Pokrewne
- Strona Główna
- § Saylor Steven Roma sub rosa 05 Ostatnie sprawy Gordianusa
- Saylor Steven Roma sub rosa t Morderstwo na Via Appia
- Saylor Steven Roma sub rosa t Ostatnio widziany w Massilii
- Steven Rosefielde, D. Quinn Mil Masters of Illusion, American L
- rozdz14 (2)
- bred smal skinne
- R02B (3)
- Jonathan Kellerman Bomba zegarowa (Alex Delaware 05)
- Eschbach Andreas Black Out
- Chalker Jack L Polnoc przy studni dusz
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- euro2008.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Felisin spojrzała w zdumiewająco niebieskie oczy Prawdy i dostrzegła w nich jedynie niewinność.Wydęła usta, przesyłając mu całusa, i roześmiała się na widok rumieńca na jego twarzy.– Uważaj, bo uszy ci się zapalą – rzuciła.– Niech to Kaptur porwie – wymamrotał Chmura.– Do roboty, chłopcze.Jeśli chce tego aż tak bardzo, to trzeba jej dać szansę.– Nie ma mowy – rzuciła, odwracając się.– Sypiam tylko z mężczyznami.– Chyba raczej z głupcami – poprawił ją ostrym tonem Gesler.Felisin ruszyła na plażę i weszła po kolana w wodę, by przyjrzeć się Ripath.Kadłub gęsto pokrywały czarne plamy po błyskawicach, a przednie nadburcie pokładu dziobowego błyszczało lekko, jakby w drewno wbił się grad kwarcu.Liny były wystrzępione i rozplatały się tam, gdzie przecięły je noże.Oślepiało ją odbijające się w wodzie słońce.Zamknęła oczy i pozwoliła, by jej umysł odpłynął, aż wreszcie czuła tylko pluskającą wokół nóg ciepłą wodę.Ogarnęło ją znużenie, które nie miało tylko fizycznego charakteru.Nie potrafiła się powstrzymać przed ślepymi atakami, a każda twarz, która zwracała się w jej stronę, zmieniała się w zwierciadło.Musi istnieć jakiś sposób, który sprawi, że odbije się w nich coś więcej niż nienawiść i pogarda.Nie, nie sposób.Powód.– Mam nadzieję, że wpleciony w ciebie otataral wystarczy, by odegnać tego obłąkanego maga – stwierdził Kulp.– W przeciwnym razie, czeka nas ciężka podróż.Prawda zapalił lampę i przykucnął na trójkątnym pokładzie dziobowym, czekając, aż popłyną w stronę rafy.Żółte światło odbiło się migotliwie w tatuażach Heborica, który skrzywił się wściekle w odpowiedzi na słowa Kulpa.Gesler opierał się o wiosło sterowe.Tak jak wszyscy, czekał na byłego kapłana.Na odrobinę nadziei.Za rafą szalał czarodziejski sztorm, którego obłąkane błyskawice rozjaśniały mrok nocy.Ich światło ukazywało czarne, skłębione chmury oraz wzburzone morze.– Jeśli tak sądzisz – rzekł po chwili Heboric.– To nie wystarczy.– Na więcej mnie nie stać – warknął były kapłan.Uniósł kikut i skierował go w stronę Kulpa.– Widzisz to, czego ja nawet nie czuję, magu!Kulp odwrócił się do Geslera.– I co ty na to, kapralu?Żołnierz wzruszył ramionami.– A jaki mamy wybór?– To nie takie proste – stwierdził mag, starając się zachować spokój.– Nie wiem nawet, czy zdołam otworzyć grotę, jeśli Heboric będzie na pokładzie.Są w nim skazy, których wolałbym nie rozprzestrzeniać.A bez groty nie zdołam odeprzeć tych czarów, co znaczy.– Że nas usmażą – dokończył Gesler, kiwając głową.– Do roboty, Prawda.Odpływamy!– Źle ulokowałeś swą wiarę, kapralu – stwierdził Heboric.– Wiedziałem, że to powiesz.A teraz wszyscy siedzieć spokojnie.Ja, Chmura i chłopak zabieramy się do pracy.Choć Kulp siedział na wyciągnięcie ręki od wytatuowanego starca, wyczuwał własną grotę.Była gotowa do akcji.Niemal się do niej paliła.Przestraszyło to maga.Meanas była trudno dostępną grotą.Każdy jej użytkownik, którego Kulp w życiu spotkał, charakteryzował ją tak samo: chłodna, obojętna, ironiczna inteligencja.Iluzje opierały się na świetle, ciemności, powierzchniach przedmiotów i rzucanych przez nie cieniach.Zwycięstwem było tu oszukanie oka, lecz nawet ten triumf był wyprany z emocji, a satysfakcja kliniczna.Ten, kto zyskiwał dostęp do owej groty, zawsze czuł się tak, jakby zawracał głowę mocy zajętej innymi sprawami.Jakby ukształtowanie drobnego odprysku owej mocy było nieważnym drobiazgiem, nie zasługującym właściwie na wzmiankę.Nietypowe zainteresowanie, które wyczuwał w swej grocie, wzbudziło nieufność Kulpa.Meanas chciała się włączyć do gry.Wiedział, że wpada w pułapkę, jaką było przekonanie, że grota jest świadomą istotą, pozbawionym twarzy bogiem, dostęp do niej oddaniem czci, a sukces nagrodą dla wiernych.Groty opierały się na innych zasadach.Mag nie był kapłanem, a magia nie była boską interwencją.Czary mogły być drabiną wiodącą do ascendencji, środkiem prowadzącym do celu, ale bicie pokłonów środkowi nie miało sensu.Chmura rozwinął niewielki, kwadratowy żagiel, wystarczająco duży, by pozwolił mu panować nad ruchami łodzi, lecz nie tak wielki, żeby stanowił zagrożenie dla osłabionego masztu.Ripath mknęła na lekkiej bryzie wiejącej od lądu.Prawda leżał na bukszprycie, wpatrując się w grzywacze przed nimi.Mieli trudności ze znalezieniem luki, przez którą tu wpłynęli.Gesler wydał serię rozkazów i poprowadził łódź równolegle do rafy.Kulp zerknął na Heborica.Były kapłan siedział wsparty lewym barkiem o maszt, wpatrując się w ciemność.Mag rozpaczliwie pragnął otworzyć grotę, by spojrzeć na widmowe ręce starca, ocenić moc otataralowego węża, powstrzymał się jednak, nie ufając własnej ciekawości.– Tam! – krzyknął Prawda, wyciągając rękę.– Widzę ją! – ryknął Gesler.– Płyń tam, Chmura!Ripath zwróciła się dziobem w stronę grzywaczy.i luki, którą Kulp ledwie widział [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Felisin spojrzała w zdumiewająco niebieskie oczy Prawdy i dostrzegła w nich jedynie niewinność.Wydęła usta, przesyłając mu całusa, i roześmiała się na widok rumieńca na jego twarzy.– Uważaj, bo uszy ci się zapalą – rzuciła.– Niech to Kaptur porwie – wymamrotał Chmura.– Do roboty, chłopcze.Jeśli chce tego aż tak bardzo, to trzeba jej dać szansę.– Nie ma mowy – rzuciła, odwracając się.– Sypiam tylko z mężczyznami.– Chyba raczej z głupcami – poprawił ją ostrym tonem Gesler.Felisin ruszyła na plażę i weszła po kolana w wodę, by przyjrzeć się Ripath.Kadłub gęsto pokrywały czarne plamy po błyskawicach, a przednie nadburcie pokładu dziobowego błyszczało lekko, jakby w drewno wbił się grad kwarcu.Liny były wystrzępione i rozplatały się tam, gdzie przecięły je noże.Oślepiało ją odbijające się w wodzie słońce.Zamknęła oczy i pozwoliła, by jej umysł odpłynął, aż wreszcie czuła tylko pluskającą wokół nóg ciepłą wodę.Ogarnęło ją znużenie, które nie miało tylko fizycznego charakteru.Nie potrafiła się powstrzymać przed ślepymi atakami, a każda twarz, która zwracała się w jej stronę, zmieniała się w zwierciadło.Musi istnieć jakiś sposób, który sprawi, że odbije się w nich coś więcej niż nienawiść i pogarda.Nie, nie sposób.Powód.– Mam nadzieję, że wpleciony w ciebie otataral wystarczy, by odegnać tego obłąkanego maga – stwierdził Kulp.– W przeciwnym razie, czeka nas ciężka podróż.Prawda zapalił lampę i przykucnął na trójkątnym pokładzie dziobowym, czekając, aż popłyną w stronę rafy.Żółte światło odbiło się migotliwie w tatuażach Heborica, który skrzywił się wściekle w odpowiedzi na słowa Kulpa.Gesler opierał się o wiosło sterowe.Tak jak wszyscy, czekał na byłego kapłana.Na odrobinę nadziei.Za rafą szalał czarodziejski sztorm, którego obłąkane błyskawice rozjaśniały mrok nocy.Ich światło ukazywało czarne, skłębione chmury oraz wzburzone morze.– Jeśli tak sądzisz – rzekł po chwili Heboric.– To nie wystarczy.– Na więcej mnie nie stać – warknął były kapłan.Uniósł kikut i skierował go w stronę Kulpa.– Widzisz to, czego ja nawet nie czuję, magu!Kulp odwrócił się do Geslera.– I co ty na to, kapralu?Żołnierz wzruszył ramionami.– A jaki mamy wybór?– To nie takie proste – stwierdził mag, starając się zachować spokój.– Nie wiem nawet, czy zdołam otworzyć grotę, jeśli Heboric będzie na pokładzie.Są w nim skazy, których wolałbym nie rozprzestrzeniać.A bez groty nie zdołam odeprzeć tych czarów, co znaczy.– Że nas usmażą – dokończył Gesler, kiwając głową.– Do roboty, Prawda.Odpływamy!– Źle ulokowałeś swą wiarę, kapralu – stwierdził Heboric.– Wiedziałem, że to powiesz.A teraz wszyscy siedzieć spokojnie.Ja, Chmura i chłopak zabieramy się do pracy.Choć Kulp siedział na wyciągnięcie ręki od wytatuowanego starca, wyczuwał własną grotę.Była gotowa do akcji.Niemal się do niej paliła.Przestraszyło to maga.Meanas była trudno dostępną grotą.Każdy jej użytkownik, którego Kulp w życiu spotkał, charakteryzował ją tak samo: chłodna, obojętna, ironiczna inteligencja.Iluzje opierały się na świetle, ciemności, powierzchniach przedmiotów i rzucanych przez nie cieniach.Zwycięstwem było tu oszukanie oka, lecz nawet ten triumf był wyprany z emocji, a satysfakcja kliniczna.Ten, kto zyskiwał dostęp do owej groty, zawsze czuł się tak, jakby zawracał głowę mocy zajętej innymi sprawami.Jakby ukształtowanie drobnego odprysku owej mocy było nieważnym drobiazgiem, nie zasługującym właściwie na wzmiankę.Nietypowe zainteresowanie, które wyczuwał w swej grocie, wzbudziło nieufność Kulpa.Meanas chciała się włączyć do gry.Wiedział, że wpada w pułapkę, jaką było przekonanie, że grota jest świadomą istotą, pozbawionym twarzy bogiem, dostęp do niej oddaniem czci, a sukces nagrodą dla wiernych.Groty opierały się na innych zasadach.Mag nie był kapłanem, a magia nie była boską interwencją.Czary mogły być drabiną wiodącą do ascendencji, środkiem prowadzącym do celu, ale bicie pokłonów środkowi nie miało sensu.Chmura rozwinął niewielki, kwadratowy żagiel, wystarczająco duży, by pozwolił mu panować nad ruchami łodzi, lecz nie tak wielki, żeby stanowił zagrożenie dla osłabionego masztu.Ripath mknęła na lekkiej bryzie wiejącej od lądu.Prawda leżał na bukszprycie, wpatrując się w grzywacze przed nimi.Mieli trudności ze znalezieniem luki, przez którą tu wpłynęli.Gesler wydał serię rozkazów i poprowadził łódź równolegle do rafy.Kulp zerknął na Heborica.Były kapłan siedział wsparty lewym barkiem o maszt, wpatrując się w ciemność.Mag rozpaczliwie pragnął otworzyć grotę, by spojrzeć na widmowe ręce starca, ocenić moc otataralowego węża, powstrzymał się jednak, nie ufając własnej ciekawości.– Tam! – krzyknął Prawda, wyciągając rękę.– Widzę ją! – ryknął Gesler.– Płyń tam, Chmura!Ripath zwróciła się dziobem w stronę grzywaczy.i luki, którą Kulp ledwie widział [ Pobierz całość w formacie PDF ]