[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale teraz muszę skończyć sprzątać zestołów.Skierowała się do kuchni. Zaczekaj  powiedział.Chciał ją zatrzymać; chwycił ją za nadgarstek.Jego uścisk był lekki, ale krzyknęła z bólui wypuściła z rąk talerze, które z hukiem rozbiły się na podłodze.Niechcący dotknął olbrzymiegosiniaka, który powstał, gdy Luther ścisnął ją tak mocno, i który pomimo gorąca starała się ukryćpod długim rękawem. Naprawdę tak mi przykro  przeprosił, schylając się pospiesznie, żeby pozbieraćkawałki talerzy. To nie twoja wina.Poszedł za nią do kuchni i wziął szczotkę, żeby pozamiatać salę.Kiedy wrócił, myłaakurat ręce, a że podniosła mankiety, by ich nie zamoczyć, zobaczył niebieskawy znak nanadgarstku. A co to?  zapytał. Nic, uderzyłam się parę dni temu o te wahadłowe drzwi. Uderzyłaś się? Nie opowiadaj mi takich rzeczy!  wybuchnął Travis. Ktoś cię uderzył, tak? Kto ci to zrobił? Nieważne. Ale oczywiście, że ważne! Muszę wiedzieć, kim jest człowiek, który ci zadaje taki ból.Powiedz mi, bo nie ruszę się stąd, dopóki się tego nie dowiem. To& To Luther Caleb mi to zrobił.Kierowca Sterna.On& Kilka dni temu wcześnierano wpadł w złość.Złapał mnie za rękę i wtedy mocno zabolało.Ale on nie zrobił tegospecjalnie.Wiesz, nie zdawał sobie sprawy z tego, ile ma siły. To poważna sprawa, Jenny! Bardzo poważna! Jeśli się tutaj znowu pojawi, chcę, żebyśnatychmiast dała mi znać!f&20 sierpnia 1975Podśpiewywała sobie, idąc drogą do Goose Cove.Czuła, że wypełnia ją coraz słodszeuczucie radości: już za dziesięć dni stąd wyjadą.Za dziesięć dni wreszcie będzie mogła zacząćnaprawdę żyć.Odliczała noce, jakie dzieliły ją od tego wielkiego dnia, który był już tak blisko.Kiedy zobaczyła dom na końcu żwirowanej dróżki, przyspieszyła kroku, chcąc jak najszybciejujrzeć Harry ego.Nie zauważyła obserwującego ją, ukrytego w krzewach człowieka.Weszła dodomu głównym wejściem, nie dzwoniąc, jak zresztą każdego dnia. Harry, najdroższy!  krzyknęła, obwieszczając swoje przybycie.%7ładnej odpowiedzi.Dom wydawał się całkiem pusty.Zawołała jeszcze raz.Cisza.Przeszła przez jadalnię i salon  nigdzie go nie znalazła.Nie było go też w gabinecie.Ani natarasie.Zeszła po schodach na plażę i znów zawołała.Może poszedł się kąpać? Często to robił,kiedy za długo pracował.Ale na plaży również nikogo nie było.Poczuła, że ogarnia ją panika.Gdzie on mógł być? Wróciła do domu i zawołała jeszcze raz.Nikogo.Zajrzała do wszystkichpokoi na parterze, po czym weszła na piętro.Otworzyła drzwi do pokoju i zastała go siedzącegona łóżku w trakcie czytania całej sterty kartek. Harry? Byłeś cały czas tutaj? Już od dziesięciu minut wszędzie cię szukam&Podskoczył na dzwięk jej głosu. Przepraszam, Nolu, czytałem& Nie słyszałem cię.Wstał, ułożył kartki, które trzymał w dłoniach, i wsunął je do szuflady komody.Uśmiechnęła się. A co tak pasjonującego czytałeś, że nie słyszałeś, jak biegam po całym domui wykrzykuję twoje imię? Nic ważnego. To dalszy ciąg twojej powieści? Pokaż, proszę! Nic ważnego, pokażę ci kiedy indziej.Popatrzyła na niego filuternie. Harry, jesteś pewien, że wszystko w porządku?Roześmiał się. Wszystko gra, Nolu.Poszli na plażę.Koniecznie chciała popatrzeć na mewy.Rozpostarła szeroko ramiona, jakby miała skrzydła, i biegała, zataczając wielkie kręgi. Chciałabym umieć latać, Harry! Zostało już tylko dziesięć dni! Za dziesięć dniodlecimy razem! Wyjedziemy wreszcie na zawsze z tego okropnego miasta!Myśleli, że są na plaży całkiem sami.Ani Harry, ani Nola nie podejrzewali, że znad skał,ukryty na skraju lasu, obserwuje ich Luther Caleb.Zaczekał, aż wrócą do domu, i wtedy dopieroopuścił swoją kryjówkę.Pobiegł wzdłuż drogi do Goose Cove i dotarł równoległą leśną ścieżką do mustanga.Pojechał do Aurory i zaparkował samochód przed Clark sem.Wpadł do środka.Musiał koniecznie natychmiast porozmawiać z Jenny.Ktoś powinien się o tym dowiedzieć.Targały nim złe przeczucia.Jenny jednak nie miałanajmniejszej ochoty go oglądać. Luther? Nie powinieneś się tutaj pojawiać  powiedziała, kiedy stanął przy barze. Zenny& Mnie jeszt strasznie przykro ża tamten ranek.Nie powinienem czię takmoczno chwyczicz ża ramię. Mam teraz od tego siniaka& Naprawdę jeszt mi sztrasznie przykro. Ale teraz musisz już stąd iść. Nie, zaczekaj& Złożyłam na ciebie skargę, Luther.Travis powiedział, że jeśli pojawisz się w mieście,mam do niego zadzwonić i będziesz miał z nim do czynienia.Lepiej będzie, jak odjedziesz stąd,zanim cię zobaczy.Olbrzym wyglądał na zagniewanego. %7łłożyłasz na mnie szkargę? Tak.Okropnie mnie przestraszyłeś tamtego ranka& Ale ja muszę czi powiedżecz o czymsz bardżo ważnym. Nic nie jest ważne, Luther.Idz już sobie& Chodżi o Harry ego Queberta& O Harry ego? Tak, powiedż mi, czo ty myszlisz o Harrym Quebercze& Dlaczego pytasz mnie o niego? Masz do niego żałufanie? Zaufanie? Tak, oczywiście.Ale dlaczego zadajesz mi takie pytanie? Bo muszę czi czoś powiedżecz& Coś mi powiedzieć? Ale co taakiego?Kiedy Luther zamierzał odpowiedzieć, na placu przed Clark sem pojawił się samochódpolicyjny. To Travis!  krzyknęła Jenny. Zmykaj stąd, Luther, no już! Nie chcę, żebyś miałkłopoty.Caleb wybiegł natychmiast.Jenny zobaczyła tylko, jak wskakuje do samochodui odjeżdża z piskiem opon.Po chwili do restauracji wpadł Travis Dawn. Czy mi się wydaje, że widziałem przed chwilą Luthera Caleba?  zapytał. Był tu  odpowiedziała Jenny. Ale nic ode mnie nie chciał.To miły chłopak i żałuję,że złożyłam na niego skargę. Mówiłem ci, żebyś dała mi znać! Nikt nie ma prawa podnosić na ciebie ręki! Nikt!Travis wrócił biegiem do samochodu.Jenny ruszyła za nim i zatrzymała go jeszcze nachodniku. Błagam cię, Travisie, daj mu spokój, proszę cię! Myślę, że on już zrozumiał.Popatrzył na nią i nagle dotarło do niego to, co mu do tej pory umykało.A więc to dlategobyła ostatnio tak bardzo nieobecna. Nie, Jenny& Nie mów mi tylko, że& %7łe co? %7łe czujesz coś do tego przygłupa? Co takiego? Co ty w ogóle mówisz? Mój ty Boże! Jak mogłem być tak potwornie głupi!  Nie, Travisie, co ty opowiadasz&Ale on już jej nie słuchał.Wsiadł do samochodu i ruszył jak wariat z włączonym kogutemi wyjącą syreną.f&Na drodze numer jeden, tuż przed Side Creek Lane, Luther zobaczył we wstecznymlusterku samochód policyjny, który właśnie go doganiał.Przerażony, zatrzymał się na poboczu.Travis wyskoczył wściekły z samochodu.Tysiące myśli kłębiły mu się w głowie: jak ten potwórmógł być dla Jenny pociągający? Jak mogła woleć go od niego? Przecież robił dla niej wszystko,został w Aurorze po to, żeby być przy niej, a teraz ten typ miał zająć jego miejsce? KazałLutherowi wysiąść z samochodu i przyglądał mu się teraz uważnie od stóp do głów. Ty przygłupie jeden, dlaczego nie zostawisz Jenny w spokoju, co? Nie, Traviszie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl