[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kara sprawiedliwa, ale sama myśl o niej przyprawia o drżenie! Ale cóż mnie toobchodzi? Czemu miałabym się zajmować nimi albo panem? Jakim prawem stara się panzakłócić mój spokój? Zostaw mnie, nie szukaj mnie, nie pisz do mnie; proszę o to, żądam! Toostatni list, jaki pan otrzyma ode mnie.5 września 17**LIST LVIIWicehrabia de Valmont do markizy de MerteuilList twój, markizo, zastałem za powrotem.Uśmiałem się z twego wzburzenia.Nie mogła-byś żywiej odczuć zbrodni Danceny ego, gdyby się jej dopuścił względem ciebie samej.Przez zemstę zapewne przyzwyczajasz jego ulubioną do małych zdrad wobec swego adonisa:szelmeczka z ciebie, markizo.Daję słowo! Czarująca jesteś i nic się nie dziwię, że trudniej sięoprzeć tobie niż Danceny emu.Nareszcie umiem go na pamięć, tego pięknego bohatera romansu, nie ma już dla mnie ta-jemnic.Tyle mu się nagadałem, że uczciwa miłość jest najwyższym szczęściem, iż jednoszczere uczucie warte od dziesięciu miłostek, że sam się uczułem na tę chwilę nieśmiałymkochankiem.Słowem, zgadzaliśmy się tak dobrze, iż Danceny, oczarowany mą delikatnościąserca, wszystko wyznał i ślubował mi przyjazń na śmierć i życie.Mimo to jesteśmy ciągletam gdzieśmy byli.Przede wszystkim on ma w głowie tego ćwieka, że z panną trzeba mieć o wiele więcejwzględów niż z mężatką, bo ma więcej do stracenia.Uważa zwłaszcza, że mężczyzna popeł-nia nikczemność, jeżeli stawia pannę w konieczności wyboru między zaślubieniem go a hań-bą, o ile panna jest, jak w tym wypadku, o wiele bogatsza od mężczyzny.Ufność matki, nie-68 świadomość młodej dziewczyny, wszystko to onieśmiela go i wstrzymuje.Jednak trudnośćnie leżałaby w pokonaniu jego rozumowań, mimo ich całej słuszności.Przy odrobinie sprytu iz pomocą jego własnej namiętności rychło dałoby się je obalić: zwłaszcza że nieco tracą para-fiańszczyzną i że miałoby się po swojej stronie powagę przyjętych obyczajów.Ale najwięk-szą trudność stanowi to, że on się czuje szczęśliwy tak, jak jest.Istotnie, jeżeli pierwsza mi-łość wydaje się na ogół szczęśliwszą i  jak to mówią  czystszą; jeżeli jest w każdym raziemniej pochopną od czynu, nie wynika to, jak by można myśleć, z delikatności lub obawy, alestąd, iż serce, zdumione nieznanym uczuciem, zatrzymuje się niejako przy każdym kroku, abysię nacieszyć czarem, którego doznaje.Czar ten działa tak potężnie na serce jeszcze nie zu-żyte, iż pochłania je każąc zapomnieć o innej rozkoszy.Ta prawda jest tak ogólna, iż rozpust-nik, który się zakocha (o ile rozpustnik może być zakochany), od tej chwili z mniejszą nie-cierpliwością dąży do posiadania.Słowem między postępowaniem Danceny ego z małą Vo-langes a moim ze świątobliwą panią de Tourvel istnieją zaledwie nieznaczne różnice.Aby rozpalić młodzieńca, trzeba by więcej przeszkód; więcej zwłaszcza konieczności ta-jemnicy, z tajemnicy bowiem rodzi się śmiałość.Kto wie, czy nie zaszkodziłaś sprawie po-magając mu tak gorliwie.Postępowanie twoje byłoby doskonałe dla człowieka wytrawnego,wiedzionego jedynie żądzą; ale trzeba było przewidzieć, że dla chłopca młodego, uczciwego izakochanego najważniejszym szczęściem jest świadomość wzajemności i że  co za tym idzie im jej będzie pewniejszy, tym mniej będzie przedsiębiorczy.Gdy ja tu rozprawiam, ty milej skracasz chwile ze swoim kawalerem.To mi nasuwa napamięć, że przyrzekłaś zdradzić ze mną swego rycerza; przyrzeczenie na piśmie, nie myślę gosię wyrzekać.Przyznaję, termin płatności jeszcze nie nadszedł, ale byłoby szlachetne z twojejstrony nie czekać go, ja zaś z mej gotów bym w zamian potrącić ci procenty.I cóż ty na to,markizo? Jeszcze cię nie znudziła własna stałość? Czy ten kawaler ma jakieś cudowne wła-sności? Och, pozwól mi się z nim zmierzyć: zmuszę cię do wyznania, że jeśli widziałaś w nimjakie zalety, to tylko dlatego, żeś zapomniała o moich.Do widzenia, urocza przyjaciółko; ściskam cię tak, jak ciebie pragnę, wyzywam wszystkiepieszczoty kawalera, czy zdołają dorównać moim.5 września 17**LIST LVIIIWicehrabia de Valmont do prezydentowej de TourvelI czym zdołałem zasłużyć, pani, na gniew i wymówki? Przywiązanie najwyższe, a mimopełne czci, poddanie najdrobniejszym życzeniom  oto w dwóch słowach dzieje moich uczući postępków.Gnębiony niedolą bez wzajemnej miłości, nie miałem innej pociechy, jak tylkociebie oglądać; kazałaś mi się wyrzec tej osłody: usłuchałem bez szemrania.Za tę cenę po-zwoliłaś pisywać do siebie i dziś chcesz odjąć mi to jedyne szczęście.Mam je sobie dać wy-drzeć nie próbując bronić się nawet? Zaprawdę, nie! Jakżeby miało ono nie być drogim memusercu? Wszak to jedyne, jakie mi zostało i mam je z twoich rąk.Listy moje, powiadasz, są zbyt częste! Pomyśl tedy, że przez tych dziesięć dni wygnanianie spędziłem ani chwili, w której by dusza moja nie była zajęta tobą, a mimo to otrzymałaśledwie dwa listy. Mówię ci wciąż o miłości! Ach, o czymż innym mogę mówić, jak nie otym o czym myślę? Wszystko, co mogłem uczynić, to jedynie osłabić wyraz mych uczuć;możesz mi wierzyć, odsłoniłem jedynie to, czego mi niepodobna było utaić.Grozisz wreszcie,iż nie będziesz odpowiadać.Nie dość ci, iż z człowiekiem, któremu jesteś droższa nadwszystko i który cię poważa więcej jeszcze, niż kocha, obchodzisz się bez cienia litości? Pra-69 gniesz mu jeszcze okazać wzgardę! I po cóż te grozby i gniewy? Do czegóż one potrzebne?Czyliż nie jesteś pewna posłuszeństwa? Czy jest mi podobieństwem sprzeciwiać się twemużyczeniu i czy tego nie dowiodłem? Ale czy zechcesz, pani, nadużyć władzy, jaką masz nademną? Uczyniwszy mnie nieszczęśliwym osądziwszy mnie tak niesprawiedliwie, czyż tak ła-two zdołasz cieszyć się spokojem, który  zapewniasz  tyle ci jest potrzebny? Nie powieszsobie nigdy:  Oddał mi los swój w ręce, a ja wtrąciłam go w niedolę, błagał o pomoc, a japatrzyłam nań bez litości? Czy wiesz, dokąd mnie może zawieść rozpacz? Nie!Aby zmierzyć me cierpienia, trzeba by wiedzieć, do jakiego stopnia kocham ciebie, a ty,pani, nie znasz mego serca.Dlaczegóż ty mnie poświęcasz? Dla złudnej obawy.I kto ją w tobie budzi? Człowiek, któ-ry cię ubóstwia, człowiek, nad którym na wieki masz nieograniczoną władzę.Czegóż sięobawiasz, czego możesz się obawiać od uczucia, którym zawsze będziesz mogła kierować dowoli? Ale wyobraznia twoja stwarza potworne widma, a grozę jaką w tobie budzą, przypisu-jesz miłości.Nieco ufności tylko, a widziadła pierzchną.Mędrzec jakiś powiedział, że aby rozprószyć własne obawy, wystarcza, prawie zawsze, za-stanowić się nad ich przyczyną.Prawda ta stosuje się zwłaszcza do miłości.Kochaj, a zmorysię rozwieją.Miast przerażających widziadeł znajdziesz uczucie pełne rozkoszy, ujrzysz tkli-wego i uległego kochanka; dni twoje, płynące w ciągłym szczęściu, budzić będą w tobie je-dynie żal, iż mogłaś tyle ich zmarnować w swym uporze.Ja sam, od czasu gdy uleczony zdawnych błędów istnieję jedynie dla miłości, żałuję czasu strawionego rzekomo na rozkoszy;czuję, że ty jedna posiadasz moc uczynienia mnie szczęśliwym.Ale błagam cię, pani, niechsłodyczy pisania do ciebie nie zmąci mi nadal obawa twej niełaski.Nie chcę ci być niepo-słusznym; klękam oto przed tobą, błagam o szczęście, które chcesz mi wydrzeć, jedyne, jakieśmi zostawiła; wołam do ciebie, usłysz moje prośby, spójrz na moje łzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl