[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zamiast obrazić się, wzruszyłaramionami i odrzekła potulnie:- Czemu pan tak na mnie krzyczy?- Bo zle pani odgrywa swoją rolę - odrzekłem tłumiąc gniew.Doktor był szczerze zdumiony.- Przepraszam, ale jaką rolę odgrywa pani Zenobia?- Jaką? Udaje gęś zakochaną w gangsterze.- Ciociu, och, ciociu - z dezaprobatą szepnęła Kasia.Tym razem Zenobia zareagowała inaczej.Tupnęła nogą - Cicho, smarkata! I ty też się w towtrącasz?A potem niespodziewanie dla nas wszystkich wykręciła się na pięcie i pobiegła do namiotu.- Nieładnie pan postępuje, panie Tomaszu - pokręcił głową doktor.- To taka piękna kobieta,a pan jej dokucza.Machnąłem bezradnie ręką i poszedłem do wehikułu.Położyłem się na rozłożonychsiedzeniach.Przecież był to dopiero środek nocy, należało się wyspać.Inni też poszli w moje ślady.Pan Kuryłło, który poczuł się już zupełnie dobrze, zażyłproszek od bólu głowy i zaszył się w.namiocie.Po kilkunastu minutach obóz ogarnęła ciszanocna.Nie wydawało się prawdopodobne, aby człowiek-żaba jeszcze raz próbowałnapaści.Zapewne szukał teraz drogi ucieczki z tej okolicy.Po wydarzeniach, a które zabrały nam dobry kawałek nocy, obudziliśmy się bardzo pózno.Doktor poszedł do namiotu pana Kuryłły, aby sprawdzić, jak cię czuje po przykrejprzygodzie, i stwierdził, że pacjent.zniknął.To znaczy nie tyle zniknął, ile po prostu zabrał swoje rzeczy i odszedł pozostawiając wnamiocie list następującej treści:Moi Drodzy!Wybaczcie mi, że odszedłem bez pożegnania, ale musiałem tak zrobić, ponieważ jestempewien, że potwór, który na mnie napadł, siedzi nasz obóz i obserwuje każdy nasz krok.Zdecydowałem się czmychnąć po cichu, korzystając z nocnych ciemności.Uciekłem zaśdlatego, że po tym, co on zrobił dzisiejszej nocy,- zdolny jest do tego, aby następnej mniezamordować, a ży cię mi jeszcze miłe.Nie wiem, czego on chce ode mnie, jegopostępowanie jest dla mnie równie tajemnicze, jak i dla was.Ale jedno wiem: muszęuciekać przed nim.Dlatego rezygnuję z rozwiązania zagadki v wracam do domu.Z tądodatkową szachownicą nie okłamałem was, jedzcie tam, a.przekonacie się, że mówiłemprawdę.Błagam was, nie dajcie poznać po sobie, że mnie już nie ma wśród was, bo tenwariat zapewne wciąż was obserwuje.Jedyna moja nadzieja, że on pojedzie do Czarnegow siad za wami i dzięki temu bę de mógł spokojnie odjechać do domu, bo on zgubi mójtrop.%7łyczę wam wszystkiego najlepszego, zrzekam się stanowiska prezesa.JAN KURYAAO93 - I co teraz zrobimy? - kpiąco zapytała Zenobia.- Bóg z nim - rzekł doktor - niech sobie idzie w spokoju.Obawiam się jednak, że człowiek-żaba nie da się wyprowadzić w pole.Zdoła odnalezć Kuryłłę, a wówczas kto wie, czy naszbyły prezes nie pożałuje, że nie jest razem z nami.- Zgadzam się z panem - powiedziałem przeglądając atlas samochodowy i szukając na nimleśniczówki o nazwie Czarne.- Nam zaś nie pozostaje nic innego, jak obejrzeć jednakdodatkową szachownicę.Przewiduję, że zajmie to czas do południa.Potem ruszamy na Polanę, do mauzoleum.- Ja chcę wracać do Jasienia - oświadczyła Zenobia; - Mam wyżej uszu tychbezsensownych podróży.Pojechałam na wycieczkę tylko ze względu na Fryderyka, a terazpragnę wrócić do swego domku nad jeziorem.Zastanowiłem się chwilę.- Jeśli pan doktor wyrazi zgodę, moglibyśmy spełnić pani życzenie.Panie doktorze -zwróciłem się do ojca Tella.- Czy nie zechciałby pan odwiezć do Jasienia panią Zenobię,Kasię oraz panią Hildę?- A ja tam po co? - zdziwiła się Hilda.- Ja chcę zobaczyć.tę szachownicę w Czarnem.Odprowadziłem ją na bok i zacząłem tłumaczyć:- Muszę wiedzieć, kto jest człowiekiem-żabą: Fryderyk czy Klaus.Doktor odwiezie panią dopałacu w Jasieniu, zamówi pani rozmowę telefoniczną z redakcją, w której pracuje Klaus, iuda pani, że chce z nim rozmawiać.Jeśli Klaus podejdzie do telefonu, zrezygnuje pani zrozmowy.Ale my będziemy wiedzieli, że on przebywa w Niemczech, a więc człowiekiem-żabą jest Fryderyk.Doktor zaczeka na panią, a następnie przywiezie na Polanę, gdzie mybędziemy na was czekać.Chyba ma pani do mnie na tyle zaufania, aby powierzyć miobejrzenie tej szachownicy.- Mam do pana całkowite zaufanie i zrobię to, co pan uważa za słuszne - powiedziała Hilda.Doktor zgodził się odwiezć Zenobię, Kasię i Hildę, chłopcy zaś mieli wraz ze mną jechaćwehikułem do Kuryłłowej szachownicy.Lecz raptem wyłoniła się trudność: Kasia ryknęłapłaczem i oświadczyła Zenobii, że jest zachwycona naszą wycieczką, bo przeżywamyciągle jakieś nowe przygody, a w Jasieniu czekają ją nudy.Ciocia jezdzi wciąż do kawiarni,a ona pozostaje sama z Sebastianem.Poruszeni płaczem dziewczynki poprosiliśmy Zenobię, aby pozostawiła nam Kasię iSebastiana.Chłopcy okazali się wielkimi dżentelmenami i przyrzekli Zenobii swoją opiekęnad Kasią.Rzecz jasna opiekę zagwarantowałem również i ja.Poinformowałem Zenobię, że następną noc spędzimy na Polanie w pobliżu mauzoleum, ajeśli nasze badania grobowca nie przyniosą rezultatu, powrócimy do Jasienia.W każdymrazie Zenobia wiedziała, gdzie nas szukać, i gdyby zaszła potrzeba, mogła przyjechać donas swoim motocyklem.Umówiliśmy się z doktorem i Hildą, że spotkamy się o piątej po południu na drodze wsąsiedztwie kamieniołomu.Pożegnaliśmy się i rozjechaliśmy w różne strony.Jeśli - jak napisał w swym liście pan Kuryłło - tajemniczy osobnik śledził każdy nasz krok, tonarobiliśmy mu teraz wielkiego kłopotu.Musiał wybrać, czy udać się w ślad za wehikułem,czy też za Wartburgiem, bo przecież nie mógł wiedzieć, że pan Kuryłło zniknął przedświtem i nie odjechał żadnym z tych samochodów.Przyszłość miała pokazać, co.wybrał tajemniczy prześladowca [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl