Pokrewne
- Strona Główna
- Andrzej Ziemiański Pomnik Cesarzowej Achai t2
- Andrzej.Ziemiański Nostalgia.za.Sluag.Side.(PDF2)
- Andrzej Ziemianski Pomnik Cesarzowej Achai t1
- Ludlum Robert Krucjata Bourne'a
- Robert Ludlum Krucjata Bourne'a (2)
- Robert Ludlum Krucjata Bourne'a
- Abercrombie Joe Zemsta najlepiej smakuje na zimno
- Tom Clancy Jack Ryan, Jr. 05 Zwierzchnik [2014]
- Steven Rosefielde, D. Quinn Mil Masters of Illusion, American L
- Mc Auley Paul J Czterysta miliardow gwiazd (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aniadka.keep
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tyle wystarczy - oświadczyła Natalia.- Dajcie mi karabin.Któryś z Rosjan podał jej dragunowa.Przyklękła, dokładnie wymierzyła.Trafiła za pierwszym razem.Wybuch rozerwał szczątki jeepa i stalowa płyta opadła ze zgrzytem, odcinając ich od zewnętrznego świata.Byli uwięzieni we wnętrzu góry Czejena.Z głębi korytarza dobiegał stłumiony odgłos strzałów.- Naprzód! - zakomenderował Rourke.- By nie zamknęli nas tu jak szczury w pułapce.ROZDZIAŁ XLNad widnokręgiem zalśniły punkciki przybliżające się z każdą chwilą.Nadlatywały migi! Chambers pochylił się do ucha kierowcy i zawołał:- Czy to żelastwo nie może jechać szybciej?- Tak jest, panie prezydencie.- Szofer docisnął pedał gazu.Dwudziestoletni szary volkswagen zwiększył prędkość do siedemdziesięciu mil na godzinę.Chambers sarkastycznie pomyślał o gracie, którym musiał podróżować.On, głowa państwa, zamiast zasiąść wygodnie w kuloodpornej limuzynie, musiał gnieść się w ciasnym volkswagenie.- Szybciej!- Już nie da rady szybciej, panie prezydencie.I tak zaraz się rozpadniemy.Do amerykańskich linii obronnych zostało jeszcze pół mili.Chambers wybrał się na ostatnią placówkę, aby polec wraz ze swymi żołnierzami.Wczesnym rankiem rozpoczęła się wielka ofensywa wojsk radzieckich.Nad szosą przemknęły myśliwce.Piloci nie zainteresowali się pojedynczym cywilnym samochodem, wyznaczono im ważniejsze cele do zaatakowania.Rozległy się salwy baterii przeciwlotniczych, wystrzeliły z ziemi smugi setek pocisków, odpalono rakiety “ziemia - powietrze”, zagrzmiały karabiny maszynowe.Jeden z migów eksplodował, po chwili następny.Lecz radzieckie rakiety i pociski także czyniły wielkie szkody w amerykańskich liniach obronnych.W pewnej chwili ziemia zadrżała i wyrósł na niej słup ognia.- Musieli trafić w arsenał - spokojnie zauważył szofer.- Albo w cysterny z paliwem.- Nie przejmuj się tym, synu, tylko dostarcz mnie tam jak najszybciej!Chambers przymknął oczy i pomyślał o Fletcherze.Gdzie może teraz być? Gdzie są ci cholerni Teksańczycy?Nie wierzył w cuda, ale pomodlił się, aby Bóg zechciał zrobić wyjątek i sprawić cud.ROZDZIAŁ XLIRożdiestwieński siedział w gabinecie, przeglądając dokumenty.Już od dłuższego czasu zdawało mu się, że słyszy strzelaninę, ale wreszcie uzmysłowił sobie, że jest ona prawdziwa.Wybiegł na korytarz, wpadając w drzwiach na majora Rewnika.- Co się stało, majorze? - Pułkownik złapał adiutanta za klapy munduru.- Grupa nieprzyjaciół wdarła się do naszej bazy.Wysadzili plac przeładunkowy, poległo wielu naszych.- Gdzie są teraz?- Wdarli się do schronu wschodnim wejściem, blokując drzwi, nie możemy ich otworzyć.Oficerowie weszli do sali odpraw.Panował w niej gwar i rozgardiasz.- Kim są ci ludzie? - zapytał Rożdiestwieński.- Nie wiemy.Niektórzy są ubrani w mundury KGB, inni w amerykańskie.Jest z nimi jedna kobieta.- Towarzyszu majorze.- Znad pulpitu kontrolnego sterującego kamerami podniósł się młody kapral.- Nie mam czasu - warknął Rewnik.- O co chodzi, żołnierzu? - Pułkownik zdołał już opanować zdenerwowanie, jego głos brzmiał spokojnie jak zwykle.- Towarzyszu pułkowniku, dostrzegłem tę kobietę na monitorze i rozpoznałem ją.Widziałem tę dziewczynę w Chicago, pół roku temu.To major Tiemierowna.- Aha - domyślił się pułkownik - więc to sprawa Rourke’a!- Tego doktora, którego poszukiwaliście, towarzyszu pułkowniku? - dopytywał się Rewnik.- Tak.Jest doktorem, nożownikiem, komandosem, agentem CIA i notorycznym przestępcą! A teraz wdarł się do naszej bazy! - Oficer uderzył pięścią w ścianę.- Majorze, weźcie pięćdziesięciu ludzi i otoczcie ich, żeby nie przedarli się w głąb schronu.- Tak jest! - Adiutant zasalutował i odmaszerował.Rożdiestwieński spokojnie poszedł do swojego biura.Z trudem powstrzymywał się, by nie biec, ale dobrze wiedział, że taki pośpiech mógłby być opacznie odczytany przez podwładnych.Mogliby sobie pomyśleć, że ich dowódca wpadł w panikę, że obawia się paru przestępców.Dotarł do biurka i wziął leżący na blacie rewolwer.- Niech cię diabli porwą, doktorze Rourke! - mruknął do siebie.ROZDZIAŁ XLIINatalia wyciągnęła magazynek Walthera i przedmuchała lufę.- Już go nie potrzebujemy - powiedziała, wyrzucając broń do plecaka.- I tak wiedzą, że tu jesteśmy!Rosjanie pozdejmowali mundury KGB i założyli własne, lecz nie polowe panterki, a paradne stroje Oddziałów Specjalnych z dystynkcjami i medalami.- Zapewne i tak wszyscy polegniemy - wyjaśnił Władow, nakładając na bakier ciemny beret - ale przynajmniej z fasonem.Jesteśmy gotowi do drogi - powiedział do Johna.- Tylko dokąd? - westchnął Reed.- Mamy dwa cele do zniszczenia - odezwał się doktor.- Musimy uszkodzić broń laserową, tak aby nie mogli jej użyć, oraz zniszczyć wszystkie komory kriogeniczne.- Oraz ukraść tyle komór, ile damy radę, aby ocalić siebie, major Tiemierowną, własną rodzinę i może paru ludzi pułkownika Reeda - dodał ze smutnym uśmiechem kapitan.- A także twoich ludzi - uściślił Rourke.- Chciałbym uratować tych wszystkich z naszego oddziału, którzy przeżyją.W głębi korytarza wzmogła się strzelanina.- Co tam się dzieje, poruczniku? - zawołał Władow.Daszroziński wychylił się zza zakrętu tunelu.- Przybyło wsparcie dla KGB.Chyba szykują się do szturmu!- Nie ma co dyskutować, kogo będziesz ratował, doktorze, a kogo nie, skoro zdaje się, że nikt z nas nie przeżyje.Im dłużej pozostaniemy w tym miejscu, tym bardziej zmniejszamy szansę doprowadzenia naszych planów do końca.- Kapitan ma rację, John.Zabierajmy się stąd.- Reed był gotów do działania.- O ile generał Warakow miał dobre informacje, to za zakrętem korytarz rozszerza się znacznie, przechodząc w długi pasaż.W jego połowie znajduje się boczny tunel, którym będziemy mogli obejść ich pozycje.Najważniejsze, aby do niego dotrzeć, bo zdaje się, że dzisiaj zmieniono pasaż w strzelnicę!- Jak zwykle jesteś cholernie miły.- Pułkownik odwrócił się, zwołując swoich ludzi.ROZDZIAŁ XLIIIPułkownik Rożdiestwieński znał cel, ku któremu zmierzali napastnicy.Laboratorium kriogeniczne! I wiedział, kto ich zachęcił do tej akcji.Tylko jedna osoba mogła wystąpić przeciwko niemu.Ten cholerny Warakow [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.- Tyle wystarczy - oświadczyła Natalia.- Dajcie mi karabin.Któryś z Rosjan podał jej dragunowa.Przyklękła, dokładnie wymierzyła.Trafiła za pierwszym razem.Wybuch rozerwał szczątki jeepa i stalowa płyta opadła ze zgrzytem, odcinając ich od zewnętrznego świata.Byli uwięzieni we wnętrzu góry Czejena.Z głębi korytarza dobiegał stłumiony odgłos strzałów.- Naprzód! - zakomenderował Rourke.- By nie zamknęli nas tu jak szczury w pułapce.ROZDZIAŁ XLNad widnokręgiem zalśniły punkciki przybliżające się z każdą chwilą.Nadlatywały migi! Chambers pochylił się do ucha kierowcy i zawołał:- Czy to żelastwo nie może jechać szybciej?- Tak jest, panie prezydencie.- Szofer docisnął pedał gazu.Dwudziestoletni szary volkswagen zwiększył prędkość do siedemdziesięciu mil na godzinę.Chambers sarkastycznie pomyślał o gracie, którym musiał podróżować.On, głowa państwa, zamiast zasiąść wygodnie w kuloodpornej limuzynie, musiał gnieść się w ciasnym volkswagenie.- Szybciej!- Już nie da rady szybciej, panie prezydencie.I tak zaraz się rozpadniemy.Do amerykańskich linii obronnych zostało jeszcze pół mili.Chambers wybrał się na ostatnią placówkę, aby polec wraz ze swymi żołnierzami.Wczesnym rankiem rozpoczęła się wielka ofensywa wojsk radzieckich.Nad szosą przemknęły myśliwce.Piloci nie zainteresowali się pojedynczym cywilnym samochodem, wyznaczono im ważniejsze cele do zaatakowania.Rozległy się salwy baterii przeciwlotniczych, wystrzeliły z ziemi smugi setek pocisków, odpalono rakiety “ziemia - powietrze”, zagrzmiały karabiny maszynowe.Jeden z migów eksplodował, po chwili następny.Lecz radzieckie rakiety i pociski także czyniły wielkie szkody w amerykańskich liniach obronnych.W pewnej chwili ziemia zadrżała i wyrósł na niej słup ognia.- Musieli trafić w arsenał - spokojnie zauważył szofer.- Albo w cysterny z paliwem.- Nie przejmuj się tym, synu, tylko dostarcz mnie tam jak najszybciej!Chambers przymknął oczy i pomyślał o Fletcherze.Gdzie może teraz być? Gdzie są ci cholerni Teksańczycy?Nie wierzył w cuda, ale pomodlił się, aby Bóg zechciał zrobić wyjątek i sprawić cud.ROZDZIAŁ XLIRożdiestwieński siedział w gabinecie, przeglądając dokumenty.Już od dłuższego czasu zdawało mu się, że słyszy strzelaninę, ale wreszcie uzmysłowił sobie, że jest ona prawdziwa.Wybiegł na korytarz, wpadając w drzwiach na majora Rewnika.- Co się stało, majorze? - Pułkownik złapał adiutanta za klapy munduru.- Grupa nieprzyjaciół wdarła się do naszej bazy.Wysadzili plac przeładunkowy, poległo wielu naszych.- Gdzie są teraz?- Wdarli się do schronu wschodnim wejściem, blokując drzwi, nie możemy ich otworzyć.Oficerowie weszli do sali odpraw.Panował w niej gwar i rozgardiasz.- Kim są ci ludzie? - zapytał Rożdiestwieński.- Nie wiemy.Niektórzy są ubrani w mundury KGB, inni w amerykańskie.Jest z nimi jedna kobieta.- Towarzyszu majorze.- Znad pulpitu kontrolnego sterującego kamerami podniósł się młody kapral.- Nie mam czasu - warknął Rewnik.- O co chodzi, żołnierzu? - Pułkownik zdołał już opanować zdenerwowanie, jego głos brzmiał spokojnie jak zwykle.- Towarzyszu pułkowniku, dostrzegłem tę kobietę na monitorze i rozpoznałem ją.Widziałem tę dziewczynę w Chicago, pół roku temu.To major Tiemierowna.- Aha - domyślił się pułkownik - więc to sprawa Rourke’a!- Tego doktora, którego poszukiwaliście, towarzyszu pułkowniku? - dopytywał się Rewnik.- Tak.Jest doktorem, nożownikiem, komandosem, agentem CIA i notorycznym przestępcą! A teraz wdarł się do naszej bazy! - Oficer uderzył pięścią w ścianę.- Majorze, weźcie pięćdziesięciu ludzi i otoczcie ich, żeby nie przedarli się w głąb schronu.- Tak jest! - Adiutant zasalutował i odmaszerował.Rożdiestwieński spokojnie poszedł do swojego biura.Z trudem powstrzymywał się, by nie biec, ale dobrze wiedział, że taki pośpiech mógłby być opacznie odczytany przez podwładnych.Mogliby sobie pomyśleć, że ich dowódca wpadł w panikę, że obawia się paru przestępców.Dotarł do biurka i wziął leżący na blacie rewolwer.- Niech cię diabli porwą, doktorze Rourke! - mruknął do siebie.ROZDZIAŁ XLIINatalia wyciągnęła magazynek Walthera i przedmuchała lufę.- Już go nie potrzebujemy - powiedziała, wyrzucając broń do plecaka.- I tak wiedzą, że tu jesteśmy!Rosjanie pozdejmowali mundury KGB i założyli własne, lecz nie polowe panterki, a paradne stroje Oddziałów Specjalnych z dystynkcjami i medalami.- Zapewne i tak wszyscy polegniemy - wyjaśnił Władow, nakładając na bakier ciemny beret - ale przynajmniej z fasonem.Jesteśmy gotowi do drogi - powiedział do Johna.- Tylko dokąd? - westchnął Reed.- Mamy dwa cele do zniszczenia - odezwał się doktor.- Musimy uszkodzić broń laserową, tak aby nie mogli jej użyć, oraz zniszczyć wszystkie komory kriogeniczne.- Oraz ukraść tyle komór, ile damy radę, aby ocalić siebie, major Tiemierowną, własną rodzinę i może paru ludzi pułkownika Reeda - dodał ze smutnym uśmiechem kapitan.- A także twoich ludzi - uściślił Rourke.- Chciałbym uratować tych wszystkich z naszego oddziału, którzy przeżyją.W głębi korytarza wzmogła się strzelanina.- Co tam się dzieje, poruczniku? - zawołał Władow.Daszroziński wychylił się zza zakrętu tunelu.- Przybyło wsparcie dla KGB.Chyba szykują się do szturmu!- Nie ma co dyskutować, kogo będziesz ratował, doktorze, a kogo nie, skoro zdaje się, że nikt z nas nie przeżyje.Im dłużej pozostaniemy w tym miejscu, tym bardziej zmniejszamy szansę doprowadzenia naszych planów do końca.- Kapitan ma rację, John.Zabierajmy się stąd.- Reed był gotów do działania.- O ile generał Warakow miał dobre informacje, to za zakrętem korytarz rozszerza się znacznie, przechodząc w długi pasaż.W jego połowie znajduje się boczny tunel, którym będziemy mogli obejść ich pozycje.Najważniejsze, aby do niego dotrzeć, bo zdaje się, że dzisiaj zmieniono pasaż w strzelnicę!- Jak zwykle jesteś cholernie miły.- Pułkownik odwrócił się, zwołując swoich ludzi.ROZDZIAŁ XLIIIPułkownik Rożdiestwieński znał cel, ku któremu zmierzali napastnicy.Laboratorium kriogeniczne! I wiedział, kto ich zachęcił do tej akcji.Tylko jedna osoba mogła wystąpić przeciwko niemu.Ten cholerny Warakow [ Pobierz całość w formacie PDF ]