Pokrewne
- Strona Główna
- Mary Joe Tate Critical Companion to F. Scott Fitzgerald, A Literary Reference to His Life And Work (2007)
- Abercrombie Joe Pierwsze prawo 03 Ostateczny argument królów
- Abercrombie Joe Ostateczny argument krolow (CzP)
- Abercrombie Joe Zemsta najlepiej smakuje na zimno
- Sawicka Wioletta (tom 1) Wyjdziesz za mnie kotku
- Corel DRAW (4)
- Plazy Gilles Prawdziwa Marlena Dietrich (2)
- Bradbury Ray 451 Fahrenheita
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Hemingway Ernest Pozegnanie z bronia
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- oh-seriously.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Dziękuję bardzo Joe otworzył następną książeczkę.W tej samej chwili usłyszałgłos Fighter Jacka, który pochylił się do małego człowieczka i powiedział półgłosem,lecz tak wyraznie, że w absolutnej ciszy, jaka zaległa po wypowiedzi profesora, wszyscygo usłyszeli: Czy słyszałeś, Samuelu? Sto tysięcy lat?& Jak to możliwe?Mały człowieczek szybko zakrył mu ręką usta. To profesor! Wie, co mówi!W każdym razie wie, co mówi, bardziej niż ty! Siedz cicho i pomyśl o stu tysiącach fun-tów, które mogą nam przelecieć koło nosa, a nie o stu tysiącach lat, które nic nas nie ob-chodzą!Młody olbrzym otworzył usta, żeby odpowiedzieć.Joe odczytał głośno: Panna Isabella Linton& uniósł głowę. To ja powiedziała właścicielka czerwonej parasolki. Pani także kupiła bilet powrotny w Londynie mniej więcej przed dwoma tygo-dniami i od razu zarezerwowała pani samolot odlatujący wczoraj wieczorem z Johan-nesburga, czy tak? Tak.Była już opanowana i, co wydało się Alexowi zupełnie zdumiewające, umalowanai upudrowana.Włosy miała upięte w szeroki węzeł na tyle głowy.Po kremie nie pozo-stało ani śladu.Kiedy ona zdążyła to zrobić? pomyślał zadając jej następne pytanie: Była pani tu na występach artystycznych, prawda? Tak.Przed miesiącem mój agent podpisał dla mnie kontrakt na trzy występyw Capetown i trzy w Johannesburgu.Kiedy już znalazłam się w Afryce, chciano ze mnąpo pierwszym występie podpisać dodatkowy kontrakt na przedłużenie pobytu w Unii50Południowoafrykańskiej, ale miałam inne zobowiązania i wcześniej zawartą umowęz dyrekcją londyńskiej Alhambry , więc nie mogłam się zgodzić. Tak& Joe zawahał się. Dziękuję pani, na razie.Wziął do ręki następną książeczkę, ale studiował ją nieco dłużej, nim odczytał: Pan Horace Roberts& To pan spóznił się wczoraj, prawda? I podwieziono panasamochodem, kiedy mieliśmy wystartować? Tak, ja. Młody człowiek nadal stał oparty plecami o przednią ścianę kabiny.Nie poruszył się. Ale cóż ten fakt może mieć wspólnego z przesłuchaniem, które pantu prowadzi? W głosie jego nie było zdenerwowania ani gniewu, a jedynie umiarko-wana ciekawość. Wcale nie twierdzę, że te dwie sprawy mają z sobą coś wspólnego, jeśli ma pan namyśli swoje spóznienie i popełnione tu w nocy morderstwo.Zapytałem pana po prostu,czy to pan jest tym pasażerem, który wczoraj nieomal spóznił się.Interesuje mnie to, bogdyby przybył pan na lotnisko o dwie minuty pózniej, odlecielibyśmy bez pana i naszaobecna rozmowa nie miałaby miejsca.Młody człowiek skinął głową. Tak, to byłem ja.Ale chyba i pan, i pozostali tu obecni widzieliście mnie wsiada-jącego, gdyż pojawiłem się, gdy samolot byt gotów do odlotu, i skupiłem na sobie wasząuwagę.Dlatego wydaje mi się, że pytanie to było nieco bezprzedmiotowe.Alex nie odpowiedział.Ponownie zerknął do książeczki. Bilet dla pana zamówiono i opłacono w Londynie przed tygodniem, z określe-niem startu na dzień wczorajszy, czy tak? Tak. Czy pan sam opłacił koszt przelotu?Młody człowiek wzruszył ramionami. A cóż to ma do rzeczy? Nie widzę najmniejszego powodu do odpowiadania napańskie pytanie.Nie może to mieć nic wspólnego z tą sprawą i, szczerze mówiąc, jest towtrącanie się do prywatnego życia pasażerów tego samolotu, przekraczające, jak mi sięwydaje, pańskie uprawnienia. Niestety, tam gdzie zostaje popełnione morderstwo, zwykle następuje po nim to,co nazywa pan wtrącaniem się do prywatnego życia osób mających nieszczęście znajdo-wania się w pobliżu miejsca wypadku.Obawiam się, że i teraz nie da się tego uniknąć.Zresztą, jeśli zechce pan odpowiedzieć na moje pytanie, dowie się pan, że nie było onospowodowane zbyteczną ciekawością.A jeśli nie zechce pan odpowiedzieć, nie będęmógł oczywiście pana zmusić.Umilkł i czekał przez chwilę.Młody człowiek ponownie wzruszył ramionami. Jeśli aż tak bardzo panu na tym zależy& powiedział z ostentacyjną obojętno-ścią mogę panu odpowiedzieć.Nie ma w tym zresztą żadnej tajemnicy.Policja do-51wiedziałaby się w Londynie tych szczegółów w ciągu pięciu minut.Bilet ten zakupił dlamnie mój ojciec.Czy i ten fakt może zawierać coś podejrzanego?Alex westchnął.Denerwowała go zaczepna nutka w głosie rozmówcy. W samym fakcie nie ma absolutnie niczego podejrzanego.I jeszcze jedno małepytanie.Wczoraj byłem świadkiem pańskiego dialogu z tą tu obecną stewardesą, pannąSlope.Staliście tuż obok mnie i trudno było nie słyszeć treści waszej rozmowy.PannaSlope zapytała, czy cały pański bagaż został przekazany do pomieszczenia bagażowe-go.Z pana odpowiedzi wynikało wyraznie, że nie ma pan żadnego bagażu.Jeśli odpo-wie mi pan, że i ten fakt nie może być przedmiotem zainteresowania policji, chciał-bym dodać w formie wyjaśnienia, łatwo zrozumiałego dla każdego przeciętnie inteli-gentnego człowieka, że w tych okolicznościach musi budzić zaciekawienie każdy, naj-drobniejszy nawet, fakt odbiegający od przyjętych ogólnie norm i codziennej praktyki.Oczywiście wystarczy tu każde pańskie sensowne wyjaśnienie, a ciekawość moja zosta-nie natychmiast zaspokojona.Roberts wzruszył ramionami i Joe doszedł do wniosku, że gest ten jest w znaczniemniejszym stopniu wywołany chęcią okazania obojętności, a w znacznie większym pra-gnieniem zyskania na czasie. Pytania pana zadziwiają mnie coraz bardziej.Czy istnieje jakikolwiek zakaz po-dróżowania bez bagażu? Zakaz taki nie istnieje, ale&Joe urwał, gdyż drzwi prowadzące do pomieszczenia załogi otworzyły się i wszedłradiotelegrafista.Zbliżył się do Alexa i podał mu kartkę gęsto pokrytą linijkami równe-go, wyraznego pisma. Jest odpowiedz z Johannesburga& powiedział i zwrócił się do kapitana Nairobi zawiadomione.Czekają już na nas w pełnej gali& pokiwał głową i do-dał ciszej o ile dobrze zdołałem poznać kolonialnych urzędników, będą przeciągaliwszystkie formalności w nieskończoność.Grant nie wstając rozłożył ręce, jak gdyby chciał powiedzieć, że człowiek nie powi-nien sprzeciwiać się przeznaczeniu, nawet jeśli występuje ono pod postacią kolonialnejpolicji. Czy będzie coś jeszcze do nadania? zapytał radiotelegrafista Alexa. Na razie, nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
. Dziękuję bardzo Joe otworzył następną książeczkę.W tej samej chwili usłyszałgłos Fighter Jacka, który pochylił się do małego człowieczka i powiedział półgłosem,lecz tak wyraznie, że w absolutnej ciszy, jaka zaległa po wypowiedzi profesora, wszyscygo usłyszeli: Czy słyszałeś, Samuelu? Sto tysięcy lat?& Jak to możliwe?Mały człowieczek szybko zakrył mu ręką usta. To profesor! Wie, co mówi!W każdym razie wie, co mówi, bardziej niż ty! Siedz cicho i pomyśl o stu tysiącach fun-tów, które mogą nam przelecieć koło nosa, a nie o stu tysiącach lat, które nic nas nie ob-chodzą!Młody olbrzym otworzył usta, żeby odpowiedzieć.Joe odczytał głośno: Panna Isabella Linton& uniósł głowę. To ja powiedziała właścicielka czerwonej parasolki. Pani także kupiła bilet powrotny w Londynie mniej więcej przed dwoma tygo-dniami i od razu zarezerwowała pani samolot odlatujący wczoraj wieczorem z Johan-nesburga, czy tak? Tak.Była już opanowana i, co wydało się Alexowi zupełnie zdumiewające, umalowanai upudrowana.Włosy miała upięte w szeroki węzeł na tyle głowy.Po kremie nie pozo-stało ani śladu.Kiedy ona zdążyła to zrobić? pomyślał zadając jej następne pytanie: Była pani tu na występach artystycznych, prawda? Tak.Przed miesiącem mój agent podpisał dla mnie kontrakt na trzy występyw Capetown i trzy w Johannesburgu.Kiedy już znalazłam się w Afryce, chciano ze mnąpo pierwszym występie podpisać dodatkowy kontrakt na przedłużenie pobytu w Unii50Południowoafrykańskiej, ale miałam inne zobowiązania i wcześniej zawartą umowęz dyrekcją londyńskiej Alhambry , więc nie mogłam się zgodzić. Tak& Joe zawahał się. Dziękuję pani, na razie.Wziął do ręki następną książeczkę, ale studiował ją nieco dłużej, nim odczytał: Pan Horace Roberts& To pan spóznił się wczoraj, prawda? I podwieziono panasamochodem, kiedy mieliśmy wystartować? Tak, ja. Młody człowiek nadal stał oparty plecami o przednią ścianę kabiny.Nie poruszył się. Ale cóż ten fakt może mieć wspólnego z przesłuchaniem, które pantu prowadzi? W głosie jego nie było zdenerwowania ani gniewu, a jedynie umiarko-wana ciekawość. Wcale nie twierdzę, że te dwie sprawy mają z sobą coś wspólnego, jeśli ma pan namyśli swoje spóznienie i popełnione tu w nocy morderstwo.Zapytałem pana po prostu,czy to pan jest tym pasażerem, który wczoraj nieomal spóznił się.Interesuje mnie to, bogdyby przybył pan na lotnisko o dwie minuty pózniej, odlecielibyśmy bez pana i naszaobecna rozmowa nie miałaby miejsca.Młody człowiek skinął głową. Tak, to byłem ja.Ale chyba i pan, i pozostali tu obecni widzieliście mnie wsiada-jącego, gdyż pojawiłem się, gdy samolot byt gotów do odlotu, i skupiłem na sobie wasząuwagę.Dlatego wydaje mi się, że pytanie to było nieco bezprzedmiotowe.Alex nie odpowiedział.Ponownie zerknął do książeczki. Bilet dla pana zamówiono i opłacono w Londynie przed tygodniem, z określe-niem startu na dzień wczorajszy, czy tak? Tak. Czy pan sam opłacił koszt przelotu?Młody człowiek wzruszył ramionami. A cóż to ma do rzeczy? Nie widzę najmniejszego powodu do odpowiadania napańskie pytanie.Nie może to mieć nic wspólnego z tą sprawą i, szczerze mówiąc, jest towtrącanie się do prywatnego życia pasażerów tego samolotu, przekraczające, jak mi sięwydaje, pańskie uprawnienia. Niestety, tam gdzie zostaje popełnione morderstwo, zwykle następuje po nim to,co nazywa pan wtrącaniem się do prywatnego życia osób mających nieszczęście znajdo-wania się w pobliżu miejsca wypadku.Obawiam się, że i teraz nie da się tego uniknąć.Zresztą, jeśli zechce pan odpowiedzieć na moje pytanie, dowie się pan, że nie było onospowodowane zbyteczną ciekawością.A jeśli nie zechce pan odpowiedzieć, nie będęmógł oczywiście pana zmusić.Umilkł i czekał przez chwilę.Młody człowiek ponownie wzruszył ramionami. Jeśli aż tak bardzo panu na tym zależy& powiedział z ostentacyjną obojętno-ścią mogę panu odpowiedzieć.Nie ma w tym zresztą żadnej tajemnicy.Policja do-51wiedziałaby się w Londynie tych szczegółów w ciągu pięciu minut.Bilet ten zakupił dlamnie mój ojciec.Czy i ten fakt może zawierać coś podejrzanego?Alex westchnął.Denerwowała go zaczepna nutka w głosie rozmówcy. W samym fakcie nie ma absolutnie niczego podejrzanego.I jeszcze jedno małepytanie.Wczoraj byłem świadkiem pańskiego dialogu z tą tu obecną stewardesą, pannąSlope.Staliście tuż obok mnie i trudno było nie słyszeć treści waszej rozmowy.PannaSlope zapytała, czy cały pański bagaż został przekazany do pomieszczenia bagażowe-go.Z pana odpowiedzi wynikało wyraznie, że nie ma pan żadnego bagażu.Jeśli odpo-wie mi pan, że i ten fakt nie może być przedmiotem zainteresowania policji, chciał-bym dodać w formie wyjaśnienia, łatwo zrozumiałego dla każdego przeciętnie inteli-gentnego człowieka, że w tych okolicznościach musi budzić zaciekawienie każdy, naj-drobniejszy nawet, fakt odbiegający od przyjętych ogólnie norm i codziennej praktyki.Oczywiście wystarczy tu każde pańskie sensowne wyjaśnienie, a ciekawość moja zosta-nie natychmiast zaspokojona.Roberts wzruszył ramionami i Joe doszedł do wniosku, że gest ten jest w znaczniemniejszym stopniu wywołany chęcią okazania obojętności, a w znacznie większym pra-gnieniem zyskania na czasie. Pytania pana zadziwiają mnie coraz bardziej.Czy istnieje jakikolwiek zakaz po-dróżowania bez bagażu? Zakaz taki nie istnieje, ale&Joe urwał, gdyż drzwi prowadzące do pomieszczenia załogi otworzyły się i wszedłradiotelegrafista.Zbliżył się do Alexa i podał mu kartkę gęsto pokrytą linijkami równe-go, wyraznego pisma. Jest odpowiedz z Johannesburga& powiedział i zwrócił się do kapitana Nairobi zawiadomione.Czekają już na nas w pełnej gali& pokiwał głową i do-dał ciszej o ile dobrze zdołałem poznać kolonialnych urzędników, będą przeciągaliwszystkie formalności w nieskończoność.Grant nie wstając rozłożył ręce, jak gdyby chciał powiedzieć, że człowiek nie powi-nien sprzeciwiać się przeznaczeniu, nawet jeśli występuje ono pod postacią kolonialnejpolicji. Czy będzie coś jeszcze do nadania? zapytał radiotelegrafista Alexa. Na razie, nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]