Pokrewne
- Strona Główna
- Steven Rosefielde, D. Quinn Mil Masters of Illusion, American L
- Sarah Masters Voices 1 Sugar Strands
- Master of the Night Angela Knight
- Master of the Moon Angela Knight
- Mastering Delphi 6 (2)
- Greene Graham Czynnik ludzki
- Masterton Graham Glod (SCAN dal 697)
- Philip G. Zimbardo, John Boyd Paradoks czasu
- A. i B. Strugaccy Miliard lat przed koncem swiata
- Molist Jorge Obiecaj mi, że będziesz wolny
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- dmn.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Naprawdę pan musi? — wpadłem mu w słowo.— Jeśli zadzwonimy do szpitala, dowie się o tym także i policja.Pan wie, co myślała Marjorie o Maxie i jego śmierci.Będą zadawać mnóstwo pytań.Doktor Jarvis nie wyglądał na przekonanego.— Jeżeli życiu Marjorie zagraża jakiekolwiek niebezpieczeństwo, oni wręcz będą musieli zadawać pytania.Nie mam zamiaru utrzymywać tajemnicy, ryzykując życiem kobiety.Zwłaszcza tej kobiety.To moja stara przyjaciółka.Nim jeszcze skończył mówić, Marjorie zadrżała na całym ciele i zaczęła coś szeptać.Lekarz pochylił się nad jej białą, udręczoną twarzą.— Marjorie? Czy mnie słyszysz, Marjorie? Czy dobrze się czujesz?Marjorie odpowiedziała, lecz doktor Jarvis najwyraźniej tego nie zrozumiał.Nachylił się jeszcze bardziej.— Marjorie, czy nic ci nie jest? Jak się czujesz? Ponownie rozległ się jej szept i jeszcze raz doktor Jarvis wyprostował się z zafrasowaną miną.— Wygląda na to — powiedział — że ona mówi w jakimś obcym języku.— Może ja spróbuję? — zaoferowała swe usługi Anna.Zajęła miejsce lekarza przy chorej i zbliżyła ucho, na ile to tylko było możliwe, do warg starej kobiety.— Marjorie? To ja, Anna.Czy zechcesz ze mną rozmawiać, Marjorie?Niemal natychmiast Marjorie podjęła swój ochrypły, głuchy szept.Wyczuwało się, że mówi spójnymi zdaniami, jednakże zupełnie nie potrafiłem rozpoznać języka, którym się posługiwała.Anna najwidoczniej nie miała takich problemów, kiedy tylko bowiem Marjorie zamilkła, zadała jej pytanie w tym samym języku.— Co ona mówi? — zapytałem profesora Qualta.Qualt, który zdawał się rozumieć przynajmniej niektóre fragmenty rozmowy, przytknął palec do ust.— Powiem za chwilę — rzucił cicho.— To jest bardzo ważne.To było ważne i trwało bardzo długo.Anna i Marjorie szeptały ze sobą prawie dziesięć minut.Pod koniec zaczęły we mnie narastać zdenerwowanie i niecierpliwość.Sądząc z wyrazu twarzy profesora Qualta, Marjorie przekazywała wiadomości więcej niż alarmujące.Gryzł fajkę tak, jak wielki, kudłaty, czarny mastiff gryzie swoją smycz.Wreszcie Marjorie ucichła.Jej głos coraz bardziej przechodził w bełkot, ustąpiły wstrząsające całym ciałem dreszcze i wkrótce zapadła w sen.Doktor Jarvis zbadał po raz kolejny puls.— Wygląda na to, że poczuła się lepiej.Dobrze jej teraz zrobi parę godzin odpoczynku.Jeśli chcecie, zostawcie ją tutaj.Zapewniam was, że się nią zajmę.Podziękowałem mu skinieniem głowy.Doktor otulił kocem drobne ciało śpiącej Marjorie, po czym przeprowadził nas w ciszy do salonu.Prowadzące do ogrodu francuskie drzwi były otwarte, dzięki czemu do pokoju wpadały świeże podmuchy wiatru od morza.Gospodarz przysunął trzy niewielkie zabytkowe fotele i poprosił nas o zajęcie w nich miejsc.Sam podszedł do wykonanego z ciemnego dębu sekretarzyka, skąd wydobył cztery szklanki.— Po tym wszystkim — powiedział — dobrze nam zrobi coś na odwagę.Mam doskonałą szkocką.Brat przywiózł mi ją z urlopu.Podczas gdy napełniał szklanki, my obejrzeliśmy pokój.Urządzono go tradycyjnie, lecz ze smakiem, korzystając z francuskiej tapety z motywami roślinnymi i dodając eleganckie, malutkie stoliki przyścienne oraz rzeźbione w drewnie obramowanie kominka.Na ścianach wisiało parę starych płócien, przedstawiających angielskie pejzaże, a także cała kolekcja osiemnastowiecznych miniatur.Bez wątpienia opłaca się być lekarzem domowym w najbogatszych rejonach Massachusetts.Doktor Jarvis podał nam szkocką i sam również zagłębił się w fotelu.Popijaliśmy w milczeniu ostrą, tracącą słodem whisky, aż wreszcie Anna nie wytrzymała.— Chcielibyście pewnie wiedzieć, co powiedziała Marjorie?Zrozumiałem z tego co nieco — wtrącił profesor Qualt.— To był jakiś dialekt, prawda? Jeden ze starych perskich dialektów pogórza.Anna skinęła głową.— Był to bardzo stary i niemal zapomniany język, którym posługiwała się odosobniona grupa mędrców, skazanych podobno na wygnanie w góry Persji.Znam go tylko dlatego, że kiedyś musiałam przetłumaczyć kilka starych tekstów farmakologicznych sporządzonych najprawdopodobniej przez tę grupę.Opanowałam wówczas niektóre elementy ich gramatyki i składni.Czy to możliwe, aby Marjorie znała ten język? — spytałem zimno.— I to w stopniu umożliwiającym tak płynną wymowę?Odpowiedź jest niemożliwa, dopóki twoja babka nie odzyska przytomności i nie wyjaśni nam tego sama — odparła Anna.— Mogła się go nauczyć, aby pomagać mężowi w pracy.Prawdę mówiąc, byłoby to jednak dziwne.Na całym świecie znajdziesz najwyżej dziesięć osób potrafiących tak dobrze rozmawiać.Ja sama rozumiem prawie wszystko, ale nie jestem w stanie złożyć więcej niż dwa, trzy zdania.Pociągnąłem mały łyk szkockiej.— Marjorie powiedziała nam, że nie interesowała się zabytkami Maxa.A jeśli się nie interesowała, to po cóż miałaby zadawać sobie trud nauki dziwacznego języka?— Może wcale się nie uczyła — odezwał się profesor Qualt, krzyżując nogi w kraciastych spodniach.— Mogła mówić pod wpływem hipnozy lub specjalnej sugestii.Mówienie wieloma językami… Takie przypadki już się zdarzały.— Istnieje teoria, że ludzie opanowani przez złe duchy posiadają zdolność posługiwania się wieloma językami — odezwał się cicho doktor Jarvis.— Jest to jeden z testów na stwierdzenie obecności demona.Przypaliłem wyjętego z kieszeni na piersi papierosa.— Uważam, że nie powinniśmy się zajmować wszystkim naraz.Przede wszystkim, Anno, powiedz, czego się od niej dowiedziałaś.Anna odsunęła z twarzy pasmo ciemnych włosów.W świetle lamp salonu doktora Jarvisa wyglądała jeszcze piękniej niż zwykle, a w jej oczach wyjątkowo wyraziście rysował się ów lisi błysk.Zanim zaczęła mówić, zwilżyła językiem wargi, przez co nabrały delikatnego połysku.— Trudno dokonać dokładnego przekładu całości — zaczęła.— Mędrcy posługujący się tym dialektem mieli zupełnie inne koncepcje życia niż ludzie współcześni i z tego powodu dla niektórych pojęć nie można znaleźć odpowiedników.Niemniej jednak, na podstawie tego, co zrozumiałam, mogę stwierdzić, że Marjorie opowiedziała mi pewną historię.Profesor Qualt zechce mnie poprawić, jeśli powiem coś nie tak.Była to historia pięknej, młodej dziewczyny, ubóstwianej przez ojca [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.— Naprawdę pan musi? — wpadłem mu w słowo.— Jeśli zadzwonimy do szpitala, dowie się o tym także i policja.Pan wie, co myślała Marjorie o Maxie i jego śmierci.Będą zadawać mnóstwo pytań.Doktor Jarvis nie wyglądał na przekonanego.— Jeżeli życiu Marjorie zagraża jakiekolwiek niebezpieczeństwo, oni wręcz będą musieli zadawać pytania.Nie mam zamiaru utrzymywać tajemnicy, ryzykując życiem kobiety.Zwłaszcza tej kobiety.To moja stara przyjaciółka.Nim jeszcze skończył mówić, Marjorie zadrżała na całym ciele i zaczęła coś szeptać.Lekarz pochylił się nad jej białą, udręczoną twarzą.— Marjorie? Czy mnie słyszysz, Marjorie? Czy dobrze się czujesz?Marjorie odpowiedziała, lecz doktor Jarvis najwyraźniej tego nie zrozumiał.Nachylił się jeszcze bardziej.— Marjorie, czy nic ci nie jest? Jak się czujesz? Ponownie rozległ się jej szept i jeszcze raz doktor Jarvis wyprostował się z zafrasowaną miną.— Wygląda na to — powiedział — że ona mówi w jakimś obcym języku.— Może ja spróbuję? — zaoferowała swe usługi Anna.Zajęła miejsce lekarza przy chorej i zbliżyła ucho, na ile to tylko było możliwe, do warg starej kobiety.— Marjorie? To ja, Anna.Czy zechcesz ze mną rozmawiać, Marjorie?Niemal natychmiast Marjorie podjęła swój ochrypły, głuchy szept.Wyczuwało się, że mówi spójnymi zdaniami, jednakże zupełnie nie potrafiłem rozpoznać języka, którym się posługiwała.Anna najwidoczniej nie miała takich problemów, kiedy tylko bowiem Marjorie zamilkła, zadała jej pytanie w tym samym języku.— Co ona mówi? — zapytałem profesora Qualta.Qualt, który zdawał się rozumieć przynajmniej niektóre fragmenty rozmowy, przytknął palec do ust.— Powiem za chwilę — rzucił cicho.— To jest bardzo ważne.To było ważne i trwało bardzo długo.Anna i Marjorie szeptały ze sobą prawie dziesięć minut.Pod koniec zaczęły we mnie narastać zdenerwowanie i niecierpliwość.Sądząc z wyrazu twarzy profesora Qualta, Marjorie przekazywała wiadomości więcej niż alarmujące.Gryzł fajkę tak, jak wielki, kudłaty, czarny mastiff gryzie swoją smycz.Wreszcie Marjorie ucichła.Jej głos coraz bardziej przechodził w bełkot, ustąpiły wstrząsające całym ciałem dreszcze i wkrótce zapadła w sen.Doktor Jarvis zbadał po raz kolejny puls.— Wygląda na to, że poczuła się lepiej.Dobrze jej teraz zrobi parę godzin odpoczynku.Jeśli chcecie, zostawcie ją tutaj.Zapewniam was, że się nią zajmę.Podziękowałem mu skinieniem głowy.Doktor otulił kocem drobne ciało śpiącej Marjorie, po czym przeprowadził nas w ciszy do salonu.Prowadzące do ogrodu francuskie drzwi były otwarte, dzięki czemu do pokoju wpadały świeże podmuchy wiatru od morza.Gospodarz przysunął trzy niewielkie zabytkowe fotele i poprosił nas o zajęcie w nich miejsc.Sam podszedł do wykonanego z ciemnego dębu sekretarzyka, skąd wydobył cztery szklanki.— Po tym wszystkim — powiedział — dobrze nam zrobi coś na odwagę.Mam doskonałą szkocką.Brat przywiózł mi ją z urlopu.Podczas gdy napełniał szklanki, my obejrzeliśmy pokój.Urządzono go tradycyjnie, lecz ze smakiem, korzystając z francuskiej tapety z motywami roślinnymi i dodając eleganckie, malutkie stoliki przyścienne oraz rzeźbione w drewnie obramowanie kominka.Na ścianach wisiało parę starych płócien, przedstawiających angielskie pejzaże, a także cała kolekcja osiemnastowiecznych miniatur.Bez wątpienia opłaca się być lekarzem domowym w najbogatszych rejonach Massachusetts.Doktor Jarvis podał nam szkocką i sam również zagłębił się w fotelu.Popijaliśmy w milczeniu ostrą, tracącą słodem whisky, aż wreszcie Anna nie wytrzymała.— Chcielibyście pewnie wiedzieć, co powiedziała Marjorie?Zrozumiałem z tego co nieco — wtrącił profesor Qualt.— To był jakiś dialekt, prawda? Jeden ze starych perskich dialektów pogórza.Anna skinęła głową.— Był to bardzo stary i niemal zapomniany język, którym posługiwała się odosobniona grupa mędrców, skazanych podobno na wygnanie w góry Persji.Znam go tylko dlatego, że kiedyś musiałam przetłumaczyć kilka starych tekstów farmakologicznych sporządzonych najprawdopodobniej przez tę grupę.Opanowałam wówczas niektóre elementy ich gramatyki i składni.Czy to możliwe, aby Marjorie znała ten język? — spytałem zimno.— I to w stopniu umożliwiającym tak płynną wymowę?Odpowiedź jest niemożliwa, dopóki twoja babka nie odzyska przytomności i nie wyjaśni nam tego sama — odparła Anna.— Mogła się go nauczyć, aby pomagać mężowi w pracy.Prawdę mówiąc, byłoby to jednak dziwne.Na całym świecie znajdziesz najwyżej dziesięć osób potrafiących tak dobrze rozmawiać.Ja sama rozumiem prawie wszystko, ale nie jestem w stanie złożyć więcej niż dwa, trzy zdania.Pociągnąłem mały łyk szkockiej.— Marjorie powiedziała nam, że nie interesowała się zabytkami Maxa.A jeśli się nie interesowała, to po cóż miałaby zadawać sobie trud nauki dziwacznego języka?— Może wcale się nie uczyła — odezwał się profesor Qualt, krzyżując nogi w kraciastych spodniach.— Mogła mówić pod wpływem hipnozy lub specjalnej sugestii.Mówienie wieloma językami… Takie przypadki już się zdarzały.— Istnieje teoria, że ludzie opanowani przez złe duchy posiadają zdolność posługiwania się wieloma językami — odezwał się cicho doktor Jarvis.— Jest to jeden z testów na stwierdzenie obecności demona.Przypaliłem wyjętego z kieszeni na piersi papierosa.— Uważam, że nie powinniśmy się zajmować wszystkim naraz.Przede wszystkim, Anno, powiedz, czego się od niej dowiedziałaś.Anna odsunęła z twarzy pasmo ciemnych włosów.W świetle lamp salonu doktora Jarvisa wyglądała jeszcze piękniej niż zwykle, a w jej oczach wyjątkowo wyraziście rysował się ów lisi błysk.Zanim zaczęła mówić, zwilżyła językiem wargi, przez co nabrały delikatnego połysku.— Trudno dokonać dokładnego przekładu całości — zaczęła.— Mędrcy posługujący się tym dialektem mieli zupełnie inne koncepcje życia niż ludzie współcześni i z tego powodu dla niektórych pojęć nie można znaleźć odpowiedników.Niemniej jednak, na podstawie tego, co zrozumiałam, mogę stwierdzić, że Marjorie opowiedziała mi pewną historię.Profesor Qualt zechce mnie poprawić, jeśli powiem coś nie tak.Była to historia pięknej, młodej dziewczyny, ubóstwianej przez ojca [ Pobierz całość w formacie PDF ]