[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przyjrzał się namz rezygnacją i machnął ręką. W porządku, niech wam będzie.Ale pod warunkiem, że ja wyznaczę kolej-ność tego chowania.I żadna nie ma prawa wyłazić za oborę, możecie podglądaćz podwórza.Teresa i ciocia Jadzia poszły na pierwszy ogień.Kryjówkę znalazły sobiew ogródku przed domem, pod krzakiem bzu, gdzie ustawiły dwa stołeczki.Miej-sce wydawało się bezpieczne, bo ogródek był otoczony parkanem, a rodzina spaław pobliżu, tuż za otwartymi oknami, ponadto od zagrożonego terenu oddzielałaje część podwórza i obora.Rzeczywiście, wróciły żywe.Odsiedziałam swoje w samochodzie, wdychając wonie nocy połączone z wo-niami chlewni i gapiąc się na przejście między oborą a stajnią.Księżyc istotnieświecił, we wsi niekiedy poszczekiwały psy, na łące rechotały żaby, a w oborzeczochrały się i pobrzękiwały łańcuchami krowy.Poza tym nie działo się nic i pa-nował święty spokój.Obudziłam w końcu Lucynę i poszłam spać.Przed wschodem słońca dziki rejwach wybuchł w kurniku.Z potwornymwrzaskiem wyleciały z niego wszystkie kury, kaczki i gęsi.Cały dom stanął narówne nogi, wypadliśmy na podwórze, zderzając się ze sobą, ze stodoły wysko-czył Jędrek uzbrojony w grabie.Drób latał po obejściu, sypiąc pierzem.Z kurnika wyszła moja mamusia, przy-prószona nieco plewami, ze złamaną żerdzią w ręku. No i po co tu wszyscy lecicie?  spytała niecierpliwie. Teraz ja stróżuję.Nikt wam nie kazał się budzić.Dość długa chwila upłynęła, zanim udało nam się dowiedzieć, że moja mamu-sia postanowiła schować się w kurniku, gdzie potknęła się o niewidoczny w mrokucebrzyk.Runąwszy na grzędy, zamiast bandyty przeraziła śmiertelnie drób orazcałą rodzinę.Komisyjne oględziny studni pozwoliły stwierdzić, że mimo tak znakomitegopilnowania spłyciła się o przeszło pół metra. Można wiedzieć, gdzie ty się schowałaś?  spytała słodko Teresa, odwra-cając się do Lucyny.87  W oborze  mruknęła Lucyna.Odwróciłam się do niej również z wielkim zainteresowaniem. Jedyne rozsądne miejsce.Co widziałaś? Nie powiem.Nie będę się wyrażać. To może chociaż coś słyszałaś? Owszem.Krowy.Czochrały się, szeleściły, stękały, brzęczały. To po diabła tam w ogóle polazłaś?  zirytowała się Teresa. %7łeby się schować.I żeby obejrzeć bandytę. A co, on też miał przyjść do obory? Umówiłaś się z nim?Przyciśnięta do muru Lucyna wyznała w końcu niechętnie, że jeszcze w dzieńwypatrzyła w oborze szparkę między deskami.Przez tę szparkę zamierzała ob-serwować kawałek terenu między studnią i ruinką, niestety, szparka jej gdzieśzginęła.W ciemnościach nie mogła jakoś trafić na właściwe deski i spędziła czasna wydłubywaniu innej szparki.Przedłubała się na wylot akurat, kiedy jej dyżurdobiegł końca. Toś sobie świetne miejsce znalazła!  prychnęła urągliwie Teresa. A ty może znalazłaś lepsze, co? Pewnie, że lepsze! Myśmy przynajmniej coś widziały! Tak jest  przyświadczyła ciocia Jadzia z przejęciem. Możliwe, że tobył nawet on! Ten bandyta! Jak to?! I dopiero teraz to mówicie?!Teresa i ciocia Jadzia z triumfem stwierdziły, że one jedyne odniosły sukces,przy czym wcześniej nie zdawały sobie z tego sprawy.Tuż przed zapadnięciemkompletnych ciemności widziały jakiegoś gbura, który przelazł przez drogę i po-szedł na łąkę.Co uczynił potem, nie wiadomo, możliwe jednak, że wrócił i zawaliłstudnię, wykorzystując zamknięcie Lucyny w oborze.Przedtem łaził, badając sy-tuację.Opowieści o poczynaniach gbura przerwał Marek. Możecie sobie dać spokój, ten gbur to byłem ja  rzekł zimno. Chciał-bym wam zadać jedno pytanie. No wiesz!  powiedziała z oburzeniem ciocia Jadzia.88  A ja się dziwiłam, że tak się zgadzasz na to stróżowanie!  wykrzyknęłam. Powinnam się była domyślić! I co?  zainteresowała się Lucyna. Widziałeś coś? Nic ważnego.Chciałbym wam zadać. Ja więcej nie stróżuję!  oznajmiła gwałtownie Teresa. Wypraszamsobie, żeby on tu ze mnie głupią robił! Z nas wszystkich zrobił, to co ci to szkodzi  pocieszyła ją moja mamusia. Chciałbym usłyszeć od was odpowiedz na jedno pytanie  powtórzył Ma-rek głosem nieco znękanym. Jeżeli ma być konferencja, to ja usiądę  powiedziała stanowczo Lucyna. Na stojąco obrad prowadzić nie będę!Obejrzała się, sięgnęła po połówkę denka od beczki, ułożyła je sobie na ka-mieniach i usiadła.Poszłyśmy za jej przykładem, wykorzystując w charakterzefoteli rozmaite przedmioty.Marek pozostał nad dziurą. Czy ja się mogę od was dowiedzieć. zaczął. Nie spychaj mnie!  prychnęła moja mamusia do Teresy. Tu mi siędeska kończy! Kto cię spycha, to ty mnie spychasz! Półgębkiem siedzę! Spróbuj usiąść tyłkiem  podsunęła Lucyna. Ja chyba z wami nie wytrzymam  powiedział Marek z wyraznym akcen-tem rozpaczy. O to, to!  przyświadczyła Teresa gorliwie. Właśnie, ja to samo mówię! Ale pozwólcie mu wreszcie zadać to jedno pytanie!  zniecierpliwiła sięciocia Jadzia. Ja jestem ciekawa, czego on się chce dowiedzieć! Mów i nie zwracaj uwagi na drobiazgi  poradziłam. Ja im powtórzę,jeśli nie dosłyszą.Spokoju się przecież nie doczekasz.Marek westchnął i popatrzył w głąb dziury. Chciałbym się dowiedzieć, dlaczego właściwie rozkopujecie tę studnię?Przez bardzo krótką chwilę panowało milczenie. Tam była wyjątkowo dobra woda  odezwała się trochę niepewnie mojamamusia.89  Dziadkowi wleciał tam złoty zegarek  rzekła tajemniczo Lucyna. War-to by go wydostać. A może babci rozerwała się kolia z pereł, co?  rzekła zjadliwie Teresa. Też ją warto wydostać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl