[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Władca wampirów rechocząc otworzył usta, a jego kły przybliżyły się do szyi elfa.Naraz Cassiar wyprężył się, obnażając ociekające szkarłatem kły.Odwrócił się gwałtownie, sięgając na oślep szponiastą dłonią w stronę swego barku.Jander zauważył strzałę tkwiącą w plecach wampira, ale nie zadał sobie trudu, by sprawdzić, kto okazał się jego niedoszłym wybawcą.Miast tego schwycił kołek i z całej siły wbił go w pierś Cassiara.Pchana nienawiścią Jandera i jego wampiryczną mocą drewniana broń po prostu znikła w strudze czerwieni, jaka chlusnęła z klatki piersiowej władcy nieumarłych.Cassiar, aczkolwiek bez powodzenia, smagnął jeszcze pazurami, usiłując rozorać twarz Jandera, a potem opadł ciężko na ciało elfa.Jander zrzucił go z siebie, po czym uniósł wzrok, by sprawdzić, kim był jego nieoczekiwany sprzymierzeniec.W gruncie rzeczy wcale się nie zdziwił, zobaczywszy przed sobą piękną młodą kobietę odzianą w czarną jak noc, skórzaną zbroję.Stała oparta plecami o zamknięte frontowe drzwi.Rhynn ściskała w ręku nie napięty łuk, ale nie próbowała odnaleźć jego wzroku.Patrzyła ponad ramieniem Jandera, a jej usta wykrzywiał grymas obrzydzenia.Elf po-dążył za jej spojrzeniem.Ciało Cassiara zaczęło się rozkładać z zadziwiającą szybkością.Dwoje elfów przyglądało się temu z przerażającą fascynacją.Zwłoki zgniły, po czym wyschły na wiór, a następnie same już tylko kości rozsypały się w proch.Jander spojrzał na Rhynn.— A jeźdźcy?— Na zewnątrz.Po śmierci Theorna ja nimi dowodzę.— Zawahała się, po czym dodała — nakazałam im czekać.Jander był zakłopotany, ale nie podjął tego tematu.Słabym gestem skinął w stronę ostatniego prowizorycznego ościenia.Było ich w sumie pięć — pięć kołków dla pięciu wampirów.— Skończ to.Rhynn wolno pokręciła głową, nie odrywają^ wzroku od jego bladej twarzy.— Dzisiejszej nocy ocaliłeś nam życie.Zasłużyłeś na jeszcze jedną szansę.Roześmiał się ochryple.— Po co? Co mi jeszcze pozostało?— Evermeet.— Nie kpij ze mnie, Rhynn.Nie teraz.— Nie kpię.Uwolniłeś się od niego, Janderze.Teraz możesz się udać, dokąd zechcesz — powiedziała z narastającym drżeniem w głosie.Podeszła do niego, zawahała się przez moment, po czym pogładziła go po policzku.— Może uda ci się znaleźć kogoś, kto cię uleczy.Uśmiechnął się pod nosem, ale w uśmiechu tym nie było ani krzty ciepła.— Uleczyć wampira?— Nie próbowałeś tego zrobić, więc nie wiesz.W każdym razie nie zasługujesz, by umrzeć tak jak tamci.Jesteś spragniony, więc będziesz tego potrzebował — dodała po chwili przerwy.Rhynn wstała, podeszła niepewnie do drzwi i wróciła, niosąc cebrzyk, wypełniony do połowy ciemnoczerwonym, przypominającym wino płynem.Jander pokręcił głową.— Nie piję ludzkiej krwi.— To nie jest ludzka krew.— Jej głos zadrżał.— To krew mojej klaczy.Oczy elfa rozszerzyły się.Dopiero teraz dostrzegł jej podkrążone, zaczerwienione oczy i ślady łez na pokraśniałych policzkach.— Należysz do Jeźdźców i.— Kiedy wierzchowiec jest już stary, obowiązkiem Jeźdźca jest go zabić.Czas Moonmaid był już bliski.Jeszcze dzień, dwa i musiałabym.— Zatrzymała wzrok na lśniących, srebrzystych oczach Jandera.— Weź to.Wyzdrowiej.Przemierz świat, a potem wróć do swego ojczystego Evermeet.Uczciwość to uczciwość, Janderze.Uratowałeś mi życie.Niechże będę mogła ci się odwdzięczyć.Podała mu szaflik i uśmiechnęła się pod nosem.— Tym razem to ja stawiam.Elf wampir zawahał się.Jedynie elf był w stanie pojąć, jak wspaniałym i drogim miejscem było Evermeet.Rhynn dostrzegając w nim elfa ukrytego pod maską potwora, zabiła swą ukochaną Moonmaid, by pomóc mu w zrzuceniu ciążącego na nim jarzma.Ale czy ktoś taki jak on mógł w ogóle mieć jakąkolwiek szansę?Czy gdzieś tam daleko w jakiejś krainie istnieje mędrzec — mężczyzna bądź kobieta, wiedząca jak można uleczyć kogoś z wampiryzmu?Jander usiadł powoli.Rhynn sięgnęła oburącz, aby go podtrzymać, kiedy ostrożnie wyciągnął rękę po leżący obok niego kubek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl