Pokrewne
- Strona Główna
- Robert Pozen Too Big to Save How to Fix the U.S. Financial System (2009)
- Zen and the Heart of Psychotherapy by Robert Rosenbaum PhD 1st Edn
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia
- Robert Cialdini Wywieranie wplywu na ludzi. Teoria i praktyka
- Robert Dallek Lyndon B. Johnson, Portrait of a President (2004)
- QoS in Integrated 3G Networks Robert Lloyd Evans (2)
- Heinlein Robert A Kot ktory przenika przez sciany
- Corel PHOTO PAINT (3)
- Lethem Jonathan Amnesia Moon
- Jakes John Złota Kalifornia tom III
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- psp5.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W prasie pojawiło się mnóstwo artykułów o tym, cowydarzyło się w teatrze.Bennett czytał je Eve na głos, po czym \artował, \e teraz pewnie będziezadzierać nosa.Eve nalegała, \eby pierwsza premiera odbyła się zgodnie z planem.Potem wystraszyła się przecie\ powinna być na miejscu, mieć wszystko na oku.Studiowała dokładnie ka\dą recenzję.Cieszyła się, \e sztuka została dobrze przyjęta i \e aktor,który zastąpił Russa, znakomicie wywiązał się ze swojego zadania.śałowała jedynie, \e sama niemogła obejrzeć tego przedstawienia.Z coraz mniejszą chęcią poddawała się badaniom lekarskim. Doktorze, kiedy pan wreszcie przestanie mnie dzgać i ugniatać? Czuję się ju\ dobrze.Le\ała na brzuchu, podczas gdy doktor Franco zmieniał jej opatrunek. Mówiono mi, moje dziecko, \e zle sypiasz. Bo nudzę się jak mops.Spacer po ogrodzie jest wielkim wydarzeniem.Chcę iść do teatru,panie doktorze.Przegapiłam pierwsze przedstawienie.Nie chcę przegapić drugiej premiery. Rozumiem.Podobno odmawiasz przyjmowania leków? Bo ich nie potrzebuję. Podparta głowę na dłoniach. Naprawdę czuję się dobrze. Potwierdza się moja teoria oznajmił z uśmiechem lekarz, pomagając Eve przewrócić się nawznak. Jak pacjent marudzi, to znaczy, \e zdrowieje. Przepraszam, jeśli zachowuję się jak rozkapryszone dziecko. Ale\ wcale się tak nie zachowujesz. Po prostu nie jestem przyzwyczajona, \eby tak się o mnie troszczono.Nawet ojciec.GdybyChris nie przekonała go, \eby wrócił do Houston, chybabym zwariowała.Tata oczywiście byłwspaniały, godzinami tu przesiadywał.Zresztą wszyscy są cudowni.Dzieciaki Gabrielli przynoszą milaurki.Dorian przemycił nawet kotka.Rzecz jasna, to tajemnica. Nikomu nie powiem. Ksią\ę Armand przychodzi codziennie.Dostałam od niego tę pozytywkę. Pogładziła srebrnąszkatułkę. Podarował ją swojej \onie, kiedy urodziła Aleksa.Powiedział, \e na pewno by sięcieszyła, wiedząc, \e pozytywka jest w tak dobrych rękach. Obie dałyście mu syna. Panie doktorze, wcale nie czuję się jak bohaterka. Azy znów podeszły jej do gardła.Nienawidziła być beksą, ale nie umiała ich powstrzymać.Ja.muszę normalnie \yć.Le\ąc tu, mam zbyt du\o czasu na rozmyślanie. Niepokoją cię własne myśli? Niektóre przyznała. Muszę się czymś zająć. Proponuję mały eksperyment. Jaki? spytała podejrzliwie. Dziś po południu spróbujesz zasnąć. Ale doktorze. Proszę mnie do końca wysłuchać.A więc dziś po południu spróbujesz zasnąć powtórzył.Wieczorem wło\ysz elegancką suknię.bez dekoltu na plecach, \eby nie było widać opatrunku, ipojedziesz do teatru.Wyłącznie w charakterze widza.Po przedstawieniu wrócisz do pałacu.Mo\eszzjeść lekką kolację.A potem, jak Kopciuszek, o dwunastej masz być w łó\ku.Co ty na to?Uradowana, wyciągnęła rękę na znak zgody.Zamierzała dotrzymać słowa i o północy znalezćsię w łó\ku.A za kilka dni wrócić do pracy.Chris z Gabriellą pomogły się jej ubrać.Kiedy w prostej białej sukni i ozdobionym koralikami\akiecie przyjrzała się sobie w lustrze, uznała, \e wygląda znacznie lepiej ni\ przed aferą z Russem.Była wypoczęta, policzki miała delikatnie zarumienione, oczy błyszczące.Wyperfumowała się za uszami.Znów czuła się jak kobieta. Jesteś piękna powiedział z zachwytem Aleksander, kiedy przyszedł po nią na górę.W dłonitrzymał bukiecik dzwonków. Dziękuję. Podniosła kwiaty do nosa i wciągnęła ich słodkawy zapach. Po raz pierwszy odwielu dni patrzysz na mnie normalnie, a nie jak na chorą, niemal umierającą istotę.Wziął ją pod rękę i poprowadził schodami na dół.Przed drzwiami czekała długa, lśniącalimuzyna; silnik cichutko warczał.Wnętrze wozu wypełniała muzyka Beethovena.Na wąskiej półce wkubełku z lodem chłodziła się butelka szampana. Cudownie szepnęła Eve, przysuwając swój kieliszek do kieliszka Aleksa, a potem całując gow usta. Jestem taka szczęśliwa. Cieszę się. Sięgnął w bok do niedu\ej przegródki, z której wyciągnął długie, wąskie etui.Czekałem z tym, a\ wyzdrowiejesz. Aleks, nie musisz mi dawać prezentów. Ale chcę. Wło\ył etui do jej dłoni. Proszę cię, nie odmawiaj mi.Jak\eby mogła? Kiedy uniosła wieczko, jej oczom ukazał się niezwykłej urody naszyjnikwysadzany brylantami i szafirami.Kamienie zdawały się wisieć na cienkich srebrnych niteczkach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.W prasie pojawiło się mnóstwo artykułów o tym, cowydarzyło się w teatrze.Bennett czytał je Eve na głos, po czym \artował, \e teraz pewnie będziezadzierać nosa.Eve nalegała, \eby pierwsza premiera odbyła się zgodnie z planem.Potem wystraszyła się przecie\ powinna być na miejscu, mieć wszystko na oku.Studiowała dokładnie ka\dą recenzję.Cieszyła się, \e sztuka została dobrze przyjęta i \e aktor,który zastąpił Russa, znakomicie wywiązał się ze swojego zadania.śałowała jedynie, \e sama niemogła obejrzeć tego przedstawienia.Z coraz mniejszą chęcią poddawała się badaniom lekarskim. Doktorze, kiedy pan wreszcie przestanie mnie dzgać i ugniatać? Czuję się ju\ dobrze.Le\ała na brzuchu, podczas gdy doktor Franco zmieniał jej opatrunek. Mówiono mi, moje dziecko, \e zle sypiasz. Bo nudzę się jak mops.Spacer po ogrodzie jest wielkim wydarzeniem.Chcę iść do teatru,panie doktorze.Przegapiłam pierwsze przedstawienie.Nie chcę przegapić drugiej premiery. Rozumiem.Podobno odmawiasz przyjmowania leków? Bo ich nie potrzebuję. Podparta głowę na dłoniach. Naprawdę czuję się dobrze. Potwierdza się moja teoria oznajmił z uśmiechem lekarz, pomagając Eve przewrócić się nawznak. Jak pacjent marudzi, to znaczy, \e zdrowieje. Przepraszam, jeśli zachowuję się jak rozkapryszone dziecko. Ale\ wcale się tak nie zachowujesz. Po prostu nie jestem przyzwyczajona, \eby tak się o mnie troszczono.Nawet ojciec.GdybyChris nie przekonała go, \eby wrócił do Houston, chybabym zwariowała.Tata oczywiście byłwspaniały, godzinami tu przesiadywał.Zresztą wszyscy są cudowni.Dzieciaki Gabrielli przynoszą milaurki.Dorian przemycił nawet kotka.Rzecz jasna, to tajemnica. Nikomu nie powiem. Ksią\ę Armand przychodzi codziennie.Dostałam od niego tę pozytywkę. Pogładziła srebrnąszkatułkę. Podarował ją swojej \onie, kiedy urodziła Aleksa.Powiedział, \e na pewno by sięcieszyła, wiedząc, \e pozytywka jest w tak dobrych rękach. Obie dałyście mu syna. Panie doktorze, wcale nie czuję się jak bohaterka. Azy znów podeszły jej do gardła.Nienawidziła być beksą, ale nie umiała ich powstrzymać.Ja.muszę normalnie \yć.Le\ąc tu, mam zbyt du\o czasu na rozmyślanie. Niepokoją cię własne myśli? Niektóre przyznała. Muszę się czymś zająć. Proponuję mały eksperyment. Jaki? spytała podejrzliwie. Dziś po południu spróbujesz zasnąć. Ale doktorze. Proszę mnie do końca wysłuchać.A więc dziś po południu spróbujesz zasnąć powtórzył.Wieczorem wło\ysz elegancką suknię.bez dekoltu na plecach, \eby nie było widać opatrunku, ipojedziesz do teatru.Wyłącznie w charakterze widza.Po przedstawieniu wrócisz do pałacu.Mo\eszzjeść lekką kolację.A potem, jak Kopciuszek, o dwunastej masz być w łó\ku.Co ty na to?Uradowana, wyciągnęła rękę na znak zgody.Zamierzała dotrzymać słowa i o północy znalezćsię w łó\ku.A za kilka dni wrócić do pracy.Chris z Gabriellą pomogły się jej ubrać.Kiedy w prostej białej sukni i ozdobionym koralikami\akiecie przyjrzała się sobie w lustrze, uznała, \e wygląda znacznie lepiej ni\ przed aferą z Russem.Była wypoczęta, policzki miała delikatnie zarumienione, oczy błyszczące.Wyperfumowała się za uszami.Znów czuła się jak kobieta. Jesteś piękna powiedział z zachwytem Aleksander, kiedy przyszedł po nią na górę.W dłonitrzymał bukiecik dzwonków. Dziękuję. Podniosła kwiaty do nosa i wciągnęła ich słodkawy zapach. Po raz pierwszy odwielu dni patrzysz na mnie normalnie, a nie jak na chorą, niemal umierającą istotę.Wziął ją pod rękę i poprowadził schodami na dół.Przed drzwiami czekała długa, lśniącalimuzyna; silnik cichutko warczał.Wnętrze wozu wypełniała muzyka Beethovena.Na wąskiej półce wkubełku z lodem chłodziła się butelka szampana. Cudownie szepnęła Eve, przysuwając swój kieliszek do kieliszka Aleksa, a potem całując gow usta. Jestem taka szczęśliwa. Cieszę się. Sięgnął w bok do niedu\ej przegródki, z której wyciągnął długie, wąskie etui.Czekałem z tym, a\ wyzdrowiejesz. Aleks, nie musisz mi dawać prezentów. Ale chcę. Wło\ył etui do jej dłoni. Proszę cię, nie odmawiaj mi.Jak\eby mogła? Kiedy uniosła wieczko, jej oczom ukazał się niezwykłej urody naszyjnikwysadzany brylantami i szafirami.Kamienie zdawały się wisieć na cienkich srebrnych niteczkach [ Pobierz całość w formacie PDF ]