[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A jeśli nawet niekiedy szarpany bywał wątpliwościami – liczne podróże, jakie odbywał z polecenia Arnulfa – upewniały go, że bez włączenia ludów na północ od gór Karpatos – w krąg chrześcijańskiego świata, nigdy się one nie będą liczyć, ich dziejom i losom towarzyszyć będzie pogarda, jak wszelkim ludom pogańskim, które uważano za ślepe.Widział Dabóg Awdaniec wspaniałości Świętego Miasta, dziesiątki zbudo­wanych z kamieni kościołów, opactw i klasztorów, poznał ludzi zgłębiających tajemnice wszelkich nauk i czasami aż chciał krzyczeć z żalu, że w jego kraju nie ma choćby jednej podobnie wspaniałej budowli, a tylko toporne – jak mu się to teraz wydawało – grodziska i wygodne, ale przecież drewniane dworzyszcza.Czymże gorszy był jego lud od innych, że pozostawał wciąż poza Rzeką Zapomnienia, jeszcze nie wszedł do historii, nie wznosił wielkich kamiennych budowli z dziesiątkami kolumn i z wysoko zawieszonymi sklepieniami.Słyszał kiedyś, że jego ojciec, Dago Piastun, chciał obudzić śpiącego na Wschodzie olbrzyma.Czy jednak dotrzymał przyrzeczenia? Czy obudził go naprawdę, dał mu wzrok i uczynił jego uszy otwarte na głosy ze świata? Svatopluk stał się wielkim i znanym, bo jeszcze jego stryj sprowadził do swego kraju misję od Rhomajów.Wielka Morawa liczyła się tutaj i wiele o niej mówiono, gdyż spierały się o nią dwie wielkie potęgi – Frankowie i Rhomajowie.Ale któż – poza szpiegami wysyłanymi za Viaduę – słyszał o Państwie Gnieźnieńskim, którego nazwy nikt nie potrafił poprawnie zapisać na pergaminie? Zaprawdę, po stokroć więcej mówiło się na dworze Arnulfa o Sorbach, Wieletach, Obodrytach, niż o potędze państwa Piastuna, które kryło się za ich plecami.Nawet o pogańskich Rusach zamieszkujących daleko na wschodzie, istniało więcej manuskryptów niż o kraju, który rodził olbrzymów.Dlaczego?Wiedział Awdaniec, że Dago Piastun w młodości zwiedził cały świat chrześcijan i poznał jego wspaniałości.Dlaczego jednak im nie uległ? Czemu krył się za plecami Wieletów, Obodrytów i Sorbów, wysyłał na wszystkie strony dziesiątki szpiegów i wsłuchiwał się w każdą wieść ze świata, porozumiewał się z Rhomajami, z Arpadem i innymi, ale zarazem wciąż jakby pozostawał w cieniu innych, Piastunem się nazywał, a tego tytułu nikt tu nie rozumiał, bo powinien nosić koronę komesa, księcia lub palatyna.Czemu to nigdy nie ukląkł przed cesarzem Franków, nie złożył mu hołdu, nie włożył swoich dłoni w jego dłonie, aby stać się jego wasalem i zapewnić sobie opiekę potężnego cesarza, potem z dwóch stron zaatakować Wieletów i Obodrytów, zgnieść ich i podzielić ich ziemię z cesarzem Teutończyków? Sprawiał wrażenie, że woli być jak ogromny niedźwiedź, który śpi w wykrocie i czeka na wiosnę.Na jaką wiosnę? Kiedy miała ona przyjść lub kto ją mu miał przynieść, jeśli nawet Svatopluk stanowił dla niego groźbę, której się lękał? A może prawdę mówiły stare pieśni, że Lendice, którzy zbudowali Gniazdo pochodzili nie tylko od Spalów olbrzymów, lecz i od karłowatych rodów, które żyły na bagnach Noteczy.Tyle się kiedyś nasłuchał o Piastunie, jako o nieśmiertelnym i niepokonanym olbrzymie, ale tutaj, gdy przebywał wśród możnych Franków, te opowieści blakły i szarzały.“Zmienił się" – pomyślał pewnego dnia i odtąd zaczęło go prześladować przeczucie, że w Piastunie odezwała się krew karłów.Przypomniał sobie upokarzającą chwilę, gdy jako szesnastolatek pojawił się na dworze w Gnieździe, upominając się o swoje prawo do ziem Awdańców.Co mu wtedy rzekł ów olbrzym? “Nie powiem ci tak ani nie powiem ci nie" – oto były słowa, które usłyszał.Nawet stryjowie, Awdańce, grożąc buntem, wydawali się zbyt silni temu podobno niepokonanemu władcy.Czy nie było jednak wielu takich chwil, gdy zdawało mu się, że rozumie Piastuna? Podróżując tak wiele i widząc aż tyle na różnych dworach – niekiedy budziło się w Awdańcu podejrzenie, że owe Państwo Boże, o którym mu ciągle mówiono, to nic innego jak władza nad światem, którą Kościół chciał odebrać książętom i królom, a nawet cesarzom.Czyż wraz z nową wiarą nie szła w parze władza biskupów teutońskich, opatów i mnichów, ciągle niesytych i zachłannych na wszelkie ziemskie dobra? I dlatego zapytywał sam siebie po powrocie z rozmowy z biskupem Wichingiem: “Jeśli uczynię jak mi radzi, to kto będzie rządził, ja czy Wiching, albo jakiś inny wyznaczony przez niego teutoński biskup? Czy nie była wolną Wielka Morawa, zanim poprosił Svatopluk o pomoc Karlomana i czy nie musiał potem wiele bitew stoczyć z cesarzem, swoim rzekomym opiekunem, zanim stał się wolnym, choć tak naprawdę w manuskryp­tach nigdy wolnym nie został, a nazywano go lennikiem cesarza?"Nękały Daboga Awdańca także i inne wątpliwości.W nowej religii niemal wszystko, cokolwiek czynił człowiek, uważane było za grzech, za który miał on zostać po śmierci strącony do czeluści piekielnych.Za grzech uważano zaspoko­jenie każdej naturalnej potrzeby człowieka: jedzenie, picie, radość życia roz­pierająca serce, miłość i pożądanie kobiety [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl