzewatratwÄ…, pieniÄ…c siÄ™ wokół; w każdej chwili mogÅ‚a jÄ… porwać z prÄ…dem.Fortepian byÅ‚ nadal przywiÄ…zany do pokÅ‚adu.%7Å‚oÅ‚nierze zapomnieli przykryć instrument i deszczbÄ™bniÅ‚ o mahoÅ„.Edgar przystanÄ…Å‚ na chwilÄ™, i poczuÅ‚ na nogach napór wody, a na plecachpiekÄ…ce smagniÄ™cia ulewy.ObserwowaÅ‚ fortepian.Nie byÅ‚o księżyca, poruszajÄ…ce siÄ™zasÅ‚ony deszczu sprawiaÅ‚y, ze érard to pojawiaÅ‚ siÄ™, to znikaÅ‚ za nimi.Jego ksztaÅ‚tobrysowywaÅ‚y niesione wiatrem krople, które rozbijaÅ‚y siÄ™ na ciemnym drewnie, nogiskrzypiaÅ‚y w rytm przechyłów tratwy.Niebawem spostrzegÄ… mojÄ… ucieczkÄ™, pomyÅ›laÅ‚ w przypÅ‚ywie paniki, być możejuż o tym wiedzÄ… i jedynie deszcz im nie pozwala mnie znalezć.BrnÄ…c przez wodÄ™,dotarÅ‚ do drzewa, do którego byÅ‚a przywiÄ…zana tratwa, i upadÅ‚ na kolana.Lina zaczęłajuż zdzierać korÄ™ z pnia, a tam, gdzie jÄ… zerwaÅ‚a, ukazaÅ‚a siÄ™ miazga.Edgar gmeraÅ‚przy wÄ™zle, ale napór wody na tratwÄ™ zacisnÄ…Å‚ go tak mocno, że stroiciel nie byÅ‚ wstanie poluzować supÅ‚a zdrÄ™twiaÅ‚ymi palcami.Woda z bulgotem przelewaÅ‚a siÄ™ przez kÅ‚ody szarpiÄ…cej siÄ™ na linach tratwy, wkażdej chwili grożąc jej przewróceniem.Zawodzenie érarda zdawaÅ‚o siÄ™ topotwierdzać, przechyÅ‚y tratwy rzucaÅ‚y mÅ‚otki na struny, rykowi rzeki odpowiadaÅ‚ocrescendo dzwiÄ™ków.Wtedy Edgar przypomniaÅ‚ sobie o torbie z narzÄ™dziami.TrzymajÄ…c siÄ™ liny, ruszyÅ‚ do tratwy i dotarÅ‚ do wielkiej skrzyni.OtworzyÅ‚ jÄ… zwysiÅ‚kiem i siÄ™gnÄ…Å‚ do wnÄ™trza.NatrafiÅ‚ palcami na suchÄ… skórÄ™.WyjÄ…Å‚ torbÄ™.PogmeraÅ‚ przy jej zapiÄ™ciach, otworzyÅ‚ jÄ… i jak oszalaÅ‚y przegrzebywaÅ‚ jejzawartość, aż znalazÅ‚ scyzoryk.Zpiew fortepianu stawaÅ‚ siÄ™ gÅ‚oÅ›niejszy, wszystkiestruny wibrowaÅ‚y jednoczeÅ›nie.Edgar rzuciÅ‚ torbÄ™ do wody, gdzie pÅ‚ywaÅ‚a chwilÄ™ wwirze utworzonym przy tratwie przez nurt rzeki, odwróciÅ‚ siÄ™ i ruszyÅ‚ w stronÄ™ brzegu.Napór wody zbiÅ‚ go z nóg; opadÅ‚ na kolana i chwyciÅ‚ siÄ™ liny.SpadÅ‚y mu okulary, alezÅ‚apaÅ‚ je w wodzie i z powrotem umieÅ›ciÅ‚ na nosie.SiÄ™gnÄ…Å‚ ku linie, otworzyÅ‚ scyzoryki zaczÄ…Å‚ piÅ‚ować; napiÄ™te sploty sznura zÅ‚uszczaÅ‚y siÄ™ jeden po drugim, aż Edgar dotarÅ‚do ostatniego włókna i lina pÄ™kÅ‚a.Tratwa zadrżaÅ‚a, a fortepian zadzwiÄ™czaÅ‚, gdyklawisze wystrzeliÅ‚y do przodu na skutek impetu towarzyszÄ…cego zerwaniu siÄ™ zuwiÄ™zi.Tratwa zatrzymaÅ‚a siÄ™ na chwilÄ™, obróciÅ‚a i zaplÄ…taÅ‚a w gaÅ‚Ä™zie wierzb, którychliÅ›cie pogÅ‚askaÅ‚y wieko instrumentu.A potem spadÅ‚a kurtyna deszczu i fortepianzniknÄ…Å‚. Stroiciel z trudem wciÄ…gnÄ…Å‚ siÄ™ na brzeg.WcisnÄ…Å‚ scyzoryk do kieszeni i znowuzaczÄ…Å‚ biec.PrzedzieraÅ‚ siÄ™ przez zaroÅ›la, odtrÄ…caÅ‚ z twarzy gaÅ‚Ä™zie i gnaÅ‚ przezpolanki, na które spadaÅ‚y Å›ciany deszczu.Oczami duszy widziaÅ‚ pÅ‚ynÄ…cy fortepian, októry uderzaÅ‚y fale ulewy, wiatr szarpniÄ™ciem otworzyÅ‚ pokrywÄ™ klawiatury, i ten duetgraÅ‚ na klawiszach instrumentu.Spieniony nurt niósÅ‚ fortepian w dół rzeki, oboktubylczych wiosek.Drake widziaÅ‚ dzieci, które pokazywaÅ‚y sobie instrument, widziaÅ‚wiosÅ‚ujÄ…cych rybaków i ich sieci.Ponownie uderzyÅ‚ piorun i oÅ›wietliÅ‚ mężczyznÄ™ w okularach, w podartymubraniu, z przyklejonymi do czoÅ‚a wÅ‚osami, biegnÄ…cego na północ przez las; czarny,mahoniowy fortepian podskakiwaÅ‚ w nurcie rzeki, niesiony na poÅ‚udnie, intarsja zmacicy perÅ‚owej odbijaÅ‚a Å›wiatÅ‚o.Rozbiegli siÄ™, jakby uwolnieni z miejsca, w którympies wartownika wyrywa siÄ™ na smyczy, a grupa żoÅ‚nierzy zwiadu w szaleÅ„czympoÅ›piechu zabiera latarnie.Edgara ochlapywaÅ‚o bÅ‚oto wyrzucane w powietrze uderzeniami stóp o Å›cieżkÄ™.Szlak przeciÄ…Å‚ gÄ™sty lasek, a on biegÅ‚ dalej, przedzierajÄ…c siÄ™ w ciemnoÅ›ci przez gaÅ‚Ä™zie.PotknÄ…Å‚ siÄ™, upadÅ‚, kozioÅ‚kujÄ…c w bÅ‚ocie.PodniósÅ‚ siÄ™ i ruszyÅ‚ naprzód.DyszaÅ‚.Po godzinie skrÄ™ciÅ‚ ku rzece.ChciaÅ‚ przepÅ‚ynąć jÄ… pózniej, gdy znajdzie siÄ™bliżej Mae Lwin, ale obawiaÅ‚ siÄ™, że psy podejmÄ… trop.Wezbrana od deszczu rzeka pÅ‚ynęła bystro.Z powodu ciemnoÅ›ci i ulewystroiciel nie widziaÅ‚ drugiego brzegu.StarajÄ…c siÄ™ go dostrzec, zatrzymaÅ‚ siÄ™ na skrajuwody.Zaparowane okulary jeszcze bardziej rozmazywaÅ‚y obraz.ZdjÄ…Å‚ je i wcisnÄ…Å‚ dokieszeni.StaÅ‚ chwilÄ™, nasÅ‚uchujÄ…c odgÅ‚osów rzeki, nie widziaÅ‚ nic prócz czerni.Apotem usÅ‚yszaÅ‚ w oddali szczekanie psa.ZamknÄ…Å‚ oczy i skoczyÅ‚ do wody.Pod powierzchniÄ… panowaÅ‚y spokój i cisza, pÅ‚ynÄ…Å‚ w ciemnoÅ›ci, prÄ…d byÅ‚ silny,ale równomierny.Przez krótkÄ… chwilÄ™ stroiciel czuÅ‚ siÄ™ bezpieczny, zimna wodaomywaÅ‚a mu ciaÅ‚o, ubranie opieraÅ‚o siÄ™ przy każdym ruchu rÄ…k i nóg.A potem zaczęłygo palić pÅ‚uca.PÅ‚ynÄ…Å‚ naprzód, walczÄ…c z potrzebÄ… wynurzenia siÄ™, aż w koÅ„cu niemógÅ‚ już dÅ‚użej wytrzymać pieczenia i wystrzeliÅ‚ na powierzchniÄ™, wyskoczyÅ‚ na deszczi wiatr.Przez chwilÄ™ odpoczywaÅ‚; Å‚apiÄ…c oddech, poczuÅ‚, że znosi go nurt i na krótkoprzyszÅ‚a myÅ›l, jak spokojnie byÅ‚oby gdyby tak poddaÅ‚ siÄ™ i pozwoliÅ‚ zabrać rzece.Ponownie zajaÅ›niaÅ‚a bÅ‚yskawica i zdawaÅ‚o siÄ™, że caÅ‚a rzeka pÅ‚onie; stroiciel znowupÅ‚ynÄ…Å‚, wykonujÄ…c szybkie i gwaÅ‚towne ruchy, a kiedy poczuÅ‚, że nie może unieść ramienia, przeszorowaÅ‚ kolanem po kamieniach, otworzyÅ‚ oczy i zobaczyÅ‚ brzeg orazpiaszczystÄ… plażę.SzarpnÄ…Å‚ siÄ™ do przodu, aż znalazÅ‚ siÄ™ na lÄ…dzie, gdzie runÄ…Å‚ napiasek.SmagaÅ‚ go deszcz, on zaÅ› dyszaÅ‚ gwaÅ‚townie, kaszlaÅ‚ i wypluwaÅ‚ rzecznÄ… wodÄ™.Ponownie zajaÅ›niaÅ‚a bÅ‚yskawica.PojÄ…Å‚, że mogÄ… go zobaczyć.PodniósÅ‚ siÄ™ z trudem izaczÄ…Å‚ biec.Przez las, potykajÄ…c siÄ™ o powalone kÅ‚ody, uderzajÄ…c ramionami na oÅ›lep, przezliany parÅ‚ naprzód w coraz wiÄ™kszej panice, gdyż miaÅ‚ nadziejÄ™, ze trafi na szlak, którylewym brzegiem prowadziÅ‚ na poÅ‚udnie, z Mae Lwin, na trasÄ™, której nigdy nieprzebyÅ‚, ale sÅ‚yszaÅ‚ o niej od doktora.Jednak nie byÅ‚o nic, tylko las.OmijajÄ…c drzewa,zbiegÅ‚ po zboczu ku maÅ‚ej rzece, dopÅ‚ywowi Saluin.PotknÄ…Å‚ siÄ™ i zjechaÅ‚ w dół pobÅ‚ocie, spadaÅ‚ zamiast biec, aż zbocze staÅ‚o siÄ™ pÅ‚askie, a on z powrotem zerwaÅ‚ siÄ™ narówne nogi i przebiegÅ‚ nad strumieniem po zwalonym pniu drzewa, a naprzeciwlegÅ‚ym brzegu pÄ™dziÅ‚ pod górÄ™, wspinaÅ‚ siÄ™ mimo usuwajÄ…cych siÄ™ grud bÅ‚ota,na szczycie potknÄ…Å‚ siÄ™, upadÅ‚, podniósÅ‚ siÄ™ i podjÄ…Å‚ bieg, a potem jego stopy zaplÄ…taÅ‚ysiÄ™ nagle w gÄ…szczu jeżyn, wiÄ™c ponownie przewróciÅ‚ siÄ™, padajÄ…c z trzaskiem wzaroÅ›la.Deszcz laÅ‚ nieustannie.Gdy usiÅ‚owaÅ‚ wstać, usÅ‚yszaÅ‚ warczenie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl