[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Och, kiedy indziej ci powiem! Ten jeden został i teraz się przyda.Przytrzymasz ją, a ja przygotuję grunt i dam ci znak.Czekaj, jak.Zapalę światło w ga-binecie wuja, o, to jest to okno, nie widzisz go przez żywopłot, ale światło błyśnie.Wtedyją łap i nieś. Zaraz, czekaj.Gdzie nieś, nie znam waszego domu! Prosto, taki duży hol i na końcu drzwi na prawo.Ostatnie.Dalej jest salon.W tym momencie na parkingowy placyk wjechał samochód Muminków.Muminkowie znajdowali się w środku.Konrad studiował biologię, Justynka prawo,żadne z nich nie miało do czynienia z psychologią, ale obydwoje w mgnieniu oka zga-dli, co będzie.Obcy samochód, widoczne w nim dwie osoby, Muminkowa nie strzyma,żeby nie sprawdzić, kto to jest, rozpozna Justynkę i facetem obok niej zainteresuje się doszaleństwa, zacznie rozmowę wywiadowczą, w końcu dostrzeże Malwinę.Jeśli jednakżescena będzie intymna.%7ładen jako tako kulturalny człowiek nie stanie obok i nie za-cznie się jawnie gapić na parę, zajętą sobą bez reszty.Uda, że nie widzi, i pójdzie w dia-bły, do ewentualnego podglądania przystąpi pózniej, znalazłszy preteksty. To znajomi!  wysyczała Justynka i bez sekundy namysłu padła Konradowiw objęcia.Owych znajomych Konrad w mgnieniu oka pokochał.Muminkowie parkowali bardzo długo, o co, zadziwiająca rzecz, nie tylko Konrad, aletakże i Justynka nie mieli wielkich pretensji.Jednakże Justynka lepiej panowała nad sy-tuacją. To teraz gazu  powiedziała, wydarłszy się z ramion sprzymierzeńca. Oni zachwile przypomną sobie, że coś zostawili w samochodzie, i będą tak sobie przypomi-nali parę razy.Idę!Helenka była.W swoim pokoju oglądała z kasety  Czterech pancernych i psa.Skoroz kasety, można ją oderwać i zawlec na górę, tylko po co.Wracając w pośpiechu doKonrada, Justynka zdążyła wymyślić notatki, które wpadły jej za regał z książkami i He-lenka pomoże jej przesunąć, bo inaczej musiałaby opróżniać półki, książki są ciężkie. Byli już?  spytała nerwowo. Nie, jeszcze nie. Przy słupku ciemno.Trzymaj ją nieruchomo.Wywleczenie z samochodu twardo212 śpiącej Malwiny wcale nie było łatwe.Konrad wyraznie poczuł, że spodnie pękły mu doreszty, naczelnym zadaniem jego życia stało się teraz ustawianie się do Justynki wyłącz-nie przodem, szczególnie po tej symulowanej intymności.Wspólnymi siłami, wzmożo-nymi emocją, posadzili Malwinę na szerokim, betonowym słupku, dostatecznie wyso-kim, żeby Konrad zdołał zarzucić ją sobie na plecy.Justynka znów popędziła do domu.Konrad trzymał miękki, przelewający się ciężar, niestety, przyodziany w śliskie je-dwabie.Na parking wróciła Muminkowa, dziko zainteresowana tym obcym samocho-dem, stojącym przy jezdni.Rozczarowanie, kiedy nie znalazła w nim ludzkich istot,było wyraznie widoczne, zajrzała do środka, Konrad w tym momencie starał się nawetnie oddychać, błysnęła mu nawet myśl, że jeśli Malwina chrapnie.No i co zrobi, jeślichrapnie, udusi świadka.?Malwina nie chrapnęła, ale w dwie sekundy po zniknięciu Muminkowej najzwyczaj-niej w świecie wyślizgnęła mu się z rąk i łagodnie zjechała do tyłu, we własny żywo-płot.Konrad znienawidził jedwab.Malwina w lekko kłującym żywopłocie przecknęła sięo tyle, że poczuła niezadowolenie.Przeszkadzano jej nieprzyjemnie, miała grać w kasy-nie, ale nie chciała teraz grać, jakiś facet ją szarpał, a, to ten, rozpoznała go, z pewnościąchciał jej coś powiedzieć.Owszem, chciała usłyszeć, ale nie w tej chwili. Jutro. wymamrotała niewyraznie. Teraz bę.gra.Wi-no.Tak.Z potwornym wysiłkiem Konrad wywlekał ją z ciasnoty pomiędzy słupkiem a żywo-płotem, usiłując niczego na niej nie podrzeć.Mignęło mu w głowie, że wolałby wór kar-tofli albo kosz węgla, twardszy i mniej się przelewa.Na niewidoczne dotychczas okno,które teraz błysnęło światłem, nawet nie spojrzał.Kiedy wreszcie udało mu się przemie-ścić klientkę na otwartą przestrzeń, pojawiła się Justynka. O Boże, dlaczego ją zdjąłeś ze słupka  powiedziała nerwowo. Droga wolna!Nie musiała zajmować Helenki regałami, bo okazało się, że w telewizorze odbywasię właśnie zdobywanie Ritzen i nieziemsko przejęta Helenka nie usłyszy nawet syrenyalarmowej.Bezwzględnie należało wykorzystać tę chwilę! Pomogła Konradowi, zdo-łał przerzucić sobie Malwinę przez ramię metodą noszenia rannych na polu chwały.Pilnował się bardzo, żeby nie stęknąć aż do chwili, kiedy w świetle nocnej lampki tra-fił ciężarem w szeroki tapczan.Szeroki, miękki, wygodny.Wówczas pozwolił sobie naotarcie potu z czoła. Zmiłuj się.Panie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl