Pokrewne
- Strona Główna
- Farmer Philip Jose wiat Rzeki 04 Czarodziejski labirynt
- Dick Philip K Plyncie lzy moje rzekl policjant (2)
- Dick Philip K Plyncie lzy moje rzekl policjant
- Dick Philip K Klany Ksiezyca Alfy (SCAN dal 9
- Dick Philip K Oko Sybilli (SCAN dal 956)
- Philip G. Zimbardo, John Boyd Paradoks czasu
- H.P. Lovecraft Cos na progu (2)
- Asimov Isaac Narodziny Fundacji
- Prawo przyciagania Simone Elkel (2)
- Forbes Colin Stacja nr 5
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- psp5.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niedzwiedz upuścił w błoto udziec renifera i opadł przednimi łapami na bramę.Potemwyprostował się ociężale był wysoki na dziesięć, a może więcej stóp jak gdyby pragnąłpokazać, jaki jest potężny i dać im do zrozumienia, że brama stanowi zupełnie bezużytecznąbarierę.Z tej wysokości zapytał: Kim jesteście?Głos miał tak mocny, że wydawało się, iż drży od niego ziemia, a odór, który buchałod ciała stworzenia, był nie do zniesienia. Jestem Ojciec Coram od Cyganów ze Wschodniej Anglii.A ta dziewczynka to LyraBelacqua. Czego chcecie? Chcemy zaproponować ci pracę, Iorku Byrnisonie Mam już pracę.Niedzwiedz znowu opadł na cztery łapy.Ponieważ jego głos był taki dudniący, bardzotrudno było dosłyszeć w nim ironię czy gniew. Czym się zajmujesz w stanicy sań? spytał Ojciec Coram. Naprawiam zepsutą maszynerię i wyroby z żelaza.Przenoszę też ciężkieprzedmioty. Czy to odpowiednia praca dla panserbjorna? Dobrze płatna.Drzwi baru, które znajdowały się za niedzwiedziem, uchyliły się nieco i jakiśmężczyzna wystawił wielki gliniany dzban, po czym podniósł oczy i przypatrzył się całejtrójce. Co to za ludzie? spytał niedzwiedzia. Obcy padła odpowiedz.Barman spojrzał w taki sposób, jak gdyby zamierzał zapytać o coś jeszcze, aleniedzwiedz wykonał ku niemu nagły ruch i strwożony mężczyzna szybko zamknął drzwi.Niedzwiedz zagiął pazury na uchu dzbana i podniósł go do ust.Lyrę uderzył w nos zapachczystego spirytusu.Po kilku łykach niedzwiedz odstawił dzban i odwrócił się, by ugryzć kawał mięsa.Pozornie nie zwracał uwagi na Ojca Corama i Lyrę, jednak w chwilę pózniej odezwał sięponownie: A jaką pracę oferujecie? Walkę, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa odrzekł Ojciec Coram.Wybieramy się na Północ w poszukiwaniu miejsca, gdzie więzione są porwane dzieci.Kiedyje znajdziemy, będziemy musieli walczyć, by je uwolnić.Następnie przywieziemy jez powrotem. A czym zapłacicie? Nie wiem, co ci zaproponować, Iorku Byrnisonie.Jeśli pragniesz złota, mamy je. Niewłaściwa odpowiedz. Czym ci płacą w stanicy sań? Dają mi mięso i spirytus.Niedzwiedz zamilkł, upuścił na wpół ogryzioną kość i podniósł do pyska dzban.Znowu pił mocny spirytus niczym wodę. Wybacz moje pytanie, Iorku Byrnisonie odezwał się Ojciec Coram ale mógłbyświeść wolne, dumne życie na lodowcu, polując na foki i morsy, albo pójść na wojnęi walczyć, by zdobyć wspaniałe łupy.Cóż cię trzyma w Trollesundzie i barze Einarssona?Lyra poczuła, że cała drży.Pomyślała, że takie pytanie, które było prawie obrazliwe,może niepotrzebnie rozwścieczyć to wielkie stworzenie, i zamyśliła się nad odwagą OjcaCorama.Iorek Byrnison odstawił dzban i zbliżył się do bramy, aby zajrzeć w twarz starca.Ojciec Coram nie cofnął się przed jego spojrzeniem. Znam rozcinaczy dzieci, których szukacie powiedział niedzwiedz. Opuścilimiasto przedwczoraj i udali się na Północ z dużą liczbą małych więzniów.Nikt wam o nichnawet nie wspomni, bo wszyscy udają, że niczego nie widzą, ponieważ rozcinacze kojarzą siętu z pieniędzmi i interesem.Mnie jednak nie podobają się ci ludzie, więc odpowiem ciuprzejmie.Jestem tu i piję spirytus, gdyż mężczyzni z tego miasta zabrali mi pancerz, bezktórego mogę wprawdzie polować na foki ale nie mogę iść na wojnę.A jestem pancernymniedzwiedziem, toteż wojna jest morzem, w którym pływam i powietrzem, którym oddycham.Mieszkańcy miasta dali mi spirytus i pozwolili go pić, aż zasnąłem, a wtedy zabrali mipancerz.Gdybym wiedział, gdzie go schowali rozdarłbym to miasto na strzępy, aby goodzyskać.Jeśli potrzebne wam moje usługi, cena jest taka: zwróćcie mi pancerz.Zróbcie to,a będę służył waszej wyprawie do końca: albo padnę martwy, albo zwyciężymy.Ceną jestpancerz.Kiedy dostanę go z powrotem, nigdy już nie będę potrzebował spirytusu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Niedzwiedz upuścił w błoto udziec renifera i opadł przednimi łapami na bramę.Potemwyprostował się ociężale był wysoki na dziesięć, a może więcej stóp jak gdyby pragnąłpokazać, jaki jest potężny i dać im do zrozumienia, że brama stanowi zupełnie bezużytecznąbarierę.Z tej wysokości zapytał: Kim jesteście?Głos miał tak mocny, że wydawało się, iż drży od niego ziemia, a odór, który buchałod ciała stworzenia, był nie do zniesienia. Jestem Ojciec Coram od Cyganów ze Wschodniej Anglii.A ta dziewczynka to LyraBelacqua. Czego chcecie? Chcemy zaproponować ci pracę, Iorku Byrnisonie Mam już pracę.Niedzwiedz znowu opadł na cztery łapy.Ponieważ jego głos był taki dudniący, bardzotrudno było dosłyszeć w nim ironię czy gniew. Czym się zajmujesz w stanicy sań? spytał Ojciec Coram. Naprawiam zepsutą maszynerię i wyroby z żelaza.Przenoszę też ciężkieprzedmioty. Czy to odpowiednia praca dla panserbjorna? Dobrze płatna.Drzwi baru, które znajdowały się za niedzwiedziem, uchyliły się nieco i jakiśmężczyzna wystawił wielki gliniany dzban, po czym podniósł oczy i przypatrzył się całejtrójce. Co to za ludzie? spytał niedzwiedzia. Obcy padła odpowiedz.Barman spojrzał w taki sposób, jak gdyby zamierzał zapytać o coś jeszcze, aleniedzwiedz wykonał ku niemu nagły ruch i strwożony mężczyzna szybko zamknął drzwi.Niedzwiedz zagiął pazury na uchu dzbana i podniósł go do ust.Lyrę uderzył w nos zapachczystego spirytusu.Po kilku łykach niedzwiedz odstawił dzban i odwrócił się, by ugryzć kawał mięsa.Pozornie nie zwracał uwagi na Ojca Corama i Lyrę, jednak w chwilę pózniej odezwał sięponownie: A jaką pracę oferujecie? Walkę, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa odrzekł Ojciec Coram.Wybieramy się na Północ w poszukiwaniu miejsca, gdzie więzione są porwane dzieci.Kiedyje znajdziemy, będziemy musieli walczyć, by je uwolnić.Następnie przywieziemy jez powrotem. A czym zapłacicie? Nie wiem, co ci zaproponować, Iorku Byrnisonie.Jeśli pragniesz złota, mamy je. Niewłaściwa odpowiedz. Czym ci płacą w stanicy sań? Dają mi mięso i spirytus.Niedzwiedz zamilkł, upuścił na wpół ogryzioną kość i podniósł do pyska dzban.Znowu pił mocny spirytus niczym wodę. Wybacz moje pytanie, Iorku Byrnisonie odezwał się Ojciec Coram ale mógłbyświeść wolne, dumne życie na lodowcu, polując na foki i morsy, albo pójść na wojnęi walczyć, by zdobyć wspaniałe łupy.Cóż cię trzyma w Trollesundzie i barze Einarssona?Lyra poczuła, że cała drży.Pomyślała, że takie pytanie, które było prawie obrazliwe,może niepotrzebnie rozwścieczyć to wielkie stworzenie, i zamyśliła się nad odwagą OjcaCorama.Iorek Byrnison odstawił dzban i zbliżył się do bramy, aby zajrzeć w twarz starca.Ojciec Coram nie cofnął się przed jego spojrzeniem. Znam rozcinaczy dzieci, których szukacie powiedział niedzwiedz. Opuścilimiasto przedwczoraj i udali się na Północ z dużą liczbą małych więzniów.Nikt wam o nichnawet nie wspomni, bo wszyscy udają, że niczego nie widzą, ponieważ rozcinacze kojarzą siętu z pieniędzmi i interesem.Mnie jednak nie podobają się ci ludzie, więc odpowiem ciuprzejmie.Jestem tu i piję spirytus, gdyż mężczyzni z tego miasta zabrali mi pancerz, bezktórego mogę wprawdzie polować na foki ale nie mogę iść na wojnę.A jestem pancernymniedzwiedziem, toteż wojna jest morzem, w którym pływam i powietrzem, którym oddycham.Mieszkańcy miasta dali mi spirytus i pozwolili go pić, aż zasnąłem, a wtedy zabrali mipancerz.Gdybym wiedział, gdzie go schowali rozdarłbym to miasto na strzępy, aby goodzyskać.Jeśli potrzebne wam moje usługi, cena jest taka: zwróćcie mi pancerz.Zróbcie to,a będę służył waszej wyprawie do końca: albo padnę martwy, albo zwyciężymy.Ceną jestpancerz.Kiedy dostanę go z powrotem, nigdy już nie będę potrzebował spirytusu [ Pobierz całość w formacie PDF ]