Pokrewne
- Strona Główna
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny (2)
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- chmielowski benedykt nowe ateny (3)
- Chmielewska Wiekszy kawalek swiata
- J. Chmielewska Wielkie zaslugi
- J. Chmielewska Florencja, corka
- J.Chmielewska Skarby
- Krzysztof Borun, Andrzej Trepka Proxima
- Eo Jirasek, Alois Malnovaj mitoj cxehxaj
- Chmielewska Joanna Najstarsza prawnuczka
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- streamer.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z życia.193Rozzłościłam się nagle. A ciocia by nie trzymała pazurami takiego, który by zniszczył hodowlę koni w ca-łym kraju?! Nie znałaby go ciocia?! Zapomniałaby ciocia jego nazwiska?! I który to jest?! przecknął się potężnie wuj Filip. Zabójca Michaliny! I niedoszły zabójca Aukasza.! A ta kamienica węgielna co.?! rzuciłam się znienacka na majora. Ten bufor, ten mur oporowy, ta opoka niezłom-na, pani Domagradzka.!!! Bez nazwisk.!!! Co to jest kamienica węgielna? zainteresował się chciwie wuj Ignacy.Zmitygowałam się nieco. Rodzaj żeński od kamienia węgielnego! Najmocniej przepraszam, panie majorze,ale ona co.?! Pójdzie wreszcie siedzieć.?! Niech się pani pozbędzie złudzeń.Wuj Filip bardzo gromko dopytywał się o związek wymienionej osoby z hodowląkoni, ciotka Olga przenikliwie żądała informacji, czy jest to wspólniczka mordercy, czyteż tylko jego amantka, ciotka Iza wysuwała supozycje, iż w grę wchodzi wyłącznie za-zdrość kobiety o kobietę, Aukasz usiłował zetrzeć z powierzchni ziemi kobiecość paniDomagradzkiej, wuj Ignacy jął wnikliwie rozważać różnice pomiędzy murem, buforemi kamieniem. Natychmiast proszę o spokój! zażądała babcia, jak zwykle przebijając wszyst-kich. Pan major ma głos! Gdzie jest kawa i deser?!Tak jej to jakoś wyszło, że major omal nie zerwał się do tej kawy i deseru, porucznikdrgnął silnie, a rodzina zamilkła jak nożem uciął.Drgnęłam ale gorzej, poderwałam sięi całe czerwone wino z mojego kieliszka poszło na wuja Filipa.No nie, tego już było naprawdę za wiele.Poprzysięgając sobie niezłomnie, że przez cały najbliższy rok nie zrobię najmniejsze-go nawet przyjątka, a z win nie dotknę niczego, poza wodą mineralną, bez opamiętaniaobsypywałam wuja solą.Sól już mi się kończyła, gdybym wiedziała, co będzie, kupiła-bym na zapas pół tony.Nic, nic, może ma jeszcze trochę siostra Rysia.Aukasz mi pomógł opanować kataklizm.Gotowa byłam zakochać się w nim naśmierć i życie, a nawet go poślubić, chociaż to już byłby idiotyzm wyjątkowy.Boże je-dyny, może z chwilą ich wyjazdu ten upiorny pech się skończy.?! Przecież nie wylewa-łam dotychczas wina na wszystkich gości!Babcia kamiennie doczekała chwili, kiedy właściwe produkty stanęły na stole.Jedynąuciążliwością pozostała drobnostka, mianowicie sól z rękawów wuja Filipa wsypywałasię do szarlotki, a możliwe, że także trochę do jego kawy.Nic nie mówił i starał się wy-trząsać ją jakoś obok. Zatem, reasumując. zaczął niepewnie.194 Nie przerwała mu babcia. Jeszcze jedno.Dlaczego ów osobnik, któregoimię pamiętam, Mariusz, a nazwiska szczęśliwie zapomniałam, zabił konkubenta mo-jej wnuczki? Ponieważ ten człowiek gnębił go i wykorzystywał nieznośnie odparł ma-jor wyjątkowo twardo. Moim obowiązkiem jest odnalezć i przekazać prokuraturzeprzestępcę.Czynię to w tym wypadku bardzo niechętnie.I z całą odpowiedzialnościąstwierdzam, iż wnuczka szanownej pani, która w początkach znajomości dała się przezswego konkubenta oszukać, wykazała niezwykły rozsądek i umiar, rozstając się z nimpolubownie, bez krwawych porachunków.Sprawca czynu, niestety, do tego poziomunie dorósł.Umiar i rozsądek, rzeczywiście, no nic, przyzwoity człowiek, wiedział przecież, po cotu przychodzi.No i te kaczki.I wino wylałam nie na niego, tylko na wuja Filipa. Zatem żadne podejrzenia już na niej nie ciążą? Absolutnie żadne.Przeciwnie.Posłużyła nam wielką pomocą.Babcia zastanawiała się przez chwilę.Po czym podjęła decyzję. Wobec tego proszę wyjąć z lodówki szampana.Ignacy.Taki drobiazg, jak ten, że wuj Ignacy, z zapałem otwierający szampana, stłukł mi kin-kiet na ścianie blisko sufitu, już w ogóle można pominąć.* * *Odlecieli.Na litość boską.Dzikim wzrokiem wpatrzona w startujący samolot, kur-czowo trzymałam Aukasza za ramię.Nie rozmyślił się, poszedł w powietrze.Samolot,nie Aukasz.I wtedy przypomniałam sobie swoją ścierkę, pierwszy dowód krwawych czynów.Sprawdzili już chyba, że to moja krew, a nie Dominika, ponadto przestałam być podej-rzana, ponadto przez te sześć tygodni paznokieć mi odrósł i mogłam zdjąć plaster z pal-ca [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Z życia.193Rozzłościłam się nagle. A ciocia by nie trzymała pazurami takiego, który by zniszczył hodowlę koni w ca-łym kraju?! Nie znałaby go ciocia?! Zapomniałaby ciocia jego nazwiska?! I który to jest?! przecknął się potężnie wuj Filip. Zabójca Michaliny! I niedoszły zabójca Aukasza.! A ta kamienica węgielna co.?! rzuciłam się znienacka na majora. Ten bufor, ten mur oporowy, ta opoka niezłom-na, pani Domagradzka.!!! Bez nazwisk.!!! Co to jest kamienica węgielna? zainteresował się chciwie wuj Ignacy.Zmitygowałam się nieco. Rodzaj żeński od kamienia węgielnego! Najmocniej przepraszam, panie majorze,ale ona co.?! Pójdzie wreszcie siedzieć.?! Niech się pani pozbędzie złudzeń.Wuj Filip bardzo gromko dopytywał się o związek wymienionej osoby z hodowląkoni, ciotka Olga przenikliwie żądała informacji, czy jest to wspólniczka mordercy, czyteż tylko jego amantka, ciotka Iza wysuwała supozycje, iż w grę wchodzi wyłącznie za-zdrość kobiety o kobietę, Aukasz usiłował zetrzeć z powierzchni ziemi kobiecość paniDomagradzkiej, wuj Ignacy jął wnikliwie rozważać różnice pomiędzy murem, buforemi kamieniem. Natychmiast proszę o spokój! zażądała babcia, jak zwykle przebijając wszyst-kich. Pan major ma głos! Gdzie jest kawa i deser?!Tak jej to jakoś wyszło, że major omal nie zerwał się do tej kawy i deseru, porucznikdrgnął silnie, a rodzina zamilkła jak nożem uciął.Drgnęłam ale gorzej, poderwałam sięi całe czerwone wino z mojego kieliszka poszło na wuja Filipa.No nie, tego już było naprawdę za wiele.Poprzysięgając sobie niezłomnie, że przez cały najbliższy rok nie zrobię najmniejsze-go nawet przyjątka, a z win nie dotknę niczego, poza wodą mineralną, bez opamiętaniaobsypywałam wuja solą.Sól już mi się kończyła, gdybym wiedziała, co będzie, kupiła-bym na zapas pół tony.Nic, nic, może ma jeszcze trochę siostra Rysia.Aukasz mi pomógł opanować kataklizm.Gotowa byłam zakochać się w nim naśmierć i życie, a nawet go poślubić, chociaż to już byłby idiotyzm wyjątkowy.Boże je-dyny, może z chwilą ich wyjazdu ten upiorny pech się skończy.?! Przecież nie wylewa-łam dotychczas wina na wszystkich gości!Babcia kamiennie doczekała chwili, kiedy właściwe produkty stanęły na stole.Jedynąuciążliwością pozostała drobnostka, mianowicie sól z rękawów wuja Filipa wsypywałasię do szarlotki, a możliwe, że także trochę do jego kawy.Nic nie mówił i starał się wy-trząsać ją jakoś obok. Zatem, reasumując. zaczął niepewnie.194 Nie przerwała mu babcia. Jeszcze jedno.Dlaczego ów osobnik, któregoimię pamiętam, Mariusz, a nazwiska szczęśliwie zapomniałam, zabił konkubenta mo-jej wnuczki? Ponieważ ten człowiek gnębił go i wykorzystywał nieznośnie odparł ma-jor wyjątkowo twardo. Moim obowiązkiem jest odnalezć i przekazać prokuraturzeprzestępcę.Czynię to w tym wypadku bardzo niechętnie.I z całą odpowiedzialnościąstwierdzam, iż wnuczka szanownej pani, która w początkach znajomości dała się przezswego konkubenta oszukać, wykazała niezwykły rozsądek i umiar, rozstając się z nimpolubownie, bez krwawych porachunków.Sprawca czynu, niestety, do tego poziomunie dorósł.Umiar i rozsądek, rzeczywiście, no nic, przyzwoity człowiek, wiedział przecież, po cotu przychodzi.No i te kaczki.I wino wylałam nie na niego, tylko na wuja Filipa. Zatem żadne podejrzenia już na niej nie ciążą? Absolutnie żadne.Przeciwnie.Posłużyła nam wielką pomocą.Babcia zastanawiała się przez chwilę.Po czym podjęła decyzję. Wobec tego proszę wyjąć z lodówki szampana.Ignacy.Taki drobiazg, jak ten, że wuj Ignacy, z zapałem otwierający szampana, stłukł mi kin-kiet na ścianie blisko sufitu, już w ogóle można pominąć.* * *Odlecieli.Na litość boską.Dzikim wzrokiem wpatrzona w startujący samolot, kur-czowo trzymałam Aukasza za ramię.Nie rozmyślił się, poszedł w powietrze.Samolot,nie Aukasz.I wtedy przypomniałam sobie swoją ścierkę, pierwszy dowód krwawych czynów.Sprawdzili już chyba, że to moja krew, a nie Dominika, ponadto przestałam być podej-rzana, ponadto przez te sześć tygodni paznokieć mi odrósł i mogłam zdjąć plaster z pal-ca [ Pobierz całość w formacie PDF ]