[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z jednej strony, pociąg do całkowicie altruistycznego heroizmu, chęć wtargnięcia w królestwo ciemności z mieczem sprawied­liwego światła.Z drugiej - żądzę niszczenia i unicestwiania.pasmem śmierci otoczymy.Wojownicy Nocy krążyli nad Kews Gardens Road.Springer odezwał się wewnątrz ich umysłów: „Muszę was zostawić.Teraz wasza kolej.Niechaj Ashapola ma was w swej opiece i błogosławi wam.Obyście wszyscy wrócili bezpiecznie z królestwa snu”.- Popieram to - powiedział Mol Besa półgłosem.Kasyks pokazał im drogę.Wykonując korkociąg, prze­niknął najpierw przez dach Tennyson, potem przez sufit do sypialni na piętrze.Reszta Wojowników Nocy poszła szybko za jego przykładem.- Tutaj pada - wykrzyknął Kasyks ze zdziwieniem.Burza była o wiele gorsza niż wtedy, gdy Stanley, Angie i Gordon zapuścili się tu pierwszy raz.Całym pokojem wstrząsały grzmoty, a deszcz tak zacinał, że Mol Besa w swoim szklanym hełmie prawie nic nie widział.- To jej sen! - krzyknął Mol Besa do Kasyksa.- Jej Nosiciele używają tego domu jako drogi ucieczki z rzeczywi­stego świata!- Za chwilę przemoknę! - narzekała Effis.Kasyks rozejrzał się po pokoju, po czym skinął głową.- Powinniśmy wejść do jej snu bez problemu.Sen jest, co prawda, bardzo nieprzyjazny, a śpiąca daleko stąd, ale czemu nie? Spróbujmy.Im szybciej tam wejdziemy, tym prędzej będziemy mogli wyjść.- Jestem za - powiedział Mol Besa.- A więc dobrze, stańcie wszyscy razem - rozkazał Kasyks.Pięcioro Wojowników Nocy stanęło kręgiem ramię przy ramieniu, chwytając się za dłonie.Zasta spojrzał w górę na Mol Besę.Nie odsłonił przyłbicy, ale Mol Besa z ruchu jego głowy wyczytał pytanie.- Wszystko będzie dobrze - powiedział.- Dostanie­my tę wiedźmę w swoje ręce, zanim się obejrzysz.- Tato.- zaczął Zasta, ale Mol Besa potrząsnął głową.- Wiem, synu.Wierz mi, czuję to samo.- „Pomimo wszystko, kocham cię”.Kasyks uniósł jedną rękę i w powietrzu nad ich głowami zakreślił ośmiokąt z jasnoniebieskiej energii.Ośmiokąt za­huczał i zadrżał, po czym zaczął się rozszerzać i obniżać, aż zaiskrzył na podłodze wokół nich, jakby zostali złapani przez wibrujące świetlne lasso.- Do tej pory doświadczaliśmy snu jakby z dystansu - wyjaśnił Kasyks.- Kiedy jednak wyjdziemy z tego ośmiokąta, wkroczymy do jego wnętrza i będziemy go przeżywać.- Po prostu jakby był prawdziwy? - spytała Effis.Kasyks wolno potrząsnął głową w swym ciężkim hełmie.- On nie będzie jakby prawdziwy.On będzie praw­dziwy.Wyszli z ośmiokąta i stwierdzili, że z przemokniętego dywanu zrobili krok na błotnistą ziemię.Ściany sypialni zniknęły, a wokół mogli tylko dostrzec deszczowy kraj­obraz o nisko zawieszonym horyzoncie i bezładnie stojące skupisko chałup.Mol Besa zrobił dwa albo trzy kroki naprzód, po czym zatrzymał się, wsłuchując się w deszcz kapiący na jego hełm.W oddali, ponad chlewami, zamigo­tała nierówno błyskawica.Był z powrotem w siedemnasto­wiecznym Londynie ze snu Isabel Gowdie, Londynie z pory­tymi drogami, błotem i zarazą.Zagryź ropuchę i zabij świnię.Kasyks brnąc w błocie, dołączył do niego.- Mam nadzieję, że znasz drogę do Dover - powie­dział.- Bo ja nie mam o tym zielonego pojęcia.Mol Besa nacisnął kilka małych srebrnych guzików na swoim holograficznym astrolabie.Natychmiast na ekranie jego tablicy rozdzielczej pojawił się trójwymiarowy obraz południowo-wschodnej Anglii, ze wzgórzami, lasami i wios­kami.Złota błyszcząca linia wskazywała drogę, jaką po­winni przebyć do Dover.Keldak podszedł i przechylił się ponad ramieniem Mol Besy.- To prawie sześćdziesiąt mil stąd - narzekał.- Takiej odległości nie przeszedłbym przez tydzień, nie mówiąc już o jednej nocy.Już to samo uczyniłoby mnie niezdolnym do walki z wiedźmą.- Nie obawiaj się - powiedział Kasyks.- Mol Besa jest w stanie opracować sposób, w jaki się tam dostaniemy.Mol Besa wprowadził dwa różne programy do swojej tablicy rozdzielczej.Pierwszy z nich proponował zamianę napięcia psychicznego, które wytworzyli, wkraczając do snu Isabel Gowdie, na energię kinetyczną.Ta energia spokojnie wystarczyłaby na to, by dostali się do Dover w taki sam sposób, w jaki lecieli nad Londynem.Jednak Mol Besa oba­wiał się, że zużycie energii kinetycznej poważnie obniżyłoby zdolność ich fizycznej obecności we śnie, tak że balansowali­by na krawędzi snu i rzeczywistości.Wtedy, gdyby Isabel Gowdie chciała, mogłaby łatwo wyrzucić ich ze swego snu.Drugi program proponował czasową kompresję: przy­spieszenie dwunastogodzinnego marszu do dwunastu se­kund.Problem polegał na tym, że ten program zużyłby większość zapasów ich energii.Musieliby walczyć za pomo­cą energii już posiadanej i nie mieliby żadnej rezerwy.- To diabelne ryzyko - powiedział Kasyks.- Mog­libyśmy stanąć przed wyborem: czy zabić Isabel Gowdie, czy uciekać z jej snu.Innymi słowy, nasza misja przekształ­ciłaby się w zadanie kamikadze.Bez energii nie moglibyśmy się stąd wydostać aż do nadejścia innego strażnika mocy, który by nas stąd wyciągnął.- Nie ma innego sposobu dostania się do Dover? - spytał Keldak.Padało teraz jeszcze mocniej i jego zielony hełm cały ociekał wodą.Mol Besa potrząsnął głową.- Możemy unieść się w powietrze i pozwolić, by ziemia przesunęła się pod nami, ale to zużyje całą energię z zapasów Kasyksa.- Co zatem robimy? - spytał Kasyks.- Kompresja czasu - powiedział Mol Besa.- Takie jest moje osobiste zdanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl