[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Taka twarz i takie ciało wodząmężczyzn na pokuszenie.Są niemalże karą dla mężczyzny, który ich pragnie.który pragnieciebie.Całe to bogactwo erotyki, które mówi o twojej szalonej naturze.A ty wykorzystujeszswój urok, nawet o nim nie myśląc.Spojrzenie, pochylenie głowy, jakiś gest.Ale na pewnojuż coś takiego słyszałaś.- Niezupełnie - mruknęła.Nie była pewna czy to komplementy, czy obelgi.Ale swoją urodęzawdzięczasz w dużej mierze genetycznemu zbiegowi okoliczności.- Josh wstał i podszedłdo niej.- Urodziłaś się, by być obiektem marzeń.Może to wszystko, co potrafisz.Cios był tak nagły i gwałtowny, że Margo zabrakło tchu w piersiach.- To okrutne, Josh.I dokładnie w twoim stylu.Nie zdążyła się obrócić, by odejść, gdy złapał ją za ramię.Chwyt był nieoczekiwanie mocny,a jego głos tak łagodny, że doprowadził Margo do furii.- Jeszcze nie skończyłem - powiedział.Zawrzał w niej gorący gniew.Wyrwałaby się Joshowi i podrapała paznokciami, gdyby mogła.- Daj mi wreszcie spokój.Niedobrze mi się robi jak patrzę na ciebie i podobnych tobie.Akceptujecie mnie, dopóki pasuję do waszych oczekiwań i dobrze gram rolę rozrywkowejdziewczyny, kociaka na telefon.Ale w chwili, gdy zaczynają się kłopoty, bardzo łatwo jestmówić, że od początku było wiadomo, iż jestem nic nie warta.Nagle okazuję siękarierowiczką która chce się wybić ponad stan.Zsunął ręce po jej ramionach, schwycił za przeguby dłoni i spytał denerwująco spokojnymgłosem- A jesteś nią?- Nie jestem fotografią.Nie jestem reklamą.Też mam uczucia, lęki i swoje potrzeby.I niemuszę lego przed nikim udowadniać, jedynie przed samą sobą.- Dobrze.Bardzo dobrze.Czas był najwyższy, żebyś sobie z tego zdała sprawę.- Z łatwością,która jednocześnie drażniła i oszałamiała, odciągnął Margo od przepaści i posadził z64 powrotem na skale.Trzymał kobietę mocno i pochylał się nad nią, mówiąc: - Margo, to tyigrałaś z iluzjami, to ty je wykorzystywałaś.I ty będziesz musiała je zniszczyć.- Nie wydawaj mi poleceń.Jeśli mnie nie puścisz.- Cicho bądz.Po prostu bądz cicho.- Potrząsnął nią tak, że otworzyła usta ze strachu: - Dotego też musisz się przyzwyczaić - powiedział.- Teraz będą cię traktować jak normalnegoczłowieka, a nie rozpieszczoną laleczkę Barbie.W końcu stanęłaś z życiem twarzą w twarz,księżniczko.Musisz się z nim zmierzyć.- A co ty wiesz o życiu? - W gardle dławiła ją gorycz.- Od urodzenia miałeś wszystko, czegotylko zapragnąłeś.Nigdy nie musiałeś o nic walczyć, nigdy się nic martwiłeś, czy cięzaakceptują pokochają czy będą na ciebie czekać.Wpatrywał się w Margo, wdzięczny losowi, że ta kobieta nie orientuje się, iż pół życiazamartwiał się, że ona, upragniona i wymarzona, go nie zaakceptuje, nie pokocha i nie będziena niego czekać.- Ale nie rozmawiamy teraz o mnie, prawda?Margo odwróciła twarz i uparcie wpatrywała się w morze: - Nie obchodzi mnie, co o mniemyślisz.- Zwietnie, ale i tak się tego dowiesz.Jesteś zepsuta, beztroską, a czasem nawet szalonąkobietą, która przez długi czas rzadko poświęcała choć chwilę zastanowienia poważnymsprawom.Do niedawna twoje ambicje bardzo ładnie splatały się z fantazjami.Ale teraz życiewymierzyło ci niezgorszy policzek.Ciekawe, czy będziesz potrafiła wykorzystać swoje inneumiejętności, żeby się pozbierać.- Czyżby? - zaczęła lodowato.- To twoim zdaniem mam jakieś inne umiejętności?Przez moment zastanawiał się, jaki perwersyjny rys natury sprawiał, że uwielbiał ten zimny,absolutnie zniechęcający ton jej głosu.- Margo, pochodzisz z silnego, odpornego rodu i masz temperament, który nie przyjmiebiernie żadnej porażki.- Z udaną obojętnością uniósł jej dłonie do ust i pocałował.- Jesteślojalna, pełna ciepła i współczucia dla tych, na których ci zależy.To prawda, brak ci rozsądku,ale nadrabiasz to poczuciem humoru i wdziękiem.Rozdarta sprzecznymi emocjami, zlękła się, że zaraz zacznie się histerycznie śmiać, płakaćalbo krzyczeć.Zmusiła się do obojętności i z miną równie lodowatą jak jej głos, odparła- Cóż za fascynująca analiza.Poproszę rachunek.W tej chwili nie mam zbyt wiele gotówki.- Nic nie płacisz.- Josh postawił ją na nogi i pogładził tańczące na wietrze włosy.- Słuchaj,jeśli potrzebujesz czegoś, żeby przetrwać ten najgorszy okres.- Nawet nie próbuj mi proponować pieniędzy - przerwała sucho.- Nie jestem chorą na umyśleciotką - rezydentką.Tym razem on poczuł się urażony.65 - Myślałem, ze się przyjaznimy.- Dobra, dobra, trzymaj lepiej pieniążki na swoim zastrzeżonym szwajcarskim koncie, stary.Sama dam sobie radę.- Jak sobie życzysz.- Wzruszył ramionami, ale wyciągnął rękę.- Może cię podwiezć' dodomu?Margo wygięła usta w mściwym grymasie.- A może wsadz sobie ten wy mani lamowany kciuk, wiesz gdzie? - I odeszła, stawiając nogimiedzy skałami z niewymowną gracją.W chwilę potem usłyszał koci pomruk silnika swojegowłasnego samochodu i kwik opon na asfalcie.Chryste, pomyślał Josh i roześmiał się krótko.Był w niej po uszy zakochany.W dalszym ciągu gotując się ze złości, weszła do domu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl