Pokrewne
- Strona Główna
- Christoppher A. Faraone, Laura K. McClure Prostitutes and Courtesans in the Ancient World (2006)
- wietlisty Kamień 03 Paneb Ognik Jacq Christian(1)
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian(1)
- Jacq Christian wietlisty Kamień 01 Nefer Milczek
- Michael Barrier The Animated Man, A Life of Walt Disney (2007)
- Ziemianski Andrzej Achaja Tom 2 (2)
- Christian Jacq Prawo Pustyni
- Alex Joe Pieklo jest we mnie
- Barker Clive Powrot z piekla (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pozycb.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Naturalnie, proszę pana, jeśli jest cokolwiek, co mogłabym państwu powiedzieć i co byłoby pomocne.przecież państwo nie jesteście obcy.Panna Gwenda i te jej „rynki".Tak to pani zabawnie mówiła.- To bardzo miłe z pani strony - powiedział Giles.- Jeśli więc nie będzie pani miała nic przeciwko temu, zapytam wprost.Pani Halliday opuściła dom, z tego co wiem, całkiem niespodziewanie?- Tak, proszę pana.To był dla nas wszystkich ogromny szok, a zwłaszcza dla majora.Biedny pan zupełnie się załamał.- I kolejne bardzo bezpośrednie pytanie: czy domyśla się pani, kim był mężczyzna, z którym uciekła?Edith Pagett pokręciła przecząco głową.- O to samo pytał mnie doktor Kennedy.a ja nie umiałam mu odpowiedzieć.Lily też nie wiedziała.Ani oczywiście, Layonee, ta cudzoziemka, też nie miała pojęcia.- Nie wiedziała pani - skomentował Giles.- Ale może mogła się pani czegoś domyślać? Teraz, po tylu latach, nie miałoby większego znaczenia, nawet gdyby się pani myliła.Z pewnością miała pani jakieś podejrzenia.-No cóż, miałyśmy pewne podejrzenia.ale proszę pamiętać, że to jedynie podejrzenia i nic więcej.I jeśli o mnie chodzi, nigdy niczego nie widziałam.Ale Lily, która jak państwu mówiłam, była dość bystrą dziewczyną, ta Lily to miała swoje pomysły, i to od dawna.„Zapamiętajcie moje słowa - mawiała.- Ten gość się w niej kocha.Wystarczy tylko na niego popatrzeć, jak się jej przygląda, kiedy nalewa mu herbaty.A ta jego żona to ma sztylety w oczach!"- Rozumiem.A kim był ten.hm.gość?- Obawiam się, proszę pana, że nie pamiętam jego nazwiska.Po tych wszystkich latach.To był kapitan.Esdale.nie, nie tak.Emery.ale też nie.Wydaje mi się, że miał nazwisko na E.Albo na H.Dość niezwykłe.Ale przez szesnaście lat ani razu o nim nie pomyślałam.Mieszkał z żoną w hotelu Royal Clarence.- Letnicy?- Tak, ale myślę, że on.a może oboje.znali panią Hal-liday wcześniej.Często przychodzili z wizytą.W każdym razie Lily uważała, że on się kochał w pani Halliday.- Co nie podobało się jego żonie.-No nie.Ale proszę wziąć pod uwagę, że nigdy, ani przez chwilę, nie wierzyłam, że mogło w tym być coś złego.I nadal nie wiem, co o tym myśleć.- A czy oni byli tu - spytała Gwenda - w Royal Clarence.kiedy.kiedy Helen.moja macocha odeszła?- O ile pamiętam, wyjechali mniej więcej w tym samym czasie.Dzień wcześniej czy dzień później.w każdym razie różnica była tak nieznaczna, że ludzie zaczęli gadać.Ale nigdy nie słyszałam, żeby mówiono coś konkretnego.Trzymano to w wielkiej tajemnicy, jeśli w ogóle tak właśnie było.Zupełnie niewiarygodne, że pani Halliday odeszła tak całkiem nagle.Ale ludzie mówili, że ona zawsze była niestała.chociaż ja tam tego wcale nie zauważyłam.Nie zdecydowałabym się jechać z nimi do Norfolk, gdybym myślała, że ona jest taka.Precz moment trójka gości wpatrywała się w nią z napięciem.- Do Norfolk? - spytał Giles.- Wybierali się do Norfolk?- Tak, proszę pana.Kupili tam dom.Pani Halliday powiedziała mi o tym jakieś trzy tygodnie wcześniej.zanim się to wszystko stało.Zapytała, czy pojechałabym z nimi, gdyby się przeprowadzili, a ja się zgodziłam.Nigdy nie wyjeżdżałam z Dillmouth i pomyślałam sobie, że może przydałaby mi się jakaś odmiana, a poza tym tak bardzo lubiłam tę rodzinę.- Nigdy nie słyszałem o kupnie domu w Norfolk - powiedział Giles.- Cóż, to zabawne, że pan tak powiedział, bo pani Halliday chciała, chyba, trzymać to w tajemnicy.Prosiła mnie, żebym nikomu nie mówiła.i oczywiście nie mówiłam.Ale ona już od jakiegoś czasu chciała wyjechać z Dillmouth.Namawiała majora Hallidaya, żeby się przeprowadzili, tyko żejemu się tu podobało.Zdaje mi się, że nawet napisał do pani Findeyson, która była właścicielką St Catherine's, czy nie zechciałaby mu sprzedać tego domu.Ale pani Halliday uparcie się nie zgadzała, żeby tu zostali.Wyglądało, jakby zaczęła nienawidzić Dillmouth.Jakby się bała tu zostać.W tych słowach nie było nic niezwykłego, ale usłyszawszy je trójka słuchaczy znowu się ożywiła.- A nie sądzi pani - spytał Giles - że Helen chciała jechać do Norfolk, żeby być bliżej tego mężczyzny.tego, którego nazwiska nie może sobie pani przypomnieć?Edith Pagett robiła wrażenie przygnębionej.- Och, naprawdę nie chciałabym tak uważać, proszę pana.I ani przez chwilę w to nie wierzyłam.Zresztą nie sądzę, żeby.nie, właśnie mi się przypomniało.oni byli gdzieś z północy, ta pani i ten pan.Wydaje mi się, że z Northumberland.W każdym razie lubili przyjeżdżać w wakacje na południe, bo mówili, że tu jest taki łagodny klimat.- Ona się tu czegoś bała, prawda? - zasugerowała Gwen-da.- Albo kogoś? Chodzi mi o moją macochę.- Przypomniało mi się.teraz, kiedy pani to powiedziała.-Tak?- Pewnego dnia Lily odkurzała schody, a potem weszła do kuchni i mówi: „Ale draka!" Czasami wyrażała się w taki właśnie prostacki sposób, taka już była ta Lily, musicie mi więc państwo wybaczyć.Zapytałam ją wtedy, o co chodzi.Powiedziała, że pani z panem weszli z ogrodu do salonu, a ponieważ drzwi na korytarz były otwarte, słyszała wszystko, o czym mówili.„Boję się ciebie" - powiedziała wtedy pani Halliday.„I to naprawdę brzmiało tak, jakby była przestraszona" -mówiła Lily.„Od dawna się ciebie boję - ciągnęła pani.- Jesteś szalony.Naprawdę nie jesteś normalny.Idź sobie i zostaw mnie w spokoju.Musisz dać mi spokój.Boję się, myślę, że podświadomie zawsze się ciebie bałam."Oczywiście nie umiem dokładnie powtórzyć słów, których użyła, ale mówiła coś w tym sensie.Lily potraktowała to bardzo poważnie i dlatego, jak się to wszystko zdarzyło, to ona.Edith Pagett gwałtownie urwała.Na jej twarzy odmalowało się przerażenie.- Ja naprawdę wcale nie chciałam powiedzieć, jestem zupełnie pewna.- wyjąkała.- Proszę mi wybaczyć, czasami nie umiem powstrzymać języka.- Edith, powiedz nam wszystko, bardzo proszę - odezwał się łagodnie Giles.- Dla nas to jest naprawdę ważne.Musimy wiedzieć.Zdaję sobie sprawę, że to dawne dzieje, ale musimy poznać prawdę.-Tego z pewnością nie mogłabym powiedzieć - odparła bezradnie Edith.- Co to było takiego, w co Lily nie wierzyła.czy też właśnie wierzyła? - spytała panna Marple.- Lily zawsze roiły się w głowie najróżniejsze pomysły -odparła przepraszającym tonem Edith Pagett.- Nigdy nie zwracałam na nie uwagi.Bardzo lubiła chodzić do kina, a potem wymyślała różne głupie, melodramatyczne historie.Tej nocy, kiedy to się zdarzyło, też była w kinie.a co więcej, zabrała ze sobą Layonee.zrobiła bardzo niedobrze i powiedziałam jej to.„Och, nic się nie stanie - odparła.-Przecież dziecko nie zostaje samo w domu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Naturalnie, proszę pana, jeśli jest cokolwiek, co mogłabym państwu powiedzieć i co byłoby pomocne.przecież państwo nie jesteście obcy.Panna Gwenda i te jej „rynki".Tak to pani zabawnie mówiła.- To bardzo miłe z pani strony - powiedział Giles.- Jeśli więc nie będzie pani miała nic przeciwko temu, zapytam wprost.Pani Halliday opuściła dom, z tego co wiem, całkiem niespodziewanie?- Tak, proszę pana.To był dla nas wszystkich ogromny szok, a zwłaszcza dla majora.Biedny pan zupełnie się załamał.- I kolejne bardzo bezpośrednie pytanie: czy domyśla się pani, kim był mężczyzna, z którym uciekła?Edith Pagett pokręciła przecząco głową.- O to samo pytał mnie doktor Kennedy.a ja nie umiałam mu odpowiedzieć.Lily też nie wiedziała.Ani oczywiście, Layonee, ta cudzoziemka, też nie miała pojęcia.- Nie wiedziała pani - skomentował Giles.- Ale może mogła się pani czegoś domyślać? Teraz, po tylu latach, nie miałoby większego znaczenia, nawet gdyby się pani myliła.Z pewnością miała pani jakieś podejrzenia.-No cóż, miałyśmy pewne podejrzenia.ale proszę pamiętać, że to jedynie podejrzenia i nic więcej.I jeśli o mnie chodzi, nigdy niczego nie widziałam.Ale Lily, która jak państwu mówiłam, była dość bystrą dziewczyną, ta Lily to miała swoje pomysły, i to od dawna.„Zapamiętajcie moje słowa - mawiała.- Ten gość się w niej kocha.Wystarczy tylko na niego popatrzeć, jak się jej przygląda, kiedy nalewa mu herbaty.A ta jego żona to ma sztylety w oczach!"- Rozumiem.A kim był ten.hm.gość?- Obawiam się, proszę pana, że nie pamiętam jego nazwiska.Po tych wszystkich latach.To był kapitan.Esdale.nie, nie tak.Emery.ale też nie.Wydaje mi się, że miał nazwisko na E.Albo na H.Dość niezwykłe.Ale przez szesnaście lat ani razu o nim nie pomyślałam.Mieszkał z żoną w hotelu Royal Clarence.- Letnicy?- Tak, ale myślę, że on.a może oboje.znali panią Hal-liday wcześniej.Często przychodzili z wizytą.W każdym razie Lily uważała, że on się kochał w pani Halliday.- Co nie podobało się jego żonie.-No nie.Ale proszę wziąć pod uwagę, że nigdy, ani przez chwilę, nie wierzyłam, że mogło w tym być coś złego.I nadal nie wiem, co o tym myśleć.- A czy oni byli tu - spytała Gwenda - w Royal Clarence.kiedy.kiedy Helen.moja macocha odeszła?- O ile pamiętam, wyjechali mniej więcej w tym samym czasie.Dzień wcześniej czy dzień później.w każdym razie różnica była tak nieznaczna, że ludzie zaczęli gadać.Ale nigdy nie słyszałam, żeby mówiono coś konkretnego.Trzymano to w wielkiej tajemnicy, jeśli w ogóle tak właśnie było.Zupełnie niewiarygodne, że pani Halliday odeszła tak całkiem nagle.Ale ludzie mówili, że ona zawsze była niestała.chociaż ja tam tego wcale nie zauważyłam.Nie zdecydowałabym się jechać z nimi do Norfolk, gdybym myślała, że ona jest taka.Precz moment trójka gości wpatrywała się w nią z napięciem.- Do Norfolk? - spytał Giles.- Wybierali się do Norfolk?- Tak, proszę pana.Kupili tam dom.Pani Halliday powiedziała mi o tym jakieś trzy tygodnie wcześniej.zanim się to wszystko stało.Zapytała, czy pojechałabym z nimi, gdyby się przeprowadzili, a ja się zgodziłam.Nigdy nie wyjeżdżałam z Dillmouth i pomyślałam sobie, że może przydałaby mi się jakaś odmiana, a poza tym tak bardzo lubiłam tę rodzinę.- Nigdy nie słyszałem o kupnie domu w Norfolk - powiedział Giles.- Cóż, to zabawne, że pan tak powiedział, bo pani Halliday chciała, chyba, trzymać to w tajemnicy.Prosiła mnie, żebym nikomu nie mówiła.i oczywiście nie mówiłam.Ale ona już od jakiegoś czasu chciała wyjechać z Dillmouth.Namawiała majora Hallidaya, żeby się przeprowadzili, tyko żejemu się tu podobało.Zdaje mi się, że nawet napisał do pani Findeyson, która była właścicielką St Catherine's, czy nie zechciałaby mu sprzedać tego domu.Ale pani Halliday uparcie się nie zgadzała, żeby tu zostali.Wyglądało, jakby zaczęła nienawidzić Dillmouth.Jakby się bała tu zostać.W tych słowach nie było nic niezwykłego, ale usłyszawszy je trójka słuchaczy znowu się ożywiła.- A nie sądzi pani - spytał Giles - że Helen chciała jechać do Norfolk, żeby być bliżej tego mężczyzny.tego, którego nazwiska nie może sobie pani przypomnieć?Edith Pagett robiła wrażenie przygnębionej.- Och, naprawdę nie chciałabym tak uważać, proszę pana.I ani przez chwilę w to nie wierzyłam.Zresztą nie sądzę, żeby.nie, właśnie mi się przypomniało.oni byli gdzieś z północy, ta pani i ten pan.Wydaje mi się, że z Northumberland.W każdym razie lubili przyjeżdżać w wakacje na południe, bo mówili, że tu jest taki łagodny klimat.- Ona się tu czegoś bała, prawda? - zasugerowała Gwen-da.- Albo kogoś? Chodzi mi o moją macochę.- Przypomniało mi się.teraz, kiedy pani to powiedziała.-Tak?- Pewnego dnia Lily odkurzała schody, a potem weszła do kuchni i mówi: „Ale draka!" Czasami wyrażała się w taki właśnie prostacki sposób, taka już była ta Lily, musicie mi więc państwo wybaczyć.Zapytałam ją wtedy, o co chodzi.Powiedziała, że pani z panem weszli z ogrodu do salonu, a ponieważ drzwi na korytarz były otwarte, słyszała wszystko, o czym mówili.„Boję się ciebie" - powiedziała wtedy pani Halliday.„I to naprawdę brzmiało tak, jakby była przestraszona" -mówiła Lily.„Od dawna się ciebie boję - ciągnęła pani.- Jesteś szalony.Naprawdę nie jesteś normalny.Idź sobie i zostaw mnie w spokoju.Musisz dać mi spokój.Boję się, myślę, że podświadomie zawsze się ciebie bałam."Oczywiście nie umiem dokładnie powtórzyć słów, których użyła, ale mówiła coś w tym sensie.Lily potraktowała to bardzo poważnie i dlatego, jak się to wszystko zdarzyło, to ona.Edith Pagett gwałtownie urwała.Na jej twarzy odmalowało się przerażenie.- Ja naprawdę wcale nie chciałam powiedzieć, jestem zupełnie pewna.- wyjąkała.- Proszę mi wybaczyć, czasami nie umiem powstrzymać języka.- Edith, powiedz nam wszystko, bardzo proszę - odezwał się łagodnie Giles.- Dla nas to jest naprawdę ważne.Musimy wiedzieć.Zdaję sobie sprawę, że to dawne dzieje, ale musimy poznać prawdę.-Tego z pewnością nie mogłabym powiedzieć - odparła bezradnie Edith.- Co to było takiego, w co Lily nie wierzyła.czy też właśnie wierzyła? - spytała panna Marple.- Lily zawsze roiły się w głowie najróżniejsze pomysły -odparła przepraszającym tonem Edith Pagett.- Nigdy nie zwracałam na nie uwagi.Bardzo lubiła chodzić do kina, a potem wymyślała różne głupie, melodramatyczne historie.Tej nocy, kiedy to się zdarzyło, też była w kinie.a co więcej, zabrała ze sobą Layonee.zrobiła bardzo niedobrze i powiedziałam jej to.„Och, nic się nie stanie - odparła.-Przecież dziecko nie zostaje samo w domu [ Pobierz całość w formacie PDF ]