Pokrewne
- Strona Główna
- Wiera Kamsza Odblaski Eterny 05 Serce zwierza 02 Kula losów
- Cussler Clive, Perry Thomas Przygoda Fargo 05 Piaty kodeks Majow
- § Saylor Steven Roma sub rosa 05 Ostatnie sprawy Gordianusa
- Tom Clancy Jack Ryan, Jr. 05 Zwierzchnik [2014]
- Photoshop 6 PL
- Jan Od KrzyA1 4a, A w DzieA,a
- Lumley Brian Nekroskop III
- Darwin Charles O powstawaniu gatunków drogą doboru naturalnego
- Dick Philip K Plyncie lzy moje rzekl policjant (2)
- Sarah Masters Voices 1 Sugar Strands
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pozycb.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.może nawet bardzo chora! Czychce pani umrzeć?- Ja.nie umrę! Musimy jechać dalej.Chcę.dojechać do Gdańskatak szybko, jak to możliwe, słyszysz.jak najszybciej.Szarpnął nią gwałtowny atak kaszlu, opadła na posłanie, zlanapotem.Baśka zrozumiała, że lepiej nie nalegać.Wzruszyła ramionami izaczęła rozglądać się za domem ich gospodarza.Dom Mojżesza Szachny znajdował się niedaleko brzegów Wilii, naprzedmieściu Antokol, w pobliżu małego pałacu we włoskim stylu, nawpół zrujnowanego, należącego ongiś do potężnego rodu Radziwiłłów.568RSBył to dość ładny dom, w przeciwieństwie do tych, które przyszło impoznać wcześniej.W Wilnie gmina żydowska była bogata i wpływowa.Zajmowała centralną dzielnicę miasta, istny labirynt mrocznych uliczek,położony pomiędzy ulicą Wielką, Niemiecką i Dominikańską, choćniektórzy z jej przywódców mieszkali na przedmieściu w rezydencjachgodnych ich umysłów i bogactw.Marianna i Baśka zostały powitane z gościnnością jak za czasówbiblijnych.Podobnie jak na poprzednich etapach, nie padło żadnepytanie, choć dla wszystkich było jasne, że nie należą do ludu Izraela:listy Salomona były kluczem otwierającym każdy sezam.MojżeszSzachna i jego żona Estera udzielili chorej wszelkiej pomocy, jaka byłajej potrzebna, lecz gdy młoda kobieta objawiła chęć wyruszenia w dalsządrogę po czterdziestu ośmiu godzinach, lekarz i aptekarz zmarszczyłbrwi.- Nie starczy pani na to sił! Cierpi pani na silny bronchit.Musi panipozostać w łóżku, a przede wszystkim uważać, by się znów nieprzeziębić, bo byłoby to niebezpieczne dla pani życia.Upierała się jednak, jak to chorzy potrafią.Upór jej potęgowałaobawa, jaką napawał ją ten bezkresny kraj, nieprzyjazna natura, niekończące się zamiecie, odbierające nadzieję niebo bez słońca.Chciała tomieć za sobą i to jak najszybciej.Była to idee fixe, która utkwiła jej wgłowie niczym strzała wypuszczona przez diabelskiego łucznika.Wyrwanie tej strzały mogło przyprawić nieszczęsną kobietę oszaleństwo.Marzyła, by stanąć na brzegu morza, nawet w tak lodowatym porciejak Gdańsk.Morze było jej przyjacielem.Przyjacielem, który zawsze jej sprzyjał,choć wielokrotnie narażała życie.Morze kołysało ją przez prawie całedzieciństwo na angielskim wybrzeżu, a od kilku lat unosiło jej marzenia,jej nadzieje i jej miłość.Powalona chorobą, Marianna była coraz bardziejpewna, że wszystko ułoży się jak w bajce, że powróci do zdrowia, żeopuści ją cierpienie, gdy tylko znajdzie się w porcie.Zatroskana Baśka nie rozumiała jednak przemożnej chęci ucieczki,jaka kierowała postępowaniem chorej.569RS- Niech pan zrobi dla niej wszystko, co tylko można - powiedziałaMojżeszowi.- Ja sama będę się starała powstrzymać ją jeszcze dwa lubtrzy dni, mówiąc, że jestem zmęczona.Nie sądzę jednak, by zgodziła siępozostać dłużej.Po pięciu dniach gorączka prawie zupełnie ustąpiła, Mariannazdecydowała więc, że nie ma sensu tracić więcej czasu.- Muszę jechać do Gdańska - powtarzała.- Wiem, że starczy mi na tosił! Ale muszę jechać jak najszybciej.jak najszybciej.Tam musi się cośwydarzyć.Za żadną jednak cenę nie byłaby w stanie wyjaśnić tego przekonania,którego przyczyny Baśka doszukiwała się w chorobie.W odrętwieniu iw niespokojnych snach towarzyszących gorączce Marianna nabierałapowoli przekonania, że czeka tam na nią jej przeznaczenie, właśnie wtym porcie, dokąd tak bardzo chciała jechać z Jasonem.A może tymprzeznaczeniem miałby być jakiś statek?.Niezwykła odgrywania komedii Baśka na próżno usiłowała okazywaćswe wyczerpanie.Otrzymała pierwszy rozkaz od swojej pani:przygotować nazajutrz powóz.Gdy Polka próbowała dyskutować,usłyszała, że Kowno, następny etap i jednocześnie koniec podróżykibitką, jest oddalone zaledwie o dwadzieścia mil.Mariannie zależało,by jak najprędzej przekazać kuzynowi Salomona drogocenny depozyt,który został jej wręczony, a który zaczynał jej teraz ciążyć, bowiem osła-biony chorobą umysł dopatrywał się przesądnie w tych skarbach,zabranych ze świątyni jednej z przyczyn, jeżeli nie głównej przyczynycałego zła, jakie ją spotkało.Mało zresztą brakowało, by perły zeSmoleńska skończyły wraz z nią w Berezynie.To zdecydowane stanowisko zmartwiło Baśkę, tym bardziej żeMarianna okrasiła swe wystąpienie wieloma złowróżbnymi atakamikaszlu.Polka pomyślała że, być może, zdanie lekarza bardziej trafi jej doprzekonania Lecz gdy odszukała Mojżesza, ku jej wielkiemuzaskoczeniu nie patrzył on już tak życzliwym okiem na przedłużający siępobyt obu kobiet w jego domu.Chyba żeby zgodziły się pozostać samei narazić się na przykre wypadki.570RS- Wkrótce wyjeżdżam - wytłumaczył.- Już niedługo wraz z całąrodziną opuszczamy Wilno i jedziemy do Rygi, gdzie mamy dom ikrewnych.Nierozsądne jest pozostawanie tu dłużej, jeżeli zależy nam nanaszych dobrach.i na naszym życiu.Widząc zdziwienie Polki, przekazał jej najświeższe wieści, strasznedla Francuzów.Armia Napoleona wygłodniała i w nieładzie pokolejnych klęskach, kierowała się na Wilno, oczekując tu odwodów.Mówiło się także, że nad Berezyną, dokładnie w miejscu, gdzie obiekobiety przekroczyły rzekę, rozegrała się bitwą która przerodziła się wstraszliwą masakrę z chwilą rozpoczęcia przeprawy.Mosty zostałyzerwane i gdyby nie bohaterstwo saperów, którzy przygotowali naprędceprzeprawy, cała armia byłaby już rozbita lub wzięta do niewoli.Wielużołnierzom udało się przejść, podobnie jak i dużej grupie cywilów, alenieustannie atakujący Kozacy zadali ogromne straty.- Usłyszałem również - mówił Mojżesz - że działo się to mniejwięcej tego dnia, gdy dotarłyście tutaj.Od tamtej pory Napoleon kroczyna Wilno tak szybko, jak jest to możliwe.Wlecze za sobą wygłodniały,zrozpaczony tłum, który zwali się na nas jak szarańcza.Potrzebne imbędą kwatery, dużo żywności, ludzie zostaną ogołoceni ze wszystkiego.A szczególnie %7łydzi, których dobra okrada się lub rekwiruje zawsze wpierwszym rzędzie.Tak więc wolę zabrać stąd moich najbliższych inajcenniejsze rzeczy, póki jest jeszcze na to czas.Nie jest ważne, czymój dom zostanie spalony, będzie tylko pustą skorupą.Oto dlaczego -dorzucił poważnym tonem - broniąc się, muszę uchybić prawomgościnności i prosić was, byście wyruszyły w dalszą drogę.Mogę wamtylko zaproponować, byście pojechały wraz z nami do Rygi.- Nie! Jeżeli musimy już jechać, to pojedziemy dalej naszą drogą.Czy może dać pan mojej pani coś, co uchroniłoby ją przed nawrotemchoroby, co jest przecież możliwe przy takim zimnie?- Oczywiście! Dostaną panie futra, ocieplane buty, nawet piecyk,który może palić się cały czas w kibitce, no i oczywiście prowiant.- Dziękuję! Ale czy będziecie mogli wyjechać? Francuskigubernator.571RSMojżesz Szachna uczynił zdumiewający gest jak na spokojnego iraczej sztywnego człowieka: pogroził pięścią niewidzialnej postaci.- Gubernator? Jego Wysokość książę Bassano nie wierzy w testraszliwe plotki.Tym, którzy je roznoszą, grozi więzieniem.i czyniprzygotowania do balu.Ale ja wiem, że to prawda, i wyjeżdżam!Następnego dnia kibitka wyruszyła w kierunku Niemna, któryprzekroczyć miała w Kownie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.może nawet bardzo chora! Czychce pani umrzeć?- Ja.nie umrę! Musimy jechać dalej.Chcę.dojechać do Gdańskatak szybko, jak to możliwe, słyszysz.jak najszybciej.Szarpnął nią gwałtowny atak kaszlu, opadła na posłanie, zlanapotem.Baśka zrozumiała, że lepiej nie nalegać.Wzruszyła ramionami izaczęła rozglądać się za domem ich gospodarza.Dom Mojżesza Szachny znajdował się niedaleko brzegów Wilii, naprzedmieściu Antokol, w pobliżu małego pałacu we włoskim stylu, nawpół zrujnowanego, należącego ongiś do potężnego rodu Radziwiłłów.568RSBył to dość ładny dom, w przeciwieństwie do tych, które przyszło impoznać wcześniej.W Wilnie gmina żydowska była bogata i wpływowa.Zajmowała centralną dzielnicę miasta, istny labirynt mrocznych uliczek,położony pomiędzy ulicą Wielką, Niemiecką i Dominikańską, choćniektórzy z jej przywódców mieszkali na przedmieściu w rezydencjachgodnych ich umysłów i bogactw.Marianna i Baśka zostały powitane z gościnnością jak za czasówbiblijnych.Podobnie jak na poprzednich etapach, nie padło żadnepytanie, choć dla wszystkich było jasne, że nie należą do ludu Izraela:listy Salomona były kluczem otwierającym każdy sezam.MojżeszSzachna i jego żona Estera udzielili chorej wszelkiej pomocy, jaka byłajej potrzebna, lecz gdy młoda kobieta objawiła chęć wyruszenia w dalsządrogę po czterdziestu ośmiu godzinach, lekarz i aptekarz zmarszczyłbrwi.- Nie starczy pani na to sił! Cierpi pani na silny bronchit.Musi panipozostać w łóżku, a przede wszystkim uważać, by się znów nieprzeziębić, bo byłoby to niebezpieczne dla pani życia.Upierała się jednak, jak to chorzy potrafią.Upór jej potęgowałaobawa, jaką napawał ją ten bezkresny kraj, nieprzyjazna natura, niekończące się zamiecie, odbierające nadzieję niebo bez słońca.Chciała tomieć za sobą i to jak najszybciej.Była to idee fixe, która utkwiła jej wgłowie niczym strzała wypuszczona przez diabelskiego łucznika.Wyrwanie tej strzały mogło przyprawić nieszczęsną kobietę oszaleństwo.Marzyła, by stanąć na brzegu morza, nawet w tak lodowatym porciejak Gdańsk.Morze było jej przyjacielem.Przyjacielem, który zawsze jej sprzyjał,choć wielokrotnie narażała życie.Morze kołysało ją przez prawie całedzieciństwo na angielskim wybrzeżu, a od kilku lat unosiło jej marzenia,jej nadzieje i jej miłość.Powalona chorobą, Marianna była coraz bardziejpewna, że wszystko ułoży się jak w bajce, że powróci do zdrowia, żeopuści ją cierpienie, gdy tylko znajdzie się w porcie.Zatroskana Baśka nie rozumiała jednak przemożnej chęci ucieczki,jaka kierowała postępowaniem chorej.569RS- Niech pan zrobi dla niej wszystko, co tylko można - powiedziałaMojżeszowi.- Ja sama będę się starała powstrzymać ją jeszcze dwa lubtrzy dni, mówiąc, że jestem zmęczona.Nie sądzę jednak, by zgodziła siępozostać dłużej.Po pięciu dniach gorączka prawie zupełnie ustąpiła, Mariannazdecydowała więc, że nie ma sensu tracić więcej czasu.- Muszę jechać do Gdańska - powtarzała.- Wiem, że starczy mi na tosił! Ale muszę jechać jak najszybciej.jak najszybciej.Tam musi się cośwydarzyć.Za żadną jednak cenę nie byłaby w stanie wyjaśnić tego przekonania,którego przyczyny Baśka doszukiwała się w chorobie.W odrętwieniu iw niespokojnych snach towarzyszących gorączce Marianna nabierałapowoli przekonania, że czeka tam na nią jej przeznaczenie, właśnie wtym porcie, dokąd tak bardzo chciała jechać z Jasonem.A może tymprzeznaczeniem miałby być jakiś statek?.Niezwykła odgrywania komedii Baśka na próżno usiłowała okazywaćswe wyczerpanie.Otrzymała pierwszy rozkaz od swojej pani:przygotować nazajutrz powóz.Gdy Polka próbowała dyskutować,usłyszała, że Kowno, następny etap i jednocześnie koniec podróżykibitką, jest oddalone zaledwie o dwadzieścia mil.Mariannie zależało,by jak najprędzej przekazać kuzynowi Salomona drogocenny depozyt,który został jej wręczony, a który zaczynał jej teraz ciążyć, bowiem osła-biony chorobą umysł dopatrywał się przesądnie w tych skarbach,zabranych ze świątyni jednej z przyczyn, jeżeli nie głównej przyczynycałego zła, jakie ją spotkało.Mało zresztą brakowało, by perły zeSmoleńska skończyły wraz z nią w Berezynie.To zdecydowane stanowisko zmartwiło Baśkę, tym bardziej żeMarianna okrasiła swe wystąpienie wieloma złowróżbnymi atakamikaszlu.Polka pomyślała że, być może, zdanie lekarza bardziej trafi jej doprzekonania Lecz gdy odszukała Mojżesza, ku jej wielkiemuzaskoczeniu nie patrzył on już tak życzliwym okiem na przedłużający siępobyt obu kobiet w jego domu.Chyba żeby zgodziły się pozostać samei narazić się na przykre wypadki.570RS- Wkrótce wyjeżdżam - wytłumaczył.- Już niedługo wraz z całąrodziną opuszczamy Wilno i jedziemy do Rygi, gdzie mamy dom ikrewnych.Nierozsądne jest pozostawanie tu dłużej, jeżeli zależy nam nanaszych dobrach.i na naszym życiu.Widząc zdziwienie Polki, przekazał jej najświeższe wieści, strasznedla Francuzów.Armia Napoleona wygłodniała i w nieładzie pokolejnych klęskach, kierowała się na Wilno, oczekując tu odwodów.Mówiło się także, że nad Berezyną, dokładnie w miejscu, gdzie obiekobiety przekroczyły rzekę, rozegrała się bitwą która przerodziła się wstraszliwą masakrę z chwilą rozpoczęcia przeprawy.Mosty zostałyzerwane i gdyby nie bohaterstwo saperów, którzy przygotowali naprędceprzeprawy, cała armia byłaby już rozbita lub wzięta do niewoli.Wielużołnierzom udało się przejść, podobnie jak i dużej grupie cywilów, alenieustannie atakujący Kozacy zadali ogromne straty.- Usłyszałem również - mówił Mojżesz - że działo się to mniejwięcej tego dnia, gdy dotarłyście tutaj.Od tamtej pory Napoleon kroczyna Wilno tak szybko, jak jest to możliwe.Wlecze za sobą wygłodniały,zrozpaczony tłum, który zwali się na nas jak szarańcza.Potrzebne imbędą kwatery, dużo żywności, ludzie zostaną ogołoceni ze wszystkiego.A szczególnie %7łydzi, których dobra okrada się lub rekwiruje zawsze wpierwszym rzędzie.Tak więc wolę zabrać stąd moich najbliższych inajcenniejsze rzeczy, póki jest jeszcze na to czas.Nie jest ważne, czymój dom zostanie spalony, będzie tylko pustą skorupą.Oto dlaczego -dorzucił poważnym tonem - broniąc się, muszę uchybić prawomgościnności i prosić was, byście wyruszyły w dalszą drogę.Mogę wamtylko zaproponować, byście pojechały wraz z nami do Rygi.- Nie! Jeżeli musimy już jechać, to pojedziemy dalej naszą drogą.Czy może dać pan mojej pani coś, co uchroniłoby ją przed nawrotemchoroby, co jest przecież możliwe przy takim zimnie?- Oczywiście! Dostaną panie futra, ocieplane buty, nawet piecyk,który może palić się cały czas w kibitce, no i oczywiście prowiant.- Dziękuję! Ale czy będziecie mogli wyjechać? Francuskigubernator.571RSMojżesz Szachna uczynił zdumiewający gest jak na spokojnego iraczej sztywnego człowieka: pogroził pięścią niewidzialnej postaci.- Gubernator? Jego Wysokość książę Bassano nie wierzy w testraszliwe plotki.Tym, którzy je roznoszą, grozi więzieniem.i czyniprzygotowania do balu.Ale ja wiem, że to prawda, i wyjeżdżam!Następnego dnia kibitka wyruszyła w kierunku Niemna, któryprzekroczyć miała w Kownie [ Pobierz całość w formacie PDF ]