[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaszył się zatem w swym pałacu, pozostawiając na zewnątrz bogów, zdumionych jego niefrasobliwością.Loki spał długo, aż wreszcie zapadł wieczór, ostatni wieczór przed upłynięciem terminu.Loki wstał z łóżka, wyszedł z Asgardu i udał się do lasu.Odszukał drogę, którą każdego dnia i każdej nocy Swadelfari ciągnął kamienie i drewno dla swego pana.Tam postanowił zaczekać.Usłyszał wreszcie odgłos kopyt — zbliżał się ogier, wioząc głazy na budowę korony wieży.Loki wypowiedział zaklęcie i przeistoczył się w piękną klacz o długiej grzywie, lśniącej sierści i ognistym spojrzeniu.Zarżał, jak rżą klacze, gdy szukają partnera.Odpowiedział mu zdziwiony, ale radosny głos ogiera.Swadelfari wyplątał się z uprzęży wozu pełnego kamieni, po czy pogalopował ku Lokiemu.Ten zaś zerwał się do biegu i popędzi przez las, jak najdalej od Asgardu.Swadelfari pędził za nim niestru-dzenie.Tak minęła cała noc, aż ogier i klacz znaleźli się dostatecznie daleko grodu bogów, by przed świtem Swadelfari nie zdążył tam wrócić.Dopiero wtedy Loki się zatrzymał i pozwolił, by ogier go dopędził i posiadł.Thurs długo czekał na Swadelfariego i kamienie, aż w końcu począł go szukać, oczywiście, bez skutku.Znalazł tylko wóz z głazami.Przy-ciągnął go do Asgardu akurat, gdy nastał świt pierwszego dnia wiosny, a wraz z nim minął termin wniesienia murów.Olbrzym zrozumiał, że przegrał, ale domyślił się też, że bogowie musieli maczać palce w zniknięciu konia.To go tak rozsierdziło, że chwycił za topór i wkroczył do Asgardu.Ryknął głosem pełnym nienawiści i wyzwał Asów do walki.Na to tylko czekali.Kilku bogów związało olbrzyma wstępnym bojem, ale natychmiast odstąpili, gdy zjawił się Thor.Natarł na czarnolicego Thursa i powalił go jednym ciosem Mjóllnira.Stanął potem na trupie przeciwnika, wydał okrzyk zwycięstwa, po czym uniósł olbrzyma i cisnął go hen, ponad murami, ponad lasami i polami.Ciało spadło dopiero w Jótunnheimie.Tak bogowie postarali się o nowe mury Asgardu, nic za nie nie płacąc.Co zaś z Lokim, którego posiadł Swadelfari? Bóg ognia starał się przybrać swą naturalną postać, ale, nie wiedzieć czemu, nie mógł.Okazało się, że jest to niemożliwe, gdyż zaszedł w ciążę.Dopiero gdy urodził wspaniałego, ośmionogiego rumaka, los pozwolił mu na opuszczenie końskiej skóry.Tak narodził się najszybszy ogier świata, ośmionogi Sleipnir, podarowany później przez Lokiego bratu krwi, Ody nowi.O KAMIENNOGŁOWYM HRUNGNIRZE(wg: Harbard.14-15; Lokas.61; Gylfag.)Zdarzyło się to dwa dni po tym, jak kochanka Thora, olbrzymka Jarnsaksa, urodziła bogowi gromu bliźniaki — Magniego i Modiego.Od owych dwóch dni Asgard huczał nieustającą ucztą — Thor wyprawiał pępkowe synów.Odyn wyszedł z Bilskirniru, pałacu Thora.Postanowił odetchnąć świeżym powietrzem, nim znowu chwyci za kielich.Rześki wiatr poranka owiał mu twarz, a chłód wypędził z kości zmęczenie.Nadal jednak ojciec bogów czuł się niezbyt sprawny.Pomyślał, że dobrze mu zrobi jazda konna.Kazał słudze przyprowadzić Sleipnira, najszybszego konia świata, potrafiącego pokonywać przeszkody na ziemi, jak też w powietrzu i na wodzie.Ogier podszedł do swego pana i posłusznie poczekał, aż ociężały Odyn wdrapie się na jego grzebiet.A potem pomknęli przez bramę Asgardu i poszybowali przestworzami.Tak, tego właśnie Odyn potrzebował.Wiatru, co mało nie zerwie kapelusza z głowy, co ostudzi żyły nabrzmiałe gorącą krwią.Najwyższy z bogów powoli odzyskiwał trzeźwość i zdolność przytomnego myślenia.I dopiero wtedy spostrzegł, że szybkonogi Sleipnir zaniósł go do Jótunnheimu.Należało jak najszybciej wracać, nim Thursy zechcą sprawdzić, kto wkroczył w ich granice.Szybka ucieczka okazała się niemożliwa — drogę zagrodził Odyno-wi olbrzym na ogromnym, czarnym rumaku, Thurs o imieniu Hrungnir, znany z tego, że zarówno jego czaszka, jak i serce utworzone zostały z kamienia.Dla ochrony nosił też kamienną tarczę, odporną na ciosy każdej broni.Dosiadał rumaka o imieniu Gulfaksi, czyli Złotogrzywego, gdyż taki właśnie niezwyczajny kolor posiadała jego grzywa.— Odynie! — krzyknął olbrzym.— Dalekoś się zapędził! Ojciec bogów odczepił od siodła nigdy nie chybiającą włócznię Gungnir i przyszykował się do pojedynku.— Nie chcę z tobą walczyć, Odynie — niespodziewanie stwierdził Hrungnir.— Chętnie za to bym się pościgał.Ty dosiadasz najszybszego konia Asgardu, ja zaś najściglejszego rumaka Jótunnheimu.Pójdźmy więc w zawody i niech się okaże, kto posiada lepszego wierzchowca.Odyn przyjął wyzwanie, w końcu i on chciał okazać wyższość Sleipnira nad Gulfaksim.Zrównali się końmi i, na znak dany przez Hrungnira, ruszyli z kopyta.Długi czas rumaki mknęły łeb w łeb, to pędząc pośród chmur, to opadając na ziemię, to znów kopytami muskając fale morza [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl