[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Móc zapomnieć o Catherine Blake.Boże, toż ja prawie już nie pamiętam swojego prawdziwego imienia — pomyślała.Ostatecznie postanowiła jednak spotkać się z agentem.Szła brzegiem stawu, obserwując kaczki, które polowały w wy­kutych w lodzie przeręblach, potem ruszyła ścieżką w stronę drzew.Gasły już ostatnie promienie dnia; niebo pokryło się kobier­cem mrugających gwiazd.Przynajmniej jedna pozytywna strona zaciemnienia: nocą widać gwiazdy, nawet w samym środku West Endu — pomyślała.Sięgnęła do torebki i dotknęła kolby swego automatycznego mauzera 6.35 z tłumikiem.Był na miejscu.Jeśli stanie się coś nieoczekiwanego, skorzysta z niego.Jedno sobie poprzysięgła: nigdy nie da się zaaresztować.Na samą myśl, że miałaby siedzieć zamknięta w jakimś cuchnącym angielskim więzieniu, robiło jej się niedobrze.Nocami nękały ją koszmary o własnej egzekucji.Widziała kpiące twarze Anglików, którzy patrzą, jak kat zakłada jej kaptur na głowę i zarzuca pętlę na szyję.Skorzysta ze swojej kapsułki z trucizną albo zginie w walce.Nigdy nie pozwoli im się tknąć.Minął ją amerykański żołnierz.U jego ramienia uwiesiła się prostytutka, macała go w kroku i lizała w ucho.To był zwyczajny widok.Dziewczyny pracowały na Piccadilly.Mało komu chciało się trwonić pieniądze na pokój hotelowy.Robota przy ścianie, tak to nazywali żołnierze.Dziewczyny po prostu prowadziły klientów w jakieś boczne uliczki czy do parku i podnosiły spódnicę.Nie­które, co bardziej naiwne, myślały, że stojąc nie zajdą w ciążę.Głupie Angieleczki — pomyślała Catherine.Weszła między drzewa i czekała, aż pokaże się agent Vogla.Popołudniowy pociąg z Hunstanton przyjechał na stację Liver­pool Street z półgodzinnym opóźnieniem.Horst Neumann zabrał swoją skórzaną torbę z pojemnika na bagaże i czekał w kolejce do wyjścia z wagonu.Na stacji panował nieopisany chaos.Grupki znużonych podróżnych o nieprzytomnych twarzach i wyglądzie ofiar kataklizmu błąkały się po poczekalni, czekając na niewyob­rażalnie spóźnione pociągi.Żołnierze spali, gdzie popadło, z gło­wami na chlebakach.Wśród tej ciżby krążyło paru umundurowa­nych funkcjonariuszy żandarmerii kolejowej, próbując zaprowadzić jaki taki ład.Bagażowymi były kobiety.Neumann wkroczył na peron.Drobny, ruchliwy i bystry przeciskał się przez gęsty tłum.Ubrani w pomięte garnitury i oprychówki mężczyźni przy wyjściu mieli niemal wypisane na twarzach: „władza".Zastanawiał się, czy to jego szukają.Przecież nie mogli dostać jego rysopisu.Instynktownie sięgnął pod marynarkę i namacał kolbę pistoletu.Tkwił bezpiecznie, zatknięty za pasek spodni.Sprawdził też, czy ma w kieszeni na piersi portfel.Dowód tożsamości wystawiono mu na nazwisko James Porter.James Porter pracował jako akwizytor firmy farmaceutycznej.Neumann minął dwóch mężczyzn i wtopił się w tłum przelewający się przez Bishopsgate.Podróż, jeśli nie liczyć nieuniknionego spóźnienia, upłynęła gładko.Neumann znalazł się w przedziale z grupką młodych żołnierzy.Przez pewien czas łypali na niego koso, gdy czytał gazetę.Domyślał się, że każdy zdrowo wyglądający młody męż­czyzna musiał budzić pogardę.Powiedział, że był ranny w Dun­kierce i na wpół żywego dowieziono go do Anglii na pokładzie oceanicznego holownika — jednego ze „stateczków".Żołnierze zaproponowali mu przyłączenie się do gry, a on ich niemiłosiernie złupił.Na ulicy panowały egipskie ciemności, jedyne źródło światła stanowiły ocienione światła samochodów i blade, zaciemnieniowe latarki w rękach niektórych przechodniów.Neumann miał wrażenie, że ni z tego, ni z owego wciągnięto go w jakąś dziecinną grę i ma wykonać prościutkie zadanie z zawiązanymi oczami.Dwukrotnie zderzył się z pieszym idącym z przeciwka.Raz trafił na coś zim­nego i twardego i już zaczął przepraszać, kiedy uświadomił sobie, że to latarnia.Śmiać mu się chciało.Niewątpliwie Anglia ogromnie się zmie­niła, odkąd był tu po raz ostatni.Urodził się jako Nigel Fox w 1919 roku w Londynie.Jego matka była Niemką, ojciec Anglikiem.Po śmierci ojca w 1927 roku matka wróciła do Niemiec i osiadła w Düsseldorfie.Rok później ponownie wyszła za mąż, za bogatego fabrykanta, nieja­kiego Ericha Neumanna, wyznawcę surowej dyscypliny, który nie życzył sobie pasierba o imieniu Nigel, w dodatku mówiącego po niemiecku z angielskim akcentem.Natychmiast zmienił imię chłopca na Horst, oferował mu swoje nazwisko i zapisał do jednej z najsurowszych szkół wojskowych w kraju.Horst był nieszczęś­liwy.Inni chłopcy naśmiewali się z jego słabej niemczyzny [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl