Pokrewne
- Strona Główna
- Steven Rosefielde, D. Quinn Mil Masters of Illusion, American L
- Sarah Masters Voices 1 Sugar Strands
- Master of the Night Angela Knight
- Master of the Moon Angela Knight
- Mastering Delphi 6 (2)
- Greene Graham Czynnik ludzki
- Dikotter Frank Wielki głód
- Masterton Graham Podpalacze ludzi t.2 (SCAN dal
- The History of England From the Norman Conquest to the Death of John
- wojna zydowska
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zsz5.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Indiańskigobelin wiszący tylko pół metra od framugi drzwi, w których stał Peter, runął na podłogę: Peter natychmiast wycofał się do pokoju i przekręcił zamek w drzwiach.Korzystając z tego, że uwaga Eda została na chwilę rozproszona, Calvin Muldoon uczynił ruch, jakby chciał się rzucić gwałtownie na niego, jednak Ed zdołał się odwrócić w samą porę.W oczach miał taki blask, że Muldoonowi serce podskoczyło do gardła.- Ostrzegałem cię - powiedział Ed złowrogo.Muldoon zaczął się cofać, ciągle z rękami w górze.- W porządku - wyjąkał drżącym głosem.- W porządku, spokojnie.Ja tutaj tylko pracuję.Tymczasem Della wciąż męczyła się z zamkiem w drzwiach do sypialni Shearsona Jonesa.Klęczała przed nim i pracowała.Odsłoniła zęby w grymasie koncentracji, a ręce drżały jej nerwowo.- Pośpiesz się, dobrze? - poganiał ją Ed.- Za chwilę będziemy tu mieli na karku uzbrojonych ludzi.Calvin Muldoon zaczynał powoli schodzić po schodach, ale z dołu dobiegł Eda głos jego brata:- Calvin, czy wszystko z tobą w porządku? Nie jesteś ranny?Della nie reagowała, skupiona wyłącznie na zamku.Drzwi Petera Kaisera otwarły się znowu, jednak tym razem tylko na szerokość małej szparki.Po chwili Peter zawołał:- Czy to ty, Hardesty? Słyszysz mnie?!- Słyszę cię, słyszę.- Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę z tego, co robisz, Hardesty.Ale cokolwiek zamierzasz, nie uda ci się to.Ten dom jest strzeżony silniej niż niejedno więzienie.- To moje zmartwienie! - odkrzyknął mu Ed.Peter rozmyślał przez moment i znowu krzyknął:- Jeśli senatorowi Jonesowi spadnie choć włos z głowy, Hardesty, wkrótce będzie cię ścigał każdy policjant w tym kraju!- Nic mu się nie stanie, jeśli tylko nie zachowa się jak głupiec - powiedział Ed.- Nie masz żadnych szans, Hardesty, cokolwiek zamierzasz.- Peter był nudny w tym swoim przekonywaniu.- Na miłość boską, dalej, ty pieprzony zamku! - wreszcie odezwała się Della.- No, puszczaj!- Della! - wykrzyknął Ed błagalnym tonem.Calvin Muldoon zaczął wspinać się z powrotem po schodach, niemalże nie odrywając od nich rąk i nóg.Ed nie widział go zbyt dobrze poprzez drewnianą balustradę, jednak błysk niklowanego rewolweru kaliber 45 dotarł do jego świadomości aż nadto wyraźnie.Przeraził się.Nie było wątpliwości, że Muldoonowie uzbrojeni są nie gorzej od piechoty morskiej i że nie zawahają się strzelać, za to im przecież płacono.Rozmyślał przez chwilę, czy powinien oddać ostrzegawczy strzał w kierunku Calvina, jednak zrezygnował z tego zamiaru.Nie wiedział, ile pocisków ma w swojej broni.- Zrobione - powiedziała Della tak cichym głosem, że Ed jej nie usłyszał.W tym samym zresztą momencie pchnęła drzwi do sypialni Shearsona.Rozdzwoniły się natarczywe, głośne dzwonki alarmowe i w tym dzikim hałasie do Eda dotarła myśl, że Della ocaliła ich oboje w ostatniej chwili.Uniósłszy wysoko w górę rewolwer, który trzymał w prawej ręce, pchnął lewą ręką Delię do sypialni, a następnie zatrzasnął drzwi, gdy sam również znalazł się w środku.- Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, iż przez ciebie o mało nie narobiłem w gacie ze strachu - powiedział do Delii.I rzeczywiście, był tak ciężko przestraszony, że jego głos brzmiał chrapliwie, a jednocześnie piskliwie.Dzwonki alarmowe zawodziły na szczęście tak głośno, że Della nie zauważyła tej zmiany.- Dalej, szukajmy Shearsona! - krzyknęła.Zatrzasnęli ciężkie drzwi za sobą, po czym ostrożnie ruszyli krótkim korytarzykiem prowadzącym bezpośrednio do sypialni Shearsona.Ed kopniakiem otworzył ozdobne drzwi i wpadł do środka z bronią gotową do strzału, tak jak to widział w filmie Starsky and Hutch.Jego obawy, że będzie musiał strzelać, były nieuzasadnione.Wielkie królewskie łóżko zasłane jedwabną pościelą było puste, a Shearson Jones stał kilka metrów od niego, przy małym stoliczku, w szerokiej białej koszuli nocnej, i spokojnie palił cygaro.Dzwonki robiły w sypialni tak wściekły hałas, że Ed nawet nie próbował się odezwać.Po prostu machnął rewolwerem na Shearsona i ruchem głowy wskazał mu drzwi.Shearson spokojnie wypuścił kłąb dymu i potrząsając głową, zaprzeczył.Poruszył ustami i Ed zrozumiał z układu warg, że senator chce powiedzieć “w żadnym wypadku”.Della, w jasnozielonym poranniku, podeszła prosto do Shearsona i wrzasnęła mu coś do ucha.Senator patrzył na nią przez chwilę, po czym powoli, jakby zastanawiając się nad czymś, odłożył cygaro na srebrną popielniczkę.Otworzył drzwiczki do garderoby i wyjął z niej spodnie, koszulę i ciemnoniebieski sweter, który musiał zawierać wełnę z co najmniej dwóch tuzinów owiec.Bez słowa podał to wszystko Delli i ruszył do drzwi.- Co mu powiedziałaś?! - krzyknął Ed.- Że mamy jeszcze tylko jedną kulę - odkrzyknęła Della.-Powiedziałam mu też, jaką część ciała mu tą kulą rozpieprzymy.Ed ze zdziwieniem uniósł brwi.- I uwierzył, że jestem w stanie to zrobić? To znaczy okaleczyć go w ten sposób?- Uwierzył, że ja to zrobię.Dotarli do drzwi prowadzących do gabinetu Shearsona i Della szybko je otworzyła.Gdy przekręcała klucz w zamku, Shearson stał nad nią gruby i blady, przypominając Falstaffa.- Rób tylko to, co ci każemy! - krzyknęła Della do niego.-Nic więcej.Żadnych żartów, głupich sztuczek, niczego takiego.Dziś w nocy opuściło mnie poczucie humoru.Kiedy weszli do gabinetu, dzwonki alarmowe niespodziewanie ucichły i nastąpiła niezwykła cisza.W uszach dzwoniło jedynie echo niedawno umilkłego jazgotu.Czekali.Ed popatrzył na zegarek i przez trzydzieści sekund obserwował, jak sekundnik powoli okrąża tarczę.Na schodach za ścianą było zupełnie cicho, a przecież Muldoono-wie musieli tam być.Prawdopodobnie był z nimi również Peter Kaiser, jeśli miał dość odwagi.- Wychodzimy! - krzyknęła Della.Nie było odpowiedzi.Tylko cisza i ciemność.- Jeśli spróbujecie nas powstrzymać, senatorowi Jonesowi przytrafi się coś przykrego - powiedziała.- Nie umrze, ale już do końca życia nie będzie mężczyzną, rozumiecie?I znów cisza zastąpiła odpowiedź.Della popatrzyła na Eda, a następnie na senatora.Wyraz jej twarzy nie pozostawiał cienia wątpliwości, iż dziewczyna zastanawia się, jakie ma szansę wydostania ze strzeżonego domu nieprzyzwoicie grubego senatora i nerwowego farmera, nie tracąc przy tym życia.- Ed - powiedziała.- Wciąż masz możliwość pozostania w tym domu.Nie twierdzę, że spotka cię tu coś miłego, jednak z pewnością będzie to lepsze niż nagła śmierć przy próbie ucieczki stąd.Ed zdecydowanie potrząsnął głową.- Idę z tobą, bez dyskusji.Nie przejmuj się mną, Della, nie będę dla ciebie ciężarem.Powiedz tylko słowo, zrobię wszystko, co uznasz za konieczne.Della popatrzyła na Shearsona.- Słyszałeś, kochany? Wyruszamy więc na małą wycieczkę.Shearson westchnął.- Ojciec zawsze powtarzał mi, żebym wystrzegał się kobiet z wielkim biustem - powiedział.- Ich poczucie lojalności bardzo łatwo odwraca się o sto osiemdziesiąt stopni i osiąga rozmiary ich buforów.Ed ukłuł tłusty bok Shearsona końcem lufy rewolweru.Było to jak nakłuwanie poduszki.Shearson odwrócił głowę, rozwścieczony, ale Ed posłał mu w odpowiedzi uśmiech, który Sally nazywała uśmiechem “zadowolonego aligatora”.- Czy powiecie mi, kim właściwie jesteście? - zapytał Shearson.- Czy mógłbym wiedzieć, dlaczego mnie porywacie? Może jesteście jakąś bojówką? Może trzymacie z Izraelem? Chociaż, w gruncie rzeczy, nie sprawia mi to żadnej różnicy.Della zignorowała go.- Teraz wyjdziesz przez te drzwi z rękami uniesionymi do góry - wydała polecenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Indiańskigobelin wiszący tylko pół metra od framugi drzwi, w których stał Peter, runął na podłogę: Peter natychmiast wycofał się do pokoju i przekręcił zamek w drzwiach.Korzystając z tego, że uwaga Eda została na chwilę rozproszona, Calvin Muldoon uczynił ruch, jakby chciał się rzucić gwałtownie na niego, jednak Ed zdołał się odwrócić w samą porę.W oczach miał taki blask, że Muldoonowi serce podskoczyło do gardła.- Ostrzegałem cię - powiedział Ed złowrogo.Muldoon zaczął się cofać, ciągle z rękami w górze.- W porządku - wyjąkał drżącym głosem.- W porządku, spokojnie.Ja tutaj tylko pracuję.Tymczasem Della wciąż męczyła się z zamkiem w drzwiach do sypialni Shearsona Jonesa.Klęczała przed nim i pracowała.Odsłoniła zęby w grymasie koncentracji, a ręce drżały jej nerwowo.- Pośpiesz się, dobrze? - poganiał ją Ed.- Za chwilę będziemy tu mieli na karku uzbrojonych ludzi.Calvin Muldoon zaczynał powoli schodzić po schodach, ale z dołu dobiegł Eda głos jego brata:- Calvin, czy wszystko z tobą w porządku? Nie jesteś ranny?Della nie reagowała, skupiona wyłącznie na zamku.Drzwi Petera Kaisera otwarły się znowu, jednak tym razem tylko na szerokość małej szparki.Po chwili Peter zawołał:- Czy to ty, Hardesty? Słyszysz mnie?!- Słyszę cię, słyszę.- Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę z tego, co robisz, Hardesty.Ale cokolwiek zamierzasz, nie uda ci się to.Ten dom jest strzeżony silniej niż niejedno więzienie.- To moje zmartwienie! - odkrzyknął mu Ed.Peter rozmyślał przez moment i znowu krzyknął:- Jeśli senatorowi Jonesowi spadnie choć włos z głowy, Hardesty, wkrótce będzie cię ścigał każdy policjant w tym kraju!- Nic mu się nie stanie, jeśli tylko nie zachowa się jak głupiec - powiedział Ed.- Nie masz żadnych szans, Hardesty, cokolwiek zamierzasz.- Peter był nudny w tym swoim przekonywaniu.- Na miłość boską, dalej, ty pieprzony zamku! - wreszcie odezwała się Della.- No, puszczaj!- Della! - wykrzyknął Ed błagalnym tonem.Calvin Muldoon zaczął wspinać się z powrotem po schodach, niemalże nie odrywając od nich rąk i nóg.Ed nie widział go zbyt dobrze poprzez drewnianą balustradę, jednak błysk niklowanego rewolweru kaliber 45 dotarł do jego świadomości aż nadto wyraźnie.Przeraził się.Nie było wątpliwości, że Muldoonowie uzbrojeni są nie gorzej od piechoty morskiej i że nie zawahają się strzelać, za to im przecież płacono.Rozmyślał przez chwilę, czy powinien oddać ostrzegawczy strzał w kierunku Calvina, jednak zrezygnował z tego zamiaru.Nie wiedział, ile pocisków ma w swojej broni.- Zrobione - powiedziała Della tak cichym głosem, że Ed jej nie usłyszał.W tym samym zresztą momencie pchnęła drzwi do sypialni Shearsona.Rozdzwoniły się natarczywe, głośne dzwonki alarmowe i w tym dzikim hałasie do Eda dotarła myśl, że Della ocaliła ich oboje w ostatniej chwili.Uniósłszy wysoko w górę rewolwer, który trzymał w prawej ręce, pchnął lewą ręką Delię do sypialni, a następnie zatrzasnął drzwi, gdy sam również znalazł się w środku.- Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, iż przez ciebie o mało nie narobiłem w gacie ze strachu - powiedział do Delii.I rzeczywiście, był tak ciężko przestraszony, że jego głos brzmiał chrapliwie, a jednocześnie piskliwie.Dzwonki alarmowe zawodziły na szczęście tak głośno, że Della nie zauważyła tej zmiany.- Dalej, szukajmy Shearsona! - krzyknęła.Zatrzasnęli ciężkie drzwi za sobą, po czym ostrożnie ruszyli krótkim korytarzykiem prowadzącym bezpośrednio do sypialni Shearsona.Ed kopniakiem otworzył ozdobne drzwi i wpadł do środka z bronią gotową do strzału, tak jak to widział w filmie Starsky and Hutch.Jego obawy, że będzie musiał strzelać, były nieuzasadnione.Wielkie królewskie łóżko zasłane jedwabną pościelą było puste, a Shearson Jones stał kilka metrów od niego, przy małym stoliczku, w szerokiej białej koszuli nocnej, i spokojnie palił cygaro.Dzwonki robiły w sypialni tak wściekły hałas, że Ed nawet nie próbował się odezwać.Po prostu machnął rewolwerem na Shearsona i ruchem głowy wskazał mu drzwi.Shearson spokojnie wypuścił kłąb dymu i potrząsając głową, zaprzeczył.Poruszył ustami i Ed zrozumiał z układu warg, że senator chce powiedzieć “w żadnym wypadku”.Della, w jasnozielonym poranniku, podeszła prosto do Shearsona i wrzasnęła mu coś do ucha.Senator patrzył na nią przez chwilę, po czym powoli, jakby zastanawiając się nad czymś, odłożył cygaro na srebrną popielniczkę.Otworzył drzwiczki do garderoby i wyjął z niej spodnie, koszulę i ciemnoniebieski sweter, który musiał zawierać wełnę z co najmniej dwóch tuzinów owiec.Bez słowa podał to wszystko Delli i ruszył do drzwi.- Co mu powiedziałaś?! - krzyknął Ed.- Że mamy jeszcze tylko jedną kulę - odkrzyknęła Della.-Powiedziałam mu też, jaką część ciała mu tą kulą rozpieprzymy.Ed ze zdziwieniem uniósł brwi.- I uwierzył, że jestem w stanie to zrobić? To znaczy okaleczyć go w ten sposób?- Uwierzył, że ja to zrobię.Dotarli do drzwi prowadzących do gabinetu Shearsona i Della szybko je otworzyła.Gdy przekręcała klucz w zamku, Shearson stał nad nią gruby i blady, przypominając Falstaffa.- Rób tylko to, co ci każemy! - krzyknęła Della do niego.-Nic więcej.Żadnych żartów, głupich sztuczek, niczego takiego.Dziś w nocy opuściło mnie poczucie humoru.Kiedy weszli do gabinetu, dzwonki alarmowe niespodziewanie ucichły i nastąpiła niezwykła cisza.W uszach dzwoniło jedynie echo niedawno umilkłego jazgotu.Czekali.Ed popatrzył na zegarek i przez trzydzieści sekund obserwował, jak sekundnik powoli okrąża tarczę.Na schodach za ścianą było zupełnie cicho, a przecież Muldoono-wie musieli tam być.Prawdopodobnie był z nimi również Peter Kaiser, jeśli miał dość odwagi.- Wychodzimy! - krzyknęła Della.Nie było odpowiedzi.Tylko cisza i ciemność.- Jeśli spróbujecie nas powstrzymać, senatorowi Jonesowi przytrafi się coś przykrego - powiedziała.- Nie umrze, ale już do końca życia nie będzie mężczyzną, rozumiecie?I znów cisza zastąpiła odpowiedź.Della popatrzyła na Eda, a następnie na senatora.Wyraz jej twarzy nie pozostawiał cienia wątpliwości, iż dziewczyna zastanawia się, jakie ma szansę wydostania ze strzeżonego domu nieprzyzwoicie grubego senatora i nerwowego farmera, nie tracąc przy tym życia.- Ed - powiedziała.- Wciąż masz możliwość pozostania w tym domu.Nie twierdzę, że spotka cię tu coś miłego, jednak z pewnością będzie to lepsze niż nagła śmierć przy próbie ucieczki stąd.Ed zdecydowanie potrząsnął głową.- Idę z tobą, bez dyskusji.Nie przejmuj się mną, Della, nie będę dla ciebie ciężarem.Powiedz tylko słowo, zrobię wszystko, co uznasz za konieczne.Della popatrzyła na Shearsona.- Słyszałeś, kochany? Wyruszamy więc na małą wycieczkę.Shearson westchnął.- Ojciec zawsze powtarzał mi, żebym wystrzegał się kobiet z wielkim biustem - powiedział.- Ich poczucie lojalności bardzo łatwo odwraca się o sto osiemdziesiąt stopni i osiąga rozmiary ich buforów.Ed ukłuł tłusty bok Shearsona końcem lufy rewolweru.Było to jak nakłuwanie poduszki.Shearson odwrócił głowę, rozwścieczony, ale Ed posłał mu w odpowiedzi uśmiech, który Sally nazywała uśmiechem “zadowolonego aligatora”.- Czy powiecie mi, kim właściwie jesteście? - zapytał Shearson.- Czy mógłbym wiedzieć, dlaczego mnie porywacie? Może jesteście jakąś bojówką? Może trzymacie z Izraelem? Chociaż, w gruncie rzeczy, nie sprawia mi to żadnej różnicy.Della zignorowała go.- Teraz wyjdziesz przez te drzwi z rękami uniesionymi do góry - wydała polecenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]