[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dwie mile? - mruknął Jezal i znów niepewnie spojrzał ku zachodowi.Mur Arnaulta, rysujący się cienką szarą linią wśród zabudowań, z tej wysokości wydawał się zaporą niezwykle kruchą i niepokojąco bliską.Strach ścisnął Jezala za gardło -nie podszyta wyrzutami sumienia troska o hipotetycznych ludzi, którzy gdzieś tam, wmieście, brnęli po omacku w kłębach dymu, lecz najprawdziwszy, bardzo osobisty strach owłasne życie.Taki sam, jak wtedy wśród skał, gdy stanął naprzeciw dwóch zamierzającychgo zabić wojowników.Może popełnił błąd, nie opuszczając miasta, kiedy jeszcze mógł tozrobić? Może nadal nie było za pózno, żeby.- Zwyciężę lub polegnę razem z obywatelami Unii! - wykrzyknął, zły zarówno namaga, jak i na siebie za swoje tchórzostwo.- Jeżeli oni są gotowi zginąć dla mnie, ja jestemgotów zginąć dla nich.- Odwrócił się bokiem do Bayaza i spojrzał na Varuza.- OtworzyćAgriont, marszałku.W razie konieczności proszę ulokować rannych w pałacu.Varuz zerknął lękliwie na Bayaza i ukłonił się Jezalowi sztywno.- Tak jest, Wasza Królewska Mość.Zorganizujemy lazarety w Agrioncie iudostępnimy koszary mieszkańcom.Radziłbym jednak nie otwierać przed nimi bram pałacu,przynajmniej dopóki sytuacja się nie pogorszy.Jezal nie bardzo sobie wyobrażał, jak sytuacja mogłaby się jeszcze pogorszyć.- Dobrze, dobrze.Proszę się tym zająć.Otarł łzę z oka, odwrócił się plecami do tlącego się miasta i wszedł na schody.Totylko dym, rzecz jasna.Nic innego.Po prostu dym.***Królowa Terez siedziała sama przy oknie w ogromnej królewskiej sypialni.Hrabina Shalere nadal czaiła się gdzieś w pałacowych zakamarkach, nauczyła sięjednak nie obnosić ze swoją wzgardą przed Jezalem.Resztę dworek Terez odesłała do Styrii,zanim Gurkhulczycy zablokowali port.Jezal trochę żałował, że nie mógł odesłać jej razem znimi, ale to, niestety, nie wchodziło w grę.Nawet na niego nie spojrzała, kiedy zamknął drzwi.Z trudem zdusił ciężkiewestchnienie i wszedł głębiej do pokoju.Padało.Buty miał brudne od błota, skórę pokrytątłustą warstewką sadzy.- Wnosisz brudu - zauważyła lodowato Terez, nie odwracając się.- Wojna to brudna sprawa, kochanie.Jej profil drgnął z odrazą na dzwięk tego ostatniego słowa.Jezal nie był pewien, czybardziej ma ochotę parsknąć śmiechem, czy zapłakać z tego powodu.Osunął się ciężko nakrzesło naprzeciw Terez.Nie zdjął butów, chociaż wiedział, że ją tym rozzłości, ale jązłościło dosłownie wszystko, co robił.- Musisz mnie nawiedzać w taki sposób?! - warknęła. - Jakżeby inaczej? Było nie było, jesteś moją żoną.- Nie z własnej woli.- Ja również tego nie chciałem, zamierzam jednak wykorzystać jak najlepiej to, co losmi zesłał.Możesz mi wierzyć, że wolałbym ożenić się z kobietą, która mnie nie nienawidzi.-Jezal przeczesał palcami włosy i z niejakim trudem uspokoił wzbierający w nim gniew.- Niekłóćmy się, proszę.I tak już toczę dostatecznie wiele bitew, więcej niż jestem w stanie znieść.Nie moglibyśmy traktować się.uprzejmie?Długo mu się przyglądała, marszcząc w zadumie brwi.- Jak możesz?- Co jak mogę?- Tak ciągle próbować.Jezal zaryzykował ukradkowy uśmiech.- Miałem nadzieję, że przynajmniej docenisz mój upór.Terez się nie uśmiechnęła, ale Jezal zauważył - być może - minimalne złagodzenietwardej linii jej ust.Nie śmiał liczyć na to, że Terez w końcu zacznie tajać, ale był gotowyuczepić się każdego najmniejszego okruchu nadziei.Ostatnio cierpiał na poważny niedobórnadziei.Pochylił się i z nadzieją spojrzał żonie w oczy.- Dałaś mi jednoznacznie do zrozumienia, że masz o mnie jak najgorsze zdanie, a jachyba nawet nie mogę mieć o to do ciebie pretensji.Uwierz mi, sam mam o sobie kiepskąopinię.Staram się jednak, bardzo się staram.być lepszym człowiekiem.Kącik ust Terez drgnął w czymś na kształt uśmiechu - smutnego, ale zawsze.Kuwielkiemu zdumieniu Jezala, wyciągnęła rękę i z czułością dotknęła jego policzka.Zaparłomu dech w piersi.Skóra mrowiła go pod jej dotykiem.- Dlaczego nie potrafisz zrozumieć, że tobą gardzę?Jezal zmartwiał.- Gardzę twoim wyglądem, twoim dotykiem, brzmieniem twojego głosu.Gardzę tymmiastem i jego mieszkańcami.Im prędzej Gurkhulczycy zamienią je w zgliszcza, tym będęszczęśliwsza.Cofnęła rękę i odwróciła się do okna.Zwiatło podkreśliło jej idealny profil.Jezal wstał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl