[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był to niewiarygodnie stary młynek do kawy.Christopher zdjął stożek z głowy i westchnął przeciągle w triumfie.- Zadziałało, panie Barton - powiedział.- Oto jest.Barton pokiwał głową.- Nie rozumiem - powiedział i poczuł zimny chłód na plecach.- Gdzie jest butelka? Co się stało z tą butelką po winie?- Tu nigdy nie było butelki po winie - odparł Christopher.- Aleja.- Oszustwo.Deformacja.- Christopher splunął z niesmakiem.- To jest mój stary młynek do kawy.Moja babka przywiozła go ze sobą ze Szwecji.Mówiłem panu przecież, że nie piłem przed Zmianą.Barton zaczynał rozumieć.- Ten młynek do kawy przekształcił się w butelkę po winie, kiedy dokonała się Zmiana.Lecz.- Lecz naprawdę był to nadal młynek do kawy.- Christopher wstał wolno; wyglądał na zmęczonego.- Rozumie pan teraz, panie Barton?- To stare miasto jest wiec tu nadal - powiedział Barton, uświadamiając sobie słowa Christophera.- Oczywiście.Nie zostało zniszczone.Zostało ukryte.Pod powierzchnią.Jest spowite grubą warstwą ciemnej mgły.Iluzji.Przybyli tu i spowili wszystko mrocznym całunem.Ale prawdziwe miasto istnieje nadal.I może zostać przywrócone.- C.O.Czasowy Odwracacz.- Zgadza się.- Christopher poklepał z dumą metalowy stożek.- To mój Czasowy Odwracacz.Sam go zbudowałem.Nikt poza mną i teraz panem o nim nie wie.Barton wyciągnął rękę i podniósł młynek do kawy.Był normalny w dotyku.Stary, z rysami na drewnianej powierzchni.Miał metalowe ramię i pachniał kawą.Był to ostry, tchnący nieco pleśnią zapach.Przekręcił lekko ramię i mechanizm zazgrzytał.Wypadło spod niego kilka ziarenek kawy.- Więc to jest tu nadal - powiedział łagodnie.- Tak.Jest tu nadal.- Jak pan do tego doszedł?Christopher wyjął fajkę trzęsącymi się rękoma i wolno ją nabił.- Z początku byłem mocno zniechęcony.Wszystko się zmieniło i każdy mieszkaniec był inny.Okazało się, że nikogo nie znam.Nie mogłem z nimi rozmawiać.Nie rozumieli mnie.Zacząłem co wieczór chodzić do klubu Magnolia.Bez sklepu nie miałem nic do roboty.Pewnej nocy wróciłem do domu, już prawie nie widząc.Usiadłem mniej więcej tu, gdzie siedzę teraz.Zacząłem wspominać stare czasy.Stare miejsca i ludzi.Jak wyglądał mój stary dom.Kiedy tak wspominałem, ta buda zaczęła niknąć.I na jej miejscu pojawił się mój dom.Przypalił fajkę i uroczyście pociągnął z niej kilka razy.- Biegałem wokoło jak wariat.Byłem szczęśliwy jak wszyscy diabli.Ale wkrótce zaczął znikać.Z powrotem zmienił się w tę budę.- Postukał palcem w zaśmiecony stół.- Taką, jak pan teraz widzi.Stary grat.Kiedy pomyślę, jak on wyglądał.- Pamięta pan ten sklep jubilerski Berga?- Oczywiście.Na ulicy Centralnej.Nie ma go rzecz jasna.Na jego miejscu znajduje się teraz walący się podrzędny pensjonat.Wręcz melina.Barton wyjął kawałek czerstwego chleba z kieszeni.- Teraz rozumiem, dlaczego mój kompas zmienił się w to, kiedy wjechałem do tej doliny.Kupiłem go właśnie w sklepie jubilerskim Berga.- Odrzucił na bok kawałek czerstwego chleba.- A ten Czasowy Odwracacz?- Zbudowanie go zajęło mi piętnaście lat.Sprawili, że moje ręce są takie niezgrabne.Z trudnością mogłem lutować.Niektóre czynności musiałem powtarzać wielokrotnie.To urządzenie służy do koncentrowania moich myśli.Moich wspomnień.Dzięki niemu mogę kierować myślami.Jak soczewką.To jest właśnie sposób na odwracanie rzeczy.Wydobywanie ich z głębi.Na powierzchnię.Owa mgła unosi się i dana rzecz jest jak przedtem.Tym, czym powinna być.Barton odstawił swoją szklankę z winem.Przedtem była do połowy wypełniona; teraz nie zobaczył w niej nic.Wino, którego nie zdążył wypić, zniknęło wraz z butelką.Powąchał, Szklanka pachniała lekko kawą.- Odwalił pan kawał solidnej roboty - rzekł Barton.- Chyba tak.Nie było łatwo.Nie jestem całkowicie wolny.Wciąż kontrolują część mnie.Szkoda, że nie mam zdjęcia tego miejsca, by pokazać panu, jak wyglądało.Było jak marzenie.Barton obrócił do góry dnem pustą szklankę i wytrząsną! z niej ziarnko kawy.- Oczywiście nadal pan próbuje.- Co?- Z tym.Teraz chyba już nic nie może pana powstrzymać, prawda? Na Boga, człowieku, teraz może pan wszystko odwrócić.Grymas zakłopotania pokrył twarz Christophera.- Panie Barton, muszę panu coś powiedzieć.Nie musiał, nagle bowiem ciepłe wino wylało się na rękaw Bartona i spłynęło na palce i przegub dłoni.W tej samej chwili młynek do kawy zaczął niknąć i na jego miejscu zaczęła pojawiać się butelka z muszkatelem.Była zakurzona i do połowy wypełniona winem.- To nie trwa długo - powiedział gorzko Christopher.- Nie dłużej niż dziesięć minut.Nie potrafię tego przedłużyć.Barton spłukał ręce w zlewie.- Zawsze tak jest?- Zawsze.Nigdy się nie utrwala.Nie potrafię przywrócić na stałe prawdziwych rzeczy.Wydaje mi się, że nie mam dość siły.Kimkolwiek są, są potężni.Barton wytarł ręce brudnym ręcznikiem.Był głęboko zamyślony.- Może to tylko z tym przedmiotem tak wychodzi.Próbował pan zastosować swój Czasowy Odwracacz do innych rzeczy?Christopher wstał i podszedł do kredensu.Pogrzebał w szufladzie i wyjął z niej niewielkie kartonowe pudełko.Wziął je w ręce i ponownie usiadł na podłodze.- Niech pan spojrzy na to - powiedział i otworzył pudełko, wyjmując coś z niego.Trzęsącymi się rękoma rozwinął delikatny papier.Barton przykucnął obok i spojrzał zza jego pleców.W papierze znajdował się kłębek brązowego sznurka.Splątanego i postrzępionego.Był nawinięty na kawałek drewna [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl