Pokrewne
- Strona Główna
- Steven Rosefielde, D. Quinn Mil Masters of Illusion, American L
- Sarah Masters Voices 1 Sugar Strands
- Master of the Night Angela Knight
- Master of the Moon Angela Knight
- Mastering Delphi 6 (2)
- Greene Graham Czynnik ludzki
- May Karol U stóp sfinksa
- BURCKHARDT KULTURA ODRODZENIA WE WŁOSZECH wydrukowane wstęp i nota biograficzna
- Olivia Cunning  Sinners on tour 02 Rock Hard
- Farland Dav
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- metta16.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Peter sączył swego drinka.Zrobiły mu się od tego białe wąsy.- Jest wiele autentycznych przypadków dodatkowych piersi.Przejrzałem niektóre dzisiaj rano.Jakaś kobieta w Baden-Baden miała.- Peter, to nie są dodatkowe piersi.Ona sama powiedziała, że to się powtarza w jej rodzinie.To cecha dziedziczna.- Masz na myśli to, że jej matka ma je również?- Wydaje mi się, że tak.Tak zrozumiałem.- Cóż - powiedział Peter - muszę przyznać, że jest to dosyć nietypowe.Gene podniósł swojego drinka i pociągnął spory łyk.Płyn spalił mu gardło i przypomniał o tym, jak pusty ma żołądek.- To przestaje być takie niezwykłe, gdy spojrzysz na to z punktu widzenia Lorie.Ona wierzy, że jej piersi są całkiem normalne.A zatem, albo cierpi na swego rodzaju kompensację psychologiczną brzydkiego wyglądu, albo jest w usprawiedliwiony sposób przekonana, że jest prawdziwą kobietą Ubasti, wywodzącą się z tych ludzi-lwów.- W usprawiedliwiony sposób? - przerwał Peter.- To znaczy, że wierzysz w ich istnienie?- A w cóż innego mam wierzyć?Peter złożył dłonie i wpatrywał się w zamyśleniu w stół.Próbował zrobić to, co robi każdy profesjonalista, gdy jakiś człowiek przychodzi do niego z niespotykaną sprawą: dopasować ją do znanych sobie realiów.Gene nie miał do niego o to pretensji, gdyż i on przez to przeszedł.Wiedział, że Lorie Semple Keiller, od niecałej doby jego żona, wymykała się wszelkim próbom racjonalizacji.Peter mimowolnie drapał się po łysinie.- Czy ty ją kochasz? - zapytał.- Oczywiście, że ją kocham.Dlaczego o to pytasz?- No cóż - stwierdził Peter - skoro chcesz jej pomóc, to bardzo ważne.Jeśli jej nie kochasz lub jeśli nie jesteś tego pewien, proponowałbym, żebyś usunął ją ze swego życia najszybciej, jak to tylko możliwe.Lecz jeśli tak nie jest i naprawdę chcesz jej pomóc powrócić do normalnego świata, będziesz musiał przygotować się do podjęcia wielu naprawdę trudnych decyzji.- Czy mam się przyzwyczaić? Do tych.tych dodatkowych piersi? I tych włosów?Peter skinął głową.- Pamiętasz, co powiedziałem na party Waltera Farlowe'a? Jeśli chcesz zrozumieć, co dzieje się z tą dziewczyną, będziesz musiał poddać się jej myślom o nieuniknionym przeznaczeniu.Z tego, co mi powiedziałeś, ona obawia się, że jakieś wydarzenie, jakieś okropne nieuchronne wydarzenie, będzie miało miejsce w waszym życiu.Musisz jedynie przyjąć reguły tej gry i gdy stanie się dla niej jasne, że owo straszne zdarzenie nie nastąpi, masz największą szansę, by ją z tego wyleczyć.Gene przypomniał sobie obraz gazeli Smitha.- A jeśli założymy, iż ono nastąpi? - spytał.-Przypuśćmy, że to właśnie ona ma rację?Peter skończył swojego drinka.- Gene - powiedział łagodnie - chcę, żebyś coś zapamiętał.Nie wierzę w istnienie ludzi-lwów.Przykro mi, ale tak właśnie jest.Jest genetycznie niemożliwe, by lew zapłodnił kobietę, a nawet gdyby to było możliwe, co robiliby ich potomkowie w ślicznym domostwie opodal Merriam, w towarzystwie miłych, młodych demokratów, takich jak ty? Gene uśmiechnął się.- W porządku, Peter.Wiem, że to dla ciebie trudne do przełknięcia.Lecz ja tam wracam, więc cokolwiek się stanie, prawdopodobnie poznam prawdę.Mam jedynie nadzieję, że to ty masz rację, a ja się mylę.- Tak długo, jak ją kochasz, Gene, masz szansę, że sobie z tym poradzisz.Gene skończył swego Jacka Danielsa.- Módl się za mnie - powiedział cicho.- Myślę, że będę tego potrzebował.Czekała na niego w ciemnym holu ubrana w prostą, długą, wieczorową suknię.Jej włosy spływały kaskadą lśniących loków.Miała błyszczące kolczyki i złote łańcuszki na szyi.Dekolt był tak głęboki, że odsłaniał jasnoróżowe aureole jej piersi, lecz gdy zawiesił swój prochowiec na wieszaku i podszedł do niej po marmurowej posadzce, próbował na to nie patrzeć.Nie były to w końcu jedyne piersi.- Lorie - powiedział bardzo delikatnie, po czym pochylił się i pocałował ją.Zamknęła oczy i poczuł, jak czubek jej języka wślizguje mu się między wargi.Polizała jego zęby, lecz usta trzymała tak ciasno zwarte, iż nie mógł się odwzajemnić.„Strzeż się les dents" - upomniał go zimny, wewnętrzny głos.Cofnął się i ujął ją za nadgarstki.Uśmiechnęła się.Lekko, niepewnie, lecz z wyraźnym zadowoleniem.- Gene, tęskniłam za tobą.- Jej oczy wypełniły się łzami.W tym momencie rozległ się głęboki głos.- Czy to mój zięć służbista? - spytała pani Semple, odziana w suknię prawie równie wyzywającą, jak suknia Lorie, schodząc dostojnie ze schodów.Jej srebrne włosy były świeżo upięte i polakierowane, a na szyi połyskiwała kolia ze srebra i pereł.- Pani Semple - powiedział Gene, biorąc ją za rękę - nie wiem doprawdy, co powiedzieć.- Nie musisz nic mówić, samolubny młodzieńcze, i w zupełności cię rozumiem.Oczywiście, że to był szok! Lorie postąpiła nierozsądnie, nie uprzedzając cię.Lecz te rzeczy są dla nas takie naturalne, dla Lorie i dla mnie, że nawet nie przyszło jej to do głowy.No, ale dość o tym, kolacja będzie gotowa za kilka minut i sądzę, że chciałbyś się przebrać.Wyglądasz, jakbyś spędził cały dzień na ławce w parku.Kwadrans później siedzieli w jadalni, a Mathieu, poruszając się sztywno i bezszelestnie w niedopasowanym fraku, podawał im gorące dania [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Peter sączył swego drinka.Zrobiły mu się od tego białe wąsy.- Jest wiele autentycznych przypadków dodatkowych piersi.Przejrzałem niektóre dzisiaj rano.Jakaś kobieta w Baden-Baden miała.- Peter, to nie są dodatkowe piersi.Ona sama powiedziała, że to się powtarza w jej rodzinie.To cecha dziedziczna.- Masz na myśli to, że jej matka ma je również?- Wydaje mi się, że tak.Tak zrozumiałem.- Cóż - powiedział Peter - muszę przyznać, że jest to dosyć nietypowe.Gene podniósł swojego drinka i pociągnął spory łyk.Płyn spalił mu gardło i przypomniał o tym, jak pusty ma żołądek.- To przestaje być takie niezwykłe, gdy spojrzysz na to z punktu widzenia Lorie.Ona wierzy, że jej piersi są całkiem normalne.A zatem, albo cierpi na swego rodzaju kompensację psychologiczną brzydkiego wyglądu, albo jest w usprawiedliwiony sposób przekonana, że jest prawdziwą kobietą Ubasti, wywodzącą się z tych ludzi-lwów.- W usprawiedliwiony sposób? - przerwał Peter.- To znaczy, że wierzysz w ich istnienie?- A w cóż innego mam wierzyć?Peter złożył dłonie i wpatrywał się w zamyśleniu w stół.Próbował zrobić to, co robi każdy profesjonalista, gdy jakiś człowiek przychodzi do niego z niespotykaną sprawą: dopasować ją do znanych sobie realiów.Gene nie miał do niego o to pretensji, gdyż i on przez to przeszedł.Wiedział, że Lorie Semple Keiller, od niecałej doby jego żona, wymykała się wszelkim próbom racjonalizacji.Peter mimowolnie drapał się po łysinie.- Czy ty ją kochasz? - zapytał.- Oczywiście, że ją kocham.Dlaczego o to pytasz?- No cóż - stwierdził Peter - skoro chcesz jej pomóc, to bardzo ważne.Jeśli jej nie kochasz lub jeśli nie jesteś tego pewien, proponowałbym, żebyś usunął ją ze swego życia najszybciej, jak to tylko możliwe.Lecz jeśli tak nie jest i naprawdę chcesz jej pomóc powrócić do normalnego świata, będziesz musiał przygotować się do podjęcia wielu naprawdę trudnych decyzji.- Czy mam się przyzwyczaić? Do tych.tych dodatkowych piersi? I tych włosów?Peter skinął głową.- Pamiętasz, co powiedziałem na party Waltera Farlowe'a? Jeśli chcesz zrozumieć, co dzieje się z tą dziewczyną, będziesz musiał poddać się jej myślom o nieuniknionym przeznaczeniu.Z tego, co mi powiedziałeś, ona obawia się, że jakieś wydarzenie, jakieś okropne nieuchronne wydarzenie, będzie miało miejsce w waszym życiu.Musisz jedynie przyjąć reguły tej gry i gdy stanie się dla niej jasne, że owo straszne zdarzenie nie nastąpi, masz największą szansę, by ją z tego wyleczyć.Gene przypomniał sobie obraz gazeli Smitha.- A jeśli założymy, iż ono nastąpi? - spytał.-Przypuśćmy, że to właśnie ona ma rację?Peter skończył swojego drinka.- Gene - powiedział łagodnie - chcę, żebyś coś zapamiętał.Nie wierzę w istnienie ludzi-lwów.Przykro mi, ale tak właśnie jest.Jest genetycznie niemożliwe, by lew zapłodnił kobietę, a nawet gdyby to było możliwe, co robiliby ich potomkowie w ślicznym domostwie opodal Merriam, w towarzystwie miłych, młodych demokratów, takich jak ty? Gene uśmiechnął się.- W porządku, Peter.Wiem, że to dla ciebie trudne do przełknięcia.Lecz ja tam wracam, więc cokolwiek się stanie, prawdopodobnie poznam prawdę.Mam jedynie nadzieję, że to ty masz rację, a ja się mylę.- Tak długo, jak ją kochasz, Gene, masz szansę, że sobie z tym poradzisz.Gene skończył swego Jacka Danielsa.- Módl się za mnie - powiedział cicho.- Myślę, że będę tego potrzebował.Czekała na niego w ciemnym holu ubrana w prostą, długą, wieczorową suknię.Jej włosy spływały kaskadą lśniących loków.Miała błyszczące kolczyki i złote łańcuszki na szyi.Dekolt był tak głęboki, że odsłaniał jasnoróżowe aureole jej piersi, lecz gdy zawiesił swój prochowiec na wieszaku i podszedł do niej po marmurowej posadzce, próbował na to nie patrzeć.Nie były to w końcu jedyne piersi.- Lorie - powiedział bardzo delikatnie, po czym pochylił się i pocałował ją.Zamknęła oczy i poczuł, jak czubek jej języka wślizguje mu się między wargi.Polizała jego zęby, lecz usta trzymała tak ciasno zwarte, iż nie mógł się odwzajemnić.„Strzeż się les dents" - upomniał go zimny, wewnętrzny głos.Cofnął się i ujął ją za nadgarstki.Uśmiechnęła się.Lekko, niepewnie, lecz z wyraźnym zadowoleniem.- Gene, tęskniłam za tobą.- Jej oczy wypełniły się łzami.W tym momencie rozległ się głęboki głos.- Czy to mój zięć służbista? - spytała pani Semple, odziana w suknię prawie równie wyzywającą, jak suknia Lorie, schodząc dostojnie ze schodów.Jej srebrne włosy były świeżo upięte i polakierowane, a na szyi połyskiwała kolia ze srebra i pereł.- Pani Semple - powiedział Gene, biorąc ją za rękę - nie wiem doprawdy, co powiedzieć.- Nie musisz nic mówić, samolubny młodzieńcze, i w zupełności cię rozumiem.Oczywiście, że to był szok! Lorie postąpiła nierozsądnie, nie uprzedzając cię.Lecz te rzeczy są dla nas takie naturalne, dla Lorie i dla mnie, że nawet nie przyszło jej to do głowy.No, ale dość o tym, kolacja będzie gotowa za kilka minut i sądzę, że chciałbyś się przebrać.Wyglądasz, jakbyś spędził cały dzień na ławce w parku.Kwadrans później siedzieli w jadalni, a Mathieu, poruszając się sztywno i bezszelestnie w niedopasowanym fraku, podawał im gorące dania [ Pobierz całość w formacie PDF ]