[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na piśmie.Później dopiero zgadłam, ten złodziej czy morderca, czy ktoś od niego.chciał zalegalizować stan posiadania.Nic nie wie o żadnej zbrodni, bo kupił to od nas i nawet mógł chyba tak wykręcić kota ogonem.Ale zaraz, ja mieszam czasy, o tej fikcyjnej sprzedaży było gadanie dawno, zaraz potem jak oni zaginęli, dlatego porządnie tego nie wiem i mogę tylko zgadywać.— Niech pani raczej przystąpi do tego, co pani wie — poprosił kapitan.Marysia, w końcu dorosła kobieta, zmieniła wreszcie pozycję, oderwała dłonie od twarzy, usiadła prosto i popatrzyła na stoliczek przed sobą.Mąż gorliwie nalał jej czegoś i wetknął kieliszek do ręki.Danusia z uwagą zaczęła przyglądać się butelkom.— On znikł — podjęła.— Babcia twierdziła, że został zabity.— Widziała go pani?— Nie wiem.Chyba tak.Majaczy mi się jakiś czarny, piękny, jakby Hiszpan albo Włoch.Wzdrygnęłam się lekko i też popatrzyłam na stoliczek.Urozmaicenie na nim panowało duże, wahałam się, co wybrać, zadecydowała za mnie Danusia, dzielnie podejmując obowiązki barmańskie.Wyglądało na to, że wszyscy są z niej bardzo zadowoleni.— Babcia mnie pilnowała jak oka w głowie — ciągnęła Marysia.— I straszyła.Wysłała z domu do Warszawy, zamieszkałam u jakiejś jej przyjaciółki, zrobiłam maturę rok przed czasem, miałam siedemnaście lat.Chciałam iść na studia, wiedziałam na co, ale babcia kazała mi przedtem wyjść za mąż i zmienić nazwisko.Wszystko jedno za kogo, tak wymyśliła, niech się ze mną ożeni ktokolwiek, zapłacimy mu za to, potem się może ze mną rozwieść, ale nazwisko mi zostanie.Imię też.Ja jestem Grażyna Maria, używane podkreślić, mogę używać Marii.Dała mi z góry zezwolenie na zawarcie ślubu, bo byłam niepełnoletnia.Spotkałam jego.— gestem brody wskazała męża — ale trzeba nieszczęścia, zakochałam się w nim.Ale wszystko załatwiłam jak trzeba, powiedziałam, że to jest ślub dla nazwiska, dzieci nie będziemy mieli, więc o rozwód łatwo, a on może robić, co chce.— Fakt — przyświadczył mąż z rozgoryczeniem.— Tylko mi nie powiedziała dlaczego.— Pieniędzy nie chciał, tyle że żyliśmy jakiś czas za moje, bo u nas pieniądze były.Babcia miała i ja miałam, po rodzicach, po dziadkach.Mieszkaliśmy bez meldowania.— Jezus Mario — wyrwało mi się.— To dlatego na tej Hożej byliście tacy śmiertelnie wystraszeni!— No pewnie.Wcale nie przez administrację, to znaczy Adam owszem, ale ja się bałam, że mnie ktoś znalazł.Okazało się, że nie, pani mi nie zrobiła nic złego.Skończyłam studia i przenieśliśmy się do Gdańska jako Piotrowscy i już nikt mnie nie kojarzył.Unikałam znajomych i dawnych koleżanek jak morowej zarazy, obcięłam i ufarbowałam włosy, przez dwa lata smarowałam rycyną, żeby mi ściemniały.— Pomogło? — zainteresowałam się.— Jeszcze jak! Proszę, teraz mam prawdziwe.Po tej historii sztuki wyspecjalizowałam się w bursztynie, bo do bursztynu zawsze mnie ciągnęło, byłam w Finlandii, badałam meble.Weszłam w środowisko bursztyniarzy i od ludzi, którzy mnie nie znali, dowiedziałam się o tej całej historii moich rodziców.Tylko Mierzei unikałam.Ten dom tutaj oficjalnie należy do poprzednich właścicieli, to znaczy nie tych najwcześniejszych, tylko następnych.O Boże, to trochę skomplikowane.Mam o tym mówić?— W skrócie — zalecił kapitan.— W skrócie to ci pierwsi nas znali, a ci następni już nie.Brakowało im pieniędzy na budowę, babcia im dała i de facto on należy do mnie.Babcia to załatwiła i mamy taki układ, że i oni mogą korzystać, i ja, jakaś obca i Piotrowska, a prawo własności jest jakoś tam potwierdzone notarialnie.Wszystko jedno.W każdym razie, wracając do tematu, poznałam oczywiście i Leżoła, i Baltazara i zorientowałam się, że oni mnie ciągle szukają.Bałam się.Przenieśliśmy się znów do Warszawy.No, były różne komplikacje, aż babcia umarła.Zdołała mnie zawiadomić, że jest chora, w ostatniej chwili zdążyłam do szpitala.Okazało się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl