Pokrewne
- Strona Główna
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny (2)
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- chmielowski benedykt nowe ateny (3)
- Chmielewska Wiekszy kawalek swiata
- J. Chmielewska Wielkie zaslugi
- J. Chmielewska Florencja, corka
- J.Chmielewska Skarby
- Cook Robin Toksyna (2)
- Silverberg Robert Autostrada w mrok (SCAN dal 113
- ÂŚw. Faustyna Kowalska DZIENNICZEK DUCHOWY(1)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wpserwis.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podwiozła go i omal nie zapomniała, dokąd i po co jedzie.Z połowy drogi do domu zawróciła do firmy Karola.* * *W firmie Karola, szczególnym trafem, wszyscy woleli herbatę niż kawę.Parzyła tę herbatę sekretarka Beatka w wydzielonym zakamarku sekretariatu w dwóch czajniczkach, bo tak sobie życzył szef.Mowy nie było o herbacie w saszetkach, do picia zaparzonego papieru Karol odnosił się ze wzgardą i wstrętem.i cały personel szedł w jego ślady.Czajniczków zaś musiało być dwa, do jednego z nich bowiem Karol kazał niekiedy dosypywać rozmaite wyszukane gatunki, tworząc mieszanki o nowych smakach.Zakupów dokonywała Beatka, zdarzało się jednak, że Karol sam coś przywoził ze swoich dość licznych podróży, ostatnimi czasy zaś upodobał sobie chińską jaśminową, sprowadzaną z paryskiej firmy Kazał ją łączyć z innymi pół na pół.Nie każdemu ta jaśminowa przypadała do gustu i stąd dwa czajniczki dla personelu wielki, a dla szefa mniejszy, Karol bowiem nie widział żadnego powodu, dla którego miałby się znęcać smakowo nad podwładnymi.Zaparzano tę herbatę dwa razy w ciągu dnia, o weczesnym poranku i tuż po południu, i wszyscy mogli ją pić w dowolnych ilościach.Co też czynili.Nie mając najmniejszego pojęcia o panujących w firmie męża zwyczajach, Malwina przyjechała piętnaście po dwunastej, właściwie na rekonesans, dla sprawdzenia, czy i w jaki sposób uda jej się nieznacznie podrzucić truciznę.Na wszelki wypadek miała ją przy sobie.Firma zajmowała całe trzecie piętro starego budynku, bo w jej skład wchodziła także pracownia projektowa, odźwiernego nie zatrudniano, a drzwi stały otworem.Najbliżej wejścia znajdowała się łazienka, dalej sekretariat, a zaraz za nim gabinet Karola, który z żadnymi salonami się nie wygłupiał.Zajmował tyle miejsca, ile mu było potrzebne na dwa komputery, jeden jego prywatny, a drugi połączony ze światem na wszelkie możliwe sposoby, obok zaś wygospodarował niewielką salkę konferencyjną.Beatka również dysponowała sprzętem wszechstronnym, dodatkowo zaś, przez oszkloną ścianę, miała widok na wszystkich wchodzących.Na dole, w bramie, był domofon, ale Malwina z niego nie skorzystała, bo akurat ktoś wychodził i zdążyła przemknąć się do wnętrza za jego plecami.Na trzecie piętro wjechała windą i wkroczyła do mężowskiego sanktuarium.Delikatnie i na paluszkach.Dokładnie w tym samym momencie Beatka odkręciła w łaziencie kran i przystąpiła do wytrząsania lierbacianych fusów z mniejszego czajniczka.Należało go wypłukać bardzo porządnie, bo szef na to zwracał uwagę.Czajnik dla personelu stał już przygotowany, z herbatą w środku, a ten elektryczny zaczynał szumieć.Malwina, po sekundzie wahania, ruszyła w głąb biura.Żywego ducha nie było widać.Zajrzała do sekretariatu, stwierdziła, że jest pusty, głupia dziewucha, która powinna tam siedzieć, najwyraźniej dokądś polazła, okazja wymarzona! Zakradła się dalej i odkryła zakamarek kuchenny.Jeden rzut oka wystarczył, żeby ocenić przecudowną sytuację, ona robi herbatę, z pewnością dla Karola, za chwilę naleje wrzątku.Wszelkie czynności gospodarskie Malwina miała w małym palcu.Dziesięciu sekund potrzebowała, żerby kilkoma błyskawicznymi ruchami wyrwać z torby truciznę, wysypać z czajnika większość herbaty, wepchnąć do niego całą zawartość serwetki śniadaniowej i na wierzchu przykryć ją warstwą produktu właściwego.Nie bawiąc się w zbyt porządne uprzątanie, resztę herbaty zgarnęła do swojej foliowej torebeczki, różne paprochy jednym gestem zmiotła na podłogę i uciekła.Też delikatnie i na paluszkachBeatka wróciła z łazienki, szybko wsypała do wypłukanego i ciepłego czajniczka herbatę z puszki Karola, elektryczny czajnik właśnie prztyknął, od razu zatem zalała wszystko wrzątkiem.Pod dużym imbrykiem zapaliła świeczkę dla podgrzania i wzmocnienia esencji i nastawiła nową wodę, bo za dziesięć minut powinna zanieść napój szefowi.W kwadrans później personel zaczął przychodził po herbatę dla siebie.* * *Zważywszy, iż biedne dzieci Muminkowej zostały przez swoich krymskich kumpli oszukane haniebnie i nie zauważyły chichotów na stronie, zważywszy, iż rzekome, wściekle trujące, jagody cisu de facto były korą i owockami szakłaku, oraz zielem i strąkami senesu, zważywszy, iż wspomniane zioła lecznicze obejmowały swoim zasięgiem głównie przewód pokarmowy i stanowiły silne antidotum przeciwko obstrukcji, zważywszy, iż nie przyozdobiły lasowanego wapna, a za to zostały zaparzone w potężnym stężeniu i właściwie podgrzane, zważywszy, iż nie miały żadnego wyraźnie nieprzyjemnego smaku, mikstura zdołała uszczęśliwić wszystkich pracowników Karola.Z wyjątkiem Beatki, która podzielała gust szefa i ukradkiem częstowała się napojem z jego prywatne go czajniczka.Pracownicy przeżyli ciężką noc, medykament bowiem rozpoczął ochoczą działalność około jedenastej wieczorem i zakończył ją dopiero o szóstej ranoRówny ciężar, acz w innej postaci, legł na jestestwie Malwiny.Przede wszystkim Karol nie wrócił do domu ani na obiad, ani na kolację.W dodatku nie było Helenki, która poszła do córki, i do bardzo późnego wieczoru nie było także Justynki, która podziała się nie wiadomo gdzie.Od chwili ukończenia osiemnastu lat Justynka właściwie przestała być kontrolowana.W ciągu minionego dziesięciolecia dostatecznie wykazała się rozsądkiem, pilnością, pracowitością i właściwym stosunkiem do życia, żeby można jej było dać spokój.Uczyła się doskonale, za chłopakami nie latała, wizytujące ją, nieliczne grono koleżanek i kolegów było kulturalne i dobrze wychowane, noce poza domem spędzała wyłącznie w przypadkach uzasadnionych, Malwina zatem z przyjemnością zrzuciła z siebie ciężar odpowiedzialności pedagogicznej.Nieobecnością siostrzenicy denerwowała się tylko wtedy, kiedy miała do niej interes.Kiedy chciała wyżalić się, popłakać do kogoś, pohisteryzować, poradzić.Kiedy rąbnęła żarówka i należało ją wymienić, kiedy trzeba było skoczyć do sklepu, a jej się nie chciało, kiedy z nudów życzyła sobie z kimś porozmawiać i poplotkować.Wówczas owszem, miała do Justynki ciężką pretensję o to, że jej nie ma.No i właśnie Justynki nie było [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Podwiozła go i omal nie zapomniała, dokąd i po co jedzie.Z połowy drogi do domu zawróciła do firmy Karola.* * *W firmie Karola, szczególnym trafem, wszyscy woleli herbatę niż kawę.Parzyła tę herbatę sekretarka Beatka w wydzielonym zakamarku sekretariatu w dwóch czajniczkach, bo tak sobie życzył szef.Mowy nie było o herbacie w saszetkach, do picia zaparzonego papieru Karol odnosił się ze wzgardą i wstrętem.i cały personel szedł w jego ślady.Czajniczków zaś musiało być dwa, do jednego z nich bowiem Karol kazał niekiedy dosypywać rozmaite wyszukane gatunki, tworząc mieszanki o nowych smakach.Zakupów dokonywała Beatka, zdarzało się jednak, że Karol sam coś przywoził ze swoich dość licznych podróży, ostatnimi czasy zaś upodobał sobie chińską jaśminową, sprowadzaną z paryskiej firmy Kazał ją łączyć z innymi pół na pół.Nie każdemu ta jaśminowa przypadała do gustu i stąd dwa czajniczki dla personelu wielki, a dla szefa mniejszy, Karol bowiem nie widział żadnego powodu, dla którego miałby się znęcać smakowo nad podwładnymi.Zaparzano tę herbatę dwa razy w ciągu dnia, o weczesnym poranku i tuż po południu, i wszyscy mogli ją pić w dowolnych ilościach.Co też czynili.Nie mając najmniejszego pojęcia o panujących w firmie męża zwyczajach, Malwina przyjechała piętnaście po dwunastej, właściwie na rekonesans, dla sprawdzenia, czy i w jaki sposób uda jej się nieznacznie podrzucić truciznę.Na wszelki wypadek miała ją przy sobie.Firma zajmowała całe trzecie piętro starego budynku, bo w jej skład wchodziła także pracownia projektowa, odźwiernego nie zatrudniano, a drzwi stały otworem.Najbliżej wejścia znajdowała się łazienka, dalej sekretariat, a zaraz za nim gabinet Karola, który z żadnymi salonami się nie wygłupiał.Zajmował tyle miejsca, ile mu było potrzebne na dwa komputery, jeden jego prywatny, a drugi połączony ze światem na wszelkie możliwe sposoby, obok zaś wygospodarował niewielką salkę konferencyjną.Beatka również dysponowała sprzętem wszechstronnym, dodatkowo zaś, przez oszkloną ścianę, miała widok na wszystkich wchodzących.Na dole, w bramie, był domofon, ale Malwina z niego nie skorzystała, bo akurat ktoś wychodził i zdążyła przemknąć się do wnętrza za jego plecami.Na trzecie piętro wjechała windą i wkroczyła do mężowskiego sanktuarium.Delikatnie i na paluszkach.Dokładnie w tym samym momencie Beatka odkręciła w łaziencie kran i przystąpiła do wytrząsania lierbacianych fusów z mniejszego czajniczka.Należało go wypłukać bardzo porządnie, bo szef na to zwracał uwagę.Czajnik dla personelu stał już przygotowany, z herbatą w środku, a ten elektryczny zaczynał szumieć.Malwina, po sekundzie wahania, ruszyła w głąb biura.Żywego ducha nie było widać.Zajrzała do sekretariatu, stwierdziła, że jest pusty, głupia dziewucha, która powinna tam siedzieć, najwyraźniej dokądś polazła, okazja wymarzona! Zakradła się dalej i odkryła zakamarek kuchenny.Jeden rzut oka wystarczył, żeby ocenić przecudowną sytuację, ona robi herbatę, z pewnością dla Karola, za chwilę naleje wrzątku.Wszelkie czynności gospodarskie Malwina miała w małym palcu.Dziesięciu sekund potrzebowała, żerby kilkoma błyskawicznymi ruchami wyrwać z torby truciznę, wysypać z czajnika większość herbaty, wepchnąć do niego całą zawartość serwetki śniadaniowej i na wierzchu przykryć ją warstwą produktu właściwego.Nie bawiąc się w zbyt porządne uprzątanie, resztę herbaty zgarnęła do swojej foliowej torebeczki, różne paprochy jednym gestem zmiotła na podłogę i uciekła.Też delikatnie i na paluszkachBeatka wróciła z łazienki, szybko wsypała do wypłukanego i ciepłego czajniczka herbatę z puszki Karola, elektryczny czajnik właśnie prztyknął, od razu zatem zalała wszystko wrzątkiem.Pod dużym imbrykiem zapaliła świeczkę dla podgrzania i wzmocnienia esencji i nastawiła nową wodę, bo za dziesięć minut powinna zanieść napój szefowi.W kwadrans później personel zaczął przychodził po herbatę dla siebie.* * *Zważywszy, iż biedne dzieci Muminkowej zostały przez swoich krymskich kumpli oszukane haniebnie i nie zauważyły chichotów na stronie, zważywszy, iż rzekome, wściekle trujące, jagody cisu de facto były korą i owockami szakłaku, oraz zielem i strąkami senesu, zważywszy, iż wspomniane zioła lecznicze obejmowały swoim zasięgiem głównie przewód pokarmowy i stanowiły silne antidotum przeciwko obstrukcji, zważywszy, iż nie przyozdobiły lasowanego wapna, a za to zostały zaparzone w potężnym stężeniu i właściwie podgrzane, zważywszy, iż nie miały żadnego wyraźnie nieprzyjemnego smaku, mikstura zdołała uszczęśliwić wszystkich pracowników Karola.Z wyjątkiem Beatki, która podzielała gust szefa i ukradkiem częstowała się napojem z jego prywatne go czajniczka.Pracownicy przeżyli ciężką noc, medykament bowiem rozpoczął ochoczą działalność około jedenastej wieczorem i zakończył ją dopiero o szóstej ranoRówny ciężar, acz w innej postaci, legł na jestestwie Malwiny.Przede wszystkim Karol nie wrócił do domu ani na obiad, ani na kolację.W dodatku nie było Helenki, która poszła do córki, i do bardzo późnego wieczoru nie było także Justynki, która podziała się nie wiadomo gdzie.Od chwili ukończenia osiemnastu lat Justynka właściwie przestała być kontrolowana.W ciągu minionego dziesięciolecia dostatecznie wykazała się rozsądkiem, pilnością, pracowitością i właściwym stosunkiem do życia, żeby można jej było dać spokój.Uczyła się doskonale, za chłopakami nie latała, wizytujące ją, nieliczne grono koleżanek i kolegów było kulturalne i dobrze wychowane, noce poza domem spędzała wyłącznie w przypadkach uzasadnionych, Malwina zatem z przyjemnością zrzuciła z siebie ciężar odpowiedzialności pedagogicznej.Nieobecnością siostrzenicy denerwowała się tylko wtedy, kiedy miała do niej interes.Kiedy chciała wyżalić się, popłakać do kogoś, pohisteryzować, poradzić.Kiedy rąbnęła żarówka i należało ją wymienić, kiedy trzeba było skoczyć do sklepu, a jej się nie chciało, kiedy z nudów życzyła sobie z kimś porozmawiać i poplotkować.Wówczas owszem, miała do Justynki ciężką pretensję o to, że jej nie ma.No i właśnie Justynki nie było [ Pobierz całość w formacie PDF ]