Pokrewne
- Strona Główna
- Defoe Daniel Przypadki Robinsona Crusoe
- Daniel Goleman Inteligencja emocjonalna 1997
- Silva Daniel Ostatni szpieg Hitlera
- Defoe Daniel Przypadki Robinsona Kruzoe
- Daniel Silva Ostatni szpieg Hitlera
- Daniel Goleman Inteligencja emocjonalna
- Corel DRAW
- Jordan Robert Wschodzacy Cien
- McKillip Patricia A Mistrz zagadek z Hed (SCAN dal
- Dicker Joel Prawda o sprawie Harry'ego Queberta
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- psmlw.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Milczenie uczyniłoby mnie równie win-nym kradzieży, jak Gimpy.A jednak, jakie mam prawo, by wszystkoujawnić? Najbardziej niepokoi mnie to, że - wysyłany z paczkami -byłem wspólnikiem kradzieży.Póki nie zdawałem sobie sprawyz tego, co się dzieje, nie brałem w niej udziału i nikt nie mógłby ob-ciążyć mnie winą.Teraz, kiedy wiem, milczenie czyni ze mnie wspól-nika przestępstwa.A jednak.przecież pracuję z Gimpym.Gimpy ma trójkę dzie-ci.Co pocznie, kiedy pan Donner go wyleje? Być może nie uda musię dostać nowej pracy, zwłaszcza z tą krótszą stopą.Czy to moje zmartwienie?Co jest słuszne? Jakaż to ironia, że cała moja inteligencja nie jestw stanie pomóc mi w rozwiązaniu tego problemu.10 maja - Poradziłem się profesora Nemura, który twier-dzi stanowczo, że jestem niewinnym obserwatorem zdarzeńi nie powinienem bez powodu wplątywać się w tak nieprzyjemnąsytuację.Fakt, że zostałem użyty jako łącznik, wydaje się nie miećdla niego najmniejszego nawet znaczenia.Jeśli nie rozumiałemwówczas, co się dzieje - twierdzi - to wszystko w porządku.Jestemtak samo winny jak nóż, którym zabito człowieka, albo samochódw wypadku.- Przecież nie jestem martwym przedmiotem - przekonywałemgo.- Jestem człowiekiem!Przez moment Nemur sprawiał wrażenie zdezorientowanego,a potem roześmiał się.- Ależ oczywiście, Charlie.Nie mówiłem o tobie dzisiaj.Cho-dziło mi o to, co miało miejsce przed operacją.Pompatyczny dureń.Miałem ochotę i jemu dać w twarz.- Przed operacją też byłem człowiekiem.Pozwoli pan, że przy-pomnę.- Ależ tak, oczywiście, Charlie.yle mnie zrozumiałeś.A jednakbyło to coś innego.- i nagle przypomniał sobie, że musi odszukaćkarty pacjentów.Podczas sesji psychoterapii doktor Strauss mówi na ogół niewie-le, ale dziś, kiedy podniosłem ten temat, stwierdził, że jestem moral-nie zobowiązany do poinformowania o wszystkim pana Donnera.Ale im więcej myślę o tej sprawie, tym bardziej wydaje mi się skom-plikowana.Ktoś powinien za mnie przeciąć ten węzeł, a jedyna oso-ba, która w związku z tym przychodzi mi na myśl, to Alice.W koń-cu, o wpół do jedenastej, nie mogłem się już powstrzymać.Dzwoni-łem do niej trzy razy, za każdym odkładając słuchawkę w połowiesygnału, za czwartym wreszcie zdobyłem się na odwagę.Najpierw nie chciała mnie widzieć, ale błagałem, żebyśmy spo-tkali się w barze, w którym wspólnie zjedliśmy kolację.- Szanuję cię - powtarzałem.- Zawsze dawałaś mi dobre rady.- A kiedy wciąż się wahała, dodałem: - Musisz mi pomóc.Jesteś czę-ściowo odpowiedzialna za to, co się ze mną stało, sama to przyzna-łaś.Gdyby nie ty, w ogóle nie doszłoby przecież do operacji.Niemożesz mnie po prostu zbyć.Musiała wyczuć, jak bardzo mi zależy, bo zgodziła się na spotka-nie.Odłożyłem słuchawkę i tylko gapiłem się na telefon.Dlaczegojej uczucia i myśli były dla mnie takie ważne? Przez przeszło rok,który spędziłem w Centrum dla Upośledzonych, kierowała mną wy-łącznie chęć sprawienia jej przyjemności.A w ogóle to dlaczego zgo-dziłem się na operację?Aaziłem przed kawiarnią tam i z powrotem, aż ściągnąłem nasiebie podejrzliwy wzrok policjanta.Wszedłem do środka, wypiłemkawę.Na szczęście stolik, przy którym siedzieliśmy poprzednio, byłpusty.Z pewnością tu właśnie będzie mnie szukała.Kiedy mnie dostrzegła, pomachała mi ręką, ale po drodze przy-stanęła jeszcze i kupiła sobie kawę.Uśmiechała się; oczywiście dlate-go, że wybrałem ten sam stolik.Zmieszny, romantyczny gest.- Wiem, że jest pózno - przeprosiłem ją - ale przysięgam, że tobardzo ważne.Muszę z tobą porozmawiać.Alice popijała kawę słuchając spokojnie, ja zaś wyjaśniałem jej,jak zorientowałem się w oszustwach Gimpy'ego, jak na nie zareago-wałem i jakie sprzeczne rady dostałem na uniwersytecie.Kiedyskończyłem, wyprostowała się w krześle i tylko potrząsnęła głową.- Charlie, zdumiewasz mnie.Pod niektórymi względami jesteś takinteligentny, ale kiedy trzeba podjąć decyzję, zachowujesz się jak dziec-ko.Nie mogę zdecydować za ciebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Milczenie uczyniłoby mnie równie win-nym kradzieży, jak Gimpy.A jednak, jakie mam prawo, by wszystkoujawnić? Najbardziej niepokoi mnie to, że - wysyłany z paczkami -byłem wspólnikiem kradzieży.Póki nie zdawałem sobie sprawyz tego, co się dzieje, nie brałem w niej udziału i nikt nie mógłby ob-ciążyć mnie winą.Teraz, kiedy wiem, milczenie czyni ze mnie wspól-nika przestępstwa.A jednak.przecież pracuję z Gimpym.Gimpy ma trójkę dzie-ci.Co pocznie, kiedy pan Donner go wyleje? Być może nie uda musię dostać nowej pracy, zwłaszcza z tą krótszą stopą.Czy to moje zmartwienie?Co jest słuszne? Jakaż to ironia, że cała moja inteligencja nie jestw stanie pomóc mi w rozwiązaniu tego problemu.10 maja - Poradziłem się profesora Nemura, który twier-dzi stanowczo, że jestem niewinnym obserwatorem zdarzeńi nie powinienem bez powodu wplątywać się w tak nieprzyjemnąsytuację.Fakt, że zostałem użyty jako łącznik, wydaje się nie miećdla niego najmniejszego nawet znaczenia.Jeśli nie rozumiałemwówczas, co się dzieje - twierdzi - to wszystko w porządku.Jestemtak samo winny jak nóż, którym zabito człowieka, albo samochódw wypadku.- Przecież nie jestem martwym przedmiotem - przekonywałemgo.- Jestem człowiekiem!Przez moment Nemur sprawiał wrażenie zdezorientowanego,a potem roześmiał się.- Ależ oczywiście, Charlie.Nie mówiłem o tobie dzisiaj.Cho-dziło mi o to, co miało miejsce przed operacją.Pompatyczny dureń.Miałem ochotę i jemu dać w twarz.- Przed operacją też byłem człowiekiem.Pozwoli pan, że przy-pomnę.- Ależ tak, oczywiście, Charlie.yle mnie zrozumiałeś.A jednakbyło to coś innego.- i nagle przypomniał sobie, że musi odszukaćkarty pacjentów.Podczas sesji psychoterapii doktor Strauss mówi na ogół niewie-le, ale dziś, kiedy podniosłem ten temat, stwierdził, że jestem moral-nie zobowiązany do poinformowania o wszystkim pana Donnera.Ale im więcej myślę o tej sprawie, tym bardziej wydaje mi się skom-plikowana.Ktoś powinien za mnie przeciąć ten węzeł, a jedyna oso-ba, która w związku z tym przychodzi mi na myśl, to Alice.W koń-cu, o wpół do jedenastej, nie mogłem się już powstrzymać.Dzwoni-łem do niej trzy razy, za każdym odkładając słuchawkę w połowiesygnału, za czwartym wreszcie zdobyłem się na odwagę.Najpierw nie chciała mnie widzieć, ale błagałem, żebyśmy spo-tkali się w barze, w którym wspólnie zjedliśmy kolację.- Szanuję cię - powtarzałem.- Zawsze dawałaś mi dobre rady.- A kiedy wciąż się wahała, dodałem: - Musisz mi pomóc.Jesteś czę-ściowo odpowiedzialna za to, co się ze mną stało, sama to przyzna-łaś.Gdyby nie ty, w ogóle nie doszłoby przecież do operacji.Niemożesz mnie po prostu zbyć.Musiała wyczuć, jak bardzo mi zależy, bo zgodziła się na spotka-nie.Odłożyłem słuchawkę i tylko gapiłem się na telefon.Dlaczegojej uczucia i myśli były dla mnie takie ważne? Przez przeszło rok,który spędziłem w Centrum dla Upośledzonych, kierowała mną wy-łącznie chęć sprawienia jej przyjemności.A w ogóle to dlaczego zgo-dziłem się na operację?Aaziłem przed kawiarnią tam i z powrotem, aż ściągnąłem nasiebie podejrzliwy wzrok policjanta.Wszedłem do środka, wypiłemkawę.Na szczęście stolik, przy którym siedzieliśmy poprzednio, byłpusty.Z pewnością tu właśnie będzie mnie szukała.Kiedy mnie dostrzegła, pomachała mi ręką, ale po drodze przy-stanęła jeszcze i kupiła sobie kawę.Uśmiechała się; oczywiście dlate-go, że wybrałem ten sam stolik.Zmieszny, romantyczny gest.- Wiem, że jest pózno - przeprosiłem ją - ale przysięgam, że tobardzo ważne.Muszę z tobą porozmawiać.Alice popijała kawę słuchając spokojnie, ja zaś wyjaśniałem jej,jak zorientowałem się w oszustwach Gimpy'ego, jak na nie zareago-wałem i jakie sprzeczne rady dostałem na uniwersytecie.Kiedyskończyłem, wyprostowała się w krześle i tylko potrząsnęła głową.- Charlie, zdumiewasz mnie.Pod niektórymi względami jesteś takinteligentny, ale kiedy trzeba podjąć decyzję, zachowujesz się jak dziec-ko.Nie mogę zdecydować za ciebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]