[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wokół nich podniosła się wrzawa wschodniego targu.Srebrzysty Śnieg słyszała o tym targu.Krwiożerczy ryk zatrząsł zasłonkami wozu i dziewczynę przeszedł dreszcz.— Cóż to, drżysz, dziecko? — zapytała ją Lilak.— Przypuszczalnie wykonują właśnie wyrok na złodzieju lub jakimś zabójcy.Sprawiedliwości musi stać się zadość.Łatwo było pani Lilak, której szata podbita była sobolami i obramowana lisim futrem — lisim! (Wierzba rzuciła na nie jedno spojrzenie i pogrążyła się jeszcze głębiej w swojej cichej niedoli) — przypisywać drżenie Srebrzystego Śniegu zmarznięciu.Ona nie stała nigdy twarzą w twarz ze śmiercią, nie widziała, jak umiera człowiek zastrzelony strzałą z łuku, nie opłakiwała śmierci starego przyjaciela w gniewie i bólu, nie pomściła go później, pełna śmiertelnej trwogi przed tym, co robiła.— Przynajmniej — ciągnęła dalej Lilak, która zrobiła się wspaniałomyślna wobec niepokoju Srebrzystego Śniegu — nie ciągnie cię do tego, by gapić się na targ jak chłopka.Za targiem, jeżeli będziemy dyskretne, nie stanie się nic złego, jeżeli obejrzysz sobie pałace, kiedy je będziemy mijały.Popatrz na te wspaniałe, wysokie mury, za którymi rosną drzewa.Przy każdym z pałaców są takie ogrody, że aż trudno uwierzyć.Jakże piękne są one na wiosnę, kiedy kwitną bzy!Mijały przecznicę za przecznicą.Na przyzwyczajonej do krętych ścieżek swego północnego domu pani Srebrzysty Śnieg to podporządkowanie się Chang’an sieci linii prostych robiło przygnębiające wrażenie.Jakże można było tyle dziesiątków tysięcy rodzin wcisnąć w tak wąskie przestrzenie? To prawda, że mury pałacowe ze swoimi krytymi emalią herbowymi płytkami i delikatnymi wieżami były wspaniałe, ale iluż biedaków tłoczyło się w swoich ruderach, by mieszkańcy pałaców mogli cieszyć się luksusem swych bogatych ogrodów?Ludzie na wsi byli ubodzy, Srebrzysty Śnieg sama była biedna, ale zawsze miała prawo korzystać ze świeżego powietrza.Teraz musiała zrezygnować nawet i z tego.Spoglądają spod oka zauważyła, jak błyszczące stawały się oczy Lilak, kiedy wóz turkotał w stronę bramy pałacowej, która otworzyła się na oścież na jego przyjęcie.Dźwięk zamykającej się za nimi bramy był najbardziej ostatecznym dźwiękiem, jaki Srebrzysty Śnieg kiedykolwiek słyszała.Na ostry rozkaz woźnica zatrzymał woły i skończyły się wstrząsy i kołysania, które stały się częścią jej życia, odkąd opuściła Północ ponad miesiąc temu.To ma być mój dom do końca życia! Czy będzie to więzienie czy raj? Wiedziała, że w każdym przypadku musi go zobaczyć — natychmiast! Ogarnęła ją tęsknota i lęk właśnie wtedy, kiedy pani Lilak odetchnęła z satysfakcją.Zanim zdołała się opanować, jej dłoń — drżąca, co zauważyła ku swemu zawstydzeniu — wyrwała się z obramowanego futrem rękawa w stronę zasłon.Dłoń Lilak wystrzeliła ani na jotę nie wolniej; a jej uchwyt był taki, że na zbyt opalonej skórze przegubu swojej podopiecznej pozostawiła białe półksiężyce.Siedziały w ciemności i mroku, Srebrzysty Śnieg, pewna siebie kobieta obok niej i Wierzba, która robiła, co mogła, by upodobnić się do jednej z poduszek, a której błyszczące, przerażone oczy były rozbiegane jak u lisa w pułapce.Ten Pałac — to mogła być największa pułapka w Chang’an.Ale mogło to też być narzędzie do osiągnięcia sukcesu i darowania kary jej ojcu.Zanim pani Lilak zdążyła jeszcze raz udzielić jej nagany, doprowadziła do porządku fałdy swej szaty, świadomie usunęła z twarzy wyraz ostrożności, który, jak wiedziała, ściągał jej usta i oczy w minę tak zaszczutą jak u Wierzby, i zmusiła się do przybrania uprzejmego, pełnego zadowolenia wyrazu twarzy.Za nimi zatrzymały się z turkotem wózki bagażowe, na których jechał jej posag, jedwab hołdowniczy i złoto, z którego ogołocony został zubożały majątek jej ojca.Nagle promień światła uderzył Srebrzysty Śnieg w oczy, a na dźwięk męskiego głosu pani Lilak wydała okrzyk zgrozy.— Pani — powiedział urzędnik, który eskortował Srebrzysty Śnieg z domu jej ojca.Zasługiwał przynajmniej na słowa podziękowania za opiekę nad nią.Nie miała mu do zaoferowania nic oprócz podziękowań, ale kiedy otworzyła usta, by wypowiedzieć słowa wdzięczności, pani Lilak potrząsnęła głową.— Nie! — wyszeptała.Po raz pierwszy odkąd Srebrzysty Śnieg musiała z nią zawrzeć znajomość, przerażenie na twarzy kobiety było nie udawane.W nagłym oświetleniu widać było w jej oczach i na wargach strach, który w okrutny sposób ujawnił zręczność, z jaką tego ranka użyła kosmetyków, a jeszcze okrutniej zmarszczki i suchą skórę, którą miały one ukryć.— Eunuchowie przyjdą.Nie mów ani słowa!Wierzba zamarła w bezruchu zapędzonego w kąt zwierzęcia.Nawet oczy miała teraz szkliste.Srebrzysty Śnieg siedziała bez ruchu, wyprostowana jak na polowaniu, ale oddech miała przyśpieszony.— Pamiętaj, pani, co mówiłem o życzliwości.Nie mogła się do niego odezwać, żeby mu podziękować, i nie ośmieliła się ukłonić, ale na moment przymknęła oczy i miała nadzieję, że urzędnik przyjmie to za pożegnanie.Potem zasłonka znowu opadła, pogrążając damy w ciemnościach.Słyszała kroki, nastąpiła pauza, jak gdyby ludzie kłaniali się głęboko lub salutowali, a potem głos urzędnika, który polecał Znamienitą Damę i jej podopieczną, wielce szanowną Srebrzysty Śnieg, opiece po trzykroć szacownego Mao Yen–shou.Wypielęgnowana dłoń zerwała zasłonki z wozu i Srebrzysty Śnieg mrużyła oczy w świetle, od którego odwykła.Rozdział szóstyZamrugała oczami, żeby zatamować łzy, mające spłynąć po policzkach, które dopiero dziś rano pani Lilak, acz niechętnie, nauczyła ją malować, żeby nie przyniosła jej zbyt wielkiego wstydu pojawiając się w Pałacu z policzkami tak nagimi jak u jakiejś gamoniowatej dziewuchy.Za chwilkę wzrok jej się przejaśni i zobaczy ten cudowny pałac, który odtąd ma być jej domem.— Pamiętaj, co mówiłam — wyszeptała Lilak, a głos jej drżał.— Wysiadajcie panie — powiedział wysoki, kulturalny głos.Przez moment Srebrzysty Śnieg myślała, że to przysłano jakieś damy, które mają powitać jej swatkę po powrocie do domu i pozdrowić ją samą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl